„Do kina weszłam jako sigielka, a wyszłam zakochana jak nastolatka. Wszystko za sprawą tajemniczego kochanka”

Zakochana kobieta fot. Adobe Stock, Siphosethu Fanti/peopleimages.com
„Wciąż czułam zapach jego wody kolońskiej i słyszałam cichy śmiech podczas zabawnych scen. Zupełnie nie mogłam się skupić, choć przecież go nie znałam. Kiedy seans się zakończył, zaświecono światła i miałam okazję spojrzeć na niego raz jeszcze. Był przystojnym mężczyzną w sile wieku”.
/ 11.12.2022 16:30
Zakochana kobieta fot. Adobe Stock, Siphosethu Fanti/peopleimages.com

Wzięłam skórzaną torebkę, którą miałam jeszcze po mamie, wrzuciłam do niej klucze i portmonetkę. Spojrzałam na zegarek.

– Jak zwykle spóźniona! – zrugałam się w myślach.

Byłam umówiona z siostrą do kina, ale wcześniej planowałyśmy wpaść jeszcze na kawę. Podenerwowana zarzuciłam na siebie kraciastą jesionkę. Wiedziałam, że Jagoda nie znosi, kiedy się spóźniam. Wpadłam do kawiarni z rozwianym włosem i zastałam ją nad filiżanką kawy i połową wuzetki.

– Przepraszam, kochana! – zawołałam, a ona z dezaprobatą pokręciła głową.

– Siadaj już – zaśmiała się i poprosiła kelnerkę o cappuccino i wuzetkę dla mnie.

To była nasza tradycja

Raz w miesiącu wybierałyśmy się do starego kina. Nie znosiłyśmy wielkich multipleksów ze styropianowym popcornem i sztywnymi siedzeniami. Kino „Roma” miało w sobie czar dawnych czasów. Jakby czas się zatrzymał między rzędami aksamitnych, wytartych już foteli. To kino było świadkiem tylu pierwszych randek i pierwszych muśnięć dłoni, że samo miało do opowiedzenia piękne historie, które wszyscy przychodzili oglądać na dużym ekranie. Znajoma pani bileterka uśmiechnęła się na nasz widok.

– „Rzymskie wakacje”? – zapytała.

– Oczywiście – odpowiedziałyśmy podekscytowane, jakbyśmy nigdy wcześniej nie oglądały tego filmu, a przecież znałyśmy go na pamięć. Nagle w torebce Jagody zaczął dzwonić telefon. Wyjęła go i odebrała.

– Dzień dobry. Tak, to ja. Co się stało? Złamał rękę? Mój Boże. Dobrze, już jadę!

– Co jest? – zapytałam, gdy zakończyła połączenie. Domyśliłam się, że chodzi o jej nastoletniego syna.

– Dawid złamał rękę na wuefie! Trzeba go zawieźć do szpitala. Wybacz. Muszę!

– No, jasne. Jadę z tobą!

– Nie, nie trzeba! – zapewniła. Spędzimy pewnie pół dnia w poczekalni. To nie pierwszy raz! Idź na film!

Nie wiedziałam, co robić. Nie chciałam zostawiać jej samej z problemem, ale Jagoda zapewniła mnie, że nie ma sensu, żebym z nią jechała. Nie chciałam iść sama do kina, ale byłam już na miejscu, więc wracanie do domu wydawało mi się bez sensu. Oddałam bilet Jagody i w nieco gorszym nastroju weszłam sama do środka.

Ciemność i znajomy zapach przywrócił mi jednak natychmiast miłe poczucie nostalgii i zbliżających się niezapomnianych artystycznych doznań. Martwiłam się o Dawida, ale kiedy zaczął się film, szybko przestałam myśleć o tej sprawie i zagłębiłam się w wątek.

Na sali było zaledwie kilka osób

Nagle drzwi wejściowe się uchyliły, choć minęło już z piętnaście minut. Jasna smuga światła ujawniła ilość unoszącego się w powietrzu kurzu. Jakiś mężczyzna w milczeniu wszedł po schodach, najwyraźniej starając się nie przeszkadzać. Mimo to jakaś kobieta warknęła głośno, żeby siadał i nie przeszkadzał. Chyba bardzo go to zawstydziło, bo niemal natychmiast usiadł na najbliższym fotelu. Tuż obok mnie.

– Dzień dobry – wyszeptał. – Przepraszam najmocniej. Mogę obok pani? Wolałbym już się nie przesiadać.

– Jasne. Niech pan siedzi – powiedziałam i spojrzałam na niego.

Zimne światło ekranu odbijało się na jego twarzy, bezwzględnie podkreślając siatkę zmarszczek. Od razu pomyślałam, że moja twarz pewnie wygląda na równie pomarszczoną. Miał lekko falujące zaczesane do tyłu włosy, i gęste brwi. Więcej nie zdążyłam odnotować, bo nie chciałam mu się zbyt natarczywie przyglądać i powróciłam do oglądania filmu. Jednak z obcym mężczyzną przy boku skupianie się na wątku stało się już nieco trudniejsze. Wciąż czułam zapach jego wody kolońskiej i słyszałam cichy śmiech podczas zabawnych scen.

Zupełnie nie mogłam się skupić, choć przecież go nie znałam. Kiedy seans się zakończył, zaświecono światła i miałam okazję spojrzeć na niego raz jeszcze. Był przystojnym mężczyzną w sile wieku. Miał przyprószone siwizną gęste włosy i piękne szare oczy. Poza tym był bardzo elegancko ubrany, co natychmiast zwróciło moją uwagę.

– I jak się pani podobało? – zapytał.

– Film? Och, widziałam go już wiele razy. Jest świetny.

– Lubi pani oglądać te same filmy?

– Jestem stała w uczuciach – zaśmiałam się, a on razem ze mną.

Włożył płaszcz, pożegnał się i wyszedł, a ja jak podlotek wciąż o nim myślałam. Do tego stopnia, że kiedy wieczorem zadzwoniła siostra, zamiast zapytać o Dawida, zaczęłam jej opowiadać o tajemniczym nieznajomym.

– Szybko zorganizowałaś sobie zastępstwo! Ja spędziłam pół dnia w szpitalu, a ty randkujesz!

– Jaka jestem okropna! Jak tam Dawid?

– Złamany nadgarstek – odpowiedziała. – Ale nic mu nie będzie. Wszystko goi się na nim jak na psie!

W następnym tygodniu mieli puszczać „Zieloną milę”. Dobrze znałam ten film, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Tym razem nie zamierzałam się spóźnić, w głębi duszy licząc na to, że tajemniczy fan kina znów pojawi się w „Romie”.

To co? Za tydzień znowu w kinie?

Weszłyśmy z Jagodą do kina i zauważyłam go już z oddali. Wstał i machnął do mnie ręką, zapraszając nas koło siebie. Miał na sobie bordowe spodnie, a do nich granatową kamizelkę, marynarkę i elegancką koszulę, a do tego okulary w eleganckich oprawkach. Podobał mi się jego styl. Wyglądał jak gwiazdor złotej ery kina. Może drugoplanowy, ale do amantów nigdy mnie nie ciągnęło.

– Liczyłem na to, że znów pani przyjdzie – powiedział z uśmiechem, a Jagoda lekko szturchnęła mnie w bok.

– To moja siostra, Jagoda.

– Miło mi – powiedział. – A pani jak się nazywa? Zapomniałem zapytać i wyrzucałem sobie brak ogłady cały tydzień.

– Teresa.

– Jerzy.

Usiadłam między nowym znajomym a moją siostrą. Film był niezwykle poruszający i jak zwykle popłakałam się na scenie końcowej. Widziałam, że Jerzy także uronił łezkę i bardzo mnie to poruszyło. Płaczący mężczyzna to ewenement! Od razu pomyślałam, że pewnie musi być wrażliwym i dobrym człowiekiem. Po filmie Jerzy nie zwinął się tak szybko jak poprzednio. Przez chwilę wymienialiśmy się wrażeniami z filmu.

– Może porozmawiamy w jakimś przyjemniejszym miejscu? Niedaleko jest kawiarnia, gdzie mają świetne wuzetki – zaproponował, a my się zaśmiałyśmy.

– To nasz ulubiony lokal – wyjaśniłam.

– Ja niestety dziś nie mogę – wykpiła się Jagoda, co mnie ucieszyło. – Muszę wracać do syna.

– Szkoda… A pani, pani Tereso?

– Tereso – poprawiłam go, bo nie chciałam podtrzymywać formalnej atmosfery. Jurek uśmiechnął się i zaprosił mnie na kawę i ciastko. Rozmowa przeciągnęła się do późna. Nie mogliśmy się nagadać – o filmie, książkach, a wreszcie o swoim prywatnym życiu.

– Od dawna jesteś sama? – zapytał, wskazując na mój palec bez obrączki.

– Nigdy nie wyszłam za mąż. Miałam narzeczonego, ale zginął w wypadku przed ślubem i później już nigdy nie zdecydowałam się na związek.

– Moja żona też nie żyje. Umarła na raka trzy lata temu. Dopiero niedawno zdecydowałem się przestać nosić obrączkę i zacząłem pokazywać wśród ludzi. Dzieci mnie namówiły. Nie wierzyłem, że kogokolwiek da się spotkać od tak na mieście. A jednak miały rację! Są jeszcze piękne, niezamężne kobiety!

Byłam onieśmielona komplementem

– To co? Za tydzień znów w kinie? – zapytałam, gdy skończyliśmy już kawę.

– Nie wiem. Chyba nie wytrzymam tak długo. W piątek grają dobrą komedię w teatrze. Może dasz się zaprosić? – zapytał nieśmiało, a ja poczułam się znów jak w szkole, gdy chłopcy próbowali mnie niezdarnie podrywać.

– Z przyjemnością – odparłam.

Z czasem zaczęliśmy się spotykać coraz częściej, aż wreszcie wzięliśmy ślub. Jagoda śmieje się ze mnie, mówiąc, że tyle lat chodziłam do kina na historie miłosne, aż w końcu sama wyszłam z niego zakochana. Może to faktycznie już niewspółczesny sposób poznawania ludzie, ale najwyraźniej takie rzeczy mogły się wydarzyć tylko w naszym starym kinie. 

Czytaj także:
„Nasz syn nie widział świata poza internetem. Gdy zabieraliśmy mu telefon, wpadał w szał, przeklinał i bił na oślep”
„Siostrzenica z zimną krwią okradła i wykorzystała wdowca z dwójką dzieci. To moja wina, bo źle ją wychowałam...”
„Niczym książę na białym rumaku wybawiłem z opresji piękną nieznajomą. Tak zaczęła się nasza wielka miłość...”

Redakcja poleca

REKLAMA