„Przy mnie zgrywał romantyka, a w domku czekała żona. Dopiero gdy zaszłam w ciążę, przyznał, że działa na 2 fronty”

Kobieta, która wpadła z kochankiem fot. Adobe Stock, zinkevych
„Zakręciło mi się w głowie. Mirek ma żonę? Nigdy nie nosił obrączki, w biurze nie trzymał żadnych osobistych zdjęć. Nigdy o niej nie wspominał. Kiedy miał zamiar mi powiedzieć? Jak weźmie ze mną tajemniczy ślub? Czy jak już urodzę mu to nieszczęsne dziecko”.
/ 01.08.2022 10:30
Kobieta, która wpadła z kochankiem fot. Adobe Stock, zinkevych

Synek domaga się piersi, znowu. Nie mam chwili spokoju, by się umyć, wypić kawę, posprzątać. Powinnam więcej spać, ale nie ma mnie kto wyręczyć przy małym. Nie mogę liczyć na obrażonych rodziców ani na pomoc jego taty, bo… On ma swoją rodzinę. Inną. Oficjalną.

Zatrzymał się dopiero Mirek

Przypadek odmienił całe moje życie, pchnął na inną ścieżkę. Wracałam wtedy od rodziców i złapałam gumę. Choć zima już odpuściła, przez lodowaty wiatr ciężko było zmienić koło – grabiały mi ręce, oczy łzawiły. Droga nie była zbytnio uczęszczana, dwa auta przejechały, nawet nie zwalniając na mój widok. Zatrzymał się dopiero Mirek. Facet w eleganckim, błyszczącym samochodzie, w garniturze i płaszczu z wełny. Wcale się nie zmartwił, że pobrudzi sobie ręce.

– Współczuję pani – powiedział. – Taki ziąb, a tędy mało kto jeździ, dlatego zresztą wybieram tę trasę, by nie stać w korkach.

– Na szczęście dla mnie dziś ją pan wybrał – uśmiechnęłam się. – Bardzo panu dziękuję. Sama męczyłabym się Bóg wie jak długo, a wkrótce zacznie zapadać zmrok.

On też się uśmiechnął, pokazując rząd ładnych, równych zębów. Natura albo dobry ortodonta.

– Cieszę się, że mogłem pomóc. Zwłaszcza że chyba mocno pani zmarzła – zauważył. Fakt, kiedy było chłodno, moja jasna skóra robiła się czerwona. Nos pewnie kolorem przypominał już wiśnię. – Za kilka kilometrów jest zajazd, zapraszam na herbatę.

– To ja zapraszam! – uniosłam się honorem. – I bardzo chętnie wypiję coś ciepłego. 

Nie było w tym żadnego flirtowania

Niedawno rozstałam się z facetem, który narobił mi trochę bałaganu w życiu. Nie traktowałam wszystkich mężczyzn jak wrogów, ale też nie patrzyłam na każdego jak na potencjalnego narzeczonego. A Mirek był po prostu uprzejmy.

Zaparkowaliśmy przed wejściem do zajazdu i wstąpiliśmy na zimową herbatę z przyprawami. Do tego zjedliśmy olbrzymie kawałki szarlotki na ciepło. Ambrozja. Całkiem miło nam się też rozmawiało. Nie wymieniliśmy banałów jak dwoje obcych ludzi, których zetknął przypadek, raczej jak para znajomych, którzy długo się nie wiedzieli i chcą to nadrobić.

Mirek nie pozwolił mi zapłacić. Choć to ja zapraszałam. Za to na parkingu, gdy się żegnaliśmy, zaproponował:

– Wymieńmy się numerami telefonów.

Zawahałam się. Wyczuł to i uniósł dłonie.

– Nieważne, zagalopowałem się. Miłego dnia i dobrego życia, Anno.

Piękne życzenie, pomyślałam.

– Dziękuję i nawzajem.

Wsiadł do swojej limuzyny i odjechał. Westchnęłam. Bardzo miłe spotkanie i… tyle. Kiedy trzy tygodnie później zobaczyłam go w biurze, prawie zemdlałam z wrażenia. Co on tu robi? Chyba mnie nie szuka? Serce mi zatrzepotało, pąsy wyszły na policzki i sama nie wiedziałam, czy się cieszę, czy wolę zapaść się pod ziemię.

– No proszę, co za spotkanie! – usłyszałam, siedząc przy biurku i udając, że mnie tu wcale nie ma.

Okazało się, że Mirek został nowym dyrektorem operacyjnym w firmie.

Kawa, jedna, druga, wspólny obiad, kolacja…

– Nasze pierwsze spotkanie to był czysty przypadek, ale następne odbieram już jak przeznaczenie! – roześmiał się. – Tym razem ja zapraszam. Kawa?

Kiwnęłam głową. Nadal pamiętałam, jak lekko mi się z nim rozmawiało. Tym razem było równie przyjemnie. Mieliśmy wspólne zainteresowania: on też uwielbiał koszykówkę i godzinami mógł oglądać duńskie seriale kryminalne.

Wszystko szło w oczywistą stronę i choć nam się nie spieszyło, obydwoje zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Oficjalnie był moim szefem, co komplikowało ten układ, ale po godzinach zdecydowanie nie zachowywał się jak mój przełożony.

Zrobiliśmy w końcu ten ostatni krok i po raz pierwszy doświadczyłam prawdziwie udanego życia seksualnego. Mirek wyczyniał z moim ciałem rzeczy, o których wcześniej nawet nie śmiałam pomyśleć. No, cuda po prostu. Mogłam nie spać całą noc, a rano wstawałam wypoczęta i pełna energii.

Każde z nas miało swoje życie, ale spotykaliśmy się tak często, jak tylko mogliśmy. Kolacje w małych knajpkach, kino, teatr. Potem jechaliśmy do mnie i nie wychodziliśmy z łóżka do rana. Mirek wstawał i szybko się ubierał, z tostem w zębach biegł do samochodu, żeby zdążyć do pracy przede mną.

Jasna cholera! Spóźniał mi się okres

W biurze zachowywaliśmy dystans, stosowny między szefem a podwładną, co mi się podobało. Nie robiliśmy do siebie słodkich minek, nie przesyłaliśmy sobie całusków, nie obściskiwaliśmy się po kątach. Praca to praca, mieliśmy zadania do wykonania, nasze prywatne relacje rozkwitały wieczorami.

Któregoś dnia rozkwitły aż za bardzo. Spóźniał mi się okres. Po dwóch tygodniach kupiłam test. Jasna cholera! Wpatrywałam się zdenerwowana w dwie kreski. Sprawy się skomplikowały. I to bardziej, niż mogłam się spodziewać.

– Aniu… – Mirek jęknął i schował twarz w dłoniach.

OK, nie liczyłam, że będzie skakał z radości. Nie po kilku miesiącach znajomości, która nadal głównie obracała się wokół łóżka. No ale stało się.

– To nie może być prawda…

– Mirek, co ci mam powiedzieć, przecież oboje jesteśmy dorośli, antykoncepcja czasem zawodzi, a myśmy ją testowali naprawdę często.

– Nie rozumiesz. Żona mi tego nie wybaczy…

Fakt, nie zrozumiałam.

– Żona?!

Zakręciło mi się w głowie. Mirek ma żonę? Nigdy nie nosił obrączki, w biurze nie trzymał żadnych osobistych zdjęć. Nigdy o niej nie wspominał. Z drugiej strony – może powinnam się domyślić, że coś jest na rzeczy. Małe knajpki z dala od centrum, żeby nikt nas nie zobaczył. Kino zawsze późną porą i w środku tygodnia, gdy na sali było mało osób albo wcale.

I za każdym razem lądowaliśmy u mnie. Mirek powtarzał, że czuje się u mnie jak w domu, tak mam przytulnie. Jego wynajmowana kawalerka miała być mała i niewygodna. Podobno rozglądał się za większym mieszkaniem, które pomogłabym mu urządzić… Kłamca. Nie pozwoli kobiecie płacić, ale nie widzi nic złego w oszukiwaniu jej.

Co za drań! A ja byłam z nim w ciąży

– Jak mogłeś?!

– Anuś…

– Tylko nie Anuś! Jak mogłeś mi to zrobić? I jej! Boże, a ja, głupia, myślałam, że po prostu jesteś sam, zapracowany, zagoniony korposzczurek, który nie miał czasu rozejrzeć się za rodziną.

– Bardzo ci dziękuję, że się nade mną ulitowałaś – mruknął z przekąsem. – A teraz trzeba pomyśleć, co zrobimy.

– Co my zrobimy? Chyba co ty zrobisz. Ja wiem, co powinnam.

Aborcja nie wchodziła w grę. Nie mogłabym. To było moje dziecko. Nie w porę, nie po ślubie i nie z kimś, kto kochałby nas najmocniej na świecie i kogo ja mogłabym kochać tak samo. Ale już było.

Nie umiałam znienawidzić Mirka, choć okłamywał mnie i żonę tyle miesięcy, obraził i zranił. Był ojcem mojego dziecka. Niczego od niego nie chciałam – ani pieniędzy, ani łaski, ani czasu, ani obietnic. To on się upierał, że chce uczestniczyć w życiu syna lub córki. I będzie przysyłał pieniądze co miesiąc.

Zrobię z nimi, co zechcę – wydam na dziecko albo odłożę i dam w prezencie większą kwotę na osiemnastkę czy później. W zmian prosił o możliwość spotykania się z dzieckiem. Nie chciał być ojcem jedynie na papierze.

Od momentu, kiedy dowiedziałam się, że jestem tą trzecią, nie spaliśmy ze sobą. Nie mogłabym świadomie godzić się na to, że zdradza ze mną żonę. Ale choć wiem, że gdzieś tam czeka na niego, spędzam czas z Mirkiem.

Przyjeżdżał do mnie, gdy byłam w ciąży. Ot, żeby pogadać, obejrzeć film, sprawdzić, co u mnie. Teraz wpada do syna. Żona urodziła mu dwie córeczki, teraz ma jeszcze chłopca do kompletu. Odwiedza go często, ale głównie po to, by ponosić go na rękach i poczuć dumę, że został trzeci raz ojcem.

Wszystkie obowiązki spadają na mnie

To ja muszę zmieniać pieluchy, ja wstaję w nocy, bo Mirek na noc już nie zostaje. To ja męczę się z wózkiem i zakupami, zastanawiając się, jak wnieść cały majdan, łącznie z dzieckiem, na trzecie piętro. Nie jest łatwo, ale taka była moja decyzja i nie skarżę się. Po prostu mówię, jak jest.

Nie muszę się martwić o pieniądze. Wiem, że po powrocie z macierzyńskiego nikt mnie nie zwolni. Alimenty wpływają regularnie, choć ich nie ruszam. Może kiedyś będę musiała po nie sięgnąć, ale na razie nie chcę, odkładam je na specjalne konto dla Michasia.

Moi rodzice są zachwyceni wnukiem i wściekli na mnie, bo nie chcę powiedzieć, kto jest jego ojcem. Kiedyś pewnie się wyda, na przykład mały się wygada, ale co im teraz po tej wiedzy? Każą mu się rozwieść i ożenić ze mną? Czy mnie wyklną, bo zadałam się z żonatym, choć nie wiedziałam o tym?

Może kiedyś spotkam na swojej drodze mężczyznę, którego pokocham i który pokocha mnie pomimo tego pochrzanionego układu, w jakim tkwię. Ja, moje dziecko, jego tata, który ma oficjalną rodzinę, bo my jesteśmy jego wpadką, drugim życiem, rodziną na boku… Gdybym mogła wybierać, nigdy nie zostałabym tą drugą. Chcę być dla kogoś pierwszą, oficjalną i jedyną. Może kiedyś…

Czytaj także:
„Na widok psa, kuliłem się w sobie ze strachu. Jednak by zdobyć serce uroczej właścicielki, pokonałem paskudną traumę”
„Mąż zrobił dziecko mojej najlepszej przyjaciółce. Powinnam mu podziękować, bo dzięki temu spotkałam miłość życia”
„Mój mąż zachowuje się jak stetryczały dziadek, a ma ledwo 54 lata. Nie pisałam się na małżeństwo z kimś takim”

 

Redakcja poleca

REKLAMA