– Ciekawe, czemu ty zawsze trafiasz jak kulą w płot? – pytam mamę. – Ładna kobieta, zaradna, niegłupia, a faceta znaleźć sobie nie potrafi! Zupełnie jakbyś ze skrzynki zdrowych pomarańczy wybrała jedną nadpsutą. Szukasz, przebierasz, oglądasz, a i tak weźmiesz zgniłka. W tym musi coś być!
Moja mama jest DDA, czyli dorosłe dziecko alkoholika. Nosi w sobie wzór mężczyzny, rodzaj genetycznej pamięci, która mówi: „Ty z takim sobie poradzisz”. Wie, jak uciekać, jak się chować, jak się przymilać, żeby nie bił. Dobrze ją wytresowali. Z tymi delikatnymi, którzy nie mówią na swoje kobiety po pijaku „k….o”, „pi…o” chyba nie umiałaby gadać. Nie jej bajka!
Ojciec długo udawał, że nie pije
Często rozmawiamy z mamą o wybaczaniu. Lubię te wieczory, kiedy mama wspomina…
– Tyle mówi się, że trzeba odpuszczać innym winy, bo jeśli się ma złość czy żal, to człowieka zatruwa i niszczy, jakby codziennie połykał kroplę trucizny o przedłużonym działaniu. Więc lepiej dać spokój i darować – mówi mama.
– Masz z tym jakiś problem? – pytam. – Machnij ręką na to, co było, i zaczynaj od początku. To łatwe! – przekonuję, ale mama uśmiecha się ze smutkiem.
– Gdyby to było łatwe, dawno bym wybaczyła mojemu ojcu, że pił jak smok, a matce, że tak się na tym jego piciu zafiksowała. Straciła z oczu cały świat, a przede wszystkim mnie, swoje jedyne dziecko…
Mama opowiada, że schodziła jej z drogi, bo ona była jak odbezpieczony granat: wybuchała z byle powodu i zamiast wściec się na ojca, wrzeszczała na córkę, na sąsiadki, kłóciła się z babcią, wszczynała awantury w tramwaju… Była jak czajnik z wrzątkiem – gdyby nie upuściła trochę pary, ciśnienie mogło ją rozerwać od środka.
– Wtedy tego nie rozumiałam – wzdycha mama. – Starałam się, żeby ze mnie była zadowolona, żeby jej nie dostarczać zmartwień, żeby była dumna choć z córki. Udawało mi się. Świadectwa z czerwonym paskiem, nagrody, olimpiady przedmiotowe, dyplomy sportowe znosiłam do domu jak mała mrówka. Cieszyła się, ale nigdy tak, jak bym chciała. Miałam uczucie, że słucha mnie jednym uchem, patrzy na mnie jednym okiem, trzyma mnie jedną ręką… Całą resztę zarezerwowała dla ojca.
Podobno babcia była nastawiona tylko na to, czy mąż wróci trzeźwy, czy też znowu całą noc będzie stała w oknie i wypatrywała zataczającej się postaci. Od tamtych nocy moja mama potwornie boi się agresji, przemocy, hałasu, podniesionych głosów. Drętwieje, a bywa, że nawet traci przytomność…
– Pierwszy chłopak, z którym się związałam, wyczuł to od razu! – opowiada dalej. – Miał na mnie sposób. Wystarczyło, że wrzasnął: „idiotka, debilka”, a ja szłam do kąta. Umierałam ze strachu, że mnie rzuci, i godziłam się na wszystko. Miał tylko technikum, bez matury, ja kończyłam studia. Jednak to on był ten mądry, a ja –„tępa kretynka bez pomyślunku”.
– Niczego się nie nauczyłaś? – pytam. – Sparzyłaś się, powinnaś być ostrożniejsza.
– Niestety, nie. Z następnymi było podobnie. Szybko dochodziło do seksu, bo nie umiałam odmawiać. Często wcale mi się nie uśmiechało pójście do łóżka z kimś, kto ma nieświeży oddech, śmierdzi potem albo sfermentowanym piwskiem, ale kiedy już dochodziło do jakichś pocałunków, przestawałam myśleć o sobie i swoich potrzebach. Zamieniałam się w lalkę z sex-shopu. Marzyłam tylko, żeby po wszystkim on mnie przytulił, był czuły, miły, żebym mogła uwierzyć, że jestem dla niego ważna. Tak nie było prawie nigdy…
– A z moim ojcem?
Mama wzrusza ramionami.
– Zakochałam się w nim, bo długo udawał, że nie pije, że nienawidzi alkoholu. Pierwszy raz się schlał na naszym weselu. Do dzisiaj w rodzinie się opowiada, jak rozgonił gości i zdemolował salę. Mówili, że dostał białej gorączki. Siedziałam w białej sukni i w welonie, zamknięta w kiblu, i trzęsłam się ze strachu i wstydu. Dopiero rano zobaczyłam pobojowisko i mojego męża śpiącego pod stołem. Zdjęłam welon i zaczęłam sprzątać…
– Mogłaś go zostawić!
– Mogłam, ale nie zostawiłam. Po pierwsze, wierzyłam, że to jakiś straszny incydent, po drugie, byłam z tobą w ciąży. Chciałam mieć rodzinę!
– Jednak nie jesteście razem.
– Na twoje szczęście. Zanim się urodziłaś, jeszcze parę razy urządził mi taki cyrk. Nie wiem jak, nie wiem skąd wzięłam siły, ale odeszłam. Dzięki temu nie masz strasznych wspomnień. Nie jesteś DDA.
Pragnie, żeby wszyscy ją lubili i akceptowali
Faktycznie. Muszę przyznać, że miałam fajne dzieciństwo. Byłam kochana, zadbana, wesoła i bezpieczna. Mama pozwalała mi zapraszać koleżanki, w domu zawsze było co jeść, owoce i słodycze też, może nie na co dzień, ale się nie oblizywałam na myśl o cukierkach.
Moja mama jest jeszcze młoda, ma zaledwie czterdzieści pięć lat. Kiedy idziemy gdzieś razem, wygląda jak moja starsza siostra. Bardzo bym chciała, żeby nie została sama, kiedy ja się wyniosę z domu. Za dwa lata zrobię licencjat, a potem wyjadę na jakiś zagraniczny uniwerek, żeby obronić magisterkę. Mama popiera moje plany, ale ja się o nią boję; ostatnio jest jakaś wycofana i smutna.
– Masz kłopoty? – pytam. – Powiedz, co dwie głowy, to nie jedna! Razem poradzimy sobie ze wszystkim…
– Dziecko… We mnie jest przyczyna, że nie tylko w miłości mi nie idzie – stwierdza mama. – W ogóle mam kłopoty. W pracy, w jakimś towarzystwie, na urlopach zawsze jestem spięta i niepewna siebie. Sama sobie wydaję się głupia, nudna, nijaka… Z całej duszy pragnę, żeby mnie ludzie lubili i akceptowali, gotowa jestem zrobić nie wiem co, żeby na to zasłużyć, ale mi nie wychodzi. Może się za bardzo staram i dlatego jestem sztywna jak kołek.
– Bądź sobą – tłumaczę jej. – Inaczej powiedzą, że jesteś nieszczera, udajesz kogoś innego. Będą cię omijali z daleka!
– Jak mam być sobą, skoro siebie nie lubię? Wszystko we mnie jest nie takie, jak bym chciała, żeby było. To już chyba lepiej zakrywać wady, niż je pokazywać? Na przykład od lat nie awansuję. Siedzę na tym samym stołku i zarabiam najniższą stawkę. Inne babki dawno wskoczyły wyżej albo odeszły gdzie indziej i tam się zawodowo rozwijają. Ja przyczepiłam się jak kleszcz do jednego miejsca i boję się ruszyć.
Myślę, że ten strach przed podejmowaniem decyzji to także przekleństwo mojej mamy. Od razu jej się wydaje, że czyhają na nią same nieszczęścia, więc lepiej się nie pokazywać.
Podobno DDA tak mają. Lubią się czuć jak ofiary, użalać się nad sobą, kwękać, narzekać, ale nie robią nic, żeby było im lepiej. Moja biedna mama jest tego klasycznym przykładem.
– Zawsze ustępuję innym. Nawet wówczas, kiedy moje potrzeby są naprawdę ważne, schodzę na drugi plan – mówi. – To może głupi przykład, ale nawet w toalecie przepuszczę koleżankę do kabiny, choćbym sama miała się posikać w majtki… Nie umiem okazywać radości. Sądzę, że na nią nie zasługuję, więc po co się śmiać jak głupi do sera? „Ona zawsze ma pogrzebową minę” – mówią o mnie i mają rację.
Wreszcie nauczyła się mówić „nie”
Patrzę na nią i myślę, że coś w tym jest. Ja ją kocham i pewnie dlatego wszystko akceptuję, oprócz nerwowości i jojczenia: „Ojej, nie dam rady, wszystko się zawali”. Czuję, że pragnie miłości i bliskości, ale nie ma odwagi zacząć jeszcze raz!
– Idź na terapię – radzę.
– Za stara jestem – odpowiada. – Jakoś już dożyję z tym swoim garbem.
– Ty może tak, ale pomyśl o mnie. Martwię się. Nie będę mogła cię zostawić, nie będę mogła ułożyć sobie życia. Co z tego, że mnie obroniłaś przed DDA, skoro i tak żyję w cieniu twojego smutku?
Wygląda jak skrzywdzone dziecko, ale nie mogę odpuścić.
– Umówię cię na wizytę do psychologa – zapowiadam twardo. – Pójdziesz?
Obiecuje, że pójdzie, i faktycznie, w dzień wizyty wychodzi z domu. Nazajutrz dzwonię do poradni i pytam, czy była.
– Owszem – słyszę. – Jest umówiona na kolejną wizytę.
Mija trochę czasu. Wiem, że mama chodzi na terapię. Na razie nie widzę w niej żadnych zmian, aż do pewnego dnia, kiedy odwiedzamy jej kuzynkę, kobietę energiczną i wścibską.
– Siadaj na słońcu – mówi do mamy. – Dam ci czerwonego wina, bo wyglądasz blado i mizernie. Może masz słabą krew?
– Nie! – słyszę nagle zdecydowany i pewny głos mamy. – Nie usiądę na słońcu i nie chcę wina. Nie komenderuj mną!
Zapada cisza, a ja mam ochotę śpiewać z radości. Nareszcie moja mama nauczyła się mówić „nie”! Mam nadzieję, że to początek nowej drogi…
Czytaj także:
„Ojciec zrujnował nam dzieciństwo, a teraz leży na łożu śmierci i żąda alimentów. Nie jestem taka, jak on, nie zostawię go”
„Mama wiele lat trwała przy ojcu alkoholiku, ale pewnego dnia wyszła z domu z jedną walizką. Zaczęła nowe życie”
„Może i mój ojciec to stary pijak, ale umie rozpoznać krzywdę. Dzięki niemu uratowałem niewinną dziewczynę”