„Żyłem w cieniu brata. Musiał stoczyć się na samo dno i spać w bramie z pijakami, by matka pojęła, że nie jestem głąbem”

Mężczyzna, który żyje w cieniu brata fot. Adobe Stock, SB Arts Media
„Matka całe życia dawała mi jasne sygnały, że jestem jej porażką. Nie byłem prymusem w szkole, często przynosiłem pały, a mój brat? Istna gwiazda. Żyłem w jego cieniu, dopóki nasz rodzinny >>geniusz<< nie stał się menelem”.
/ 21.12.2021 10:51
Mężczyzna, który żyje w cieniu brata fot. Adobe Stock, SB Arts Media

Mój starszy brat od dziecka był ideałem. Wzorowy uczeń, doskonały sportowiec, zaangażowany harcerz.

– Piotruś, znowu dwója. Twój brat miał same piątki – wzdychała mama.

Jasne, że chciałem być jak Janusz. Próbowałem. Ale mi nie wychodziło. Po studiach na politechnice Janusz pracował w kilku instytutach badawczych. Opatentował kilka wynalazków. W końcu upomniał się o niego biznes. W firmie produkującej części samolotowe dostał wielką pensję i służbowy samochód. Elę poznał jeszcze na studiach. Uważałem, że idealnie do siebie pasują. Mama trochę kręciła nosem. Tak jak na wszystkie wcześniejsze dziewczyny Janusza. Jej zdaniem żadna nie była wystarczająco dobra dla jej ukochanego, idealnego synka.

– Mamuś, nie masz wyjścia. Musisz polubić Elę, bo będzie twoją synową i matką twoich wnuków – oświadczył kiedyś Janusz. Mama poddała się. Okazało się, że z synową świetnie się dogadują.

Mama uważała mnie za głąba

Gdy Janusz przeniósł się do prywatnej firmy, jego syn Artur akurat miał iść do szkoły. Ela była zachwycona – zamiast osiedlowej podstawówki teraz mogli wybrać renomowaną szkołę prywatną. A że była na drugim końcu miasta – Ela dostała od męża śliczne kolorowe autko, żeby mogła wozić syna na lekcje. Rok później z ciasnego mieszkania Janusz i jego rodzina przeprowadzili się do domu z ogrodem na przedmieściu. Ja ciągle uczyłem. Bo choć mama uważała mnie za głąba, skończyłem studia. I zostałem nauczycielem.

Z żoną Kasią i dwiema córkami mieszkamy w czterdziestometrowym mieszkaniu na kredyt. Kasia jest przedszkolanką, ale ma zmysł artystyczny – tak urządziła to nasze gniazdko, że naprawdę jest nam wygodnie. Z bratem i jego rodziną kiedyś byliśmy bardzo blisko. Wspólne wakacje na Mazurach, narty w Bukowinie Tatrzańskiej. Ale odkąd Janusz zabiera rodzinę na wakacje na Dominikanę, a na narty do Francji – spędzamy razem mniej czasu. Spotykamy się raz na miesiąc u mamy na obiedzie i oczywiście w święta. Nasze drogi się rozeszły.

Dlatego bardzo się zdziwiłem, gdy kilka miesięcy temu Janusz zadzwonił do mnie i oznajmił, że potrzebuje mojej rady.

– Zakochałem się – wypalił wprost. – Ona ma 25 lat i jest u nas na stażu. Jeszcze do niczego nie doszło, ale nie mogę przestać o niej myśleć. Boję się, że zrobię coś głupiego. Ja ciągle kocham Elę, nie chcę stracić rodziny…

Nie miałem pojęcia, co odpowiedzieć, co mu poradzić. W takich przypadkach zawsze ktoś cierpi.

– Piotrek, nie musisz nic mówić. Ja wiem, co powinienem zrobić. Łudziłem się, że doradzisz mi co innego, że mnie przekonasz…

Dwa tygodnie później zadzwonił i powiedział mi, że stażystka została przeniesiona do filii w Lublinie.

– Już po sprawie – zakończył rozmowę.

Ale po sprawie nie było. Na kolejny niedzielny obiad u mamy Ela przyjechała tylko z synem.

– Janusz źle się czuje – tłumaczyła.

Poszliśmy razem pozmywać.

– Janusz wrócił o północy kompletnie pijany. A przecież wiesz, jak on nie lubi alkoholu. Dziś ma kaca, taka jest prawda.

Uspokoiłem ją, że pewnie jakaś służbowa impreza, a jak ktoś jest nieprzyzwyczajony, to mu alkohol szybko uderza go głowy. Zadzwoniłem do brata.

– Ogarnij się, Janusz. Wybrałeś rodzinę, ale jak dalej pójdzie, to i tak ją stracisz.

– Staram się. Ale ja nie mogę przestać o niej myśleć. Nie mogę. Może powinienem do niej jechać? – brat się rozkleił. Kazałem mu się wziąć w garść…

– Coś jest nie tak, martwię się. Janusz znowu wrócił pijany. I to nie raz. Nie chce się przyznać, ale przecież ja widzę i czuję.

Przyznał się, że pije

– Wiesz, jak to było w „Małym Księciu”: piję żeby zapomnieć. Codziennie powtarzam sobie, że przestanę, ale nie umiem.

Janusz obiecał, że pójdzie na terapię, ale nic z tego nie wyszło. Ile razy go pytałem, miał wymówki. A to, że czeka na miejsce, a to, że w ostatniej chwili coś mu wypadło… Cztery miesiące temu przyszedł pijany na obiad u mamy. Wszyscy udawali, że nic się nie stało. Ela popłakała się w kuchni.

– Postawiłam sprawę jasno. Albo przestanie pić i pójdzie na terapię, albo ja i Artur się wyprowadzimy. Zgodził się, a dwa dni później znowu pił. Co ja takiego zrobiłam?

Było mi jej żal. Nie miała pojęcia, dlaczego Janusz się zmienił. Ale nie moją rolą było powiedzenie jej prawdy. Tydzień po tym obiedzie Janusz zaginął.

– Obdzwoniłam szpitale, nic… – Ela łkała w słuchawkę. – Boję się, ze pijany wpadł do rzeki…

Wsiadłem w samochód i zacząłem jeździć po ulicach. Nie miało to sensu, ale coś musiałem zrobić.

– Piotrek, Janusz wrócił! Ktoś go pobił, ukradł mu telefon, portfel, klucze do domu. Ale jest cały. Nie chcę dalej tak żyć, kazałam mu się wynosić.

Kasia stała koło mnie. Gdy usłyszała, że zaproponowałem, że brat może chwilę pomieszkać u nas, zaczęła przecząco kiwać głową. Ale było za późno. Pojechałem po Janusza. Wyglądał strasznie.

– Wujek miał wypadek i teraz chwilę pomieszka z nami – wytłumaczyłem córkom i odesłałem je do łóżka. Bo wiedziałem, że zaczną pytać, dlaczego nie może wrócić do swojego domu.

Rano, gdy Janusz już trochę oprzytomniał, zawiozłem go do pracy. – Przyjadę po ciebie o 17. I pojedziemy prosto do domu. Zgodził się. Ale o 17 dowiedziałem się, że pan inżynier wyszedł wcześniej. Znalazłem go w barze dwie przecznice dalej. Ledwie stał na nogach. Nawrzeszczałem na niego.

– W takim stanie nie możesz mieszkać u mnie. Mam w nosie, gdzie pójdziesz!

Rano zadzwoniła Ela.

– Janusz dziś znowu nie dotarł do pracy. Jeszcze chwila i zostanie bezrobotny.

Znalazłem brata w tym samym barze, w którym go zostawiłem. Powiedział, że spał w bramie.

– Kasia wczoraj obdzwoniła kilka ośrodków odwykowych. Znalazła ci miejsce. W pracy zgodzili się dać ci urlop bezpłatny. Janusz, już wszyscy wiedzą, że pijesz. Teraz musisz zdecydować. Albo pozwalasz sobie pomóc, albo pijesz dalej.

Janusz wybrał ośrodek. Trzy dni później w środku nocy zadzwonił do moich drzwi.

– Musiałem uciec, tam jest jak w obozie, przebacz mi, braciszku – bełkotał. Pozwoliłem mu spać na kanapie. Ale rano kazałem się wynosić.

Nie wiem, co się z nim działo, ale w weekend odebrałem telefon.

– Pański brat leży w izbie wytrzeźwień. Powiedział, że pan może go stąd zabrać.

Pojechałem. Ale prosto z izby zawiozłem go do ośrodka.

– Zostajesz tu albo od tego momentu radzisz sobie sam. Przysięgam! Ja mam rodzinę, muszę o niej myśleć.

Tydzień temu Janusz wyszedł z ośrodka

Na razie mieszka w wynajętej kawalerce. Wrócił do pracy. Co trzy dni chodzi na spotkania AA. Spotkaliśmy się wszyscy po raz pierwszy od dawna na obiedzie u mamy. Po tych ekscesach w końcu przestała traktować mnie jak życiową porażkę. To trochę przykre, że mój brat musiał sięgnąć dna, żeby rodzona matka w końcu mnie zaakceptowała takim, jakim jestem.  Mój brat nie pije już dwa miesiące. Radzi sobie świetnie, zaczął biegać…

– Artur codziennie pyta, kiedy tata wróci. Bardzo tęskni. Ale ja nie mam odwagi. Boję się, że Janusz znów zacznie pić. Nie chcę, żeby mój syn miał takie wspomnienia – zwierzyła mi się Ela, gdy jak zwykle poszliśmy zmywać. – Z drugiej strony, jak będzie mieszkał sam, to może się załamać jeszcze szybciej…

Obiecałem Eli, że będę co drugi dzień odwiedzał brata.

– Musisz mu pozwolić spotykać się z Arturem. Im obu jest to potrzebne. I postaw sprawę jasno. Że pozwolisz mu wrócić, jak nie będzie pił na przykład przez dwa miesiące. Janusz musi wiedzieć, że ma na co czekać. Że jeszcze go nie skreśliłaś.

Za tydzień miną dwa miesiące „karencji” Janusza. Radzi sobie świetnie. Chodzi na spotkania, zaczął biegać. Wiem, że bardzo chce wrócić do domu. 

– Wiesz, a o tej dziewczynie już prawie nie myślę. Śni mi się też coraz rzadziej. Raz, góra dwa razy w tygodniu…

Czytaj także:
„Mąż zostawił mnie z dwójką dzieci. On zaczyna życie od nowa, a ja nie mam kiedy się w tyłek podrapać”
„Oddałam córce nerkę. Gdyby było trzeba, oddałabym jej i serce. Nie podoba mi się, że po przeszczepie ciężko haruje”
„Teściowa perfidnie wtrąca się w wychowanie mojej córki. Przez nią dziecko wyrasta na roszczeniowego samoluba”

Redakcja poleca

REKLAMA