Długo byłam wściekła na ojca. Lepiej bym się czuła, gdybym mogła mu wykrzyczeć w twarz, dlaczego nam to zrobił, ale było za późno. Taty już z nami nie było. Drugą rodzinę ojca poznałam na jego pogrzebie kilka lat temu.
Przyszli, jakby nigdy nic. Starsza, ale dobrze wyglądająca kobieta i dwoje jej dorosłych dzieci. Syn i córka. Moje rodzeństwo… Mama nie wydawała się zaskoczona. Wiedziała. Byłam jedyną osobą w tej układance, która dotąd pozostawała w nieświadomości.
– Nie chcieliśmy burzyć twojego spokoju, byłaś córeczką tatusia – mama starała się wyjaśnić sytuację.
– Wiedziałaś, że miał kochankę? – wybuchnęłam.
– Wiedziałam, że nigdy mnie nie kochał – powiedziała spokojnie mama. – Pobraliśmy się, bo tak się wtedy robiło. Oczekiwałam dziecka, twój tata zachował się tak, jak wypadało. Poprosił mnie o rękę. Wydawało się, że to dobre rozwiązanie. Niejedna para pobrała się dlatego, że dziecko było w drodze, a potem stworzyła kochającą rodzinę. Myślałam, że wszystko się ułoży.
– A przede wszystkim poczułaś ulgę – powiedziałam kąśliwie.
– Żebyś wiedziała, trzydzieści lat temu panna z dzieckiem nie miała łatwo. Ale nie wyszłam za Artura z wyrachowania. Kochałam go.
– Dlatego się nie rozwiedliście, gdy w jego życiu pojawiła się tamta kobieta? – nie mogłam zrozumieć.
– Twój ojciec tego nie chciał. Byłaś dla niego najważniejsza na świecie. Akurat zachorowałaś na anemię, leżałaś w szpitalu. Był wtedy przy tobie, pamiętasz?
– Oboje byliście – powiedziałam z zaciętością. Nie chciałam, żeby mama umniejszała swoją rolę.
– Nasze sprawy osobiste zeszły na drugi plan, a potem jakoś się rozmyły. Wiedziałam, że kogoś ma, ale nie poruszałam tego tematu. Czasem tylko…
– Co?
– Ech, nic. Nie zrozumiesz. Nie chciałam, żebyś wychowywała się bez ojca. On też tego nie chciał.
Zaczynało mi się kręcić w głowie
– A te jego… inne dzieci? Musiały go rzadko widywać – powiedziałam wbrew sobie.
– To była druga rodzina ojca – powiedziała mama z godnością królowej. No tak, tamta kobieta była tylko metresą.
– A jednak zrobił świństwo. Wszystkim. Mnie i tamtym dzieciakom.
– Julitko, nie myśl o tym. Teraz to już dorośli ludzie, nie ma po co rozdrapywać ran, trzeba pamiętać dobre chwile. Tata cię kochał, wiesz o tym, prawda?
Wiedziałam. Dlatego nigdy więcej do tego nie wracałam. Nie pragnęłam poznać „tamtych”. Fakt, że byli moim przyrodnim rodzeństwem, wprawiał mnie w zakłopotanie. Nie chciałam ich w swoim życiu, to przez nich ojciec dzielił czas między dwie rodziny. Uzurpatorzy, tak o nich myślałam. Miałam nadzieję nigdy w życiu ich nie spotkać, ale los zdecydował inaczej.
Moja przyrodnia siostra chce mnie odnaleźć
Poznałam ją natychmiast, mimo że minęło kilka lat od czasu, gdy widziałam ją pierwszy i ostatni raz. Postawna brunetka z lekką nadwagą. Odziedziczyła po nim wzrost i skłonność do tycia, ale nie tylko. Także uśmiech, jak się okazało.
– Julita, prawda? Mogę na chwilę? – stała w drzwiach szpitalnej salki, wbijając we mnie pytające spojrzenie.
Związałam ciaśniej szlafrok i odłożyłam czytaną książkę. Wstałam, pokazując jej gestem krzesła na końcu korytarza. Całkowicie mnie zaskoczyła. Co ona tutaj robi?
– Przyszłam, bo… Trzeba to jakoś wyprostować. Tak uważam – jakby czytała w moich myślach. – Helena – przedstawiła się, wyciągając do mnie rękę. Podałam jej swoją, czując się jak idiotka. Co ja robię z tą kobietą na szpitalnym korytarzu?
– Zawsze wiedziałam, że gdzieś tam jesteś. Byłaś zmorą mojego dzieciństwa, wiesz? Tata nigdy tego nie powiedział. Nie musiał, i tak wiedziałam. Byłaś ukochanym dzieckiem. Ty i Piotrek, mój brat. Córka i syn. Ja byłam tą drugą, mniej ważną.
– Przyszłaś, żeby mi to powiedzieć? Masz do mnie żal?
Słyszałam niechęć w swoim głosie. Ta rozmowa nie miała sensu. Czego Helena oczekiwała? Że będę ją przepraszać za swoje istnienie?
– To nie tak, źle mnie zrozumiałaś. Chciałam cię poznać, jesteś moją siostrą – powiedziała.
Żachnęłam się. Jedyne, co do niej czułam, to niechęć. Ona o wszystkim wiedziała, ja nie. Która z nas była gorsza?
– Trzymał cię pod kloszem, bo byłaś chora – Helena znów odgadła, o czym myślę. – Dziwię się, że masz o to pretensje. Ja bym wolała nie wiedzieć. Zdajesz sobie sprawę, jak bardzo doskwiera zazdrość o nieznaną siostrę?
– Jesteś bardzo szczera.
– Muszę być, jeśli mamy sobie wszystko wyjaśnić. Jego już nie ma, namieszał w naszym życiu i zostawił nas z bałaganem. Nie chciałabyś posprzątać po naszym ojcu?
– Dziwnie to ujęłaś.
– To jak? Spróbujemy? – Helena patrzyła na mnie w napięciu.
Strasznie naciskała. Nie miałam ochoty się z nią zaprzyjaźniać. Wciąż buzowała we mnie niechęć do „tamtej” rodziny.
– Pomyślę o tym – powiedziałam dyplomatycznie. Chciałam tylko, żeby sobie poszła.
Jednak moja siostra nie dała się tak łatwo zbyć.
– Próbujesz mnie spławić?
– Szczerze mówiąc, tak. Mam teraz większe problemy niż budowanie więzi z nieznanym rodzeństwem – wskazałam tabliczkę z napisem „Instytut hematologii”.
– Wiem, masz anemię – kiwnęła głową Helena. – Zawsze tak było, moje problemy musiały ustąpić przed twoimi. Jesteś tą ważniejszą.
– Twoje problemy?
– Powinnam je przepracować, nadać im inny wymiar, tak powiedział psycholog. Leczę się, siostro, z tego, co wyniosłam z dzieciństwa. Dlatego tu jestem, ale ty mi nie chcesz pomóc. Czego się spodziewałam? Mama i brat mi odradzali, ale się uparłam. Myślałam, że jakoś się dogadamy, może nawet zaprzyjaźnimy…
Nie spodziewałam się takiego obrotu rozmowy, zaczynało być ciekawie. Helena podniosła się ciężko z krzesła.
– Zaczekaj, to nie tak. Mam mętlik w głowie, zaskoczyłaś mnie.
Mówiłam szczerze. Musiałam sobie wszystko poukładać. Ojciec zostawił mi w spadku siostrę i ona przyszła do mnie po pomoc. Czy to nie ironia losu? Nic jej nie jestem winna, to przez nią nie mogę myśleć spokojnie o swoim tacie. Pozbawiła mnie dobrych wspomnień.
– To nie nasza wina, my tylko ponosimy konsekwencje wyborów ojca. Niepotrzebnie obwiniamy jedna drugą. Tak powiedział psycholog – Helena nie spuszczała ze mnie oczu. Musiało jej bardzo zależeć na pojednaniu.
– Łatwo mu mówić, to nie on się dowiedział, że ojciec miał drugą rodzinę.
– Uparta jesteś, zupełnie jak Piotrek – Helena uśmiechnęła się niewesoło. – Nawet nie wiesz, jak jesteście do siebie podobni. Te same miny, gesty. Syn i córka. Ja się nie załapałam.
Nie spodziewałam się, że będą chcieli mi pomóc
Znowu o tym mówiła, musiało jej to naprawdę głęboko zapaść w serce. Niesprawiedliwość. Dzieci są na nią bardzo wyczulone.
– Dobrze, spróbuję – zgodziłam się nagle – ale za wiele nie oczekuj. Tylko w filmach klasy B dwie nieznające się siostry padają sobie w objęcia. Zresztą, widzisz – wskazałam na piżamę – naprawdę mam poważne problemy.
– Wiem, leczysz się od lat. Wyniki się polepszają?
– Wręcz przeciwnie – dawno nie byłam z nikim taka szczera. Najbliższym oszczędzałam wiedzy o swoim stanie, nie chciałam ich denerwować.
Helena nic nie powiedziała. To dobrze, wolałam milczenie niż litość.
– Nie będę cię męczyć, pójdę już. Ale wrócę. Będę cię odwiedzać jak siostra siostrę, dobrze?
Kiwnęłam niepewnie głową.
Dwa tygodnie później sprawy przybrały całkiem inny obrót. Mój lekarz wpadł do salki jak burza.
– Nic pani nie mówiła, że ma rodzeństwo. Nie zależy pani na życiu? To karygodna niedbałość! Zdaje sobie pani sprawę, co to znaczy? Mamy szansę!
– Słucham?
– Znaczy, pani ma, ja się tylko podczepiłem – uśmiechnął się. – Pani brat i siostra rozmawiali z profesorem, potem zgłosili się do banku dawców szpiku. Laboratorium potwierdziło zgodność DNA. Nic dziwnego, to bliska rodzina. Szykujemy się do przeszczepu, ma pani ogromną szansę.
Nagle zrozumiałam, o czym mówi doktor. Mam rodzinę, która o mnie walczy. Zakręciło mi się w głowie.
– No, już dobrze. Pomogę pani. Proszę się położyć – oparta na ramieniu doktora usiadłam na łóżku. Było mi słabo. Helena chce oddać swój szpik, chociaż moja obecność była zmorą jej dzieciństwa. Tak ma wyglądać w jej zamyśle siostrzane pojednanie. Rany boskie…
– Panie doktorze, to skomplikowana sytuacja. Moja siostra i ja… – zaczęłam mówić bez ładu i składu.
– Kto mówi o siostrze? – zdziwił się lekarz. – Największa zgodność sekwencji aminokwasów w DNA występuje u pani i brata. To on będzie dawcą.
No tak, przecież mam brata, jak mogłam o nim zapomnieć.
– Ale namieszałeś, tato – mruknęłam. Nie mogłam sobie odmówić.
– Ja też się cieszę – zapewnił mnie lekarz, nie dosłyszawszy, co mówię. – A teraz państwa zostawię, obowiązki wzywają.
Zdezorientowana uniosłam głowę. W drzwiach stała Helena, a za nią ktoś jeszcze.
– To nasz brat Piotrek – przedstawiła mężczyznę, który tyle dla mnie zrobił.
– Dziękuję, nie spodziewałam się takiego daru – wymamrotałam, patrząc w oczy podobne do moich.
– Trzeba, to trzeba, nie ma co dziękować – uśmiechnął się powściągliwie Piotr.
Wiedziałam, co czuje. On też jeszcze mi nie wybaczył bycia córeczką tatusia. Jego tatusia. Musi minąć wiele czasu, zanim posprzątamy bałagan po naszym ojcu.
Czytaj także:
„15-letnia córka podrobiła nasze podpisy i pojechała na nocną sesję zdjęciową. Smarkula napędziła nam stracha”
„O tym, że mam brata, dowiedziałam się po 18 latach. Wtedy zrozumiałam, z czym zmagał się ojciec przed śmiercią”
„Zdradziłam chłopaka z przystojnym 50-latkiem. Okazało się, że jest ojcem mojego ukochanego. Obydwoje milczymy, jeszcze”