„Dziadek wpoił mi, żeby kobiety szukać sercem, a nie oczami. Piękno przeminie, a ja utknę w domu ze starą, zrzędzącą babą”

Małżeńska kłótnia fot. Adobe Stock, Liubomir
„Dopiero kiedy poznałem Ewę, zrozumiałem, co dziadek miał na myśli, mówiąc, że kobieta to dla faceta niebo albo piekło. Ewa była i jest moim niebem!”.
/ 20.02.2023 18:30
Małżeńska kłótnia fot. Adobe Stock, Liubomir

Dziadek twierdził, że cechą prawdziwego mężczyzny jest to, aby wszyscy czuli się przy nim bezpiecznie.

– Pamiętaj – tłumaczył. – Kiedy dorośniesz, ani dziewczyna, ani chłopak, ani pies czy kot nie mogą się niczego bać, kiedy będą blisko ciebie. Mają wiedzieć, że nie tylko ich obronisz, ale przede wszystkim że nikogo nie narazisz na niebezpieczeństwo przez głupotę czy brawurę. Rozumiesz?

– Mam być jak Superman? – pytałem.

– Jaki Superman? Ty masz być jak mój wnuk, choćbyś nawet mierzył metr sześćdziesiąt w kapeluszu!

Dziadek nie był pedagogiem, myślę nawet, że współczesne supernianie uznałyby go za okrutnika, bo wychowywał mnie twardą ręką. Mieszkał za miastem, więc spędzałem u niego całe lato. Moi rodzice zajęci pracą wpadali do nas od czasu do czasu, ale ja za nimi nie tęskniłem. Dziadek mi wystarczał.
Nigdy nie krzyczał. Kiedyś zgubiłem klucze do dopiero co zmienionych zamków w drzwiach naszego domu. Dziadek kazał mi je nosić przypięte do paska od spodni, ale ja się spieszyłem i wsunąłem klucze do kieszeni. Wypadły w lesie, bo tam bawiłem się z kolegami w podchody, czołgając się w jagodzinach i przeskakując zwalone drzewa.

Próbowałem się tłumaczyć, że jeśli nawet znalazłby je złodziej, to i tak nie będzie wiedział, od czyjego są zamka, więc nie ma się o co martwić, ale dziadek był innego zdania.

– Ty nic nie rozumiesz! Nie chodzi o klucze i zamek, to pestka… Wystarczy je wymienić! Chodzi o to, że jesteś roztrzepany, nieuważny i że lekceważysz to, co do ciebie mówię. Więc pójdziesz teraz tam, gdzie się bawiłeś, i spróbujesz je odnaleźć – powiedział całkiem spokojnie.

– Ale to było w lesie!

– Więc idź do lasu.

– Ale pada. W dodatku jestem głodny i chce mi się pić. Pójdę po obiedzie.

– Nic z tego. Najpierw obowiązki, potem przyjemność. Naprawisz szkody, będą nagrody!

Obraziłem się na dziadka

Miałem osiem lat, byłem nieduży i szczupły (dopiero potem wyrosłem). Niebo było niskie i szare, jak zwykle przy mżawce, z drzew leciały zimne krople, więc szybko przemokłem i zmarzłem. W brzuchu mi burczało, ciekło z nosa, chyba nawet popłakiwałem, ale szedłem przed siebie z mocnym postanowieniem, że zabłądzę i nie wrócę do domu. Niech mnie dziadek szuka i niech się martwi. Choćbym miał nawet zostać w tym lesie całą noc, trudno. Wytrzymam, byle tylko go ukarać, że był taki surowy i niewyrozumiały.

Klucze znalazłem tuż przed zachodem słońca. Leżały na mchu, zupełnie jakby je ktoś tam położył i zrobił to w takim miejscu, obok którego musiałem przechodzić. Dopiero wiele lat później dziadek puścił farbę, że to była jego robota. Cały czas miał mnie na oku! Znał okolicę jak własną kieszeń, szedł za mną albo przede mną, a w jakimś momencie podrzucił mi na ścieżce skórzane etui z kluczami.

– Skąd je miałeś? – dopytywałam się.

– Znalazłeś je przede mną?

– Nie ja – przyznał się. – Znalazł Karo. To wyżeł z nadzwyczajnym nosem, wystarczyło mu powiedzieć „szukaj”, a wcześniej podetknąć twoją skarpetkę… Przyniósł klucze w zębach!

Wtedy jednak pękałem z dumy i radości, że ja, taki mikry ośmiolatek, dałem radę i mogłem dziadkowi śmiało spojrzeć w oczy, podając mu etui z kluczami.

– W porządku! – odpowiedział. – Masz charakter! Nie uciekasz przed byle czym!

To była jedna z lekcji dorosłości, jakiej udzielił mi dziadek. Potem było jeszcze wiele innych. Żadnej nie żałuję!

Widziałem, że nie polubił Ilony

Dziadek rzadko się wtrącał do cudzego życia. Nawet kiedy jego syn, a mój ojciec, kłócił się z moją mamą, oboje na siebie wrzeszczeli i rzucali ciężkimi słowami, też się nie odzywał, tylko wychodził i zamykał za sobą drzwi. Czasami myślałem, że tata i dziadek mają inne geny albo pochodzą z różnych, odległych planet. Dziadek zawsze mi tłumaczył, że mam szukać mądrej i dobrej kobiety, w dodatku takiej, która będzie do mnie pasowała pod każdym względem.

– Uroda, zgrabność przeminą, a ty zostaniesz pod jednym dachem z obcą babą… – mówił. – Nie dość, że będzie inna fizycznie, bo się zestarzeje i zmieni nie do poznania, to jeszcze psychicznie cię wykończy. Faceta nie niszczy wóda, papierochy czy ciężka robota, jego łamie kobieta, i to tak, że się już nie poskłada! Dlatego miej oczy otwarte, bo wplątać się łatwo, ale wyplątać czasami się nie da, choćby się nie wiem jak chciało.

Z moją pierwszą narzeczoną zerwałem właśnie przez dziadka. Słowa złego na nią nie powiedział. Nie krytykował, nie obśmiewał… Był bardzo uprzejmy, kiedy przyjechaliśmy do niego na długi, upalny weekend. Powiedział, że naszykował dla nas dwa pokoiki, ale ona tylko się roześmiała i wypaliła, że nie potrzebujemy dwóch pokoi ani nawet dwóch łóżek, bo jesteśmy parą i śpimy razem.

Również nie drgnęła mu nawet powieka, kiedy moja dziewczyna weszła rano do kuchni prawie goła, bo tylko w bardzo skąpym bikini. Zachowywał się tak, jakby ona była w sukni wieczorowej, a on we fraku, ale ja widziałem, że jest zaskoczony i niezadowolony.

– Zarzuć jakąś bluzkę, Ilona – prosiłem. – Dziadkowi się to nie podoba

– Żartujesz? Jest wniebowzięty, że może sobie chociaż popatrzeć na młode ciało! Bo co mu w tym wieku zostało?

Dziadek słowem nie komentował porozrzucanych ciuchów, nieposłanego łóżka, picia piwa z gwinta… Raz tylko lodowatym tonem powiedział: „Słucham?...”, kiedy Iwona podczas oglądania telewizji zawołała do kogoś, kto jej zdaniem mówił głupstwa: „Odpier… się, pacanie!”. Trzeciego dnia naszego pobytu dziadek powiedział:

– Jak będziecie wyjeżdżali, zatrzaśnij zamek… Ja trochę połowię nad jeziorem. Wrócę, kiedy was już nie będzie.

– Masz nas dosyć? – zapytałem.

– Faktycznie, nie daję rady – odpowiedział szczerze.

– Ona ci się nie podoba?

– Mnie nie musi. Ale jestem trochę zdziwiony, że podoba się tobie. Jednak nie mój interes. Twoje życie, twoje wybory. W tych sprawach nie ma mądrych!

– Dziadku, zrozum, dobrze mi z nią. Jest bezproblemowa, wesoła, ma w sobie ogień i nie czepia się byle czego. To mało?

– Dla mnie mało, ale skoro tobie wystarczy, ja się nie liczę. Mam jednak prawo nie patrzeć i nie słuchać, kiedy nie chcę słuchać i patrzeć, dlatego już teraz się żegnam. Tak będzie lepiej…

Dopiero kiedy poznałem Ewę, zrozumiałem, co dziadek miał na myśli, mówiąc, że kobieta to dla faceta niebo albo piekło. Ewa była i jest moim niebem! Dziadek nigdy nie chorował. Nie zawracał głowy lekarzom. Wydawał się mocny jak dąb. Niestety, nawet dęby się przewracają, kiedy przyjdzie wichura. Dla dziadka taką wichurą był covid, na który nie zdążył się zaszczepić drugą dawką i który go dopadł, kiedy był osłabiony po usunięciu wyrostka robaczkowego.

Poczułem, jakby był obok mnie

Pochowaliśmy go obok babci, na zielonym cmentarzyku, pod cisami, które sam sadził i pielęgnował. Była połowa października, czas zbioru dojrzałych, ładnie wybarwionych owoców jarzębiny, z których dziadek robił nalewkę pomagającą na żołądek, wątrobę, woreczek żółciowy, ale głównie na każdy lęk i smutek. Proporcje, składniki i dodatki były jego tajemnicą. Przez parę miesięcy w dużym słoju korale jarzębiny moczyły się w spirytusie i brandy, dojrzewały, nabierały mocy, zapachu lasu, goryczki i słodyczy.

Dziadek pił alkohol rzadko i niedużo, ale idąc na czyjś pogrzeb, zawsze zabierał małą, płaską buteleczkę wypełnioną nalewką z jarzębiny. Twierdził, że to pomaga w ciężkich chwilach.

– Jarzębina jest piękna i pożyteczna – tłumaczył. – Ma dużo witamin, dobrze działa na nerki, płuca i anemię. Leczy przeziębienia, uspokaja i rozgrzewa. Dla mnie nie ma lepszego sposobu na poprawę zdrowia i humoru, więc kiedy mnie już nie będzie, wy też wypijcie kieliszek naleweczki. Wtedy poczujecie, jakbym był z wami! – mówił.

Pamiętałem o jego słowach, dlatego w wewnętrznej kieszeni kurtki miałem płaską buteleczkę z bursztynowym, pachnącym płynem, jeszcze z zapasów dziadka. Faktycznie, czułem, jakby dziadek trochę ze mną był tak, jak tamtego dnia w lesie, gdy kazał mi szukać zgubionych kluczy. Miałem wrażenie, że znowu idzie gdzieś przede mną, ale dokładnie zna każdy mój krok i czuwa, żebym nie zabłądził, nie pokaleczył się i nie zrobił sobie krzywdy.

– Chcesz się napić? – zapytałem Ewę, kiedy wyszliśmy z cmentarza.

Byłem zaryczany, ale się tego nie wstydziłem, bo dziadek mówił, że w ważnych chwilach mężczyzna może i powinien płakać.

– Daj – powiedziała i oboje pociągnęliśmy po sporym łyku.

– Nie zdążyłam dobrze poznać twojego dziadka – powiedziała Ewa. – Jaki był?

– Jaki był?  Był prawdziwym facetem – odpowiedziałem. – Najprawdziwszym… Tyle mogę powiedzieć!

Czytaj także:
„Mój dziadek całe życie kochał inną kobietę. Z babcią ożenił się z przymusu, bo nikt inny jej nie chciał”
„Miłość, której nie niszczy czas, istnieje. Udowodnił to mój dziadek, który odnalazł ukochaną po siedemdziesięciu latach”
„Dopiero po śmierci babci odkryłam, że mój dziadek… nie był moim dziadkiem. Tego prawdziwego spotkała tragedia”

Redakcja poleca

REKLAMA