„Dzięki staremu zdjęciu wujka i jego przenikliwemu spojrzeniu, odnalazłam miłość życia. Co się odwlecze, to nie uciecze”

szczęśliwa para fot. Getty Images, Hinterhaus Productions
„Co by się stało, gdybym nie obraziła się na niego i poszła z nim na randkę? Czy teraz bylibyśmy parą? Czy to jest normalne, że chłopak kończy związek z tak nieistotnego powodu? Nie dał mi szansy na wyjaśnienie, zawsze ode mnie uciekał”.
/ 17.03.2024 13:15
szczęśliwa para fot. Getty Images, Hinterhaus Productions

Gdybym nie zabrała się za porządki, nigdy by do tego nie doszło. Stara szafa skrywała moje życie z dawnych czasów, tych lepszych, spokojniejszych. Wiele bym dała, by cofnąć czas.

Musiałam się za to zabrać

Beznamiętnie patrzyłam na ogromną szafę, która wymagała uporządkowania. Nie miałam ochoty nawet ruszyć się z miejsca, czułam się przygnębiona i nieszczęśliwa. Kiedy myślałam o przyszłości, widziałam jedynie monotonię i samotność. Wychowałam dzieci, a mój były mąż cieszył się nowym związkiem. Ja zostałam z domowymi obowiązkami, które miały być moim lekiem na smutek.

Długo obserwowałam szafę, walcząc z własnym lenistwem, aż wreszcie ujrzałam ją we śnie w sposób, który skłonił mnie do refleksji. We śnie otworzyłam drzwi szafy i zostałam przygnieciona przez papiery, zdjęcia i różnego rodzaju śmieci, które gromadziły się w niej przez lata. Z trudem wydostałam się spod tej masy papieru, a potem natychmiast się obudziłam. Od razu potraktowałam ten sen jako ostrzeżenie. Szafa wydawała się wołać o uporządkowanie, pokazując mi, co się stanie, jeśli będę się jej opierać.

W sobotę wypiłam kawę, a następnie otworzyłam drzwi od szafy, dając początek nowemu etapowi w moim życiu. Ubrania miałam już poukładane, ale problemem okazała się część szafy przeznaczona na dokumenty i rachunki, które zbierały się tam latami. Wydobyłam pierwsze pudełko pełne papierów i podjęłam się żmudnej pracy ich porządkowania

Ściemniało się, gdy przeszukiwałam połowę drugiego kartonu. Bolały mnie plecy, oczy mnie piekły i byłam wściekle głodna. Wkładałam w to całą duszę, ale mimo to miałam poczucie, że coś jest nie tak. Zawsze ufam mojemu wewnętrznemu głosowi, dlatego odłożyłam papiery i zajrzałam do starej plastikowej teczki. W środku były same zdjęcia, wymieszane tematycznie, przedwojenne przeplatały się z tymi z lat dziewięćdziesiątych.

Nie kojarzyłam tego wujka

Miałam zamiar poukładać te zdjęcia, ale gdy docierałam do klisz z mojej beztroskiej młodości, rezygnowałam. Nie chciałam patrzeć na Ryśka i myśleć o tym, co by się stało, gdybym nie obraziła się na niego i poszła z nim na randkę. Czy teraz bylibyśmy parą? Czy to jest normalne, że chłopak kończy związek z tak nieistotnego powodu? Nie dał mi szansy na wyjaśnienie, zawsze ode mnie uciekał. Nie goniłam go, miałam swoją damską godność, ale ból w sercu był nie do zniesienia. Gdy emocje opadły, zdałam sobie sprawę, że mogę go utracić.

Odepchnęłam stos zdjęć uśmiechniętego chłopaka w marynarskiej koszuli i sięgnęłam głębiej. Przymknęłam oczy i wyciągnęłam fotografie złośliwego Ziutka. Przyglądałam mu się z satysfakcją. Zdjęcie przedstawiało surową twarz jednego z moich przodków, pozującego przed tablicą informacyjną małomiasteczkowego fotografa z okresu przedwojennego.

Nie udało mi się nigdy dowiedzieć, jaki stopień pokrewieństwa nas łączył. Na odwrocie widniało tylko imię – Józef. Mój syn ochrzcił naszego przodka mianem Złośliwy Ziutek i tak już zostało. Rzeczywiście, ten człowiek miał przenikliwe czarne oczy, intensywnie podkreślone przez fotografa, i sarkastyczną minę, która doskonale wpasowywała się w mój aktualny nastrój.

– Chodź, drogi, niedoceniony wujku, nie będziesz tak siedzieć w szafie – powiedziałam do niego. – Wsadzę cię do ramki, przecież powinniśmy pamiętać o naszym pochodzeniu. Będziemy razem spędzać czas, tylko ty i ja.

Złośliwy Ziutek rzucił mi groźne spojrzenie z pomalowanych oczu, a gdyby mógł, pewnie pokręciłby głową.

– Nie zgadzasz się ze mną? Nie masz tu nic do gadania. A jak tak będziesz na mnie patrzył, to zaraz wrócisz do szafy – odpowiedziałam z uczuciem satysfakcji, zdając sobie sprawę, że trochę przesadzam. Nie byłam aż tak samotna, aby rozmawiać ze zdjęciem!

Z Ziutkiem takie rzeczy nie przechodzą! Rzucił jeszcze jednym spojrzeniem na szafę i z półki zaczęła się sypać góra zdjęć. Wepchnęłam je tam niedawno, zatrzaskując folder na odczepnego. Jednak za tą katastrofę obwiniłam przodka. A konkretnie jego spojrzenie.

Uśmiech, który wywołał u mnie Ziutek, zniknął, kiedy zauważyłam fotografie. Leżały na podłodze, ułożone w równomierny wielokąt, jakby domagały się mojej uwagi. Na każdej z nich widniał Rysiek. Podniosłam jedną i rzuciłam okiem na zdjęcie wujka. Odpowiedział mi spojrzeniem, w którym dostrzegłam zadowolenie. Zamknęłam oczy, bo przecież wszystko, co dobre szybko się kończy, ale kiedy ponownie otworzyłam oczy, w dalszym ciągu trzymałam w dłoni zdjęcie Ryśka.

Czas zobaczyć, co u niego

Włączyłam komputer i zalogowałam się na Facebooka. Ku mojemu zaskoczeniu, miałam kilka zaproszeń do znajomych. Byłam wzruszona, widząc nazwiska moich kolegów i koleżanek z czasów studiów. Nagle, moje oczy zatrzymały się na jednym imieniu. Ryszard... Rysiek, mój Rysiek. Znalazł mnie, teraz to ja muszę zrobić kolejny krok!

Z napięciem nacisnęłam przycisk, przyjmując jego zaproszenie do grona znajomych, i z wrażenia prawie przestałam oddychać, czekając, aż się do mnie odezwie. Po dwóch godzinach mój optymizm nieco zbladł.

– To, co się stało, już się nie odstanie, wujku, nie warto się tym przejmować – powiedziałam do Ziutka, zamykając komputer. – Zostaliśmy we dwoje. Dobrze, że przynajmniej ciebie mam przy sobie.

Mój przodek spojrzał na mnie martwymi, papierowymi oczyma, jakby nie chciał tracić energii na bezsensowne rozmowy. Kiedy następnego dnia rano otworzyłam swój laptop, ujrzałam wiadomość od Ryśka. Przeniosłam wzrok z ekranu i uśmiechnęłam się do Ziutka. Rysiek znów jest w zasięgu! Wyglądał identycznie jak dawniej, tylko o kilkanaście lat starszy. Nie musiałam go pytać o powód, dla którego ze mną zerwał. Wystarczyło, że dowiedziałam się, jak nazywała się jego żona, na szczęście już była.

Nasza wspólna przyjaciółka, udając zaniepokojoną, doniosła mu, że go zdradzam. Potwierdziłam to niechcący, nie pojawiając się na umówionym spotkaniu. Zrozpaczony Rysiek zniknął, Ewa pocieszała go z daleka, a później go odwiedziła. Wzięli ślub, ale małżeństwo nie przetrwało, podobnie jak moje.

– To chyba kolejny znak. Właściwie dwa – Rysiek złapał mnie za rękę.

– Jak można w to nie wierzyć?

Zgodziłam się i zaproponowałam Ryśkowi, abyśmy dali sobie jeszcze jedną szansę. Był zadowolony, wkrótce przeprowadzi się do mnie, mamy trochę rzeczy do nadrobienia.

Czytaj także:
„Spod klosza rodziców trafiłam do wielkiego świata. Ciągła impreza i obcy faceci w łóżku – tak wyglądała moja wolność”
„Ciągle w biegu, z zegarkiem w ręku, nie pozwalałam sobie na chwilę oddechu. Chcę się cieszyć z życia, ale nie umiem”
„Mąż wolał zabawy z kochanką, niż z własnymi dziećmi. Nie chciałam niszczyć rodziny, ale miarka się przebrała”

Redakcja poleca

REKLAMA