„Facet przyjaciółki to skończony buc. Traktował ją jak popychadło i służbę. Potem wracał z kwiatami i znowu robił to samo”

Facet mojej przyjaciółki traktował ją jak popychadło fot. Adobe Stock, fizkes
„Była na każdego jego zawołanie. - „Kochanie, umyj patelnię, bo mam ochotę na jajecznicę!”, „Wynieś śmieci!”, „Opłać rachunki!” „Wyprasuj mi koszulę!” – Marek nie znał umiaru w wydawaniu poleceń i wydawał je jak do służby".
/ 08.11.2022 13:30
Facet mojej przyjaciółki traktował ją jak popychadło fot. Adobe Stock, fizkes

Wiem, że to co zrobiłam, może wydawać się moralnie naganne. Fakt, trochę mi za to wstyd. Ale z drugiej strony... cel uświęca środki, prawda? Dzięki mnie Lucyna nie popełniła wielkiego życiowego błędu.

Na myśl o przeprowadzce do Lucyny cieszyłam się jak dziecko. Dwa lata spędzone na stancji u starszej pani mocno dały mi się we znaki. Żadnych odwiedzin znajomych, żadnego ukrywania chłopaków pod łóżkiem – taki był podstawowy warunek wynajmu pokoju za niewielką cenę.

Wówczas moje życie towarzyskie i tak było mało ciekawe, więc dostosowanie się do zaleceń właścicielki mieszkania nie stanowiło dla mnie większego problemu.

Z czasem jednak pojawiła się nowa praca

Coraz trudniej było mi tolerować zakaz odwiedzin, więc uznałam, że to najlepszy czas na kolejną zmianę w moim życiu. Przypomniało mi się, że Lucyna, koleżanka z pracy, jakiś czas temu poszukiwała współlokatorki do mieszkania. Szybko chwyciłam za telefon.

– Cześć, tu Agnieszka. Szukam pokoju. Czy twoja oferta jest nadal aktualna? – spytałam.

– Właściwie… tak – odpowiedziała. – Kiedy chciałabyś się wprowadzić?

– Od zaraz – oznajmiłam pewnym głosem.

– Widzę, że jesteś zdecydowana – Lucyna zaśmiała się do słuchawki. – Mam nadzieję, że nie będzie ci przeszkadzało, że mieszkam ze swoim chłopakiem i jego kotem? – zapytała.

Trochę zdziwiłam się, że mieszkając z facetem, szuka jeszcze trzeciej osoby do towarzystwa, ale uznałam, że pewnie przyda im się ktoś, kto dołoży się do rachunków.

W końcu ani ja, ani Lucyna nie zarabiałyśmy kroci

A co mi tam! Ważne, że będę miała kawałek swojego kąta i żadnych zakazów odnośnie przyjmowania gości.

Ochoczo zabrałam się do pakowania swoich rzeczy. Następnego dnia z nieukrywaną satysfakcją powiadomiłam starszą panią o mojej wyprowadzce. I najbliższą noc spędziłam już pod innym adresem. Niestety z Markiem – chłopakiem Lucyny – nie złapałam dobrego kontaktu.

Niby byliśmy dla siebie uprzejmi, ale żadna z naszych porannych rozmów nie składała się więcej niż z dwóch słów: „cześć” na przywitanie i „na razie”, gdy przekręcałam klucz w zamku.

– Nie rozumiem, dlaczego się nie lubicie – Lucyna skierowała w moją stronę przenikliwe spojrzenie.

– Ale kto? – próbowałam udawać, że nie wiem, o co jej chodzi.

– Ty i Marek – stwierdziła chłodno.

– To nie tak, że się nie lubimy. Po prostu… – zabrakło mi argumentu, dzięki któremu mogłabym wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji.

– W porządku. Uważam tylko, że skoro mieszkamy razem, to powinniśmy dbać o zdrową atmosferę w mieszkaniu – oznajmiła.

Nie zdawałam sobie sprawy, że moja niechęć wobec Marka, może nadwerężyć dobre relacje z Lucyną.

Ale to był skończony buc!

Nie znosiłam jego żenujących żartów z kobiet, palenia papierosów w mieszkaniu, notorycznego zapominania o sprzątaniu po sobie łazienki i tego, że traktował Lucynę jak osobistą pomoc domową. Była na każdego jego zawołanie.

„Kochanie, umyj patelnię, bo mam ochotę na jajecznicę!”, „Wynieś śmieci!”, „Opłać rachunki!” „Wyprasuj mi koszulę!” – Marek nie znał umiaru w wydawaniu poleceń i wydawał je jak do służby.

Nigdy nie słyszałam, żeby Lucyna choć raz głośno zaprotestowała. Ale za to bardzo często byłam świadkiem, jak ukradkiem wyciera łzy i łyka tabletki uspokajające.

– Za to właśnie nie znoszę Marka! – wykrzyknęłam kiedyś, widząc, jak kolejny raz sięga po fiolkę z lekami.

Lucyna bezwładnie opadła na krzesło.

– Czasami nie mam już sił – wyszeptała.

– Dziewczyno, opamiętaj się! – uderzyłam pięścią w stół.

Już miałam wygarnąć wszystko, co myślę na temat Marka, ale ten cwaniak doskonale wyczuł moment i nagle pojawił się w kuchni z bukietem czerwonych róż.

– Przepraszam, kochanie. Taki ze mnie raptus – klęknął przed Lucyną, przyjmując pełną pokory postawę.

Wiedziałam, że to tania sztuczka i że to niczego nie zmienia. Niestety, Lucyna przyjęła kwiatki i już po paru minutach w podskokach przygotowywała mu jego ulubioną potrawę – kurczaka z ryżem.

– Wiem, co pewnie o mnie myślisz – odezwała się, widząc moją zniesmaczoną minę. – Ale ja go kocham – dodała.

– To twoje życie. Nie mam zamiaru się wtrącać, ale z doświadczenia wiem, że kwiatki na dłuższą metę się nie sprawdzają – rzuciłam.

Postanowiłam sobie, że od tego momentu temat związku Marka i Lucyny przestaje dla mnie istnieć. Nie mogłam pozwolić, aby z jego powodu Lucyna wypowiedziała mi pokój.

Marek to był jedyny minus tego mieszkania

Kolejne tygodnie nie przyniosły spodziewanej przemiany Marka. Na zmianę były łzy Lucyny i kwiaty na przeprosiny. Ja natomiast pilnowałam się, aby nie wtrącić jakiejś sarkastycznej uwagi.

– Lucyś, w najbliższą sobotę planujemy z chłopakami męski wypad w góry – zakomunikował pewnego dnia przy kolacji.

– Trzeci wypad w tym miesiącu? A może dla odmiany zaplanujecie wyjazd damsko-męski? – odparła zdecydowanie.

– Nie ma takiej opcji – żachnął się. – Skarbie, nie miałabyś co tam robić. Reszta chłopaków też wybiera się bez dziewczyn – powiedział nieco łagodniej.

– Rozumiem. Jedź – rzekła obojętnie.

Gdy wyjechał, chciałam poprawić jej humor. Wymyśliłam, że zabiorę ją do kina.

– Jesteś kochana, ale chciałabym pobyć sama – odparła smutno.

Sobotnie popołudnie zapowiadało się zatem zupełnie zwyczajnie. Odpaliłam laptopa z zamiarem wyszukania sobie jakiejś komedii on-line. Zapomniałam tylko o jednym – od dwóch tygodni zalegałam z opłatą za internet bezprzewodowy i dzień wcześniej zostałam uprzejmie poinformowana o odłączeniu usługi.

Nie chcąc rezygnować z zaplanowanego seansu, zapytałam Lucynę, czy mogłabym skorzystać z jej komputera.

– Weź sobie laptop Marka – powiedziała. – Ja chciałabym popracować.

– Gdybyś jednak miała ochotę, to zapraszam na filmowy babski wieczór – mrugnęłam porozumiewawczo.

Szybko wyszukałam interesujący mnie film i przez chwilę wpatrywałam się w ekran komputera, po czym ogarnęła mnie chęć zrobienia czegoś, co można by ocenić jako moralnie dwuznaczne.

Przejrzałam historię w komputerze Marka

To, co odkryłam, wprawiło mnie w osłupienie. Marek notorycznie odwiedzał portale randkowe i umawiał się za ich pośrednictwem z różnymi dziewczynami. Przez moment się wahałam: powiedzieć o tym Lucynie, czy nie. Wybrałam pierwsze rozwiązanie.

Reakcja Lucyny była dla mnie zaskoczeniem. Spodziewałam się ataku histerii, a ona spokojnie otworzyła szafę, wyjęła dużą torbę i zaczęła wrzucać do niej ubrania Marka.

– Podejrzewałam, że chodzi o inne kobiety. Czekałam tylko na moment, w którym będzie nieostrożny – powiedziała.

Marek wrócił z „męskiego wypadu” w niedzielę wieczorem.

Spakowane walizki czekały na niego w przedpokoju

– Ależ kochanie, to nie jest tak, jak myślisz – próbował zaprzeczyć oskarżeniom.

– Od dziś daję ci dożywotnie pozwolenie na wszystkie wyjazdy – Lucyna tym razem nie dała się przekonać.

Pogratulowałam sobie w myślach, kiedy zamykała drzwi za tym burakiem.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA