„Do cnotki mi daleko, nie leżę w łóżku jak kłoda, ale to czego oczekuje mój mąż to przesada. Chce ze mnie zrobić ladacznicę?”

problemy łóżkowe małżonków fot. Adobe Stock, Iurii Sokolov
„– Przesadzasz – powiedziała moja przyjaciółka, której się poskarżyłam. – Masz szczęście, że on się odważył powiedzieć ci, czego pragnie, a nie szuka tego czegoś poza domem. Zamiast wyrzucać go z łóżka, powinnaś porozmawiać z nim szczerze o jego fantazjach. Może niektóre ci się spodobają”.
/ 25.12.2022 14:30
problemy łóżkowe małżonków fot. Adobe Stock, Iurii Sokolov

Jesteśmy młodym małżeństwem, kochamy się chyba jeszcze bardziej niż przed ślubem. Na myśl o tym, co wyprawiamy w łóżku, cała płonę. Wydawało mi się, że Patryk jest równie jak ja zadowolony z naszego życia intymnego. Tak myślałam do dnia, gdy w prezencie na naszą pierwszą rocznicę wręczył mi pudełeczko, które zawierało parę różowych, ozdobnych, puchatych kajdanek.

Przez chwilę patrzyłam na nie zaskoczona. Potem roześmiałam się nerwowo, oczekując, że i on się roześmieje. Ale kiedy spojrzałam mu w oczy, zobaczyłam, że jest jak najbardziej poważnya na jego twarzy widnieje napięcie i oczekiwanie. I wtedy do mnie dotarło: Patryk nie był ze mnie zadowolony. Chciał więcej. Chciał czegoś innego.

Poskarżyłam się na męża przyjaciółce

– Żartujesz, prawda? – spytałam jeszcze odrobiną nadziei.

Zacisnął usta, i pokręcił głową.

Zwariowałeś. Nigdy w życiu – warknęłam, rzuciłam mu kajdanki na kolana i popędziłam do łazienki, w której zamknęłam się na klucz.

Po chwili stanął pod drzwiami łazienki.

– Kochanie – powiedział błagalnym tonem – to będzie zabawne!

– Zabawne? – krzyknęłam przez łzy. – Byłoby zabawne, gdybyś przyniósł to jako zabawkę. Bo jako prezent na naszą rocznicę to oczywisty sygnał, że nie jesteś ze mną szczęśliwy. Że ci nie wystarczam taka, jaka jestem. Nawet nie mam zamiaru tego tknąć. Nie jestem dziwką!

– Julka, nie przesadzaj – zmienił ton na bardziej rzeczowy. – Ja tylko chcę, żeby było ciekawiej. Nic więcej.

Zalał mnie żal.

– To znaczy, że jesteś mną znudzony i potrzebujesz urozmaicenia – rozpłakałam się. – Podsumowałeś cały rok naszego małżeństwa. Dziękuję ci bardzo.

Chwilę milczał.

– Rany, kochanie, przepraszam – znowu poskrobał w drzwi. – Nie sądziłem, że tak to odbierzesz. Kotku, wiesz, że cię uwielbiam i że kocham się z tobą kochać. A rozmaitość nie jest zła. Może nam być tylko lepiej.

– Nie chcę, żeby było lepiej! – wrzasnęłam. – Było nam zawsze cudownie! Sam mówiłeś! Poza tym lepsze jest wrogiem dobrego. Nie potrzebujemy protez! A skoro nie podoba ci się to, co do tej pory robiliśmy, to się przykuj do kanapy. Bo od dziś w łóżku śpię sama.

I wyszłam z łazienki, z całej siły trzaskając drzwiami.

Rozmaitości mu się zachciało! A czy ja jestem jakąś sztywną wiktoriańską damulką, która pozwala mu jedynie na ukradkowe bara-bara pod kołdrą w ciemnościach, podczas gdy ona leży jak kłoda i myśli, że spełnia obowiązek wobec męża i ojczyzny?! Ja lubię seks, różne pozycje, pieszczoty. Robiłam w łóżku wszystko, czego chciał i pozwalałam mu na wszystko. I to było za mało?! Zachciało mu się kajdanek, kontroli nade mną. Co dalej? Może pejcz z moim pisemnym zezwoleniem, że może go sobie na mnie poużywać? A potem trójkąciki? I klub swingersów?! Chyba go pogięło. Jestem nowoczesną, ale przyzwoitą kobietą!

– Przesadzasz – powiedziała Irka, której się poskarżyłam. – Masz szczęście, że on się odważył powiedzieć ci, czego pragnie, a nie szuka tego czegoś poza domem. Zamiast wyrzucać go z łóżka, powinnaś porozmawiać z nim szczerze o jego fantazjach. Może niektóre ci się spodobają. To, co robisz, to prosta droga do zniszczenia waszego małżeństwa. Przecież go kochasz. Na pewno uda wam się osiągnąć kompromis.

Bałam się, że Patryk sobie kogoś znajdzie

– Jaki kompromis? – warknęłam, czując się zdradzona nie tylko przez męża, ale i przez moją najlepszą przyjaciółkę.

– Nie rozumiesz? On ci powie o swoich fantazjach, a ty mu o swoich. Naprawdę nie chciałabyś którejś z nich urzeczywistnić?

Moje fantazje? Od kiedy zaczęłam myśleć o seksie, zawsze było to w związku z moim mężem. Właściwie miałam tylko jedną fantazję: po prostu kochać się z nim. Wodziłam oczami za Patrykiem przez trzy lata, kiedy chodziliśmy do liceum. Miał powodzenie, uganiała się za nim połowa dziewczyn. Zwrócił na mnie uwagę dopiero w klasie maturalnej, gdy nagle moje hormony się obudziły i z chudego podlotka zmieniłam się w kobietę. To, że stał się moim mężem i kochankiem, było moją urzeczywistnioną fantazją. Niczego więcej nie potrzebowałam.

Stanowiliśmy parę od pięciu lat. Byliśmy dla siebie stworzeni – dwie połówki jednej duszy. Seks miał dla nas obojga duże znaczenie, ale przecież w naszym życiu było też coś więcej. Plany na przyszłość, wspólna firma; kiedyś, w przyszłości – dzieci, podróże. Naprawdę chciał to zniszczyć jakimiś zboczonymi zachciankami?

Następnego dnia po tym feralnym wieczorze Patryk pojawił się w domu z wielkim bukietem lilii, moich ulubionych kwiatów, i ślicznym puzdereczkiem zawierającym złote kolczyki – na przeprosiny. Oczywiście wybaczyłam mu. Przecież go kochałam. Niby wszystko wróciło do normy. Patryk co noc kochał się ze mną i nigdy słowem już nie wspomniał o kajdankach czy urozmaiceniach. Tyle że ja nie zapomniałam. Jak jastrząb wypatrywałam jakichkolwiek oznak znudzenia z jego strony, rutyny. Ochłodzenia namiętności.

Nie mogłam zapomnieć słów mojej przyjaciółki, że Patryk może sobie znaleźć kogoś poza domem, kto zgodzi się spełnić jego zachcianki. Dopadł mnie potworny demon zazdrości. Zaczęłam sprawdzać jego kieszenie, SMS-y w komórce, mejle na laptopie i strony w Internecie, jakie odwiedzał. Najwyraźniej wcale się tego nie spodziewał, bo znalazłam jego zamówienia na kilka innych „zabawek” z wielkiego sklepu internetowego sprzedającego takie rzeczy.

Okazało się, że razem z kajdankami kupił dla mnie wyzywający strój w namiętnym kolorze czerwieni (rany boskie, dlaczego te parę centymetrów koronki i piórek musi kosztować więcej, niż płacimy za jedzenie na tydzień?!). A ponadto: wibrator, jakieś pachnące emulsje i maści oraz dziwne kółka o nieznanym mi przeznaczeniu. Prawdę mówiąc, postanowiłam nie sprawdzać ich opisów, żeby nie wiedzieć, jak bardzo zboczony umysł ma mój mąż. Najwyraźniej postanowił mnie przyczepić do łóżka kajdankami i użyć na mnie reszty, gdy nie będę mogła się bronić. Drań!

Przeszukałam cały dom. Niestety, nigdzie nie znalazłam ani kajdanek, ani pozostałych zabaweczek zamówionych przez Patrykaw internecie. Pomyślałam, że może dał je tej, która wymienia z nim fantazje…

Pamiętałam ten wieczór doskonale...

W krótkim czasie doprowadziłam się do takiego stanu, że byłam niemal chora z zazdrości. Jednak nie mogłam się zmusić, by powiedzieć mężowi, co odkryłam. Duma mi na to nie pozwalała. I strach. Wtedy musielibyśmy znów zacząć o tym rozmawiać, a ja nie chciałam usłyszeć, że Patryk jest mną znudzony.

Jak struś schowałam głowę w piasek. Na konsekwencje nie musiałam długo czekać, bo nasze małżeństwo oczywiście zaczęło się powoli psuć. Podobnie jak ryba psuje się od głowy, tak i u nas rozpad zaczął się od sypialni. Choć na pierwszy rzut oka można byłoby sądzić, że wcale nie chodzi o seks – coraz częściej kłóciliśmy się przecież o drobiazgi – jednak nasza obopólna irytacja przenosiła się do sypialni, więc kochaliśmy się coraz rzadziej. Oczywiście wiedziałam, w czym tkwi problem. Wiedziałam i byłam zrozpaczona, bo nic na to nie mogłam poradzić.

Pewnego wieczoru, gdy Patryk był poza domem, podobno na piwie z kumplami, dostałam od Irki mejla ze zdjęciami z jakiejś imprezy. Przyjrzałam się im uważnie. To był klub z dziewczynami tańczącymi na rurze. Tuż przy wybiegu w otoczeniu przyjaciół – również męża mojej przyjaciółki, siedział Patryk i gapił się jak cielę na tańczącą niemal gołą dziewczynę.

Zdjęcie miało datę. Od razu ją skojarzyłam. To było dwa tygodnie wcześniej. Pamiętam, że Patryk wrócił wtedy tuż po północy, obudził mnie i kochał się ze mną tak gorąco, jak w pierwszych miesiącach naszego małżeństwa.

Natychmiast zadzwoniłam do Ireny.

– Nie sądzę, żeby cię zdradził – oświadczyła moja przyjaciółka, gdy jej o wszystkim opowiedziałam. – I nie sądzę, żeby chciał, ale tak czy owak musisz coś zrobić. Sama wiesz, że nie jest dobrze.

Myślałam pół nocy, słuchając lekkiego pochrapywania Patryka. Bałam się. Tak bardzo go kochałam. Wiedziałam też, że i on mnie kocha, ale miłość nie jest przecież dana na zawsze. Trzeba o nią dbać, ciągle ją podsycać. Od tygodni więc czytałam w internecie wynurzenia mężatek oraz żonatych facetów i próbowałam zrozumieć, co kieruje tymi, którzy chcą tak zwanej odmiany w łóżku, i tymi, którzy się opierają. Mężczyźni – i nie tylko, jak się okazało –  twierdzą, że zabawy erotyczne oraz akcesoria różnego rodzaju zwiększają rozkosz i podniecenie. Jeśli się te zabawy umiejętnie wykorzystuje, nie pozwalają rutynie zniszczyć namiętności, a tym samym pomagają nam wytrwać w wierności.

Natomiast kobiety, które zgodziły się poddać pragnieniu ukochanego mężczyzny, twierdziły, że po początkowych trudnościach – zażenowaniu, wstydzie i poczuciu, że to coś niezdrowego – w większości były zachwycone. Niektóre utrzymywały wręcz, że dzięki takim zabawom stały się bardziej pewne siebie, a ich życie – nie tylko w sypialni – nabrało więcej kolorów. Są teraz o wiele szczęśliwsze.

Może to będzie też moja fantazja...

Po przeczytaniu takich wypowiedzi (oczywiście były też i negatywne, ale jakoś mnie nie przeraziły) oraz tekstów psychologów, a nawet księdza (był za pod jednym warunkiem: żeby zabawki nie stały się bożkami i celem samym w sobie), uznałam, że najwyższy czas porozmawiać z Patrykiem i wypracować kompromis.

I wiecie co? Na samą myśl o tym, że nie tylko może uda mi się uratować nasze uczucie, ale także przeżyć przygodę w sypialni, i to niejedną – poczułam nagle, że już nie mogę się doczekać.

Po wskazówki praktyczne pobiegłam do mojej przyjaciółki.

– Pamiętaj – powiedziała mi Irka, kiedy już obmyśliłyśmy strategię działania – najważniejsze, żebyście ustalili bezpieczne słowo. Jeśli on przekroczy granicę twojej akceptacji, wystarczy, że powiesz to słowo, a on musi przestać. To kwestia zaufania i poczucia bezpieczeństwa.

– Ufam Patrykowi – żachnęłam się. – Nigdy mnie nie skrzywdzi.

– Moja droga, przecież chcesz obudzić w nim zwierzaka – powiedziała Irka. – Oni wtedy mają trudności z myśleniem, uwierz mi. Bezpieczne słowo to podstawa.

Zbliżały się urodziny Patryka… Podniecają go dziewczyny tańczące na rurze? Znakomicie! Kupiłam seksowne ciuszki, wypożyczyłam film „Striptiz” z Demi Moore i kilka wieczorów miałyśmy z Irką ubaw, ucząc się zmysłowego rozbierania.

Wreszcie nadszedł ten dzień. Byłam tak zdenerwowana, że miałam ochotę uciec do rodziców. Strzeliłam sobie więc setkę dla kurażu i włączyłam muzykę.

Kiedy Patryk wrócił do domu, kazałam mu usiąść w fotelu i zaczęłam tańczyć. Zesztywniał. Oczy mu niemal wyszły z orbit. Miałam wrażenie, że boi się oddychać, żeby mu tylko ten sen się nie skończył. Gdy w połowie tańca rozdygotany zaciągnął mnie do sypialni i zobaczył na środku łóżka purpurowe puchate kajdanki (kupiłam je w sklepie internetowym), stanął jak wryty. I nagle zobaczyłam, jak z jego oczu spływają łzy.

– Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, kochanie – powiedziałam.

Jestem twoim niewolnikiem – wyszeptał.

Hm. Mój niewolnik. Nagle poczułam, że to może być moja ulubiona fantazja.

Czytaj także:
„Przez 10 lat małżeństwa żona udawała, że jestem świetny w łóżku. Przez przypadek odkryłem, co naprawdę o mnie myśli...”
„Żona w łóżku zachowuje się jak zakonnica, a na mój dotyk reaguje wstrętem. Jeszcze chwila i znajdę sobie kochankę”
„W domu szczęście daje mi troskliwy mąż, a łóżkowe fantazje spełniam z moim eks. Wiem, że to podłe, ale nie mogę się oprzeć"

Redakcja poleca

REKLAMA