„Dostałem w pracy awans dzięki niewinnemu oszustwu. Nie chcę myśleć, co będzie, jeśli mój brak kompetencji wyjdzie na jaw”

Mężczyzna w garniturze fot. iStock by GettyImages, pixelfit
„Pewnie poległbym na egzaminie, jak reszta kandydatów, ale miałem za małą marynarkę. Nie mogłem się ruszyć, a mój pracodawca wziął to za opanowanie”.
Listy od Czytelniczek / 18.11.2023 09:16
Mężczyzna w garniturze fot. iStock by GettyImages, pixelfit

Tak naprawdę nie powinienem był kupować tego garnituru. Ale gdy przechodząc z dziewczyną obok sklepu, zobaczyłem na wystawie ubranego weń manekina, poczułem, że po prostu muszę go mieć. Z pewnością każdy z was chociaż raz w życiu doświadczył uczucia, kiedy widząc jakieś ubranie, zapragnął je mieć, już, natychmiast. Tak właśnie się wtedy poczułem. Chwyciłem Kryśkę za rękę i pociągnąłem do salonu.

Nie jest źle

– Ale przecież ta marynarka ma za krótkie rękawy – kilka minut później Krysia spojrzała na mnie krytycznym wzrokiem.

– Bynajmniej – stanąłem przed lustrem i bardziej lub mniej świadomie skuliłem ramiona w taki sposób, że dłonie prawidłowo już wystawały z rękawów.

Moja dziewczyna kiwnęła głową.

– Rzeczywiście, wydają się w porządku. Ale z tyłu na plecach widać, że marynarka bardzo cię opina…

Już wiedziałem, co za moment powie, żebym skrzyżował ramiona na wysokości piersi. Wówczas wyszłoby, że rękawy rzeczywiście są za krótkie, a marynarka mogłaby pęknąć na szwie na plecach.

– Lubię opięte marynarki, zwłaszcza że spodnie na mnie świetnie leżą – przerzuciłem temat na dolną część garnituru.

Rzeczywiście, ten element garderoby wydawał się jakby uszyty na mnie.

Nie wiem, co mnie opętało, że właśnie TEN garnitur wpadł mi w oko.

Kiedy go zobaczyłem, powiedziałem sobie w duchu: „Muszę go mieć”. Byłem przekonany, że kiedy go włożę, i narzeczona, i sprzedawczyni zapieją z zachwytu.

Obie jednak tylko kiwnęły głowami i powiedziały: „Nie jest źle”.

– Jest świetnie – odparłem bardzo zadowolony i po raz kolejny zacząłem przeglądać się w lustrze. – I będę wyglądał w nim rewelacyjnie.

Za dwa dni miałem iść na spotkanie w sprawie pracy, więc postanowiłem kupić sobie na tę okazję coś nowego i modnego. Ostatnimi laty jakoś zapomniałem, że prócz swetrów i dżinsów istnieje coś jeszcze. Teraz ubiegałem się o kierownicze stanowisko i czas było zmienić dawne przyzwyczajenia. Dzięki temu garniturowi, o czym byłem przekonany, wszyscy w komisji weryfikacyjnej zwrócą na mnie uwagę.

– Moim zdaniem, powinieneś wyglądać na luzie – powiedziała do mnie Krysia – ale z tą swobodą ruchów to jakoś tak nie za bardzo… – pokręciła nosem.

– Wydaje ci się – uparłem się.

Nie będę kontynuował tej sklepowej odysei. Powiem tylko, że Krysia nie bardzo była przekonana do owego zakupu. Natomiast ja przebierałem nogami, żebyśmy jak najszybciej poszli już do kasy.

Pamiętaj, chłopie, żadnych gwałtownych ruchów!

Cały następny dzień przygotowywałem się psychicznie do rozmowy kwalifikacyjnej, czyli wyspałem się do dziesiątej, posnułem do południa w szlafroku, wziąłem prysznic, poczytałem i po południu poszedłem z Krysią do restauracji.

– Jak samopoczucie przed jutrzejszym dniem? – spytała mnie przy zupie.

– Przyznam ci się, że bardzo już chciałbym to mieć za sobą.

– Jesteś zdenerwowany?

– Ależ skąd – machnąłem lekceważąco ręką. – Jutro po południu jest mecz w angielskiej lidze i chciałbym go obejrzeć.

Następnego ranka, po lekkim śniadaniu, zacząłem się ubierać. Koszula, spodnie, skarpety, wszystko szło mi sprawnie.

Marynarkę postanowiłem włożyć na końcu, żeby się nie pogniotła. Na pięć minut przed wyjściem sięgnąłem po nią, włożyłem w nią jedno ramię, potem drugie i… zrozumiałem, że jeśli trochę nie skulę się w sobie, to będę wyglądał niczym starszy brat, który zaiwanił garnitur młodszemu.

„Jak to możliwe – przebiegło mi przez głowę – żeby marynarka przez dwie noce tak się skurczyła?”.

Ale oczywiście to nie marynarka się skurczyła, tylko ja wreszcie pojąłem, że popełniłem straszliwy błąd, przed którym Krysia mnie przestrzegała.

I co ja teraz zrobię? Myśli zaczęły w popłochu przelatywać mi przez głowę. W szafie miałem co prawda jeszcze jedną dobrą marynarkę, ale była letnia, a za oknem srożyła się jesień. Stary garnitur był jeszcze mniejszy i wisiał w szafie jedynie dla ozdoby. W swetrze i dżinsach iść nie mogłem.

Niestety, mleko się już rozlało i nie miałem wyjścia – musiałem na ciasną marynarkę zarzucić palto i wyjść przed dom, gdzie czekała już na mnie taksówka.

Na miejsce dotarłem dobre piętnaście minut przed czasem. Sekretarka wskazała mi pokój z fotelami, gdzie czekało już sześciu kandydatów. Przywitałem się skinieniem głowy. Każdy z moich konkurentów czytał już jakiś plotkarski tygodnik lub miesięcznik. Te gazety leżały na stole dalej i sięgając po nie, musiałbym wyciągnąć rękę, a wtedy rękaw marynarki skoczyłby aż do łokcia…

Wstałem i wziąłem prasę z bliższego stolika. Był to jakiś budowlany kwartalnik. Jestem inżynierem, ale żeby na chwilę przed ważną rozmową zajmować sobie głowę projektami wysokościowców w centrum Warszawy! Ale co miałem robić, wszyscy czytali, więc i ja udałem, że zagłębiam się w fachowym czasopiśmie.

Dwadzieścia minut później kandydaci zostali zaproszeni do dużego pomieszczenia. Tam polecono każdemu zająć miejsce przy osobnym stoliku. Wcześniej mieliśmy wybrać kartki z pytaniami, które leżały z boku na wysokim biurku.

Sześciu facetów podeszło od razu do biurka i każdy wyciągnął rękę, żeby być pierwszy (pewnie liczyli na to, że trafią na łatwiejsze pytania). Gdybym przeciskał się między innymi, jak nic strzeliłyby mi szwy na plecach. Poczekałem więc, aż wszyscy się obsłużą i jako ostatni wziąłem kartkę.

Zabrałem się za czytanie pytań.

Nie były trudne dla kogoś, kto przepracował w zawodzie inżyniera dziesięć lat. Nie śpieszyłem się. W końcu oddałem pytania i każdemu z pięciu członków komisji, w której były dwie kobiety, uścisnąłem ręce. Nie ukrywam, że w innej sytuacji na pewno ucałowałbym kobiece dłonie. Tym razem jednak nachylenie się mogło grozić marynarkową katastrofą i wyszedłbym na kompletnego idiotę.

„Żadnych gwałtownych ruchów – co chwila napominałem się w myślach. – Wykonuj gesty spokojne i uważaj, żeby ręce za bardzo nie wysunęły się z rękawów”.

Poproszono nas, żebyśmy wrócili do poprzedniego pomieszczenia i poczekali, aż komisja sprawdzi odpowiedzi i oceni kandydatury. Chyba tylko ja zwróciłem uwagę na to, że choć poprzednio było nas siedmiu, do pokoju wróciło jedynie sześciu.

Wygrałem!

Każdy z nas zabrał się za poprzednią lekturę. Ja też sięgnąłem po przegląd budowlany i zająłem się oglądaniem obrazków. Po kilkunastu minutach w drzwiach stanął przewodniczący komisji rekrutacyjnej.

– Pan Gerard – popatrzył na mnie.

– Prosimy do nas. Pozostałym panom dziękujemy.

Serce zabiło mi mocno.

Wszedłem za przewodniczącym. Za stołem komisji siedział ten siódmy facet, który, jak sądziłem, razem z nami aplikował. Usiadłem na krześle przed stołem. Po chwili rozmowy ustaliliśmy, kiedy mam zgłosić się do pracy. W pewnej chwili nie wytrzymałem z ciekawości.

– Czy mogę spytać, dlaczego właśnie ja? Mam wrażenie, że wszyscy zdali testy.

Członkowie komisji spojrzeli po sobie. Przewodniczący uśmiechnął się.

– Owszem, i byliśmy pewni, że tak właśnie będzie. Postanowiliśmy więc zwrócić uwagę na inne pozawerbalne informacje, które mogliśmy odczytać z panów zachowania. Ale o tym powie nasz psycholog, który spędził z wami jakiś czas w tej sali.

Moja kochana marynareczka, moja bohaterka!

– Najbardziej przypadł nam do gustu właśnie pan – zaczął psycholog. – Kiedy bowiem czekając na egzamin, inni sięgnęli po byle jakie pisma, pan zainteresował się prasą fachową. W sali egzaminacyjnej spokojnie czekał pan na swoją kolej, żeby wziąć pytania, co świadczy o pana opanowaniu i pewności siebie. Wiem, odpowiem, więc nie muszę się śpieszyć. Przy żegnaniu się z komisją, tylko pan uścisnął wszystkim dłonie, nie rzucając się do całowania kobiecych rąk, co świadczy o tym, że traktuje pan wszystkich równo.

Psycholog znalazł jeszcze kilka pozytywnych cech mojego zachowania, które wynikały jedynie z tego, że znalazłem się w zbyt ciasnej skorupie materiału i każdy mój gwałtowny ruch mógł wystawić mnie na śmieszność.

To przedpołudnie wprawiło mnie w zdumienie. Uświadomiłem sobie, że gdybym kupił inny garnitur, z pewnością zachowywałbym się mniej powściągliwie. Jak inni sięgnąłbym po byle jakie pismo, ja też próbowałbym jako pierwszy wziąć kartkę z pytaniami ze stołu, no i swoim zwyczajem na koniec cmoknąłbym panie z komisji w „mankiet”. Pytanie tylko – co sprawiło, że w ogóle kupiłem ten garnitur? Chyba tej zagadki nigdy już nie rozwiążę.

– I jak ci poszło? – Krysia zadzwoniła do mnie po tym, gdy SMS-em dałem jej sygnał, że jestem już „po”.

– Jest lepiej, niż myślałem.

– W twoim głosie słyszę ulgę i zadowolenie. Czyżbyś wygrał?

– Ja zawsze, skarbie, wygrywam – zaśmiałem się do telefonu i po raz pierwszy w życiu nie rzuciłem marynarki na podłogę, tylko ostrożnie powiesiłem ją w szafie.

Zasłużyła na to.

Gerard, 42 lata

Czytaj także:
„Moja córka spotyka się z żonatym facetem. Doniosłam jego żonie, a teraz on chce u mnie zamieszkać”
„Mój chłopak miał dostać spadek po babci, jeśli się ożeni. Jego matka zapłaciła mi, żebym namówiła go na ślub”
„Żona co weekend wychodzi do klubu się bawić, a mnie zostawia samego z dziećmi. Wyznała, że nie wyszumiała się przed ślubem”

Redakcja poleca

REKLAMA