„Dzień przed wigilią zawaliło mi się życie. Zamiast kolęd z mężem, śpiewałam anielski orszak na jego pogrzebie”

Załamana kobieta fot. iStock by GettyImages, Halfpoint Images
„Siedzieliśmy z Batmanem w fotelu, w którym Aleks co wieczór lubił siadać z książką i słuchaliśmy ciszy. Bezwiednie głaskałam kota, patrząc na pierwszą gwiazdkę, choć tej mój mąż już nie doczekał. Nie było wieczerzy, śpiewania kolęd ani prezentów, bo jego też już nie było”.
/ 25.12.2023 07:15
Załamana kobieta fot. iStock by GettyImages, Halfpoint Images

Nie powiem, żebym była niezadowolona ze swojego życia. Właściwie to nie rozumiałam tych wszystkich ludzi, którzy tylko narzekali i nic, dosłownie nic im nie pasowało. Ja miałam dobrą pracę, a co więcej, robiłam w niej to, co kocham, fajne mieszkanie i ukochanego męża, Aleksa. W naszej małej rodzince co prawda nie było dzieci, bo żadne z nas nie czuło się gotowe na taką decyzję, ale znalazło się w niej miejsce dla kota – czarnego dachowca Batmana. Zawsze łączyła nas z nim silna więź, jednak to Aleks adoptował go z miejscowej fundacji.

Może to zabrzmi dziwnie, ale nie miałam żadnych zmartwień. Zresztą, gdy coś się psuło lub na horyzoncie pojawiały się jakieś kłopoty, do akcji wkraczał Aleks. Odkąd tylko go poznałam i staliśmy się dla siebie naprawdę ważni, chętnie otaczał mnie parasolem ochronnym. Przyzwyczaiłam się do tego tak bardzo, że uważałam to za pewnik. Mój mąż był przy mnie – i przed ślubem, i po ślubie, a ja myślałam, że tak już będzie zawsze. Bardzo naiwnie, jak się wkrótce okazało.

Nie doceniałam tego, co miałam

Kończyłam właśnie pracę. Wykonywałam ostatnie z powierzonych mi zadań i myślałam już o jutrzejszej Wigilii Bożego Narodzenia oraz związanych z nią, czekających mnie zakupach, gdy zawibrował mój telefon. Zdziwiłam się trochę, bo dzwonił najlepszy przyjaciel mojego męża, Kacper. Oboje się lubiliśmy, to prawda, mieliśmy ze sobą naprawdę dobre relacje, ale… nigdy nie dzwonił do mnie bezpośrednio. Jeśli coś chciał, kontaktował się z Aleksem, a to w tej chwili byłoby bez sensu, bo pracowali razem i powinni wtedy obaj siedzieć w firmie.

Zwykle nie odbierałam telefonów w pracy, ale uznałam, że tym razem zrobię wyjątek. Spodziewałam się zresztą, że to może Aleks, któremu rozładowała się komórka albo zwyczajnie zapomniał jej zabrać z domu.
Nigdy więcej jednak miałam już Aleksa nie usłyszeć. Dzwoniącym był rzeczywiście Kacper, który jąkając się i dukając, przekazał mi, że mój mąż dostał zawału w pracy. Zadzwonili po karetkę, ale zespół pogotowia nie zdążył mu pomóc.

W pierwszej chwili wziął mnie pusty śmiech. Bo jak to tak – 35-letni facet i zawał? Potem dowiedziałam się, że wszystkiemu był winny nadmiar emocji.

Aleks właśnie się dowiedział, że dostał awans.

Żyłam w koszmarze

W momencie wszystko się skończyło. Moje plany, wszelkie, jakie tylko miałam, legły w gruzach. Tak naprawdę nie potrafiłam nawet opisać, co się wokół mnie działo. Pamiętam, że tuż po otrzymaniu wiadomości wytoczyłam się z biura, nic nikomu nie mówiąc i jak pijana ruszyłam przed siebie.

Mijałam wystawy sklepowe błyskające świątecznymi lampkami, bannery z modelami w czapkach Mikołaja, wpadałam na podenerwowanych ludzi, śpieszących się do domów lub na zakupy. Gdzieś tam roześmiana dziewczynka opowiadała, że już jutro znajdzie pod choinką upragniony tablet.

Z nieba sypał śnieg. Musiałam wtedy dość osobliwie wyglądać, ubrana w cienką bluzeczkę i dżinsową spódnicę za kolana. Dobrze, że przynajmniej kozaki miałam takie wysokie, sięgające łydek. Moment później wyleciała za mną koleżanka i okryła mnie płaszczem. Coś tam mówiła, ale nie pamiętam co. Ktoś na pewno odwiózł mnie potem do domu, zrobił herbaty.

Reszty w ogóle nie pamiętam. Trwałam w jakimś dziwnym, koszmarnym śnie i bardzo marzyłam, żeby w końcu się obudzić.

Świąteczny czas bez niego

Mój umysł przebudził się nagle, w wigilijny poranek, kiedy moja siostra, Adela, spojrzała mi w oczy i rzuciła:

– Zostać z tobą?

Zastanawiałam się, co ona robi u mnie w mieszkaniu. Przecież miała męża, dzieci i teściowa do nich przyjeżdżała…

Potrząsnęłam głową.

– Zostanę – stwierdziła mimo to. – Nie możesz teraz siedzieć sama, Milenko.

Rozejrzałam się z roztargnieniem i odszukałam wzrokiem kota, który siedział nieopodal, na okiennym parapecie, wpatrując się we mnie z uwagą.

– Będę z Batmanem – zauważyłam, jakby to było oczywiste, a ona gadała głupoty. – A ty… ty nie możesz zostawić Patryka i dziewczynek. Cieszcie się. To przecież święta.

Adela nie była przekonana, ale w końcu ją namówiłam i tym samym dopięłam swego – poszła. Wtedy nakarmiłam kota, posnułam się bez celu po domu, zanurzyłam w przyjemnym odrętwieniu, które pozwalało mi nie myśleć. Później było tylko gorzej – z tego, co pamiętam.

Siedzieliśmy z Batmanem w fotelu, w którym Aleks co wieczór lubił siadać z książką i słuchaliśmy ciszy. Bezwiednie głaskałam kota, patrząc na pierwszą gwiazdkę, choć tej mój mąż już nie doczekał. Nie było wieczerzy, śpiewania kolęd ani prezentów, bo jego też już nie było.

Oboje zasnęliśmy w tym fotelu. W pierwszy dzień świąt niewiele się ruszałam. Karmiłam kota, wmuszałam w siebie jakieś drobne posiłki, ale przeważnie siedziałam w tym samym miejscu, zwinięta w kłębek, trzęsąca się, choć kaloryfery były przecież odkręcone. Kolejny dzień pewno też wyglądałby tak samo, gdyby nie telefon od Kacpra.

Rozmowa była mi potrzebna

Z początku nie zrozumiałam, co się dzieje. Dopiero po dłużej chwili zrozumiałam, że to mój telefon, w którym wciąż jeszcze nie włączyłam dzwonków. Bo w sumie kto miałby do mnie dzwonić?

Mimo wszystko podniosłam się i wzięłam komórkę do ręki.

– Tak? – spytałam lekko schrypniętym głosem, nie patrząc nawet, kto zadzwonił.

– Milena… – Kacper urwał zaraz po wypowiedzeniu mojego imienia, jakby nie był zdecydowany, co mówić. – Jak się trzymasz?

Odchrząknęłam.

– No…

– Bo ja fatalnie – wszedł mi w słowo i tym samym uwolnił mnie od konieczności wymyślenia jakiejś sensownej odpowiedzi. – Ale się staram… staram się, wiesz? Nie myśleć. Żyć, jak wcześniej. Bo myślę, że Aleks nie chciałby, żebym się zamartwiał. Chciałby, żebym wciąż był sobą.

Na moment zamilkłam.

– Masz rację – przyznałam w końcu. – Tylko nie wiem, czy ja tak potrafię.

– Pamiętaj, że w razie czego jestem – rzucił natychmiast. Prawie widziałam, jak uśmiecha się ciepło przy swojej komórce. – Aleks na pewno by chciał, żebym miał na ciebie oko.

Kiedy się pożegnaliśmy, mimo całego smutku i pustki, które w sobie nosiłam, zrobiło mi się jakoś lżej na sercu. Bo zamartwianie się nie miało sensu. I zupełnie nie było w stylu, który zaakceptowałby mój mąż.

Resztę dnia spędziłam na przeglądaniu jego rzeczy. Dotarłam też do naszych wspólnych pamiątek. Były tam rzeczy, które przywoziliśmy z różnych wyjazdów – wczasów, urlopów, weekendowych wypadów. Oglądałam też zdjęcia – te w telefonie, i te wydrukowane na specjalnym papierze. Wspominałam chwile, które nie mogły powrócić, ale miały już na zawsze pozostać w moim sercu. Bo o to chyba chodziło. Choć zdecydowanie kończyły się najsmutniejsze święta Bożego Narodzenia, jakie kiedykolwiek przeżyłam.

Nic już nie będzie takie samo

Pożegnałam się z mężem, który odszedł tak nagle, zostawiając mnie i Batmana całkiem samych. Patrząc na całą ceremonię i śpiewając pieśni żałobne, nie potrafiłam zrozumieć tej ironii losu. Że też musiałam stracić najbliższą mi osobę akurat dzień przed Gwiazdką.

Inni żyli jeszcze pewnie w świątecznej atmosferze, powoli rozjeżdżali się do domów lub wracali do normalnego trybu dnia. Ja natomiast próbowałam to sobie wszystko poukładać i zupełnie mi nie szło. Podchwyciłam też spojrzenie Kacpra, który potem podszedł do mnie z przejęciem wymalowanym na twarzy. Nic nie powiedział, tylko uściskał mnie – tak po przyjacielsku. A ja chyba wciąż tego potrzebowałam.

Siedzę teraz w mieszkaniu, które wybraliśmy wspólnie z Aleksem, bo tak bardzo nam się podobało. Nie jestem w nim na szczęście sama – mam Batmana, a jeśli będę potrzebować posiłków, zadzwonię do siostry lub Kacpra. Choć te święta już na zawsze staną się tymi, o których wolałabym zapomnieć, postaram się żyć dalej. Dla Aleksa. Tak, jakby tego chciał. Może tylko bardziej niż dotąd z dnia na dzień, nie snując zbyt dalekosiężnych planów, by te w razie czego nie posypały się jak kostki domina.

Czytaj także:
„Uwiodłem dziewczynę mojego syna. Kiedy patrzyłem na jej jędrne, młode ciało, nie mogłem się opanować”
„Myślałam, że Szymek to mój szwagier. Dopiero po ślubie odkryłam, że to syn mojego męża”
„Moja klientka uciekła z salonu w środku zabiegu bez płacenia. Przez nią prawie straciłam pracę”

Redakcja poleca

REKLAMA