„Dzieci na nas żerują, myślą, że pieniądze od rodziców im się należą. A my chcemy myśleć w końcu o sobie”

Rodzinna awantura o pieniądze fot. Adobe Stock, Seventyfour
„Jest czas, kiedy wszystko robi się dla dzieci i z myślą o nich. Daliśmy im podstawy, teraz powinni to wykorzystać. Oboje mają zawód, znają języki, podróżowali. Uwierz mi, z czystym sumieniem możemy myśleć o sobie”.
/ 12.07.2021 11:59
Rodzinna awantura o pieniądze fot. Adobe Stock, Seventyfour

Jest w życiu czas, kiedy wszystko robi się dla dzieci i z myślą o nich. Daje się im bazę, którą gdy dorosną, powinny umieć wykorzystać.

Kazik wędkował od dziecka i całe życie marzył o domku nad wodą, gdzie mógłby spędzać weekendy i wakacje. W połowie lat osiemdziesiątych jakiś daleki kuzyn Kazia musiał sprzedać prawie półhektarową działkę nad niewielkim jeziorem na Pojezierzu Brodnickim. Po długich naradach, rozważeniu wszystkich za i przeciw, przy czym najistotniejszy był oczywiście brak pieniędzy, postanowiliśmy się zapożyczyć i kupić ten kawałek łąki.

Potem przez całe lata jeździliśmy tam z dziećmi na wakacje. Na początku mieszkaliśmy w namiocie, a wodę braliśmy z jeziora. Potem udało nam się postawić kupioną również okazyjnie starą przyczepę, wykopać studnię i doprowadzić prąd. Ale o tym, żeby zbudować coś solidniejszego nie było mowy. Brakowało nam i pieniędzy, i czasu. Nie mówiąc już o braku materiałów na rynku. W dodatku Kazik – kierowca tira – prawie nie bywał w domu.

Nadal jednak jeździliśmy nad „naszą wodę”

I sprawiało nam to frajdę.

– Wiesz, teraz kiedy Karolina wyszła za mąż, a Piotrek kończy studia, może uda nam się w końcu coś tu wybudować – rzucił Kazik znad szklanki z piwem. – Tym bardziej że przyczepa zaraz zawali nam się na głowę. Siedzieliśmy przy ognisku i gapiliśmy się na słońce, które wolno chowało się za lasem po drugiej stronie jeziora.

– Myślisz, że damy radę? – spytałam z powątpiewaniem.

– Kupimy projekt niewielkiego domu, to nie są duże pieniądze, syn tego stolarza z Brodnicy, co nam robił płot, ma uprawnienia, może zostać kierownikiem budowy. Wynajmiemy miejscową firmę, a co się da, będziemy robić sami. Zapewniam cię, że jestem w stanie wykopać i zalać fundament, ocieplić ściany, położyć panele i kafelki…

– Ciekawe, co powiedzą na te nasze plany Karolinka i Piotrek.

Okazało się to już dwa dni później, nie zdążyliśmy jeszcze nawet wspomnieć, że zamierzamy budować dom. Wieczorem wpadła niespodziewanie Karolina, a Piotrek, co rzadko się zdarza, nie miał żadnych planów na wieczór. Do kolacji usiedliśmy więc jak dawniej we czworo. Czułam, że coś się święci. Zaczęła Karola.

Ponurym tonem oznajmiła, że właściciel mieszkania podniósł im opłatę za wynajem.

– Poszukajcie czegoś tańszego, przecież nie musicie mieszkać na siedemdziesięciu metrach – Kazik nie przejął się kłopotami swojej córki.

– Postanowiliśmy z Hubertem kupić mieszkanie i bardzo liczymy na to, że nam pomożecie. Sami mówiliście, że wynajmowanie to wyrzucanie pieniędzy w błoto. Macie rację, dlatego chcemy wziąć kredyt i kupić coś małego, najwyżej trzy pokoje. Tylko że powinniśmy mieć własny wkład…

– A ja bym się chętnie wyprowadził na swoje – odezwał się nasz syn. – Wynająłbym może jakąś kawalerkę.

– To wynajmij, droga wolna – widziałam, że Kazik z trudem się hamuje.

– Ale nie mam pieniędzy – Piotrek nie czuł, że podpada ojcu.

– To masz problem – warknął mąż.

Chciałam coś powiedzieć, ale uprzedziła mnie Karolina.

Pomyśleliśmy z Piotrkiem, że gdyście sprzedali działkę nad jeziorem, moglibyście nam pomóc finansowo. Kazik wyszedł na balkon zapalić. Ja próbowałam zachować spokój. Zachowanie córki nas zmartwiło

– Kochani, my nie sprzedamy działki, mamy zamiar coś na niej wybudować, więc musicie radzić sobie sami, bo weźmiemy na tę budowę kredyt – powiedziałam.

– A ty, synku, najpierw znajdź stałą pracę, a potem zastanów się, czy stać cię na wynajmowanie…

– Posłuchaj, mamo – przerwała mi Karolina – nie ma sensu budować byle czego, a na porządny dom trzeba mieć naprawdę dużo pieniędzy. Wpadniecie w spiralę długów!

– Już ty się, moja droga, o nas nie martw – usłyszałam głos męża, któremu papieros najwyraźniej pomógł wrócić do równowagi. – Marzymy z waszą matką o tym domu od dawna, a teraz mamy szansę spełnić marzenia. Przez ostatnie dwadzieścia kilka lat ważniejsi byliście wy i wasze potrzeby. Wydawało nam się, że teraz, kiedy jesteście już dorośli, możemy pomyśleć o sobie. Byłem pewien, że od dorosłych dzieci rodzice mogą oczekiwać wsparcia i pomocy, chociażby przy budowie tego domu, który w przyszłości będzie przecież wasz. Bardzo mnie rozczarowaliście. Kazik zamilkł i przez dobrą chwilę nikt się nie odzywał.

– Przepraszamy, nie widzieliśmy tego w ten sposób – powiedział Piotrek. – Nie gniewajcie się, a przy budowie na pewno wam pomożemy. No przynajmniej ja… – zerknął na siostrę.

Karolina nie odezwała się ani słowem. Widać bardzo liczyła na nasze wsparcie. Zrobiło mi się smutno, ale nic nie powiedziałam. Dopiero kiedy nasza córka wyszła, a Piotrek zamknął się w swoim pokoju, próbowałam przekonać męża, że może powinniśmy jednak sprzedać działkę.

Posłuchaj, Krysiu – Kazik wziął mnie za ramiona – oni muszą stać się samodzielni. Karolina wyszła za mąż półtora roku temu, mimo to ciągle pożycza od nas pieniądze. Nie, nie pożycza. Bierze, bo przecież nie oddaje, prawda? Pokiwałam głową. Tak było.

– Na miejscu Huberta spaliłbym się ze wstydu – ciągnął Kazik. – Oboje pracują, a stale brakuje im pieniędzy. Co będzie, jak pojawi się dziecko? Nie odezwałam się, bo też nieraz o tym myślałam. – Sama wiesz, jak bardzo chcę wybudować ten dom, jeszcze bardziej nie chcę sprzedawać działki, gdyby jednak była taka konieczność, nie wahałbym się ani chwili. Ale takiej konieczności nie ma.

Wiesz, że jest czas, kiedy wszystko robi się dla dzieci i z myślą o nich. Daliśmy im podstawy, teraz powinni to wykorzystać. Oboje mają zawód, znają języki, podróżowali. Uwierz mi, z czystym sumieniem możemy myśleć o sobie.

– Może masz rację – westchnęłam, bo przypomniał mi się czytany niedawno artykuł o rodzicach, którzy latami utrzymują swoje dorosłe dzieci. Mąż powiedział to samo, co psycholog, którego opinia była pod tekstem.

– Zauważyłaś, jak łatwo Piotrek pogodził się z odmową? – dodał Kazik. – Myślę, że to Karolina była inicjatorką dzisiejszej rozmowy. Ale ona także musi zaakceptować naszą decyzję.

Zimą Kazik planował, rysował i liczył

Prowadził też fachowe rozmowy z geodetami, elektrykami, hydraulikami. Zostałam włączona do współpracy na etapie wybierania projektu.

– Popatrz sobie – mąż wręczył mi folder ze zdjęciami domów. – Zaznaczyłem pięć projektów, te będą najtańsze w budowie. Który byś wybrała?

– Najbardziej podoba mi się ten – pokazałam Kaziowi prostą bryłę na planie prostokąta ze spadzistym dachem. Dom miał spore okna, wielki taras i użytkowe poddasze.

– Jesteś najmądrzejszą żoną na świecie – oznajmił uradowany Kazik. Cieszyłam się prawie tak samo jak on, choć było coś, co mnie uwierało. Zachowanie Karoliny.

Nasza córka wyraźnie miała do nas żal. Dzwoniła znacznie rzadziej, przestała wpadać bez powodu, a od wizyt z Hubertem wyraźnie się wykręcała. Pewnego dnia jednak zadzwoniła i powiedziała, że chce się ze mną spotkać, ale gdzieś w mieście. Zdziwiłam się, lecz nie protestowałam, wolałam zobaczyć się z nią w jakiejś kawiarni niż wcale. Zamówiłyśmy po kawie i ciastku. –

Muszę ci coś powiedzieć, mamo – zaczęła Karolina cicho i zamilkła.

– Jesteś w ciąży? – spytałam z radością, no bo czym innym mogłaby się tak przejąć.

– Nie, nie. Chodzi o tę rozmowę, kiedy próbowałam was namówić do sprzedaży działki. Ja to wtedy zrobiłam bez wiedzy Huberta – przyznała. – On by się nie zgodził, od dawna miał mi za złe, że biorę od was pieniądze, choć nie do wszystkich pożyczek mu się przyznawałam. Bardzo chce kupić mieszkanie i każe mi oszczędzać, a ja przecież muszę od czasu do czasu włożyć na siebie coś nowego, kosmetyków też za darmo nie dają. Chyba to rozumiesz, mamo.

– Rozumiem, tylko z oszukiwania męża nic dobrego na ogół nie wynika.

– To prawda – westchnęła Karolina. – Długo nic mu nie mówiłam o tamtej rozmowie, ale zaczął pytać, dlaczego nie zapraszacie nas do siebie… Kręciłam, że jesteście zajęci, że nie macie czasu, źle się czujecie. W końcu Hubert postanowił zadzwonić do taty. I wtedy powiedziałam mu prawdę. Strasznie się zdenerwował. Nakrzyczał na mnie. „Twoi rodzice myślą, że to ja cię do tego namówiłem. Co oni twoim zdaniem o mnie teraz sądzą? – krzyczał. – Jestem dla nich jakimś naciągaczem. Jak mogłaś zrobić coś takiego?”. Obiecałam mu, że powiem wam prawdę.

Wielki kamień spadł mi z serca! Pokiwałam głową. Lubiłam Huberta, ale po tej rozmowie o działce, straciłam dla niego sympatię, podobnie jak Kazik. A teraz okazało się, że nie zięć, lecz nasza córcia nie może się obejść bez zastrzyku gotówki od rodziców.

– Mamo, przepraszam… I proszę cię, wytłumacz to jakoś tacie, niech się na mnie nie gniewa. Głupio mi.

– Dobrze, wytłumaczę, nie martw się już – poklepałam Karolinę po ręce. – I przyjdźcie z Hubertem w sobotę na obiad. Pokażemy wam projekt domu. Za miesiąc rusza budowa. Tata ma wszystko zaplanowane do ostatniej śrubki, więc myślę, że pod koniec lata skorupa już będzie stała.

– To fajnie – Karolina wreszcie się rozchmurzyła. – Przynajmniej na część urlopu przyjedziemy, żeby pomóc. Hubert przecież pracował w Anglii na budowie i chyba się na tym trochę zna. Kazik, kiedy zdałam mu relację ze spotkania z Karoliną, powiedział:

– Cieszę się, że Hubert jest w porządku, jemu tak łatwo bym nie wybaczył, ale Karolina jest moją córką… Powiedz jej, że się nie gniewam, tym bardziej że zrozumiała swój błąd.

Fundament już się suszy

Wszystkie nasze dzieci mają przyjechać na początku czerwca, żeby pomóc w budowie. Nie mogę się doczekać, kiedy zacznę urządzać nasz dom! Tymczasem Karolina z Hubertem postanowili wziąć kredyt i kupić niewielkie mieszkanie od sąsiadki, która wyjeżdża na stałe do córki do Australii. Rata kredytu będzie niewiele wyższa od tego, co płacą teraz za wynajem.

Czytaj także:
Mąż nie pozwala mi studiować. Boi się, że wymienię go na mądrzejszy model, bo nie będę chciała takiego robola jak on"
„Kochaliśmy się zadaniowo. To było »robienie dziecka«. I zaszłam w ciążę, ale z barmanem"
„Moja córka jest lekko opóźniona w rozwoju. Wprawdzie urodziła zdrowe dziecko, ale nie ma instynktu macierzyńskiego”

Redakcja poleca

REKLAMA