„Dzieci uważają mnie za wyrodną matkę, bo się zakochałam. Wzorem dla nich jest ojciec, nałogowy zdrajca i kłamca”

kobieta z uśmiechem fot. Getty Images, Oliver Rossi
„– Dlaczego nie przeszkadzają ci te wszystkie »panienki« ojca, a robisz problem o to, że się z kimś spotykam?!”.
/ 10.01.2025 21:15
kobieta z uśmiechem fot. Getty Images, Oliver Rossi

Poświęciłam wiele lat swojego życia, skupiając się wyłącznie na moim ówczesnym mężu i dzieciach. Wzięłam ślub z Januszem tylko dlatego, że byłam w ciąży – bez tego pewnie nigdy nie zostalibyśmy małżeństwem. Do rodziny jako pierwszy dołączył nasz synek Maciek, a rok później powitaliśmy na świecie małą Karolinę. Kiedy dzieci dorosły i skończyły 18 lat, pomyślałam, że wreszcie przyszła pora, by zająć się własnym życiem.

Wszystko na mojej głowie

W moim małżeństwie to ja zawsze musiałam zajmować się wszystkim, co wiązało się z utrzymaniem domu. Mój małżonek, po zakończeniu pracy, zamiast wracać do nas, wybierał spotkania ze znajomymi – zachowywał się tak, jakby wciąż był bez zobowiązań. Czasami pojawiał się wieczorem, ale tylko po to, by rozłożyć się przed telewizorem i nie ruszać się z kanapy. Za każdym razem, gdy prosiłam go o wsparcie w pracach domowych, zbywał mnie mówiąc:

– To chyba jasne, że ty pełnisz rolę kobiety w tym związku.

Non stop narzekał na dzieci, że robią za dużo hałasu i nie może odpocząć. Na dodatek dokuczał mi z powodu mojej wagi.

– Co, będzie trzecie dziecko? – komentował złośliwie, patrząc na moje przybyłe kilogramy.

Powrót do aktywności zawodowej nastąpił w momencie, kiedy nasze dzieci rozpoczęły edukację przedszkolną. Liczba codziennych zadań, które musiałam wykonywać, znacznie wzrosła. Po powrocie z pracy zajmowałam się domem bez żadnego wsparcia. Mój mąż kompletnie nie angażował się w żadne domowe sprawy. W dodatku w tym czasie spotkało mnie coś jeszcze – dowiedziałam się o niewierności męża. Co ciekawe, to nie plotki ani przypadek sprawiły, że poznałam prawdę – sam Janek postanowił mi o wszystkim powiedzieć.

– W pracy mam taką koleżankę... – rzucił któregoś dnia.

– Co takiego? Jaką znowu koleżankę?! – natychmiast domyśliłam się podtekstu.

– Ktoś i tak by ci w końcu o tym powiedział, więc wolę, żebyś usłyszała to ode mnie. Nigdzie się nie wybieram, mamy przecież dzieci... A ona zresztą też jest zajęta, ma swojego męża... – wyjaśnił.

Starałam się dla dobra rodziny

Nie owijał w bawełnę, nawet kiedy jego szczerość sprawiała mi ból. Mimo że cała sytuacja była dla mnie upokarzająca, zdecydowałam się walczyć o nasz związek małżeński.

– Wiesz, mężczyźni zwracają uwagę przede wszystkim na aparycję, więc powinnaś się bardziej postarać... – usłyszałam od własnej matki, która zamiast mnie wesprzeć, nieoczekiwanie wzięła stronę Janusza.

Przemyślałam te słowa i doszłam do wniosku, że może coś w tym jest. Postanowiłam przejść na dietę. Po tygodniu jedzenia samych warzyw zrobiło mi się słabo w autobusie, gdy zmierzałam do pracy. Ale się nie poddałam.
Pilnowałam dalej swojej diety i efektem było zgubienie 14 kilo. Zmieniłam też fryzurę i kupiłam sobie nową garderobę. Znajomi nie mogli się nachwalić mojej metamorfozy. To znaczy prawie wszyscy, bo mój mąż nie wydawał się tym zachwycony.

Sytuacja się nie zmieniała – mąż nadal traktował mnie jak powietrze. Wprawdzie któregoś dnia oznajmił, że skończył z tą kobietą, ale tylko dlatego, że... ona sama postanowiła zostać ze swoim mężem! Nie miałam złudzeń – gdyby nie jej wybór, Janusz dalej by się z nią spotykał. Żadnej bliskości między nami nie było. Za każdym razem, gdy próbowałam się do niego zbliżyć, znajdował wymówkę – to był zmęczony, to akurat leciał jakiś ciekawy program w telewizji. Kiedy po różnych trudnościach udawało nam się do siebie zbliżyć, czułam, że on wcale tego nie pragnie.

Minęło kilka lat i doszły mnie słuchy o jego kolejnym romansie. Nie dowiedziałam się tego bezpośrednio od niego – koleżanka przypadkiem zobaczyła go w kawiarni w towarzystwie jakiejś kobiety. Dlaczego miałabym znowu się odchudzać dla takiego faceta? To przecież u niego pojawiał się coraz większy brzuch. Ja po diecie utrzymywałam prawidłową wagę. Postawiłam sprawę jasno – chcę rozwodu. Janusz od razu się zgodził. Jedyną osobą, która była przeciwna, okazała się... moja mama.

– A może jednak przemyślisz to wszystko... Wiesz, jak to jest z tymi mężczyznami i ich skokami w bok, to się często zdarza... – próbowała mnie przekonać.

– Posłuchaj mamo, prawda jest taka, że on kompletnie mnie nie wspiera. Ani emocjonalnie, ani w codziennym życiu. I jeszcze mam przymykać oko na jego romanse?! Dobra, płaci część rachunków, ale przecież i tak będzie musiał dawać na dzieci. Więc to bez różnicy.

– I co teraz? Sama będziesz wychowywać dwójkę dzieci?! Myślisz, że ktokolwiek się tobą zainteresuje w takiej sytuacji?! – lamentowała mama.

– Nikogo mi nie trzeba! Mam już po dziurki w nosie wszystkich mężczyzn – odpowiedziałam ze złością.

Wreszcie odetchnęłam pełną piersią

Rozstaliśmy się całkiem spokojnie i bez większych dramatów. On zabrał swoje rzeczy i się wyprowadził, zostawiając mnie z dziećmi. Na szczęście Maciek i Karolina byli już nastolatkami, więc spokojnie dawałam sobie radę bez dodatkowej pomocy w ich wychowaniu. Rozpoczęłam nowy etap w życiu. Nareszcie nie musiałam słuchać jego ciągłego narzekania i wiecznego zrzędzenia. Od naszych dawnych wspólnych znajomych dotarło do mnie, że Janusz co chwilę spotyka się z innymi kobietami.

Na podstawie wyroku sądu miał prawo do spotkań z dziećmi, ale często z niego nie korzystał. Widocznie nie był tym zainteresowany... Kiedyś, gdy nadszedł czas na dwutygodniowy urlop z dziećmi, tłumaczył się brakiem pieniędzy. Później okazało się, że dokładnie wtedy pojechał na wczasy do Bułgarii ze swoją nową dziewczyną, za które sam zapłacił!

Ciekawa sprawa – więź między dziećmi a ich ojcem rosła, choć widywali się rzadziej niż kiedyś. Nietrudno było zgadnąć powód. Kiedy już tata znajdował dla nich moment, zabierał je na różne fajne wypady, do restauracji i fundował masę przyjemności. Później wracały do mamy, która była z nimi codziennie i pilnowała obowiązków – czy to domowych, czy szkolnych. Dzieciom kompletnie nie przeszkadzało to, że za każdym spotkaniem tata pokazywał się z nową dziewczyną. Zauważyłam nawet, że Maciek, który był już nastolatkiem, zdawał się być zafascynowany takim obrotem spraw.

Kiedyś wypalił do mnie bez zastanowienia:

– Wiesz co, ojciec się związał z laską młodszą od niego o jakieś 20 lat! Naprawdę spoko kobieta!

Miałam wrażenie, że cokolwiek robię, wszystko idzie na marne. Były mąż nie potrafił docenić moich starań, dzieci też nie, choć to im oddałam swoje prywatne życie. Mama wciąż miała do mnie jakieś pretensje. Po co się w ogóle wysilać? I tak nikt tego nie zauważa... Kochałam swoje dzieci nad życie, ale przez te wszystkie lata kompletnie zapomniałam o sobie. Nie spotykałam się ze znajomymi, odpuściłam wieczorne wyjścia. Pomyśleć tylko – nigdy w życiu nie postawiłam stopy poza Polską!

Ktoś pojawił się na horyzoncie

Moje dzieci rozpoczęły studia z dala od domu. W nowym miejscu szybko otoczyli się nowymi przyjaciółmi, a ze mną prawie przestali się kontaktować. W międzyczasie do mojego bloku wprowadził się Piotr. Spotkaliśmy się już w dniu jego przeprowadzki. Akurat gdy wnosił pudło z książkami, karton nagle pękł na schodach. Pomogłam mu pozbierać rozsypane książki, a on z wdzięczności zaproponował, żebym wpadła do niego na kawę.

W porównaniu z moim byłym mężem, Piotr to kompletne przeciwieństwo. Los okrutnie go doświadczył – stracił żonę w wypadku samochodowym, gdy miał raptem 31 lat. Sam musiał zająć się ich małą córeczką. W domu radził sobie naprawdę świetnie. Jego zdolności kulinarne były imponujące, mieszkanie zawsze lśniło czystością, a ciasta, które piekł, przewyższały moje najlepsze wypiekiCo więcej, w przeciwieństwie do wiecznie narzekającego Janka, zawsze emanował optymizmem i chętnie prawił mi komplementy.

Z biegiem czasu nasza przyjaźń przerodziła się w coś głębszego. Nigdy nie przypuszczałam, że po zakończeniu małżeństwa zdołam się w kimś zakochać, ale stało się inaczej. Piotr całkowicie zawładnął moim sercemPrzechadzaliśmy się wspólnie alejką parkową, kiedy w pewnej odległości zobaczyłam znajomą sylwetkę Janusza. Szedł sam. Spojrzał w naszym kierunku, ale zamiast pozdrowić, pokazał tylko swoją wyższość i odwrócił głowę.

Wieczorem niespodziewanie odezwała się do mnie córka Karolina.

– Cieszę się, że dzwonisz. Jak się masz? – powiedziałam z radością, gdy usłyszałam ją po drugiej stronie.

Czy ty postradałaś zmysły?! Tata mi wszystko powiedział – wykrzyczała przez telefon.

Nie mogłam wydusić z siebie słowa.

– Oszalałaś?! Co ty w ogóle opowiadasz?

– Obściskujesz się w parku z jakimś facetem. A jak ktoś z sąsiadów cię zauważy?!

– Piotrek wcale nie jest jakimś facetem! Wiedziałabyś, kto to taki, gdybyś choć raz wpadła do domu. Albo chociaż zdobyła się na jeden telefon.

Nie mają prawa robić mi wyrzutów

Kilka dni po rozmowie telefonicznej z córką, Maciek nagle pojawił się w naszym domu. Akurat jedliśmy kolację z Piotrkiem, kiedy niespodziewanie zapukał do drzwi. Na jego widok twarz mojego partnera rozjaśniła się.

– Ale super, że odwiedziłeś swoją matkę! – powiedział Piotrek, próbując przywitać się z moim synem, lecz ten kompletnie go olał.

Chłopak zachowywał się, jakby mnie w ogóle nie było.

– On ma się stąd wynosić, już – syknął przez zaciśnięte szczęki, patrząc na mnie wrogo.

– Nawet tak nie żartuj. Nikt nikogo nie będzie wyrzucać – odpowiedziałam zdecydowanie.

Dobrze, że Piotr miał ugodową naturę.

– No faktycznie, zrobiło się już późno, pogadamy jutro. Zostańcie sobie sami – objął mnie, pocałował w policzek i poszedł do siebie.

– Karolina miała rację, kompletnie ci odbiła palma na stare lata – wypalił bez ogródek Maciek, kiedy zostaliśmy we dwójkę.

– Widzę, że jesteś bardzo taktowny, kochanie – odpowiedziałam z ironią. – Ledwo skończyłam 48 lat, jeszcze daleko mi do emerytury.

– Co? Jakiś obcy facet ma z nami mieszkać?!

– Ale przecież Piotrek ma swoje mieszkanie i nikt nie mówi o przeprowadzce! Dlaczego nie przeszkadzają ci te wszystkie panienki ojca, a robisz problem z tym, że się z kimś spotykam?!

– No bo... to nie to samo... – mruknął cicho, choć nie potrafił wyjaśnić, gdzie widzi różnicę.

Kiedy tak się nad tym zastanowiłam, zrozumiałam, że moje dzieci stały się kompletnie skupione na sobie. Wszystko musiało kręcić się wokół nich i ich zachcianek. Zupełnie przestało je interesować to, że czuję się sama. Nawet nie chciały spróbować zaakceptować Piotra w moim życiu. W końcu dotarło do mnie, że mam po dziurki w nosie ciągłego usługiwania innym! Najpierw byłam jak służąca dla męża, potem robiłam wszystko dla dzieci. I co? Nikt tego nie zauważał ani nie szanował. Naprawdę mam już tego wszystkiego dosyć!

– Od teraz Piotr będzie często u nas bywał. Jeśli tobie i Karolinie to przeszkadza, to jak tylko skończycie studia, nic nie stoi na przeszkodzie, żebyście zamieszkali z tatą! – powiedziałam do mojego syna.

Dorota, 48 lat

Czytaj także:
„Przez 20 lat byłam ofiarą przemocowego męża. Nie odeszłam, bo kiedy nie pił, był moim najlepszym przyjacielem”
„Niewierność to dla mnie bułka z masłem. Mąż myśli, że chodzę na fitness, a ja spalam kalorie inaczej”
„Dowiedziałam się o ciąży mając 44 lata i od 3 miesięcy będąc wdową. Nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać”

Redakcja poleca

REKLAMA