Nie znałam kobiety, która umówiła się ze mną na ten dzień, jednak byłam przekonana, że dobiorę dla niej odpowiedni odcień farby do włosów. W końcu byłam renomowaną i doskonałą fryzjerką.
– Chciałabym, abyś nałożyła na moje włosy czarną farbę – najwyraźniej klientka wiedziała, czego chce. – Pojawiły się u mnie pierwsze siwe włosy, zwłaszcza na skroniach... – poskarżyła się cicho.
– Z tym sobie poradzimy – uspokoiłam ją, podczas wstępnego mycia włosów.
Po nałożeniu farby na włosy i przesunięciu suszarki bliżej fotela, aby podgrzać pigment i zwiększyć jego skuteczność, zapytałam, czy chciałaby może coś do picia. Poprosiła mnie o kawę, więc szybko udałam się do kuchni, aby ją przygotować. Nie było mnie w salonie może przez trzy, cztery minuty.
– Proszę bardzo oto pani kawa – oznajmiłam, wracając i... zastygłam, ponieważ na fotelu nie było klientki. Została tylko peleryna, którą na nią nałożyłam, aby uchronić jej ubranie przed plamami z farby i wodą!
Początkowo pomyślałam, że klientka po prostu poszła do toalety, ale kiedy zapukałam do drzwi, okazało się, że jest pusta.
Gdzie jest klientka? Zgubiła się?!
To była dla mnie zupełnie nowa sytuacja, a przecież pracuję jako fryzjerka już od wielu lat. Czasami zdarzały mi się wymagające klientki, lecz żadna z nich nie opuściła salonu w trakcie strzyżenia, a co dopiero z farbą we włosach!
Po chwili uświadomiłam sobie, że kiedy umawiałam się z nią na dzisiejszą wizytę, zapisałam jej numer telefonu. Robię to zawsze na wypadek, gdybym musiała odwołać spotkanie. Postanowiłam do niej zadzwonić i dowiedzieć się, dlaczego opuściła salon podczas farbowania włosów?
Wykręciłam numer i… w salonie rozbrzmiała żywa melodia dzwonka. Zamarłam, patrząc na torbę, stojącą przy jednym z foteli. Stąd właśnie dochodził dźwięk telefonu. Uciekła i zostawiła torbę?! – moje zdumienie nie miało granic. Czyżby zapomniała o swojej torebce?! – zdumiałam się jeszcze bardziej. To niemożliwe… A jednak tak się stało!
Nie mogłam zrozumieć co się właściwie dzieje. Wszystko, co mogłam zrobić, to oczekiwać powrotu mojej klientki. Musiała przecież wrócić, przynajmniej po tę torebkę. Kilka minut później, drzwi do salonu nagle się otworzyły, a w progu stanęła zmęczona klientka z farbą spływającą jej po twarzy. Zaczęła mnie gorąco przepraszać, a następnie... pokazała mi małego psa, którego trzymała w objęciach.
– Zupełnie o nim zapomniałam... – wydukała z trudem, stojąc na środku salonu. – Byłam wcześniej w sklepie dwie ulice stąd... zostawiłam Norbusia przywiązanego do drzewa, ponieważ nie pozwolili mi wejść z nim do środka i kompletnie o nim zapomniałam. Zostawiłam go tam, czy pani to sobie wyobraża? Gdy to do mnie dotarło, to bez zastanowienia wstałam z krzesła! Na szczęście, był tam, czekając na mnie, tylko taki biedny i cały wystraszony...
Cóż. Doskonale rozumiałam, co mógł czuć jej pies, ponieważ ja sama byłam nieźle wystraszona. Początkowo dlatego, że moja klientka zniknęła, a teraz tego, w jakim stanie do mnie wróciła...
To wyglądało jak tatuaż!
Ucieczka zapominalskiej klientki i jej długotrwałe poszukiwanie psa spowodowały, że na jej twarzy, szyi, a nawet na ubraniu – na szczęście w kolorze czarnym, pojawiły się nieciekawe, mało estetyczne plamy. Farba z włosów, spływając, zostawiła na jej skórze dość makabryczne smugi.
Teraz wyglądała, dosłownie jak postać z filmu o wampirach. Moje przerażenie chyba było nad wyraz widoczne na mojej twarzy, ponieważ klientka, zaskoczona moim przestraszonym spojrzeniem, spojrzała w lustro i ... z jej ust wydobył się przeciągły jęk.
– O mój Boże! Ale to da się zmyć, prawda? – zapytała z nadzieją w głosie.
– Nie jestem pewna ... – wydusiłam z siebie.
Podczas farbowania włosów tak intensywnymi i mocnymi farbami, zwykle smaruję klientkom skórę na czole specjalnym, bardzo tłustym kremem na bazie wazeliny, który skutecznie chroni skórę przed zabarwieniem.
Kiedy klientka siedzi w fotelu w salonie, jestem w stanie na bieżąco monitorować, czy farba przypadkiem nie zaczyna ściekać na skórę. Jeżeli dojdzie do takiej sytuacji, natychmiast usuwam powstałe smugi. Dodatkowo fryzjerska peleryna skutecznie chroni ubranie przed zabrudzeniem. W innym przypadku ślady, zwłaszcza po odcieniach czerni czy rudych, mogą pozostać na skórze aż do kolejnego umycia głowy.
Próbowałam usunąć ślady farby za pomocą specjalnego tłustego preparatu, ale efekt moich starań, był raczej mizerny. Niestety farba była na skórze przez długi czas i zdążyła się utrwalić.
– Wżarło się w moją skórę jak tatuaż – wyjęczała zrozpaczona klientka. – Mam dziś wieczorem spotkanie biznesowe. Jak ja będą wyglądać? Proszę, zrób coś, przecież za to płacę, prawda? Nie mogę tak wyjść do ludzi, proszę to natychmiast usunąć!
Szczerze mówiąc, nie miałam pojęcia, jak jej pomóc. W końcu to nie była moja wina. Wyszła podczas farbowania z salonu bez słowa. Nie jestem w stanie nagle wykombinować dla niej idealnego wyjścia, zwłaszcza że widzę, iż sytuacja jest katastrofalna. Nie potrafiłam nic z tym zrobić. Moja jedyna rada to, aby po powrocie do mieszkania włożyła golf i obficie nałożyła makijaż. Niestety, zdawałam sobie sprawę z tego, jak to zabrzmi – przecież na dworze było ponad dwadzieścia stopni!
Zmyłam to, co było możliwe
– Do jutra na pewno zniknie… – wydusiłam z siebie bezradnie i spojrzałam jej prosto w oczy. Gdyby tylko mogła, zapewne by mnie udusiła. Pioruny strzelały jej z oczu, a jej twarz wykrzywił grymas wściekłości.
– Czy ja wyglądam na osobę, która płaci fortunę, aby wyjść od fryzjera z czarną, brudną twarzą? To po prostu skandal! Moja noga nigdy więcej nie postanie w tym miejscu.
Zmyłam to, co było możliwe, lecz nadal szare, ale już przynajmniej, nie czarne kreski na skórze – przypominały plamy z brudu. Zasugerowałam mojej klientce, że mogę jej włosy rozjaśnić, aby chociaż nieco zakryły zabrudzoną skórę. Przyjęła moją propozycję z wdzięcznością. To wszystko, co mogłam dla niej zrobić.
Czytaj także:
„Szefowa zatrudniła mnie, bo nie byłam atrakcyjna. Gdy wzięłam się za siebie, dostałam wilczy bilet”
„Uwiodłam męża mojej pacjentki. Kiedy my figlowaliśmy na kanapie, ona chciała odejść z tego świata”
„Dostałem w pracy awans dzięki niewinnemu oszustwu. Nie chcę myśleć, co będzie, jeśli mój brak kompetencji wyjdzie na jaw”