Zawsze można było polegać na Marii, jeśli trzeba było pomóc jej siostrze. I tym razem jej pomogła. Mimo że intuicja podpowiadała jej, że nie powinna się na to zgadzać. Ostatecznie nie zrobiła tego, do czego namawiała ją siostra. Miała możliwość wyjechać, więc wyjechała. I nie dała nikomu swojego adresu.
Była jej całkowicie oddana
Astry marcinki mają odcień ametystu i żółte pąki. To typowe rośliny kwitnące późną jesienią. Są urocze i delikatne, a jednocześnie odporne, nawet na niskie temperatury. Ich płatki zamykają się na noc, otwierając się dopiero po wschodzie słońca. W pochmurne dni pozostają zamknięte w formie małych pąków. Dopiero pod wpływem ciepła i promieni słońca ujawniają swoje piękno... Są świetnym tłem dla innych kwiatów. Wyjątkiem są róże, które są na tyle piękne same w sobie, że nie potrzebują towarzystwa astrów.
Marysia, moja koleżanka, kojarzyła mi się zawsze z takim astrem marcinkiem. Jej oczy były jak te kwiaty: niebiesko–fioletowe, duże, pełne ciepła. To jedyna jej cecha, którą zapamiętałem. Zawsze przyćmiewała ją siostra – Klara. Ona z kolei przypominała dumną różę. Klara była młodsza od Marysi o siedem lat. „Dziecko niespodzianka”– tak mówiono o niej, dodając, że jest wyjątkowa: atrakcyjna, elokwentna, pewna siebie, pełna energii. Zupełnie inna niż cicha, nieśmiała, drobna Marysia, która znikała w tłumie.
Nic zatem dziwnego, że Klara zdominowała swoją starszą siostrę i zaczęła nią sterować. Dorośli nie próbowali tego powstrzymywać. Fakt, że energiczne i asertywne dziecko rządzi spokojną starszą siostrą, wydawał im się wręcz zabawny... Marysia odrabiała za Klarę wszystkie prace domowe w podstawówce. To ona sprzątała ich wspólny pokój, streszczała lektury, których Klarze nie chciało się przeczytać.
Marysia bardzo kochała swoją młodszą siostrę i nie miała do niej żalu, że jest przez nią wykorzystywana. Wręcz przeciwnie – cieszyła się, że może Klarze zawsze pomóc i że nie ma między nimi tajemnic. Takie relacje utrzymywały się przez lata liceum i na początku studiów Klary. Nadal były bardzo blisko, mimo że Marysia już wtedy mieszkała w innym mieście, rozwijając swoją karierę naukową. Była samotna. Nie ułożyła sobie życia.
Klara, mimo wielu narzeczonych, poślubiła spokojnego i poważnego mężczyznę. Twierdziła, że czuje się z nim równie bezpiecznie, jak z Marysią. Jest pewna, że nigdy by jej nie zawiódł ani nie skrzywdził. Rzeczywiście, Borys był w nią wpatrzony, jak w obraz. Był w niej bezgranicznie zakochany, wierny i z cierpliwością znosił jej zmienne nastroje. Klara zawsze przechodziła trudny okres przed miesiączką. Stawała się wtedy nerwowa i co chwila płakała. Momentami była wręcz nieznośna. Lekarze zdiagnozowali, że przyczyną tych problemów są zaburzenia hormonalne. Powiedzieli, że ciąża może złagodzić lub nawet całkowicie wyeliminować te dolegliwości. Ale Klara ciągle nie mogła zajść w ciąże.
Zamiast rozkwitać, jakby się kurczyła
Po wielu latach badań i drogich, lecz nieskutecznych prób zapłodnienia, Klara wpadła na pewien pomysł. Bez wiedzy Borysa odwiedziła Marysię i powiedziała jej, że pragnie, aby ta została ich zastępczą matką.
– Musisz się zgodzić – namawiała siostrę. – W przeciwnym razie oszaleję lub zrobię sobie krzywdę. Zawsze mi pomagałaś, zrób to jeszcze raz... Proszę cię, nie odmawiaj... Przecież nie jesteś dziewicą. Wiem, że miałaś chłopaka.
– Czy ty sugerujesz, żebym przespała się z twoim mężem? – zapytała przerażona Marysia.
– Niekoniecznie. Możemy spróbować in vitro. Tylko jeśli to by nie zadziałało, to przekonam Borysa… On mnie kocha, na pewno się zgodzi.
Była tak zrozpaczona i tak błagała, że Marysia nie była w stanie jej odmówić. Obgadały wszystkie szczegóły i zdecydowały, że na razie wszystko pozostanie w tajemnicy. Było to, tym łatwiejsze, że mieszkały w różnych miastach. Klara miała zamieszkać u Marysi na pół roku, a potem wrócić już z dzieckiem...
Właściwie jedyną przeszkodą był Borys. Mimo oporu Klara zdołała go przekonać do włączenia się w spisek. Od tego momentu wszystko poszło gładko. Już przy pierwszej próbie, udało się zajść w ciąże. Klara dosłownie szalała ze szczęścia. Borys odzyskał nieco spokoju, a rodzice nie mieli o niczym pojęcia. Czekali, aż na świat przyjdzie ich wnuczek lub wnuczka... Nic więcej nie musieli wiedzieć.
Ciąża rozwijała się bez komplikacji. Klara mieszkała z Marysią. Utrzymywała, że jest w mieście z powodów służbowych. Osoby z ich otoczenia były świadome, że Klara spodziewa się dziecka. Składali życzenia i cieszyli się jej szczęściem. Być może niektórzy coś podejrzewali, ale kto miałby odwagę zapytać?
Tymczasem Marysia stawała się coraz bardziej przygnębiona... Zamiast rozkwitnąć jak kwiat słonecznego dnia, zamykała się w sobie, stając się jeszcze cichsza. Miała już trzydzieści siedem lat. Od chwili, kiedy poczuła pierwsze ruchy dziecka, zrozumiała, że nic nie jest w stanie przekonać jej do oddania tej małej istoty. Ale jak miała to powiedzieć Klarze?! Podjęła decyzję, której nikt by się po niej nie spodziewał. Uciekła...
Była wściekła i załamana
Pewnego dnia, kiedy Klara wróciła do domu, nie zastała tam Marysi. Zamiast tego, na stole leżał list. Marysia wyjaśniała, że jest jedynym prawowitym opiekunem swojego nienarodzonego dziecka i że nie ma zamiaru rezygnować z tych praw. Planowała zamieszkać za granicą. Udało jej się już znaleźć pracę i mieszkanie.
Miała tak duże kwalifikacje, że nie stanowiło to wielkiego problemu. Pisała, że nie oczekuje zrozumienia ani przebaczenia. Sama jest zła na siebie, że dała się Klarze tak zmanipulować... Dodała również, że skontaktuje się, kiedy uzna za stosowne i że już nie jest na nikogo zła. „Do tej pory poświęcałam swoje życie dla ciebie, ale to koniec. Teraz będę żyć dla siebie i swojego dziecka” – tak brzmiało ostatnie zdanie listu.
Klara była wściekła i zrozpaczona, ale nie mogła nic na to poradzić. Marysia wszystko zaplanowała i zorganizowała. Nie było powodów, aby ją o cokolwiek oskarżyć czy ścigać. Miała prawo wyjechać, więc tak uczyniła. Nie musiała informować nikogo, gdzie mieszka. Była pełnoletnia, niezależna, nie popełniła żadnej zbrodni... Klara musiała zaakceptować tę sytuację. Było jej tym ciężej, że Borys nie stanął po jej stronie.
– Od początku mówiłem, że to źle się skończy – stwierdził. – Nie chciałaś posłuchać, no to teraz masz!
Klara nie odpuszczała i nie szczędziła środków, aby odnaleźć swoją siostrę. Nawet zatrudniła prywatnego detektywa. Wszystko na próżno. Spędzała dni płacząc i przeklinając Marysię. Nie wiadomo, jak by to się wszystko potoczyło, gdyby nie pewne wydarzenie...
Chodzi o wynik testu ciążowego. Wynik pozytywny. Półtora roku po tym, jak Marysia niespodziewanie wyjechała, Klara została matką i wreszcie mogła tulić swoje długo oczekiwane, ukochane dziecko – dziewczynkę z ametystowymi oczami, delikatną, kruchą i podobną do jej starszej siostry Marysi. Klara natychmiast dostrzegła to podobieństwo i zaczęła się zastanawiać: czy to drugie, nieznane jej dziecko – ma jej cechy, oczy i nos? „Jeżeli to jest prawda – myślała – to lepiej, że będą dorastały oddzielnie. Może wtedy każda z nich będzie miała szansę na prowadzenie własnego życia?”.
Borys źle to zniósł
Mogłoby się wydawać, że cała ta opowieść ma szczęśliwe zakończenie. W końcu obie siostry – mimo że nadal skonfliktowane i daleko od siebie – ostatecznie osiągnęły to, co było dla nich najważniejsze w życiu. Zatem obie są szczęśliwe... Ale jest jeszcze jeden bohater tej historii.
Borys. Ojciec obu dziewczynek, wykorzystany przez Klarę do osiągnięcia swoich celów, a pominięty i odrzucony przez Marysię, która nie widzi dla niego miejsca w swoim życiu. Można by powiedzieć, że przecież to były jego własne, świadome decyzje! To fakt. Jednak przecież nie miał wcale złych zamiarów i nie zamierzał zrobić nikomu krzywdy.
Borys zawsze był małomówny i zamknięty w sobie. Po całym tym zdarzeniu jeszcze bardziej się w sobie zamknął i nawet Klara nie wie, co tak naprawdę się z nim dzieje. Czasami spotykam ją i wtedy mówi, że gdyby nie ta sytuacja, byłaby całkowicie, bez wyjątku szczęśliwa i spełniona. Gdyby nie to...
Czytaj także:
„Wiejskie życie miało być sielskie i anielskie, a okazało się nudne jak flaki z olejem. Czuję się jak w więzieniu”
„Marnuję swoje życie w pracy, która nie ma sensu. Jestem trybikiem w maszynce nabijającym portfel szefa dużą kasą”
„Rodzice wydali mnie za mąż za starego faceta. Dla nich liczył się zysk i prestiż, moje uczucia mieli za fanaberie”