„Dopiero po rozwodzie zrozumiałem, jak bardzo kocham żonę. Nie mogłem znieść, że ktoś inny ją całuje i pieści jej ciało”

Mężczyzna, który tęskni za byłą żoną fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS
„Ten drugi – jakiś obcy facet – będzie trzymał ją za rękę, całował, dotykał, kochał się z nią. Znaliśmy się prawie 20 lat, doskonale więc znałem jej ciało i jej reakcje na dotyk. Nie mogłem przestać myśleć o tym, że te intymne sekrety będzie odkrywał ktoś inny”.
/ 31.12.2021 07:07
Mężczyzna, który tęskni za byłą żoną fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS

Wiedzieliśmy, że nic nie uratuje naszego małżeństwa. Może nie było w naszym życiu wyzwisk, przemocy, tłuczenia talerzy, ale była – nie wiem, czy nie gorsza – obojętność. Łączyły nas dzieci i rachunki. Rozmowy o tym, co trzeba kupić lub załatwić. Żadnej wielkiej bliskości ani serdeczności już między nami nie było, o miłości już nie wspominają. Wypaliło się. Po prostu. Mieliśmy dwójkę dzieci, więc dla nich stwarzaliśmy pozory rodziny, czując, że bardziej się męczymy, niż wspieramy. Codzienne poranki, wspólne wyjazdy, święta… Z przymusu, z obowiązku. To wszystko dołowało i sprawiało, że czuliśmy się fizycznie i psychicznie wykończeni.

Kolejne Boże Narodzenie uświadomiło nam, że dłużej nie damy rady. Znowu grać przed dziećmi i rodziną… Tak się nie da. Obydwoje mieliśmy po czterdzieści lat i jak zdrowie pozwoli, jeszcze sporo czasu w zapasie, żeby ułożyć sobie życie lepiej, mądrzej, szczęśliwiej. Dla siebie i dla dzieci.

– Posłuchaj…

– Ja też chcę z tobą porozmawiać… – weszła mi w słowo Anita.

Dalej poszło już z górki

Złożyliśmy pozew rozwodowy. Wiedzieliśmy, że nie będziemy drzeć kotów. Oboje kochaliśmy nasze dzieci i nie zmierzaliśmy o nie walczyć. Podzielimy się opieką i wydatkami. Anita zostanie z dziećmi w naszym wspólnie kupionym mieszkaniu, ja wyprowadzę się do kawalerki po mojej babci. Ciasnej, ale czy potrzebowałem więcej miejsca?

Rodzina była w szoku. Jak to? Takie zgodne małżeństwo, bez problemów! Ja nie piłem, nie biłem, nie grałem w karty, wypłatę przynosiłem. Byłem dobrym ojcem. Anita też spokojna… To prawda. Mili i grzeczni. Tyle że tak można by opisać dwoje nieznajomych siedzących przy jednym stoliku w restauracji, a nie małżeństwo! Gdzie miejsce na namiętność, szaleństwo, przynajmniej od czasu do czasu? Dusiliśmy się i nie chcieliśmy dać się zamarynować w tym chłodnym sosie uprzejmości.
Najbardziej baliśmy się o dzieci. Jak to przyjmą? Czy nie skrzywimy im psychiki? Owszem, zaoszczędzimy im wielu przykrych rzeczy i traumatycznych scen, jakich świadkami są dzieci niekochających się rodziców, ale może poczują się zdradzeni, porzuceni?

Na szczęście nie. Było trochę łez, zwłaszcza ze strony Zuzi, która miała dopiero siedem lat. Dziesięcioletni Tomek starał się trzymać fason. Zapewniliśmy ich, że to nie przez nich i że nadal bardzo ich kochamy, a nawet lubimy się z mamą, ale to za mało, żeby razem mieszkać. Nie chcemy unieszczęśliwiać się nawzajem, dlatego się rozstajemy. Ze sobą, nie z nimi.

Rozwód poszedł gładko, dostaliśmy wyrok już po pierwszej rozprawie, po której poszliśmy na wspólny obiad. Papierek niewiele zmienił, nie zacząłem nagle darzyć niechęcią byłej żony. Za to samotne wieczory w małej kawalerce, bez gwaru dzieci, odrabiania lekcji, lawirowania między nastawianiem prania, sprzątaniem, a robieniem kolacji, po jakimś czasie zaczęły się robić nudne, puste. Najpierw nadrobiłem zaległości i obejrzałam wszystkie seriale, o których znajomi mówili, że muszę je zobaczyć. Potem przeczytałem książki, które od lat czekały na „wolne dni”, które przy dzieciach nie nadchodziły. Zapisałem się na siłownię. W końcu chwyciłem za telefon:

– Anita, a jak bym wpadał częściej? Żeby pomóc dzieciakom w lekcjach czy tobie w domu? Co ty na to?

Nie miała nic przeciwko, więc wpadałem częściej

 Anita mogła odpocząć, wyskoczyć gdzieś, nie martwiąc się o dzieci, albo po prostu zrobić to, co było trzeba zrobić. Naprawiłem zmywarkę, bo zaczęła ciec. Pomogłem skręcać nowe meble dla Tomka. Załapywałem się na kolacje, których nie musiałem sam robić i które były, jak zawsze, wyśmienite. Rozmawialiśmy. Nie tak jak wcześniej, że śmieci trzeba wynieść albo że rachunek za prąd już powinien być, a nie przyszedł, a PIT-y to jak najszybciej trzeba złożyć, bo wcześniej dostaniemy zwrot i będzie można odłożyć pieniądze na wakacje.

Teraz pytaliśmy: co u ciebie? Opowiadaliśmy, co obejrzeliśmy, co przeczytaliśmy, z kim rozmawialiśmy i o czym. Anita pytała o siłownię, ja ją o kurs grafiki, na który się zapisała, gdy zacząłem zabierać dzieciaki w soboty do siebie. Zauważyłem, że się zmieniła. Nie tylko zainwestowała czas w swój rozwój, co zawsze odkładała na później, ale też zmieniła fryzurę. Świetnie wyglądała w krótkiej, rudej czuprynie. Zawsze rozjaśniała włosy i nie wyglądała źle, ale teraz… Teraz obejrzałbym się za nią na ulicy. I nie ja jeden, uświadomiłem sobie z zaskoczeniem.

– Mógłbyś zająć się w tę sobotę dziećmi? – spytała i wyczułem w jej głosie jakieś skrępowanie.

Nie rozumiałem, skąd to zmieszanie. Przecież nie raz dzwoniliśmy z informacją, że coś nam wypadło, albo z prośbą, czy mogłaby… i tak dalej.

– Tylko tym razem… może by u ciebie nocowały, co?

W mojej kawalerce nie zmieściłyby się łóżka dla dzieci, więc dotąd zawsze wracały spać do domu. A zatem poznała kogoś. Znalazła sobie faceta, dla którego mogła stać się całym światem, jak kiedyś dla mnie.

– Tak, jasne, nie ma problemu, jakoś damy radę. Mam przecież dmuchany materac, będzie jak na biwaku.

Zmuszałem się do żartobliwego tonu, a moje myśli gnały, moja wyobraźnia szalała. Ten drugi – jakiś obcy facet! – będzie trzymał ją za rękę, całował, dotykał, kochał się z nią. Znaliśmy się prawie dwadzieścia lat, doskonale więc znałem jej ciało, znałem jej reakcje na dotyk, pocałunki. Teraz nie mogłem przestać myśleć o tym, że te intymne sekrety będzie odkrywał ktoś inny…

No i co z tego? To już nie moja sprawa. Rozstaliśmy się. Od półtora roku byliśmy rozwiedzeni. Czego więc chciałem? O co mi chodziło? Dlaczego byłem… no, jaki? Zazdrosny? Rozżalony? Ja nie miałem ochoty na umawianie się z innymi kobietami, nawet nikogo nie szukałem, a ona tak szybko chciała mnie zastąpić… Szybko? Półtora roku, baranie! Już dawno minęła żałoba po waszym związku. Ogarnij się, nie zachowuj jak pies ogrodnika.

Dlatego zgodziłem się i jakoś przetrwałem tę noc, nie zmrużywszy oka choć na moment. A potem wpadłem na genialny pomysł. Powinniśmy do siebie wrócić! Jesteśmy idealnym małżeństwem. Może papierek z sądu, leżący w szafce, mówił coś innego, ale życie pokazało, że nadal tworzymy dobrą parę. Świetnie zajmowaliśmy się dziećmi, nie kłóciliśmy się, o nic, nawet o pieniądze, a w dodatku zaczęliśmy rozmawiać ze sobą na innym poziomie. Teraz tylko należało przekonać Anitę, która… była na randce.
Szlag!

Randka okazała się jednak niewypałem

Natychmiast to odgadłem, po jej minie i zachowaniu, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że mam rację: musimy do sobie wrócić. Nadarzała się idealna okazja. Dzieciaki miały ferie i wysłaliśmy je na całe dwa tygodnie do moich rodziców na wieś. Pobędziemy razem, tylko we dwoje, nikt nas nie będzie rozpraszał, spróbujemy od nowa. Powiedziałem o tym pomyśle Anicie. Nie wydawała się przekonana – w końcu oboje chcieliśmy rozwodu – ale poprosiłem ją, by się zastanowiła.

Trzy dni później zadzwoniła.

– Spróbujmy.

To było dziwne, jak déjà vu: stanąć z walizką na progu mieszkania, które kiedyś było także moje. Spakowałem trochę rzeczy na te dwa tygodnie i rozwiesiłem je w szafie, na ich dawnych miejscach. Anita miała wrócić z pracy dopiero o ósmej, więc zrobiłem kolację, zapaliłem świece… Czuliśmy się nieręcznie. Bez dzieci było jakoś cicho, pusto, krępująco, rozmowa też się nie kleiła, choć wcześniej, kiedy dzieciaki były z nami, nie mieliśmy z tym problemu. Nie zniechęcałem się. Musi być dziwnie, minęło trochę czasu, od kiedy przestaliśmy myśleć o sobie w kategoriach męsko-damskich, w klimatach romansowych. Musimy się na nowo przyzwyczaić, dać sobie szansę…

Usiedliśmy na kanapie z kieliszkami wina. W końcu pochyliłem się nad Anitą, by ją pocałować… Nie tego się spodziewałem. Poczułem się, jakbym całował siostrę. Zero podniecenia, prędzej zmieszanie i wrażenie, jakbym robił coś niestosownego. Odsunęliśmy się od siebie, popatrzyliśmy sobie w oczy… i wybuchliśmy śmiechem.

– Nic z tego, co? – mruknęła.

– Ano nic – westchnąłem ni to z żalem, ni z rozbawieniem.

Dokończyliśmy oglądać film, a potem przespałem się na kanapie. Rano zabrałem swoje rzeczy z powrotem do kawalerki. Doszliśmy do wniosku, że jesteśmy świetnymi rodzicami, ale kiepską parą. I nie ma co na siłę sklejać tego, co się rozpadło. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Doceniamy się nawzajem jako przyjaciół, którzy razem wychowują dzieci. Nadal bez kłótni, bez darcia kotów o wszystko. Już to jest rzadkością, dlatego nie chcę psuć naszej relacji kolejnymi genialnymi pomysłami. Anita ma nowego partnera, fajny gość, który polubił moje dzieci, a one jego. Ja czasem chodzę na randki, ale na razie nie urodziło się z nich nic poważniejszego. Może kiedyś. Pożyjemy, zobaczymy.

Czytaj także:
„Wygrałem w totka razem z kolegami z wojska. Po latach zmówili się, żeby odebrać mi pieniądze”
„Żyłem w cieniu brata. Musiał stoczyć się na samo dno i spać w bramie z pijakami, by matka pojęła, że nie jestem głąbem”
„Byliśmy po rozwodzie, ale gdy teść przyjechał z wizytą, ex się do mnie wprowadził. Chciał udawać wzorowego mężusia”

Redakcja poleca

REKLAMA