„Dziadek był dla męża wzorem, a ja odkryłam jego prawdziwe oblicze. Nie wiem, czy pozwolić, by ideał sięgnął bruku”

rozczarowana kobieta fot. Adobe Stock, Yakobchuk Olena
„Pomyślałam o tej biednej dziewczynie, samej w obcym kraju – jak musiała się czuć, gdy się zorientowała, że dla człowieka, któremu ufała, i którego prawdopodobnie kochała, jest tylko zasłoną dymną? Czy to on doprowadził ją do samobójstwa, a potem przez długie lata udawał męża bez skazy?”.
/ 22.10.2023 08:30
rozczarowana kobieta fot. Adobe Stock, Yakobchuk Olena

Wiedziałam, że coś się stało, kiedy tylko zobaczyłam Maćka przez okno. Zazwyczaj wraca z pracy radosny jak wróbelek. Dziś przede wszystkim nie wysiadł od razu z auta, lecz siedział dłuższą chwilę, opierając głowę na kierownicy. A jak już wysiadł, to ciągnął nogę za nogą, był przybity, jakby właśnie zdiagnozowano u niego śmiertelną chorobę.

Nawet zapytałam, gdy wszedł, czy dobrze się czuje, ale tylko spojrzał na mnie, jakbym zbudziła go ze snu:

– Ja?

– No ty, ty – zniecierpliwiłam się. – Boli cię coś?

– Chryste, nie, co ma mnie boleć? – obruszył się. – Dziadek Piotrek miał wypadek, ojciec dzwonił, gdy wychodziłem z pracy.

Mąż czuł się trochę winny

Zapytałam, czy jedziemy do szpitala, ale Maciek bezradnie wzruszył ramionami: podobno dziadek jest już w domu, nic się nie stało i powiedział, że wcześniej niż w niedzielę nie chce nikogo widzieć. Ostatecznie, orzekł, najechał na niego tylko pięciolatek na rowerku a nie tir z cegłami! Ojciec poprosił sąsiadkę, żeby miała na niego oko, nic więcej nie da się zrobić.

– Przecież wiesz, że potrafi być uparty jak osioł! – prychnął. – Czasem mi się zdaje, że w ogóle nie powinienem był się od niego wyprowadzać.
No tak, teraz to ja powinnam czuć się winna, bo Maciek wyniósł się, żeby zamieszkać ze mną. Nawet nie było sensu mu przypominać, że umowa między nim a dziadkiem opiewała na czas studiów, a nie całego życia!

Byłam trochę zła, ale w sumie rozumiałam. Uwielbiał dziadka, traktował go jak wzór i przed każdym ważniejszym wyborem życiowym to właśnie u staruszka zasięgał rady.

– Nie martw się, będzie dobrze – przytuliłam go. – Ten facet jest nie do zdarcia.

– Na razie – westchnął głęboko. – Ale jak długo jeszcze? Lata lecą.

Tragiczna miłość dziadka

Mieliśmy wieczorem obejrzeć kolejne dwa odcinki serialu, ale ledwo odpaliłam komputer, Maciek zaczął gadać o dziadku. Nie mogłam się skupić na akcji, zaczęłam się denerwować, iw końcu urządziliśmy sobie wieczór wspomnień.

Po raz kolejny usłyszałam historię o facecie, który pokochał rosyjską malarkę, dał jej nazwisko, dom i syna, a potem, gdy publiczność zaczęła doceniać twórczość tej kobiety, gdy sława i powodzenie przewróciły jej w głowie, został porzucony. Z dnia na dzień.

Znałam tę opowieść, ale za każdym razem, choćbym starała się być nie wiem jak cyniczna, chwytała mnie za gardło: co to za kobieta, która zostawia własne dziecko dla kariery? Może miała depresję poporodową, wtedy chyba jeszcze jej nie diagnozowano?

– Nic nie wiem o depresji – powiedział Maciek. – Wiem natomiast, że babcia była niezrównoważona, urządzała publicznie pokazy histerii, obrażała dziadkowych przyjaciół i przynajmniej raz doszczętnie zdemolowała mieszkanie – chyba wtedy dziadek uświadomił sobie, że ona nie potrafi wziąć odpowiedzialności nawet za siebie samą…

Artystka! Sąd podzielił jego opinię, jak wiesz, i być może tylko dzięki temu możemy sobie teraz o tym opowiadać.

Zostały tylko zdjęcia

Patrzyłam na parę ze zdjęć i, jak zawsze, nie mogłam wyobrazić sobie tej dwójki ludzi jako tragicznych bohaterów. Byli tacy piękni! Dziadek Piotrek jak Leonard Cohen w najlepszych latach, Raisa niczym Audrey Hepburn – delikatna i elegancka w rozkloszowanej spódnicy z tafty, białej bluzeczce i szpilkach… Potem oboje na kajaku, na deptaku w Sopocie, przed Ermitażem. Wreszcie z niemowlęciem przed drzwiami szpitala.

Sporo było tych fotografii, bo Maciek skopiował wszystkie dostępne w rodzinie, ale żadna nie zapowiadała tragedii. I nigdy, przenigdy nie domyśliłabym się, że ta eteryczna szatynka skończy na torach moskiewskiego metra, a jej mąż do końca życia będzie samotny, bo żadna mu jej nie zastąpi. Tyle planów, tyle nadziei, a ostatecznie dym i nicość: żadnej miłości, żadnej sławy, żadnej rodziny. Tylko pustka i ból.
Jakim cudem facet zachował taką pogodę ducha po tym wszystkim?

– Nie dziwię się, że dziadek Piotrek jest dla ciebie wzorem – pomyślałam na głos.

– To najsilniejszy człowiek, jakiego poznałam w życiu. Przeżyć takie piekło, a potem samotnie wychowywać dziecko, by było wartościowym i dobrym człowiekiem…

– Mnie w pewnym sensie też wychował – Maciek przejechał palcem po twarzy na dużym portretowym zdjęciu. – Z pewnością byłbym kimś zupełnie innym, gdyby nie on.

Dziadek zmarł nagle

Dwa dni później dziadek Maćka upadł nagle w sklepie, sięgając po chleb. Mimo wezwanego natychmiast pogotowia, nic nie dało się już zrobić – udar zabrał go błyskawicznie. Prawdopodobnie był skutkiem jakiegoś mikrourazu, doznanego być może w starciu z rowerkiem pięciolatka kilka dni wcześniej – tak czy siak, stało się. Pocieszającym był fakt, że prawdopodobnie nie cierpiał. Wszyscy chcieliśmy w to wierzyć.

Na pogrzebie pojawiło się zdumiewająco dużo osób, nie tylko rodzina ale i byli studenci, dawni sąsiedzi, koledzy z kółka szachowego, kilku członków klubu kajakarskiego, którego dziadek był honorowym członkiem. Byłam zdumiona, jak wielu ludziom ten człowiek był bliski, z iloma, mimo wieku, utrzymywał wciąż jeszcze zażyłe kontakty.

– Zapewniam cię, Iga, że na pogrzebie wuja Toniego, wieloletniego przyjaciela dziadka, jeszcze ze studiów, było ich więcej – Maciek rozglądał się wyraźnie zszokowany. – Nie miałem pojęcia, że ostatnie lata tak spustoszyły to środowisko. Dziadek musiał często bywać na pogrzebach.

Mąż strasznie przeżywał wszystko. To, że nie było go przy staruszku w kluczowym momencie, że nie on poszedł po ten chleb, że nie wiedział nawet, jaka pustka powstała ostatnio wokół dziadka. Galopujące poczucie winy doprowadzone do absurdu. Znosiłam to jednak z godnością, bo kochałam tego faceta i, ostatecznie, kombinowałam, że przeżyta porządnie żałoba powinna po jakimś czasie wygasnąć, prawda?

Zdumiewające odkrycie

Trzeba było zająć się uporządkowaniem spraw po dziadku, a ponieważ ojciec Maćka zrzekł się spadku, uznając, że synowi zastrzyk finansowy przyda się bardziej, zajęliśmy się mieszkaniem staruszka. Nie wiedzieliśmy jeszcze, co z nim zrobimy, ja byłam za tym, by wynajmować, Maciek, by tam zamieszkać na stałe, a znaleźć amatorów na moje… Tak czy inaczej, trzeba było je opróżnić. W końcu przekopaliśmy się przez stos przeróżnych umów, gwarancji i aktów prawnych oraz ich kopii. Potem poszła odzież, następnie sprzęty i naczynia kuchenne.

Tamtej niedzieli pojechałam sama, Maciek miał jakieś spotkanie z kumplami. Zajęłam się secesyjnym sekretarzykiem, na który już miałam potencjalnego kupca znalezionego przez internet. Wyjęłam wszystkie szufladki, robiąc jednocześnie dokumentację fotograficzną, wytarłam kurz i zabrałam się za polerowanie politury.

Szmatka, której użyłam do tego celu, nie była odpowiednim narzędziem, bo ucięłam ją ze zwykłego bawełnianego podkoszulka. Zwijała się i zaczepiała o wszelkie możliwe występy i nawet nie zauważyłam, kiedy zawadziłam o ozdobną listwę i oderwałam ją od ścianki mebla. O dziwo, nie sterczały tam żadne gwoździe, nie widać też było śladów kleju. Listwa mocowana była na dwóch drewnianych zatyczkach i zakrywała pustą przestrzeń, której obecności nikt by się w tym miejscu nie spodziewał.

Tajna skrytka

Ostrożnie wsunęłam dłoń w szczelinę… Wyjęłam plik czarno-białych zdjęć. Przez dłuższą chwilę nie wiedziałam, na co patrzę, a potem w jednej z postaci na pierwszym zdjęciu rozpoznałam dziadka, tyle że kilkadziesiąt lat młodszego. Stał nad jeziorem, na tle lasu, razem z wysokim, szczupłym brunetem, który wydał mi się podobny do sławnego wuja Toniego, o którym Maciek często wspominał, i którego zdjęcie było w albumie rodzinnym. Obydwaj mieli niepewne miny, jakie miewają ludzie, którzy fotografują się za pomocą samowyzwalacza: zdążę, nie zdążę?

Po cholerę chować foty w jakichś dziurach? Żachnęłam się i odrzuciłam je na kupkę dokumentów, a wtedy ułożyły się jak wachlarz i aż mnie zatkało.

Dziadek Piotrek z brunetem w mieszkaniu, tym razem w uścisku na jednym fotelu, brunet wynurzający się spod kołdry, wspólne zdjęcia z automatu, bez wyjątku dość romantyczne… Dziesiątki zdjęć, robionych na przestrzeni wielu lat. Aż usiadłam.

Pomyślałam o tej biednej dziewczynie, samej w obcym kraju – jak musiała się czuć, gdy się zorientowała, że dla człowieka, któremu ufała, i którego prawdopodobnie kochała, jest tylko zasłoną dymną? Czy to on doprowadził ją do samobójstwa, a potem przez długie lata udawał męża bez skazy?

Nie wiedziałam, co zrobić

Zadzwonił telefon i zobaczyłam na wyświetlaczu numer Maćka, ale nie miałam siły odebrać. Jakie by to nie było głupie i niesprawiedliwe, postępek dziadka rzucił cień na pozostałych członków rodziny i nagle wydali mi się niegodni zaufania, a ja sama bezwiednie utożsamiłam się z jedyną kobietą w tej historii: samotną, oszukaną, pozbawioną czci w najbardziej perfidny sposób.

Miałam chęć rzucić wszystkim te zdjęcia w twarz – niech zobaczą swojego bohatera we właściwym świetle. Cholerny oszust, tchórz i świnia!

– Iga?– usłyszałam z przedpokoju. Czemu nie odbierasz? Myślałem, że coś ci się stało!

Odruchowo narzuciłam sweter na zdjęcia. Co komu teraz da prawda, pomyślałam. Nie zwróci Raisie życia, nie ukarze dziadka…

– Kocham cię – powiedziałam. – Dobrze, że przyszedłeś.

Zawinięte w sweter fotografie wsunęłam do torby, gdy Maciek wyszedł do toalety. Teraz ja muszę znaleźć jakąś skrytkę.

Czytaj także: „Zdrada przyjaciela bolała mnie bardziej, niż żony. Z satysfakcją patrzył, jak przez niego wali mi się życie”
„Siostra nie mogła się otrząsnąć po śmierci męża, choć miała małe dziecko. Nie myślałam, że spotka nas kolejna tragedia”
„Z firmowego pośmiewiska zmieniłem się w znawcę kobiet. Ustawiały się do mnie kolejki, bo wiedziałem, co chcą usłyszeć”

Redakcja poleca

REKLAMA