„Dla mojej żony zdrada to nie problem. Łóżkowej rozrywki szuka u obcych facetów, bo wie, że zawsze pozwolę jej wrócić”

para z problemami fot. Getty Images, Anna Bizon
„Znów uciekała wzrokiem. Znów czułem, że nie mówi mi wszystkiego. Nawet chciałem ją zapytać, kto tym razem. Którego faceta jeszcze nie miała? A może był z dalszej okolicy? Nie z naszego osiedla? Może nawet go nie znałem?”.
/ 10.02.2024 21:15
para z problemami fot. Getty Images, Anna Bizon

Moja żona zdradziła mnie wielokrotnie. Co chwile dowiadywałem się, że poszła do łóżka z innym facetem. Nie miałem siły, by powiedzieć dość, bo bardzo ją kochałem. Była dla mnie wszystkim.

Zdradziła mnie rok po ślubie

Nigdy ani przez chwilę nie żałowałem tego, że poznałem Olgę. Trafiłem na nią kiedyś podczas samotnego drinka i od tej pory moje drinki coraz rzadziej były samotne. Szalałem za nią, zakochałem się jak wariat. I to w parę minut! Nie dostrzegałem w niej żadnych wad – w końcu była piękna, rozrywkowa, ze świetnym poczuciem humoru i zawsze roześmiana. Czego mogłem chcieć więcej? Nie myślałem wtedy o takich rzeczach, jak lojalność, zaufanie czy wierność w związku. Moim priorytetem stało się to, żeby w ogóle zechciała ze mną być. A kiedy się zgodziła, po prostu oszalałem z radości.

Oczywiście, dbałem, jak mogłem o to, żeby nie zdecydowała się mnie porzucić. Właściwie prędko przestałem sobie wyobrażać życie bez niej. Czy ona to wiedziała? Trudno stwierdzić. W swojej naiwności natomiast zaczynałem wierzyć, że ona kocha mnie tak samo mocno, jak ja.

Wszystko układało nam się doskonale. Oświadczyny, przygotowania do ślubu, sama ceremonia i wesele to było okamgnienie. Nie zwracałem uwagi na to, co się dzieje. Być może nie zauważyłem jakichś ważnych, niepokojących sygnałów. Tak czy inaczej, Olga wytrzymała ze mną równo rok. Ja naturalnie ani przez chwilę niczego nie podejrzewałem. Minęła nasza rocznica ślubu, a ona nagle zaczęła często znikać z domu. Tłumaczyła się wyjściami do jakiejś koleżanki, której pilnie musiała pomóc. Zawsze była taka troskliwa – dlaczego miałbym jej nie wierzyć?

Któregoś dnia, gdy wróciłem z pracy, zastałem ją płaczącą na kanapie. Przestraszyłem się, że coś jej się stało, więc natychmiast do niej przybiegłem.

– Olga, co ci? – rzuciłem. – Pokłóciłaś się może z tą swoją koleżanką?

Potrząsnęła głową.

– Krzysiu, tak mi przykro… – wyjęczała.

– Ale dlaczego? – drążyłem. – Z jakiego powodu ci przykro?

Popatrzyła na mnie oczami pełnym łez.

– Ja… ja nie byłam u koleżanki – przyznała. – Zupełnie nie wiem, jak to się stało… Bo… bo widzisz, byłam u Artura, tego… tego sąsiada z naprzeciwka. On jakoś tak mi zamieszał w głowie… Niby taki milutki, że chciał mi pomóc znaleźć pewne materiały do pracy… – pociągnęła nosem. – No i nie wiem, jak do tego doszło, ale… no przespałam się z nim…

Sytuacja wciąż się powtarzała

Byłem na nią wściekły. Nie pamiętam, co wtedy krzyczałem, ale na pewno nie znalazłoby się tam żadnych szczególnie przyjemnych rzeczy. Nie rozumiałem, jak ona w ogóle mogła mi to zrobić. Przecież o nią dbałem – kupowałem jej prezenty, nawet takie bez powodu, rozpieszczałem, zabierałem na kolacje i długie wieczorne spacery. To fakt, miałem dość wymagającą pracę, ale przecież cały czas poza nią poświęcałem właśnie jej! Dlaczego tego nie doceniała? Co takiego miał ten sąsiad, czego ja nie miałem?

Ona przez cały czas tylko płakała i nawet nie starała się protestować. Kiedy już skończyłem, zmęczony i skołowany tym wszystkim, powiedziała tylko, że zrozumie, jeśli zażądam rozwodu, choć bardzo chciałaby mnie prosić o jeszcze jedną szansę.

Nie spałem tej nocy. Cały czas myślałem, co zrobić. Choć wciąż czułem się zraniony, to przecież bardzo ją kochałem. Nie dało się zresztą odkochać ot tak, bo usłyszało się o zdradzie. Zresztą, przekonywałem sam siebie, że to tylko taki wypadek. Mała wpadka. A ona przecież chce ze mną zostać. I bardzo żałuje. Zresztą, na pewno sporo w tym było mojej winy. Bez wątpienia coś zrobiłem nie tak. Szkoda tylko, że nie potrafiłem stwierdzić, co dokładnie – wtedy mógłbym uniknąć tego błędu w przyszłości.

Olga była mi bardzo wdzięczna, że postanowiłem puścić jej mały skok w bok w niepamięć i rzeczywiście, spędzała ze mną coraz więcej czasu. Taki stan rzeczy utrzymywał się przez jakiś czas, a potem… potem znowu zaczęły się wymówki. A to wychodzi do koleżanki, a to musi zostać dłużej w pracy, a to jedzie do siostry, bo ta ma jakiś problem. Słyszałem kiedyś, że kiedy ktoś raz zdradzi, na pewno zrobi to ponownie. Nie myślałem wtedy o tym. Wydawało mi się, że nic takiego się nie stanie, bo przecież Olga mnie kocha.

Po około półtora roku okazało się, że ma romans z konsultantem z banku. Potem był jeszcze sąsiad z dołu, sąsiad z góry, właściciel osiedlowego sklepiku spożywczego, sprzedawca z zoologicznego i księgarz. Po tym ostatnim trochę się uspokoiła – zwłaszcza że zniknęła z domu na cały tydzień, bez słowa, a ja nie miałem z nią żadnego kontaktu. Potem wróciła skruszona, a kiedy zagroziłem jej rozwodem, zarzekała się, że zmądrzała. Oczywiście, uwierzyłem jej. Gdy tylko zatrzepotała rzęsami i posłała mi to swoje niewinne spojrzenie, momentalnie zmiękłem.

Parę lat był spokój. Aż nagle, tuż po moich urodzinach, odkryłem, że żona jest strasznie nerwowa. Znów uciekała wzrokiem. Znów czułem, że nie mówi mi wszystkiego. Nawet chciałem ją zapytać, kto tym razem. Którego faceta jeszcze nie zaliczyła? A może był z dalszej okolicy? Nie z naszego osiedla? Może nawet go nie znałem? Najgorsze, że i ona, i ja doskonale wiedzieliśmy, że także tym razem jej nie zostawię.

Mimo wszystko zrobiło mi się jakoś tak przykro i ciężko na sercu. No bo wciąż nie rozumiałem, co takiego robię nie tak? Co aż tak bardzo jej we mnie nie pasowało? Byłem tak nudny? A może ona potrzebowała większej różnorodności? Nie wierzyłem w to, że chodzi o czas – bo przecież miałem go dla niej sporo. Niekiedy nawet wychodziłem wcześniej z pracy tylko po to, żeby z nią trochę posiedzieć albo gdzieś wyjść.

Marcel chciał przemówić mi do rozsądku

Uważałem, że muszę się komuś koniecznie wygadać. Nigdy tego nie robiłem, bo zwyczajnie wstydziłem się swojej postawy. Teraz jednak czułem, że miarka się przebrała. Nie mogłem być z tym na pewno dłużej sam. Spotkałem się ze starym znajomym, Marcelem i przy piwie opowiedziałem mu o wszystkim, od początku do końca. Kiedy to usłyszał, był wyraźnie zszokowany.

– Stary, ty jesteś jakiś nienormalny? – spytał. Pokręcił głową z niedowierzaniem. – Żonka od dziesięciu lat przyprawia ci rogi, a ty nic? Czemuś jej jeszcze nie kopnął w tyłek?

Westchnąłem ciężko.

– Gdyby to było takie proste…

– No, jest proste – stwierdził stanowczo. – Składasz pozew o rozwód i wystawiasz jej walizki. No, albo jak chcesz uniknąć dramy, to sam się wyprowadź. Jak coś, mam trochę miejsca na kwadracie.

– Ale ona mówi, że się zmieni – ciągnąłem. – I ja ją bardzo kocham…

– Nie kochasz jej, Krzysiu. – spojrzał mi poważnie w oczy. – Wymyśliłeś ją sobie po prostu. W sensie wiesz, kochasz takie jakby wyobrażenie o niej… a ona taka naprawdę nie jest.

Popatrzyłem na niego z powątpiewaniem.

– No nie wiem…

– Ale ja wiem, stary – przekonywał dalej. – Słuchaj, stuknęła ci już czterdziestka, młodszy nie będziesz, ale możesz sobie jeszcze poukładać życie. Naprawdę chcesz się marnować przy tej kobiecie, dla której jesteś po prostu wygodną opcją?

Pokręciłem głową.

– Ty nic nie rozumiesz, Marcel – stwierdziłem z rezygnacją. – Olga jest całym moim światem. I nic tego nie zmieni.

Skrzywił się wyraźnie.

– A ja mam jednak nadzieję, że kiedyś w końcu przejdziesz na oczy.

Chyba beznadziejny ze mnie przypadek

Nie myślałem już dłużej nad słowami Marcela. To i tak nie miało sensu. Wiedziałem, że moje serce należy niepodzielnie do Olgi i nie miałem ani siły, ani ochoty, by to zmieniać. Ona nie przyznała się do kolejnej zdrady, więc uznałem, że podjąłem dobrą decyzję. Bo może już się ustatkowała? Przestałą skakać z kwiatka na kwiatek? A może wreszcie mnie pokochała i nie wyobraża sobie beze mnie dalszego życia?

Mimo wszystko Marcel wciąż patrzy na mnie jakoś dziwnie, a żona regularnie znika z domu. Oczywiście, zawsze ma jakieś wytłumaczenie, a ja w to aż tak mocno nie wnikam. Czy rzeczywiście mnie oszukuje? Czy jestem na tyle ślepy, że wciąż daję się wodzić za nos? W każdym razie jestem beznadziejnym przypadkiem, bo na pewno nie porzucę swojej żony. Czy to grzech, że jestem wciąż tak szaleńczo zakochany?

Czytaj także:
„Żyję z zasiłków i dobrze mi z tym. Dzieci są w szkole, inni na mnie zarabiają, a ja siedzę i sączę drinki”
„Żona kumpla od zawsze mi się podobała i niemal od razu po rozwodzie wpadła w moje ręce. Dobrze się nią zająłem”
„W rocznicę ślubu żona oznajmiła, że zostawia mnie dla innego. Okazał się damskim bokserem, więc musiałem jej pomóc”

Redakcja poleca

REKLAMA