Kiedy miałem cztery lata, dostałem w przedszkolu piłką w głowę. Jakiś starszak kopnął z całej siły. Nie była to może wielka siła, ale wystarczająca, żeby
u czterolatka spowodować wstrząśnienie mózgu. Tak brzmiała wówczas diagnoza lekarzy. Potem okazało się, że to coś poważniejszego. Zacząłem coraz gorzej widzieć.
Lekarze bezradnie rozkładali ręce. Skuteczna operacja była wtedy niemożliwa. Pozostawało leczenie farmakologiczne, które miało opóźnić rozwój choroby.
Rodzice bardzo się tym wszystkim martwili. Do mnie, prawdę mówiąc, nie do końca docierało to, co się dzieje, ani co może mnie spotkać w przyszłości. Z moją utratą wzroku było jak z słuchaniem muzyki.
Puśćcie sobie radio, a potem bardzo powoli je ściszajcie, kręcąc pokrętłem regulacji dźwięku. Będziecie słyszeć do samego końca, aż do momentu, w którym zaczną zanikać poszczególne dźwięki – najpierw tylko tony, potem całe frazy – aż w końcu nastąpi cisza.
Mój świat jest dotykiem
Na szczęście całkowita ciemność nigdy nie przyszła. Mój zmierzch zatrzymał się tuż przed nocą, zostawiając mi łaskawie kontury codziennych przedmiotów i szarość domów za oknem. Widzę. Słabo, ale jednak widzę. Książki oczywiście nie potrafię przeczytać, lecz bez problemu sam dojdę do przystanku autobusowego czy skasuję bilet. W słoneczny dzień potrafię nawet rozpoznać numer linii.
Najczęściej nie pamiętam swoich snów. Czasami nad ranem mam przed oczami jakieś zjawy senne. Są jak świat, który mnie otacza. Mają tak samo niewyraźne kontury, za to bardzo głośno mówią. Po prostu śnią mi się bardziej dźwięki niż obrazy. Zupełnie jakby przez sen ktoś mi czytał książkę. Może to czyta moja mama? Zwykle są to dialogi lub całe opowiadania, ale zbyt długie, bym mógł je sobie rano przypomnieć. Tkwią gdzieś głęboko we mnie, w mojej głowie, i nad ranem
w niej pozostają – do następnego razu.
Czasami śni mi się świat wyraźny. Są w nim obrazy, zapewne z mojego dzieciństwa. Nie wiem, bo ich nie pamiętam. Są bardzo jasne i bardzo ostre, czasami do tego stopnia, że budzę się z bólem oczu. Dziś mam dwadzieścia sześć lat. Próbuję ułożyć sobie życie. Zdałem maturę i na tym moja edukacja się skończyła. Nie miałem w sobie wystarczająco dużo zapału, żeby iść na studia. Wiedza tkwi przecież w książkach, a to nie mój świat. Widzę na tyle dobrze, aby się w nim nie zgubić, ale za słabo, by się odnaleźć.
Skończyłem kilka kursów profesjonalnego masażu. Od pięciu lat jestem zawodowym masażystą. Udało mi się nawet dostać ćwierć etatu na Akademii Wychowania Fizycznego. Poza tym dorabiam w prywatnym gabinecie masażu rehabilitacyjnego. Przychodzą głównie mężczyźni ze ścięgnami naciągniętymi od ćwiczeń oraz kobiety o mięśniach tak spiętych od stresu, że nie potrafią ruszyć głową.
Zdecydowanie wolę kobiety, bo mężczyźni są jak dzieci. Syczą niczym węże, że ich boli, a poza sykiem żadnych dźwięków nie wydają, ani ludzkich, ani zwierzęcych. Milczą zazwyczaj, wędrując myślami w sobie tylko znane miejsca. Potem, po skończonym masażu, napinają mięśnie i kręcą głowami, zdziwieni, że wciąż ich boli. Wychodzą niepewni, czy wrócą.
Kobiety – przeciwnie
Z wdzięcznością przyjmują ulgę, jaką niosą im moje ręce. Czasami mam wrażenie, że czują ją, zanim je w ogóle dotknę. I zawsze skore są do rozmowy, która się nigdy nie kończy, bo tyle jest przecież ciekawych tematów. Potem uśmiechają się z sympatią, co słyszę w zmianie tonacji ich głosu.
Odkąd zacząłem pracować w tym gabinecie, przybyło stałych klientek, bo okazało się, że nikt tak bardzo kobietom nie jest potrzebny do rozmowy jak mężczyzna, który wprawdzie dotyka ich ciał, ale ich nie widzi, nie może wydać osądu, więc wszystkie ich blizny, znamiona i skazy trzymane są przed nim w tajemnicy.
Wraz z ufnością odkrywania ciał przed niedowidzącym przyszedł czas na odkrywanie dusz. Fakt, że nie dostrzegam niedoskonałości w ich ciałach był dla kobiet równoznaczny z tym, że nie dostrzegam także niedoskonałości ich myśli i uczynków. Odsłaniały się więc przede mną bez żadnego wstydu, pokazując blizny nie tylko swoich ciał, ale i serc. A ja po prostu słuchałem tych opowieści, zdobywając sobie coraz większe ich zaufanie.
W tych zwierzeniach zawsze była taka sama kolejność. Najpierw opowiadały mi o swojej pracy, potem o dzieciach, w końcu o swoich przyjaciółkach, na które najczęściej się żaliły. Ze zdumieniem spostrzegłem wtedy, że dla kobiet przyjaciółka to taka osoba, która przynosi najwięcej rozczarowań – zaraz po mężu. W końcu opowiadały właśnie o mężu i tu zazwyczaj zaczynał się dramat.
Nie miałem pojęcia, że mężczyźni jako mężowie są aż tak beznadziejni. Nie dbają o potrzeby swoich kobiet, nie poświęcają im w ogóle czasu, nie okazują miłości, czułości ani zrozumienia. Po ślubie szybko przestają zabierać swoje żony do kina czy kawiarni, a przed seksem nie biorą już prysznica i nie myją zębów. Najczęściej moje klientki żaliły się jednak po prostu na brak rozmowy.
Chciałyby usiąść obok swoich mężów i zwyczajnie porozmawiać. Czasami podobno nawet próbują, ale ich mężczyźni nie chcą słuchać i rozmowy się kończą po kilku zdaniach. A ja słuchałem. Dlatego mówiły mi coraz więcej i chętniej. Po kilku miesiącach wiedziałem już chyba wszystko na temat związków. Próbowałem czasami udzielać rad, jednak – ponieważ nie mam zbyt dużego doświadczenia w tych sprawach – były to rady bardziej romantyczne niż życiowe.
W kwietniu znowu przyszła klientka, która wcześniej wydawała się raczej skryta. Pani Paulina. Podczas masażu wyczułem otarcia w okolicach nadgarstków.
– Co się pani stało? – spytałem.
Nie odpowiedziała. Po tygodniu przyszła znowu.
– Tylko niech pan uważa na te moje nadgarstki – oznajmiła już na wstępie.
– Wciąż się nie zagoiły? – zdziwiłem się.
– Zagoiły, ale on znowu mnie związał.
Jak to związał? Kto? Dlaczego?
– I pani się to podoba? – spytałem.
Rozpłakała się jak dziecko.
– Nie wiem, czasem wydaje mi się to okropnie upokarzające... – wyznała. – Ale mojemu mężowi jestem tak obojętna, że musiałam coś zrobić. Chciałam się bezgranicznie oddać innemu mężczyźnie…Miałam nadzieję, że wtedy mąż mnie zauważy. Ale to nie przynosi mi ani ulgi, ani satysfakcji, a seks tylko mnie boli.
Wtedy coś się ze mną stało. Zacząłem przemawiać niczym rasowy terapeuta, człowiek, który wysłuchał dziesiątek historii nieszczęśliwych kobiet i teraz wyciąga wnioski. Powiedziałem, że natychmiast powinna porzucić obu mężczyzn
i znaleźć takiego, który będzie się cieszył z jej obecności, nosił na rękach. Takiego, który ofiaruje jej swój czas, uczucie i wszystko, na co tylko będzie go stać, a nawet więcej.
Odkrywcze to nie było, jednak mówiłem z taką pasją i takim przekonaniem, że dziewczyna wzięła mnie za rękę i położyła sobie na brzuchu.
– Czuje pan? – zapytała. – Jak pan tak do mnie mówi, to ja tutaj czuję motyle, zupełnie jakbym znów była w liceum. Chciałabym się z panem gdzieś spotkać, zaprosi mnie pan na kawę?
Tego wieczoru mi się śniła. Nie wiem, czy była ładna, nie potrafię tego ocenić, bo do tej pory kobiety bardziej czułem niż widziałem. Ale w tym śnie po raz pierwszy zobaczyłem kobietę wyraźnie, ze szczegółami. Miała ciemne brwi i rzęsy, a na nich łzę, która się na chwilę zatrzymała.
Czytaj także:
„Mąż po 17 latach małżeństwa odszedł do 28-letniej kochanki. Po 2 latach wrócił i chciał grać na dwa fronty”
„Mąż złapał mnie na dziecko, bo leciał na kasę mojego ojca. Jest leniem i nierobem, który ma kochanki w całym kraju”
„Mąż zostawił mnie z małym dzieckiem i odszedł do kochanki. Puścił nas z torbami. Zabrał nawet mebelki naszej córki”