„Dla teściowej byłam tylko darmową pomocą domową wartą tyle, co stare naczynia. Udowodniłam jej, że się myli”

zamyślona dziewczyna fot. Adobe Stock, nikkimeel
„– Rafał na pewno nie pozwoli, zawsze wszystko krytykuje – powiedziałam z pewnym smutkiem. – Kto miałby sprzątać dom teściów i gotować im zupkę? – dodałam szyderczym tonem. Gabriela przez dłuższą chwilę przyglądała mi się. – Strasznie się od nich uzależniłaś. Nie poznaję cię! –powiedziała w końcu, głęboko wzdychając”.
/ 23.12.2023 10:30
zamyślona dziewczyna fot. Adobe Stock, nikkimeel

Teściowie nas utrzymywali. Wszystko ze względu na to, że mój mąż nadal studiował. Dla wszystkich było jasne, że nie zrezygnuje z marzenia bycia prawnikiem. Teściowa nigdy by na to nie pozwoliła.

Mąż studiował, ja stałam przy garach

Od lat planowała, że Rafał zostanie prawnikiem i w przyszłości zastąpi ojca w prowadzeniu kancelarii. Oczywiście, nikt nie zastanawiał się nad moją sytuacją. Zawsze byłam traktowana jak dodatek do Rafała, którym można się wysługiwać. Moje potrzeby, marzenia i uczucia były ignorowane. Nikt nie interesował się, jak się czuję czy jak sobie radzę z nową sytuacją.

Poza opieką nad małą Zuzią moje obowiązki obejmowały także sprzątanie, pranie, gotowanie i  ogólne utrzymanie domu. Czułam się jak służąca, a nie jak małżonka i partnerka Rafała. On nigdy nie brał na siebie obowiązku opieki nad dzieckiem, nie oferował mi żadnej pomocy, tłumacząc to trudnymi studiami.

Nie rozumiem, dlaczego wymagające studia miały priorytet nad jego dzieckiem, ale z jakiegoś powodu, zdaniem mojej teściowej, miały. Dodatkowo twierdziła, że ja w sumie nic nie robię, tylko siedzę w domu z dzieckiem na ich koszt. Byłam świadoma, że nie pracuję i nie zarabiam, ale – nie zważając na fakt, że jestem matką ich wnuczki – wszystkie moje obowiązki domowe miały swoją wartość.

Teściowie nie brali pod uwagę tego, że gdyby zatrudnili gosposię, to musieliby wydać na nią całkiem dużo. Niestety, nikt nie zauważał mojego wysiłku, a ja nie spodziewałam się, że docenią. Rafał ciągle mówił, że mnie kocha, ale ta jego miłość była jakaś taka powierzchowna, niewiele znacząca. Miałam wrażenie, że te deklaracje są trochę na siłę. Czasami miałam wrażenie, że bardziej kocha wszystkie te swoje kodeksy i paragrafy, które pochłaniał przez całe noce, niż mnie i Zuzię.

Marzyłam o wyprowadzce i pracy

Naprawdę marzyłam o tym, abyśmy zaczęli mieszkać osobno. Wierzyłam, że wyprowadzka od teściów mogłaby poprawić naszą relację, a ja w końcu poczułabym się jak u siebie. Byłam jednak świadoma, że przynajmniej na teraz, taka możliwość nie istnieje. Kiedy nasza córka Zuzia skończyła trzy latka, podjęłam decyzję o zapisaniu jej do przedszkola i rozpoczęciu poszukiwania pracy.

– Poważnie myślisz, że znajdziesz pracę? – zaśmiała się ze złośliwością moja teściowa.

– Myślę, że tak. – odparłam.

– Kochanie, przecież nie masz zdanej matury. Chcesz u kogoś szorować podłogi? A może obierać ziemniaki w obskurnym barze? Albo lepić pierogi? – dodała prześmiewczo.

– Słyszałam, że żadna praca nie hańbi – odparłam – ktoś musi przecież robić te pierogi.

– Głupoty jakieś – skrzywiła się teściowa.

– A ty co o tym wszystkim sądzisz? – zapytałam Rafała, który do tej pory nie wtrącał się do rozmowy.

– Myślę, że mama ma rację. Wysyłając dziecko do przedszkola, narażasz je na brak odpowiedniej opieki, częste choroby, a sama zarobisz jedynie kilka groszy. To się nie opłaca. – odparł.

Kiedy udaliśmy się na górę do naszego mieszkania, nadal starałam się go przekonać, że pójście do pracy jest dobrym pomysłem. Niestety, moje błagania nie przyniosły żadnego efektu. W sumie, to nie powinnam była być zdziwiona, w końcu według mojego męża jego mama zawsze była nieomylna – to zasada numer jeden w regulaminie tej rodziny. Zdecydowałam się więc pozostać w domu. Zresztą, po co miałabym sprzątać za pieniądze dla kogoś, kogo nie znam, skoro mogłam robić to bezpłatnie dla swoich teściów, prawda?

Zaczęłam szydełkować

Musiałam coś ze sobą zrobić, więc zaczęłam sobie dziergać na szydełku. Moja pierwsza torebka była zainspirowana wzorem z magazynu dla kobiet. Bardzo często go przeglądałam wieczorami, kiedy Zuzia już spała, a Rafał był pochłonięty czytaniem kolejnych kodeksów. Projekt torebki bardzo mi się podobał, więc postanowiłam kupić potrzebny sznurek w sklepie w galerii handlowej i spróbować wyszydełkować ją dla siebie. Oczywiście, wiele razy robiłam poprawki i prułam do zera torebkę, ale po jakimś czasu udało mi się zrobić prawie idealną. W tym czasie przypadkiem spotkałam również dawną koleżankę Jolkę.

– Cześć Basia, nie widziałyśmy się wieki! – rzuciła mi się na szyję, chociaż nie byłyśmy szczególnie bliskimi znajomymi – To twoja córka? Jak ona szybko rośnie... - ciągle mówiła, nie dając mi możliwości odpowiedzenia. – Ale masz fantastyczną torebkę -– nagle zmieniła temat. – Gdzie ją kupiłaś? Na pewno sporo zapłaciłaś.

Zrobiłam kwaśną minę.

– A tu Cię zaskoczę, sama ją zrobiłam – odparłam dumnie.

Koleżanka była zachwycona

Jola patrzyła na mnie ze zdumieniem. Wyglądało na to, że nie mogła uwierzyć.

– Chyba żartujesz?

– Absolutnie – zaśmiałam się – nici, szydełko i już…

– Zapomniałam, że zawsze miałaś talent do takich rzeczy. Czy mogłabyś zrobić mi coś podobnego? Bardzo cię proszę. Oczywiście zapłacę! Moje koleżanki ze studiów zzielenieją z zazdrości!

Zgodziłam się. Po kilku dniach trzymałam w dłoni swoje pierwsze zarobione pieniądze od czasów panieńskich. Jeszcze tego samego dnia kupiłam zapas sznurków, a wieczorem zaczęłam kreślić własny projekt.

A mąż ze mnie kpił

– Co tam robisz? – zapytał Rafał pewnego wieczoru. To cud, że zdołał oderwać się od swoich kodeksów. – Uczysz się szydełkowania? Do czego ci to potrzebne? Planujesz robić skarpety dla dziadków? – zażartował.

– Nie skarpety – odparłam, podnosząc głowę. – Torby. Mówią, że są całkiem ładne -– dodałam.

– Popatrzcie na nią. Jakbyś miała mało obowiązków. Co zamierzasz z nią później zrobić? – zapytał Rafał.

– Jeszcze się nad tym zastanowię – odparłam.

Rafał kiwnął głową z niezadowoleniem i powrócił do swoich książek. Ja natomiast wróciłam do szkicowania torby.

Zarabiałam pierwsze pieniądze

Nieustannie wymyślałam nowe wzory i ciągle tworzyłam inne torby. Każda z nich różniła się od poprzedniej. Nigdy nie zrobiłam dwóch identycznych. Wiele z nich sprzedałam wśród swoich koleżanek i matek innych dzieci, które spotykałam na placu zabaw. Jedna z nich kupiła nawet dwie sztuki! Jedną dla szwagierki, a drugą dla teściowej.

– One są takie piękne! Będą idealne na prezent! Ma pani niezwykły talent – powiedziała, przekazując mi pieniądze.

Innego dnia siostra w moim imieniu sprzedała kilka sztuk w swojej pracy. Rozemocjonowana opowiadała, jak bardzo moje torebki podobają się jej koleżankom. Chociaż nie zarabiałam na tym fortuny, zawsze miałam jakieś pieniądze na kosmetyki i coś dla dziecka. Nie musiałam zwracać się o pieniądze do Rafała, który i tak wyciągnąłby pieniądze od teściów. Bardzo mnie poniżało, że oni nas utrzymują.

– Słuchaj, Baśka – powiedziała pewnego dnia moja siostra Gabi – powinnaś założyć bloga, a nawet zacząć nagrywać filmy na YouTube.

– O czym ty mówisz? – przerwałam jej w pół zdania – przecież nie studiowałam filmoznawstwa, czy czegoś podobnego. Nie znam się na tym.. – dodałam.

– Oj, Baśka, Baśka -– pokręciła głową – od kiedy wyszłaś za mąż strasznie jesteś zacofana.

Mogłam pójść o krok dalej

Twoje torby są naprawdę piękne. Powinnaś podzielić się nimi z użytkowniczkami internetu, na sto procent twoje filmy miałyby wiele wyświetleń. Możesz przecież nagrywać poradniki, w których będziesz pokazywać, jak szydełkować. Jestem przekonana, że spotkałoby się to z dużym zainteresowaniem. Swoją drogą – zastanowiła się na moment – myślę, że mogłabyś otworzyć własny sklep internetowy i zupełnie legalnie sprzedawać swoje torebki – powiedziała Gabi.

– Hmm, nie jestem pewna, czy umiem – odkąd skończyłam szkołę, moje zadania skupiały się głównie na sprzątaniu, gotowaniu, praniu i opiece nad dzieckiem. Myślałam, że obsługa komputera to dla mnie coś nieosiągalnego. – Rafał na pewno nie pozwoli, zawsze wszystko krytykuje – powiedziałam z pewnym smutkiem. – Kto miałby sprzątać dom teściów i gotować im zupkę? – dodałam szyderczym tonem.

Gabriela przez dłuższą chwilę przyglądała mi się, nie wypowiadając słowa.

– Strasznie się od nich uzależniłaś. Nie poznaję cię! –powiedziała w końcu, głęboko wzdychając. – Po prostu nie mów mu o tym i tyle. Ja ci pomogę, otworzymy działalność, założymy sklep i ruszymy pełną parą. Zobaczysz, że to się uda – dodała.

Musiałam uwierzyć w siebie

Co innego hobby, a co innego praca. To wszystko wydawało mi się zbyt skomplikowane. Obawiałam się, że nie podołam, zwłaszcza, że nie skończyłam szkoły i nawet nie mam zdanej matury, o czym Rafał ciągle mi przypominał. Moja teściowa też lubiła uparcie podkreślać tę kwestię. Starali się jak mogli, żebym nie zapomniała, że jestem od nich gorsza

Gabi nie ustępowała. Ciągle znajdowała mi nowych klientów, a nawet pewnego dnia wystawiła kilka moich torebek na aukcję internetową. Oczywiście, że udało się jej je sprzedać i to za całkiem pokaźną sumkę. Właśnie to było motywatorem i pozwoliło mi się zdecydować na założenie własnej firmy.

– Niech to, co ma być, to będzie! – powiedziałam do siebie i razem z siostrą założyłyśmy firmę.

Gabi zajmowała się formalnościami, odpowiadała za zarządzanie sklepem, fotografowanie produktów i wystawianie gotowych torebek na sprzedaż. Ja z kolei projektowałam nowe wzory, zamawiałam sznurki i szydełkowałam torby. Z czasem stały się one o wiele bardziej kreatywne, z dodatkami w postaci aplikacji, chwostów oraz różnych innych ozdób. Z każdym dniem coraz lepiej nam to wszystko wychodziło. To wszystko sprawiało, że byłam bardzo zadowolona. Ogromną radość sprawiało mi, gdy obserwowałam, jak bardzo podobają się moje torby wszystko innym – ludzie chwalili, kupowali i czekali na nowości.

Moja praca dla nich była fanaberią

Ostatecznie przestałam skupiać się na prowadzeniu domu teściów. W końcu zaczęłam robić coś dla siebie, zacząłem zdobywać własne środki finansowe. I to coraz bardziej znaczące. Po upływie miesiąca, podczas wieczornej kolacji, oświadczyłam, że nie będę więcej sprzątać, gotować i usługiwać teściom. Po prostu nie miałam już na to czasu.

– Co ty niby takiego robisz, że nie masz czasu nam pomagać?– zapytała z nieukrywaną niechęcią teściowa.

– Prowadzę sklep internetowy i tworzę torebki szydełkowe ze sznurka – odpowiedziałam, starając się zachować zimną krew.

Żartujesz sobie teraz, prawda? – Rafał patrzył na mnie z niedowierzaniem.

- Absolutnie, dlaczego miałabym żartować? – zapytałam.

– I kto to niby kupuje? – zapytała przeszywająco pogardliwym tonem teściowa.

– Cóż, zdziwiłaby się mama, jakby zobaczyła, ilu mam klientów. –odrzekłam.

– Ale kto teraz będzie opiekować się dzieckiem? A co z domem? – zapytała.

– Dam radę zająć się dzieckiem, niech mama się o to nie boi. Co do domu, możecie przecież zatrudnić pomoc domową. Nie zamierzam nadal wam usługiwać – odeszłam od stołu i udałam się do naszego mieszkania.

Gdy wchodziłam po schodach, moje nogi całe drżały. Do teraz nie wiem, skąd wzięłam tyle odwagi, żeby się im postawić.

Mąż mnie pochwalił

Bałam się, że Rafał będzie ze mną kłócił. W końcu nie zachowałam się zbyt grzecznie wobec jego kochanej mamusi. Co mnie zaskoczyło, w ogóle nic o tym do mnie nie mówił, gdy wrócił od rodziców. Nie odezwał się jednak w tej sprawie. Podejrzewam, że musiał odwiedzić stronę internetową naszego sklepu, ponieważ kiedy przygotowywaliśmy się do snu, usłyszałam miłe słowa.

– Prawdę mówiąc, nie zdawałem sobie sprawy, że moja żona jest tak utalentowana! Twoje torby są naprawdę świetne. I faktycznie znajdują nabywców – powiedział Rafał.

Czułam, jak szybciej bije mi serce. Nie przypominałam sobie, kiedy ostatnio usłyszałam od niego jakikolwiek komplement, jeśli w ogóle kiedykolwiek go dostałam. Przytuliłam go i poczułam, że jeszcze jest szansa na to, że będziemy szczęśliwi jak dawniej, jak na samym początku naszej znajomości, kiedy Zuzi jeszcze nie było w planach, a my byliśmy tylko we dwoje – młodzi, wolni i tak bardzo zakochani jeden w drugim.

Życie nabrało rozpędu

Odkąd rozpoczęłam biznes torebkowy i zaczęłam zarabiać na siebie, poczucie własnej wartości wzrastało. Nie czułam się już w rodzinie mojego męża jak osoba, której zadaniem jest tylko sprzątanie i gotowanie. W końcu mogłam naprawdę żyć i zarabiać! I to całkiem sporo. Bardzo mnie cieszyło, że klientki doceniały nasze produkty.

Moje relacje z Rafałem też znacznie się polepszyły. W końcu przestał postrzegać mnie jako służącą, a zaczął traktować jak żonę. Po jakimś czasie koleżanki Rafała ze studiów zaczęły go dopytywać, czy to jego żona jest tą kobietą, która oferuje w sieci tak piękne torebki.

– Naprawdę jestem na ciebie dumny, kochanie – powiedział. – Dzisiaj na uczelni dowiedziałem się, że moja żona to prawdziwa artystka – dodał po chwili.

– Trochę smutne, że sam nie zauważyłeś tego wcześniej -–nie mogłam się powstrzymać.

– Zauważyłem, zauważyłem, ale przecież doskonale wiesz, że nie mam o tym wszystkim zielonego pojęcia.

Robię to, co lubię

Po jakimś czasie Rafał zaproponował, żebym wróciła do nauki i podjęła próbę zdania matury.

– A co z Zuzią? -–zapytałam.

– Czas najwyższy, żeby zaczęła chodzić do przedszkola – odparł.

Nie zastanawiałam się, co na ten temat powie moja teściowa W końcu dlaczego miałoby to jej przeszkadzać, to przecież było nasze dziecko i to my podejmowaliśmy decyzje. Jeszcze niedawno wydawało mi się, że nie ma już szans na poprawę naszego małżeństwa czy dalsze kształcenie, i że wszystko w moim życiu zmierza nieuchronnie ku katastrofie.

Kiedy zdecydowałam się jednak wziąć sprawy w swoje ręce, nagle jakby wszystko nabrało innego kształtu. Nawet moja teściowa zaczęła odnosić się do mnie z większym szacunkiem. I z dumą nosiła torebkę, którą jej podarowałam w prezencie.

Z początkiem nowego roku wróciłam do edukacji. Obecnie opiekę nad domem sprawuje gosposia, a Zuzia chodzi do przedszkola. Moja firma rozwija się w zaskakującym tempie, a ja nieustannie zaskakuję samą siebie kolejnymi intrygującymi koncepcjami. Zdecydowałam, że po zdaniu matury złożę wniosek o przyjęcie na studia artystyczne, w końcu zawsze o tym marzyłam!

Czytaj także: „W końcu udało mi się trafić szóstkę w totka. Szalałem ze szczęścia, że jestem bogaty, ale ucieszyłem się za wcześnie”
„Chciałam zemsty na kochance męża, a przypadkiem ponownie wepchnęłam ją w jego ramiona. Biuściasta księgowa mnie wykiwała”
„Mąż mnie nie szanował, a i tak skakałam wokół niego jak służąca. Docenił mnie, gdy emeryturze zszedł na drugi plan”

 

Redakcja poleca

REKLAMA