„Narzeczony z wakacji zamiast muszelek, przywiózł kochankę. Dowód ze zdrady uwiecznił na naszym romantycznym filmie”

zdradzona kobieta fot. iStock, praetorianphoto
„Coś jednak nie dawało mi spokoju. Postanowiłam wszystko prześledzić jeszcze raz, gdy będę sama”.
/ 19.03.2024 13:20
zdradzona kobieta fot. iStock, praetorianphoto

Ten film miał być uroczą pamiątką po bardzo udanych wakacjach. Nasz kolega zarejestrował go cyfrową kamerą, skopiował i rozesłał do wszystkich uczestników wyprawy. W wesołych nastrojach usiedliśmy z Antkiem, moim narzeczonym, do oglądania. U stóp ulokowała się nasza labradorka Puśka. Na ekranie sielanka: polegiwanie na pomoście, kąpiele w jeziorze, ogniska, zachody słońca i uśmiechnięte twarze uczestników wyjazdu.

– To było super! – westchnęłam po obejrzeniu całości.

Coś jednak nie dawało mi spokoju. Postanowiłam wszystko prześledzić jeszcze raz, gdy będę sama. I tak pewnego wieczoru, korzystając z nieobecności narzeczonego, zaczęłam film oglądać ponownie, zwracając większą uwagę na detale. Takim detalem był wzrok mojego Antka w jednym z ujęć.

Znałam dobrze to spojrzenie – uwodzicielskie, łakome. Tak patrzył na mnie na początku naszej znajomości. Ostatnio już nie. Wydawało mi się to naturalne. Byliśmy ze sobą prawie trzy lata, oswoiliśmy się i – co tu dużo gadać – nieco sobie spowszednieliśmy. Do kogo więc skierowane było to spojrzenie?

Cofnęłam zapis 

Zrobiłam stop-klatkę, aby móc przeanalizować sytuację. Antek na pewno nie patrzył tak na mnie, bo siedziałam z tyłu. Więc na kogo? Obiektu zainteresowania w kadrze nie było. Przesunęłam taśmę o dalszych parę kadrów i wtedy stało się jasne, że wzrok mego narzeczonego skierowany jest na jedną z naszych koleżanek, Lucynę. Na tym ujęciu stała ona odwrócona tyłem do kamery, nie wiedziałam więc, czy odwzajemnia to spojrzenie. Ale i tak zamarłam z niepokoju.

Okazja, aby sprawdzić, czy nie mylą mnie przeczucia, nadarzyła się na imieninach znajomej. Niestety, moje podejrzenia spotęgowały się. Strofowałam się w duchu, żeby zwykłej pogawędki nie traktować jako dowodu zdrady, ale Antek z Lucyną gawędzili szczególnie dużo.

Postanowiłam pogadać o tym z przyjaciółką. Anka też była wtedy z nami. Miałam nadzieję, że mnie uspokoi. Ale ona potwierdziła moje obawy.

– Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że oni są wobec siebie szczególnie serdeczni – przyznała – ale nie mam dowodów, że coś między nimi zaiskrzyło na poważniej.

Zaczęłyśmy analizować sytuacje, które miały miejsce na wyjeździe. Jedno zdarzenie powtarzało się wielokrotnie: Lucyna i Antek stale zgłaszali się do jeżdżenia po zakupy. Wówczas nie wzbudziło to moich podejrzeń – Lucyna robiła za kierowcę, Antek za tragarza. Teraz ta ich gotowość do poświęceń wydawała się podejrzana. Tak jak wspólna kąpiel w nocy, czy chodzenie do lasu po chrust.

– Ale to tylko poszlaki – skwitowała nasze rozważania Anka.

Dowód pojawił się jakiś czas później. Pewnego dnia na ulicy zobaczyłam ich, gdy skradli sobie pocałunek. Nie zawahałam się ani chwili. Podeszłam do nich i z miejsca poprosiłam Antka, aby się ode mnie wyprowadził. Byłam w takim szoku, że nawet nie płakałam. Żadnych uczuć.

Tego wieczoru Antek nie zjawił się już  w moim mieszkaniu. Kilka dni później przyszedł po rzeczy.

– Co z psem? – zapytał.

Serce podeszło mi do gardła

Puśka jest psem Antka, ale ja bardzo się do niej przywiązałam. Miałam więc stracić dwie bliskie mojemu sercu istoty. I to bez winy.

– Decyzja należy do ciebie – odparłam.

– Niech ona zdecyduje – oznajmił niby pojednawczo, ale wiadomo było, co będzie.

Puśka zawsze chodziła za nim, bo był według niej przewodnikiem stada. Teraz też tak się stało. Wiele było strasznych dni, gdy nie wiedziałam, jak radzić sobie z pustką w moim życiu. Anka przychodziła mi z pomocą, ale jak można pomóc w takich przypadkach?

Jeszcze raz potem Antkowi nie zabrakło tupetu. Nie minęły trzy tygodnie od naszego rozstania, gdy zadzwonił, aby zapytać, czy nie zaopiekowałabym się Puśką, bo oni z Lucyną wyjeżdżają.

– Tak – odparłam – ale jeśli to będzie trwała opieka i Puśka zostanie ze mną.

Musiał to przemyśleć, w końcu jednak wyraził zgodę. I tak zdradził nas obie. Widać, tak już ma, że pozostawia tych, z którymi mu już nie po drodze. Może to dziwne, ale w tym momencie poczułam ulgę. Po pierwsze dlatego, że nie byłam już tak zupełnie sama, znów mając Puśkę przy sobie, a po drugie dlatego, że spostrzegłam, jak małą wartość miał mój związek z Antkiem. Skoro tak łatwo było go rozbić, to ile był wart?

Czytaj także:
„Wszyscy mają mnie za nudną księgową z kalkulatorem przyklejonym do ręki. A ja czuję się jak superbohaterka”
„Klara cały czas woziła się na plecach swojej siostry, aż ta miała dość. Zniknęła bez śladu i wreszcie żyła w spokoju”
„Dzięki staremu zdjęciu wujka i jego przenikliwemu spojrzeniu, odnalazłam miłość życia. Co się odwlecze, to nie uciecze”

Redakcja poleca

REKLAMA