Lubiłam poprzednią dziewczynę Wojtka, ale kiedy powiedział, że od niedawna spotyka się z pewną Gabrielą, zaakceptowałam to od razu. Nigdy nie miałam problemów z wyborami sercowymi młodszego brata, więc i tym razem czekałam na zakochaną parę z ciekawością i ekscytacją.
Mój mąż był nieco mniej entuzjastycznie nastawiony do tej zmiany.
– Już poznałem tę jego Gabi – rzucił znad talerza pierogów. – Wpadłem na nią i Wojtka w galerii handlowej. Chyba się o coś pokłócili, była na niego obrażona, ledwie odpowiedziała na moje „cześć”. A on skakał wokół niej, żeby ją udobruchać.
Wzruszyłam ramionami. Zakochani czasem tak mają, prawda?
Kiedy przyszli do nas, najwyraźniej byli już pogodzeni, wręcz spijali sobie z dzióbków. Gabi szczebiotała słodko, nazywając mojego brata „Misiaczkiem”, on nie mógł od niej oderwać rąk.
Robiła z nim, co chciała
W pewnym momencie Gabi uznała, że pora już iść, i zaczęła popędzać „Misiaczka”, który właśnie wdał się w żywiołową dyskusję z moim małżonkiem o hiszpańskiej lidze futbolowej.
– Niech skończy piwo i te skrzydełka – powiedziałam z uśmiechem, widząc, że brat wcale nie spieszy się do wyjścia. – Dopiero po dziewiątej, a jutro sobota, posiedźcie jeszcze.
– Jednak chciałabym już wyjść – powtórzyła z naciskiem Gabi, całkowicie mnie ignorując. – Misiu, wkładam już buty.
To było dla mnie dość dziwne. Wojtek miał trzydzieści jeden lat, nie był małym chłopcem, któremu wydaje się polecenie natychmiastowego wyjścia w środku najlepszej zabawy, i to nieznoszącym sprzeciwu tonem. A jednak pięć minut później brat żegnał się ze mną przy drzwiach, przełykając pospiesznie ostatnie skrzydełko w sosie barbecue, które specjalnie dla niego upiekłam.
Nie podobała mi się
– Nie lubię jej – oznajmiłam Karolowi, kiedy brat i jego dziewczyna już poszli. – Niby jest taka miła i słodziutka, ale całkowicie go sobie podporządkowała. I widziałeś, jak mnie zignorowała, kiedy próbowałam mieć inne zdanie? Poczułam się jak idiotka.
Szybko jednak się okazało, że będę musiała jakoś ułożyć sobie stosunki z Gabrielą, ponieważ, jak wyznał mój braciszek po trzech miesiącach związku z nią, będą mieli dziecko.
– Bierzemy ślub, kiedy tylko Gabi urodzi – oznajmił.
– Nic wielkiego, cywilny dla najbliższej rodziny. W sumie to fajnie się stało, że będziemy mieli dziecko. Wiesz, jaki jestem, ciągle wszystko odkładam na potem. A tak niedługo będę miał żonę i dziecko. Super, no nie?
Wyglądał na naprawdę szczęśliwego, więc nie powiedziałam mu o swoich obawach. A miałam ich sporo. Po pierwsze, poznał Gabi przez przypadek w jakiejś restauracji i niewiele wiedział o jej przeszłości, rodzinie. Po drugie, miałam wrażenie, że to wszystko dzieje się zbyt szybko. I po trzecie, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że reżyserem całej tej sytuacji jest Gabi, a mój brat jedynie gra rolę w jej spektaklu.
Powiedziałam, co myślę
Próbowałam nie zdradzić się ze swoim nastawianiem do przyszłej bratowej, ale z Wojtkiem zawsze mieliśmy na tyle dobre relacje, że w końcu wyciągnął ze mnie, co naprawdę o niej myślę.
– Nie masz racji – zaprotestował gwałtownie, kiedy powiedziałam, że moim zdaniem jego narzeczona zbyt często narzuca mu swoją wolę. – Gabi dopiero uczy się być asertywna i wyrażać swoje potrzeby. Nie masz pojęcia, przez co przeszła ze swoim eksmężem… Maltretował ją fizycznie i psychicznie, zrujnował jej poczucie własnej wartości, tak że latami bała się od niego odejść… Kiedy w końcu od niego uciekła, była wrakiem człowieka!
– Nie wygląda na wrak człowieka – mruknęłam powątpiewająco, rozmyślając o pewnym siebie tonie i zimnym spojrzeniu mojej przyszłej bratowej.
– Była na terapii – wyjaśnił Wojtek. – Brała leki przeciwko depresji. Teraz najważniejsze jest, żeby potrafiła jasno mówić, czego oczekuje i czego sobie nie życzy. Możesz mieć wrażenie, że czasami robi to trochę za ostro, ale to dlatego, że latami była terroryzowana przez tego świra, swojego męża! Wiesz, co on jej robił? Kiedy coś mu się nie spodobało, zamykał ją w schowku, takim pod schodami! Siedziała tam w ciemności godzinami! Wyobrażasz sobie?
Próbowałam się z nią zaprzyjaźnić
Pokręciłam głową zszokowana. Nie miałam pojęcia, że Gabi przeżyła taką traumę. Kiedy się o tym dowiedziałam, inaczej na nią spojrzałam. Chciałam jakoś okazać jej wsparcie i ciepło, może nawet się z nią zaprzyjaźnić. Zapraszałam ją do nas, dałam jej książki, które nam zostały po wychowaniu Asi, postanowiłam, że kupimy im wózek dla dziecka.
– Cudownie! – ucieszyła się. – Mam upatrzony jeden model. Dzisiaj zamówię przez internet.
– Właściwie to chciałam, żebyśmy pojechały razem do sklepu i pooglądały różne wózki – powiedziałam nieco speszona, bo model, który wymieniła, kosztował ponad tysiąc złotych. – Może będzie jakaś promocja, na pewno coś wybierzemy – dodałam.
– Ale ja już wiem, w jakim wózku chcę wozić moje dziecko – uśmiechała się uroczo, ale jej ton głosu wcale nie był ciepły. – To świetnie, że mały dostanie wózek od cioci. Dzisiaj go zamówię. Pieniądze możesz przelać na konto Wojtka.
Zaniemówiłam. Nie tak to sobie wyobrażałam. To miała być przyjemność także dla mnie, chciałam brać udział w przygotowaniach do narodzin bratanka, cieszyłam się na tę wyprawę po wózek… Przelanie pieniędzy to naprawdę nie to samo.
Przypomniało mi się jednak, co mówił Wojtek. Gabi przeszła piekło, latami była poniżana i maltretowana, były mąż ponoć ją bił; no i to zamykanie w ciasnym, ciemnym schowku… Dopiero uczyła się, jak wyrażać, czego chce, a czego nie. Najwyraźniej chciała ten konkretny model wózka, tylko nie umiała jeszcze tego po ludzku zakomunikować. Machnęłam więc ręką i wieczorem zrobiłam przelew na konto Wojtka.
To mi dało do myślenia
W tamtym okresie zmieniałam pracę. Mój szpital się restrukturyzował i nagle musiałam szukać sobie nowej posady. Na szczęście znajoma wciągnęła mnie na etat do prywatnej przychodni. Wszędzie potrzeba teraz pielęgniarek.
– Dzisiaj masz dyżur na ekspresie, poradzisz sobie? – zapytała mnie przełożona któregoś dnia.
„Ekspres” to usługa medyczna polegająca na tym, że pacjenci w sezonie grypowym są przyjmowani w ekspresowym tempie. Można to zrobić dzięki temu, że cały wywiad medyczny i wstępne badanie przeprowadza pielęgniarka, która następnie dosłownie na kilka minut woła lekarza, a ten bada pacjenta i wypisuje receptę.
Ten pacjent był ostatnim tego dnia. Zgłosił się z objawami grypy. Wyglądał zupełnie zwyczajnie, może tylko za bardzo się garbił i jakoś tak zapadał się w sobie na krzesełku. Wyglądał trochę jak wystraszone dziecko, chociaż był po czterdziestce.
– Przyjmuje pan na stałe jakieś leki? – zadałam standardowe pytanie.
– Tak – odparł i wymienił znany lek przeciwdepresyjny. – I jeszcze nasenne oraz przeciwlękowe.
Zapisałam to w karcie i przeszłam do pomiaru ciśnienia. Kiedy odwinął rękaw, nabrałam gwałtownie tchu.
– To ślady przypalania papierosem… – wymamrotał mój pacjent, spuszczając wzrok. – Pewnie pani już takie widziała.
Nie widziałam. Jakoś nigdy nie spotkałam się z ofiarą torturowania.
– Doktor zaraz pana osłucha – tylko na tyle się zdobyłam.
Chwilę później pacjent zdjął koszulę i zobaczyłam więcej tych śladów. Boże, kto to zrobił temu człowiekowi?! Nie mogłam zadać tego pytania, ale lekarz miał już do tego prawo. Zapytał o pochodzenie blizn tonem kompletnie pozbawionym emocji.
– To stare ślady – odpowiedział pacjent, wyraźnie się denerwując. – Moja żona… nieważne… już nie mam z nią kontaktu… Tylko blizny mi zostały.
Zwróciłam uwagę na coś jeszcze. Nazwisko tego faceta. Było takie samo jak nazwisko Gabrieli. Skojarzyłam fakty. Leki przeciwlękowe, przeciwdepresyjne, ślady maltretowania na ciele, to samo nazwisko… Nie zgadzało się tylko jedno. Przecież to on miał być katem, a ona ofiarą, prawda?
Musiałam poznać prawdę
Wiedziałam, że zachowuję się bardzo nieprofesjonalnie, ale przeczucie nie dawało mi spokoju. Kiedy pacjent wyszedł, pod byle pretekstem czmychnęłam z gabinetu i zjechałam za nim na parking podziemny. Wiedziałam, że jeśli to zgłosi szefostwu, mogę stracić pracę, ale po prostu musiałam to zrobić!
– Przepraszam pana… – podeszłam do niego z tyłu, a on podskoczył przerażony. – Ojej, nie chciałam…
– To nie pani wina – zapewnił szybko. – To ja jestem nerwowy.
– Proszę pana – postanowiłam załatwić to od razu.
– Czy Gabriela W. to ktoś z pana rodziny? – spytałam. Mężczyzna nagle zbladł, a jego oczy zrobiły się wielkie i ciemne. W migotliwym świetle jarzeniówki dostrzegłam, że drżą mu wargi. Cofnął się i podniósł dłoń, jakby chciał mnie przed czymś powstrzymać. Drżał na całym ciele.
– Kim pani jest? To ona panią nasłała? Czego pani chce? Czego ona jeszcze chce?!
Długą chwilę zajęło mi wytłumaczenie mu, że nie przysłała mnie Gabriela. Zdradziłam tylko, że to moja znajoma, ale nic nie powiedziałam o jej rychłym ślubie z moim bratem.
Nie mogłam w to uwierzyć
– Znajoma? – mężczyzna roześmiał się gorzko. – Gabriela nie ma znajomych. Ona ma tylko pacynki, którymi manipuluje. Jeśli myśli pani, że to koleżanka, to się pani grubo myli. Najwyraźniej słodka Gabi ma do pani jakiś interes, ale jeśli jej się pani sprzeciwi, przestanie być miła. Tak, znam ją. Przez pięć lat byłem jej mężem. Może ciężko pani w to uwierzyć, ale to ona zrobiła mi to… – pokazał na swój tors i ramiona.
– Tak, moja żona przypalała mnie papierosem, kiedy chciała mnie za coś ukarać, a ja nie umiałem od niej odejść. Wie pani, co jeszcze robiła? Mieliśmy w domu schowek pod schodami, taki niski – zrobił gest na wysokości swojej klatki piersiowej. – Kiedy się na mnie wściekała, kazała mi do niego wchodzić i zamykała drzwi od zewnątrz. Często na całą noc.
Przez moment nie wierzyłam w to, co słyszałam. Gabi była od niego o głowę niższa, drobniejsza. Jakim cudem miałaby go wpychać do tego schowka? Ale potem uświadomiłam sobie, że przemoc nie musi być poparta przewagą fizyczną. Czasami ktoś niewielkich rozmiarów potrafi tak zastraszyć i zdominować większą osobę, że ta daje się torturować, poniżać i zamykać w schowku, w którym ledwie się mieści…
– Przykro mi…– wyszeptałam. – Mam nadzieję, że pan to gdzieś zgłosił.
– Ta, jasne! – prychnął. – Ciekawe, kto by mi uwierzył, że moja śliczna, filigranowa żona robi mi takie rzeczy. Przepraszam, muszę już jechać. A pani dobrze radzę, niech pani zakończy znajomość z Gabrielą. To socjopatka. Manipuluje każdym, szczególnie mężczyznami. A jeśli stanie jej pani na drodze do czegoś, co ona chce dostać… Cóż, naprawdę, niech pani lepiej skończy tę znajomość, póki czas. Do widzenia – dodał i odszedł szybkim krokiem.
Podzieliłam się obawami z mężem
Nie pamiętam, jak tego wieczoru dotarłam do domu. Wciąż byłam w szoku po tej rozmowie. Wiedziałam, że ten człowiek mówił prawdę. Widziałam jego oczy pełne strachu, kiedy o niej mówił, jego ręce i wargi drżące na samo jej wspomnienie. Nie miał powodu, by to udawać. A już na pewno udawane nie były jego blizny.
O wszystkim powiedziałam tylko mężowi. Potraktował mnie poważnie. Też czuł, że z Gabrielą jest coś nie tak. Z jednej strony zawsze była dla niego ujmująco miła, mówiła mu komplementy, niemal z nim flirtowała, z drugiej, kiedy raz wpadł wieczorem do Wojtka i nie zareagował na jej sugestię, że już późno, uśmiechnęła się lodowato, a potem oznajmiła, że właśnie wezwała mu taksówkę.
– To było naprawdę nieprzyjemne i takie trochę… hm, przerażające – opowiadał mi. – Niby się uśmiechała, ale oczy miała nieruchome. Brrr… Wiesz co? Ja nie chcę, żebyś się w to mieszała. Niech Wojtek sam sobie radzi ze swoją kobietą. Nie mów mu o tej rozmowie, tym bardziej że złamałaś zasady etyki zawodowej.
Uznałam, że mój mąż ma rację, zwłaszcza że Wojtek bardzo nerwowo reagował na wszelkie moje uwagi pod adresem Gabi. Trzymałam więc buzię na kłódkę i jedynie obserwowałam brata i jego narzeczoną. Wiele razy widziałam, jak zmusza go do czegoś jednym zimnym uśmiechem. Czasami wydawało mi się, że widzę błysk paniki w jego oczach. Nigdy za to nie widziałam, żeby się jej sprzeciwił…
Wojtek dał się omotać
Kiedy Gabi urodziła Adasia, myślałam, że może się zmieni, ale tak się nie stało. Mój brat ma zakaz kąpania dziecka, bo ona tak postanowiła. Synek nie jest karmiony na żądanie, ale tylko w porach, które uznaje jego matka. Wojtek nie ma wpływu na żadne decyzje dotyczące Adasia. Ma za to mnóstwo obowiązków, od sprzątania całego mieszkania, po prasowanie i noszenie zakupów. Jako para zawsze robią to, czego ona chce. Wojtek już nawet nie próbuje mieć własnego zdania.
– Nie przesadzaj – rzucił ostatnio, kiedy mu to wytknęłam. – W wielu domach rządzi kobieta. Gabi jest może… specyficzna… – tu uciekł spojrzeniem – ale wiesz… to matka mojego syna. Co niby mam zrobić?
Próbuję więc zrozumieć, ale jedyne, co o tym myślę, to fakt, że Gabi jest doskonałą manipulatorką i wilkiem w owczej skórze. Potrafi być czarująca, odgrywać ofiarę i kłamie bez mrugnięcia okiem. Mam tylko nadzieję, że nie zacznie traktować mojego brata tak jak swojego poprzedniego męża. Bo zupełnie nie wiem, co miałabym wtedy zrobić. Tak naprawdę, to po prostu się jej boję…
Katarzyna, 38 lat
Czytaj także: „W szkole syna wiecznie są składki, od początku roku było już 11 wycieczek. Litości, nie stać mnie na taką ekstrawagancję”
„Zabrałem córkę do meliny, żeby dać jej nauczkę. Kobieta chciała mi się oddać za paczkę fajek, a facet za flaszkę”
„Co wieczór z mieszkania sąsiadów dochodziły jęki i krzyki. Gdy do nich wtargnęłam, oniemiałam na widok, który zastałam”