„Dziewczyna syna przez zazdrość wpadła w obłęd. Choć on dałby jej gwiazdkę z nieba, ona wciąż śledziła go i oskarżała o zdradę”

Zazdrosna kobieta fot. Adobe Stock, New Africa
„My też cierpimy, patrząc, jak cierpi nasze dziecko i jak musiała cierpieć ta dziewczyna, którą kochaliśmy jak córkę, a która się pogubiła i zgasła na zawsze… To nie była jedna tragedia. Tych tragedii jest więcej”.
/ 24.07.2022 12:30
Zazdrosna kobieta fot. Adobe Stock, New Africa

Bywają takie sytuacje, kiedy życie się wali i nic nie można na to poradzić. A jednak chciałabym cofnąć czas i mimo wszystko jakoś spróbować zapobiec nieszczęściu. Teraz, gdy już wiem, do jakiej tragedii doszło.

Artur i Nina spotykali się od liceum. Chodzili do równoległych klas, spodobali się sobie, więcej, zauroczyli się sobą i pokochali z siłą pierwszego młodzieńczego uczucia. Mieszkaliśmy w niewielkiej mieścinie, gdzie każdy każdego znał, przynajmniej z widzenia.

Rodziców Niny kojarzyliśmy, a po tym, jak nasze dzieci zaczęły się umawiać, to i my się zbliżyliśmy, zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Nie wierzyliśmy, że ten związek długo przetrwa – jak to pierwsze miłości, które są równie mocne, co nietrwałe – ale Artur z Niną z miesiąca na miesiąc udowadniali nam, że to coś poważnego.

Byli ciągle razem i planowali wspólną przyszłość

Patrzyliśmy na to przez palce, ale zdali maturę, dostali się na studia… Niezbyt fortunnie, bo w dwóch różnych miastach, ale całe wakacje powtarzali, że związek na odległość wygląda dziś inaczej niż za naszych zamierzchłych czasów.

Można rozmawiać godzinami przez telefon, a nawet widzieć się przez kamerki. Będą spotykać się w weekendy, ferie, wakacje… Pięć lat to przecież tylko mały kawałek życia, zleci nie wiedzieć kiedy i znowu będą razem.

Tak właśnie myśleli, a my nawet byliśmy zadowoleni. Taka wierność i wytrwałość dowodziła ich dojrzałości. Nie zmieniali obiektów uczuć jak rękawiczki, myśleli poważniej niż reszta ich rówieśników. Cieszyło nas to i nawet żartowaliśmy z rodzicami Niny, że niedługo zostaniemy teściami, a potem będziemy mieć te same wnuki.

– Ale najpierw muszą skończyć studia – dodawałam od razu. Choć oczami wyobraźni już widziałam, jak pcham wózek z uroczym bobaskiem o oczach Artura i ślicznych dołeczkach po Nince.

Chciał dorobić, by nam pomóc

Pierwszy rok studiów był dla młodych katorgą, ale wytrzymali. Widywali się niemal co weekend, dzwonili do siebie, rozmawiali, odwiedzali nas wspólnie, jak para… Na drugim roku coś tąpnęło.

Artur złapał fuchę, która zabierała mu sporo wolnego czasu, ale chciał nas odciążyć finansowo. Wiedział, że nam się nie przelewa, zwłaszcza od kiedy mój mąż zaczął mieć problemy z nerkami i musiał się oszczędzać.

Nie mógł już tyle pracować, nadgodziny uciekały, a wraz z nimi dodatkowe pieniądze. Nina niby rozumiała sytuację, ale tęskniła, chyba za bardzo, bo zaczęła podejrzewać Artura o zdradę. Potrafiła mu robić wyrzuty nawet przy nas.

– Oszalałaś? – obruszał się. – W życiu nie spojrzałbym na inną. Nawet gdybym miał czas – dodawał żartobliwie.

Nie wyglądała na uspokojoną ani rozbawioną.

– No już, już, nie dąsaj się, kochanie. Niedługo sesja zimowa. Poczekaj. Szybko ją zaliczę i będziemy mogli spędzić kilka dni razem.

Nie poczekała. Podobno przyjechała do Artura, by zrobić mu niespodziankę, a urządziła piekielną awanturę na cały akademik. Przeszukiwała szafki w pokoju i przesłuchiwała jego współlokatora.

Zażądała dostępu do komputera i komórki

 No bo skoro nie ma nic do ukrycia, to niech pokaże, co tam ma. Dał jej odblokowany telefon, a ona przejrzała go i znalazła esemesa od szefowej Artura. Kobieta prosiła go o przyjście wieczorem na dodatkową zmianę w zastępstwie za chorego kolegę. Nina rzuciła telefonem Artura o ścianę.

Syn zadzwonił do nas z komórki współlokatora.

– Ale czemu? – nie bardzo zrozumiałam powód aż takiej złości u Niny. – Jest zazdrosna o twoją szefowa?

– Najwyraźniej, choć to śmieszne i żałosne! – opowiadał ewidentnie wzburzony Artur. – Kazałem jej wyjść. I przemyśleć swoje dziecinne zachowanie. Przecież to nie może tak wyglądać! Jesteśmy dorośli, będziemy pracować, spotkać różnych ludzi, nie może mnie tak kontrolować. Nie zasłużyłem sobie na takie traktowanie.

– Tak, synku, oczywiście, ale spróbuj ją zrozumieć, kochanie, trochę się pogubiła… – tłumaczyłam.

– Pogubiła?! Całkiem pobłądziła, mamo! Dobra, tak naprawdę dzwonię, żebyście się nie martwili, że nie odbieram. Póki nie skombinuję nowego telefonu, w razie czego dzwońcie do Wojtka, na ten numer. Pa.

– Pa… – odparłam.

Myślami byłam przy Ninie

Pewnie wyjechała z płaczem, przekonana, że Artur ją zdradza. Zadzwoniłam do niej.

– Ninuś, ale skąd te podejrzenia? Przecież dał ci swój telefon, to chyba dowód, że nie ma nic do ukrycia…

– Laptopa nie pokazał!

– A ty byś chciała, by on cię tak sprawdzał? Grzebał w twoim komputerze, w telefonie, przeszukiwał twoje rzeczy, wypytywał znajomych? Nina, znacie się tyle lat, wiesz, jaki jest. Chyba możesz mu zaufać, prawda?

Niestety, nie umiała. Artur wyznał nam później, że widział ją w Krakowie kilka razy, gdy kręciła się po jego uczelni i w pobliżu pizzerii, w której pracował, choć powinna być wtedy w Rzeszowie, bo tam studiowała. Jeśli to naprawdę była ona, to go śledziła.

Zrobiła mu też kolejną awanturę o szefową, która po dłużej trwającej zmianie odwiozła Artura i drugiego z kelnerów do domu, żeby nie plątali się po mieście. Nina widziała, jak Artur wysiada z jej samochodu, i wpadła w szał. Mało go nie pobiła. Na pytanie, co robi pod jego akademikiem o drugiej w nocy, nie umiała odpowiedzieć inaczej niż krzykiem.

Wtedy Artur z nią zerwał.

– Czemu, czemu… bo nie wytrzymam jeszcze trzech i pół roku takiej zazdrości. O nic, mamo! I gdzie pewność, że jak zamieszkamy razem, to Nina się uspokoi? Zachowuje się jak nie ona, jakby jakiejś obsesji dostała. Powinna się leczyć!

– Nie mów tak…

– A jak mam mówić? Skoro blisko pięć lat bycia razem to za mało, by mi wierzyć, to życie razem, w jednym mieście, w jednym mieszkaniu też jej nie przekona. Będzie zazdrosna o koleżanki, sąsiadki, ekspedientki… Sorry, ale ja tak żyć nie chcę. To nie jest zdrowa relacja, miłość nie tak powinna wyglądać, prawda? Ciągłe awantury, brak zaufania, śledzenie, przeszukiwanie… To chore, mamo.

O Boże, co ona najlepszego zrobiła?!

Musiałam mu przyznać rację. Żal mi było Niny, nie wiem, co w nią wstąpiło, ale nie chciałam, by mój syn tkwił w toksycznym związku. Skoro podjął taką decyzję, zamierzałam go w niej wspierać.

To mój mąż znalazł Ninę na naszym podwórku. Rano, gdy jechał do pracy. Wezwaliśmy karetkę, ale lekarz mógł tylko stwierdzić zgon. Cała się trzęsłam, wymiotowałam z nerwów, płakałam, nie mogłam się uspokoić.

Dzwoniłam do kolegi Artura, ale ciągle włączała się poczta głosowa. Wreszcie zadzwoniłam do matki Niny… Boże święty, takiego krzyku bólu, takiego wycia rozpaczy nie słyszałam nigdy dotąd i podejrzewam, że już nigdy nie usłyszę. Sama szlochałam, jakbym miała nigdy łez nie wypłakać.

Nina wysłała list do matki, w którym oskarżyła Artura o to, że ją zdradzał, a gdy żądała prawdy, po prostu z nią zerwał. Jej rodzice przyszli nam pokazać ten list. Nie uwierzyli, gdy Artur przedstawił swoją wersję. Na którą ma świadka, bo przecież Wojtek, jego kolega z pokoju, widział, jak Nina z zazdrości rzuciła jego telefonem o ścianę.

– Takiego świadka możesz sobie wsadzić, gnojku! – wycedził ojciec Niny. – Spotkamy się w sądzie! To przez ciebie, draniu, nasza córka odebrała sobie życie. Nie daruję ci tego!

Całe miasteczko teraz plotkuje

Na mój widok ludzie w sklepie milkną, w kościele odwracają się w ławkach, gdy zajmuję miejsce. Nikt nie chce z nami rozmawiać. Prokurator zajął się sprawą i dość szybko ją umorzył. Wyjaśnienia Artura i Wojtka – plus pamiętnik Niny, w którym pełno było wpisów świadczących o jej narastającej zazdrości, odkąd poszli z Arturem na studia na dwie różne uczelnie – wystarczyły.

Pokazali Arturowi fragmenty, żeby się do nich odniósł. Tyle wiem, szczegółów nie znam, bo Artur nie chciał o tym mówić. Mieliśmy się zadowolić tym, że został oczyszczony z zarzutów. Śmierć Niny nie była jego winą. 

Ale ja znałam swoje dziecko. Wiedziałam, że się obwinia. To już nie był ten sam chłopak. Przycichł, przestał się uśmiechać. Wiem, że Artur ciągle myśli o tym, czy mógł coś zrobić inaczej, powstrzymać nerwy, ugryźć się w język, cokolwiek. Wiem, bo ja też wciąż o tym myślę.

Co mogłam powiedzieć, by jakoś trafić do Niny, gdy rozmawiałyśmy ostatni raz przez telefon? Czy powinnam skontaktować się z jej rodzicami i uświadomić im, że Nina stała się zaborcza i nieracjonalna w swojej zazdrości?

Czy coś by to zmieniło, gdybym wyjrzała przez okno tamtego wieczoru, by jeszcze jeden raz sprawdzić, czy furtka na pewno jest zamknięta? Może bym ją zauważyła i zdążyła na czas wezwać pogotowie?

Czytaj także:
„Żyłam z marnej renty, która ledwo wystarczała mi do końca miesiąca. Współlokatorka pokazała mi, jak talent zmienić w biznes”
„Podporządkowałam życie pod wymysły męża, ale koniec z tym. Poznałam kogoś, dla kogo nie muszę być darmową nianią”
„Córka zaharowywała się na śmierć. Dla pracy odtrąciła mnie i swoje dziecko. Sama ściągnęła nad siebie widmo tragedii”

Redakcja poleca

REKLAMA