Natura urody mi nie poskąpiła. Nie da się ukryć, że w dzisiejszych czasach jest to postrzegane jako ogromny atut ułatwiający funkcjonowanie w wielu obszarach. Medal ma jednak dwie strony. To, że jestem bardzo atrakcyjna i podobam się facetom, było też moim przekleństwem. Niejednokrotnie słyszałam, że coś mi się udało tylko dlatego, że mam ładną buzię.
Ładna może więcej
Mało kogo interesowało to, że ciężko harowałam, aby ukończyć studia handlowe z wyróżnieniem i dostać posadę w renomowanej firmie, której właścicielem był Grzegorz – tak właśnie się poznaliśmy. Co tego, że znałam dwa języki obce i miałam dwa fakultety – nawet własna matka podkreślała, że urodziwej kobiecie poza aparycją nic więcej do szczęścia nie potrzeba.
– Ciesz się, że tak wyglądasz – powtarzała – bo to twoja przepustka do lepszego życia.
Wiem, że matka żałowała poślubienia ojca. Wyszła za mąż z miłości, z której po niespełna 30 latach praktycznie nic nie zostało. Albo się do siebie nie odzywali, albo kłócili. Niejednokrotnie mówiła, że gdyby za młodu miała wystarczająco dużo oleju w głowie, wzięłaby za męża zamożnego mężczyznę. Swoje niespełnione ambicje przerzucała na mnie. Kiedy zaczęłam spotykać się z Grzegorzem, strasznie naciskała, żebym jak najszybciej założyła mu obrączkę na palec.
Dałam się namówić na ślub
Ja i Grzegorz ukrywaliśmy się z naszym związkiem przez pewien czas, bo nie chciałam wysłuchiwać, że jestem pupilką szefa i karierę robię przez łóżko. Oczywiście plotek i tak się nie dało uniknąć, więc w końcu się zwolniłam i zaczęłam szukać pracy gdzie indziej. Ani mi się śniło przyspieszać biegu wydarzeń, lecz zaszłam w ciążę. Postanowiliśmy zatem się pobrać.
– Zobaczysz, wszystko się poukłada – zapewniał z czułością Grzegorz. – Zajmę się tobą i maleństwem, niczego wam nie będzie brakować .
Akurat co do tego nie miałam żadnych wątpliwości, bo na brak pieniędzy Grzegorz nie narzekał. Podobnie jak i mi, tak i jemu nikt niczego za darmo nie dał. Nie dostał spadku po bogatych krewnych, nie odziedziczył świetnie prosperującego rodzinnego biznesu. Fortuna, jaką posiadał, była efektem ciężkiej pracy i licznych wyrzeczeń.
Tylko jemu nikt niczego nie wypominał i nie wmawiał, że to zasługa tego, jak się prezentuje. Przyznam szczerze, że do ślubu nie byłam przekonana w stu procentach, lecz Grzegorzowi zależało na tym, aby wszystko było „jak należy”. Dałam się namówić, żywiąc przekonanie, iż prędzej czy później wątpliwości rozejdą się po kościach.
Grzegorz miał drugą twarz
Przez kilka miesięcy było niczym w bajce. Grzegorz nosił mnie na rękach i spełniał wszelakie zachcianki. Kiedy dowiedział się, że będziemy mieć syna, oszalał z radości. Podarował mi z tej okazji pierścionek z diamentem i obiecał romantyczną podróż do Włoch, jak tylko po porodzie dojdę do siebie. Naprawdę uwierzyłam, że moje rozterki nie miały uzasadnienia, co uśpiło czujność.
Wraz z przyjściem na świat Jasia zmienił się stosunek Grzegorza do mnie – niestety na gorsze. Moja intuicja wcale się nie myliła – szkoda, że nie chciałam jej słuchać.
– Rozumiem kochanie, że postarasz się prędko odzyskać swą fantastyczną figurę – wypowiadane z uśmiechem uwagi kłuły jak szpilki, a pojawiało się ich coraz więcej.
Gdy mąż zauważył, że sięgam po ciastko czy czekoladę, natychmiast serwował przytyki, że przytyję i zniszczę sobie cerę. Uważał, że nie powinnam zaniedbywać treningów i z premedytacją kupował mi zbyt ciasne sukienki, aby pokazać, ile jeszcze mam do zrzucenia.
– Wybacz, kochanie, myślałem, że będzie w sam raz – wszystko się we mnie gotowało, gdy tego słuchałam.
Byłam jak trofeum
W kwestiach związanych z wyglądem wywierał na mnie ogromną presję. Znosiłam to z zaciśniętymi zębami i płakałam po kątach. Któregoś dnia coś mi odbiło i poskarżyłam się matce. Momentalnie pożałowałam. Przysięgłam sobie w duchu, że już nigdy tego błędu nie popełnię.
– Czego ty od niego chcesz? – rzecz jasna wzięła stronę zięcia, którego pieniądze kochała ponad wszystko. – Utrzymuje was, więc chyba ma prawo czegoś od ciebie wymagać?
Co gorsza, mamusia poinformowała Grzegorza o tej nieszczęsnej rozmowie, co tylko zaogniło sytuację pomiędzy nami.
– Wiesz doskonale, jakie wrażenie robisz na moich klientach – ton głosu męża był cierpki. – Łatwiej mi ich urabiać, a widząc cię, nie są w stanie mi odmówić.
– Grzesiek, czy ty wiesz, jak to brzmi? – czułam się okropnie, ale jego w ogóle to nie interesowało.
– Skarbie, jesteś przewrażliwiona – to była jego stara śpiewka. – Jesteś piękną kobietą i co złego w tym, że lubię, jak to podkreślasz, a przy okazji pomagasz w interesach. Tyle dla ciebie zrobiłem, więc możesz się odwdzięczyć.
Dopiero teraz pojedyncze puzzle zaczęły się układać w całość. Odkąd zaczęliśmy się spotykać, Grzegorz chętnie zabierał mnie na biznesowe spotkania, zawsze „sugerując”, abym założyła coś ekstra. Wspólnymi zdjęciami chwalił się w mediach społecznościowych – jakbym była jakimś trofeum. Koledzy zazdrościli mu atrakcyjnej partnerki, co sprawiało, że obrastał w piórka i podkręcał swoje ego.
Doszło nawet do totalnego absurdu. Nalegał, żebym po domu chodziła w pełnym makijażu, szpilkach i eleganckiej sukience, bo przecież w każdej chwili mógł się pojawić klient czy ktoś, kto chciał porozmawiać o wspólnym biznesie. Nie widział w tym niczego niestosownego – non stop podkreślał, że w zamian za wysoki standard życia jestem mu to winna.
Chciałam od niego uciec
Grzegorz chciał mieć mnie wyłącznie dla siebie. Z jednej strony uwielbiał się mną chwalić, a z drugiej reagował strasznie nerwowo, kiedy uśmiechałam się do jego znajomych płci męskiej. Zrobił się potwornie zaborczy – niczym smok strzegący cennego skarbu. Próbowałam z nim rozmawiać na ten temat, lecz na próżno.
Dotarło do mnie, iż byłam dla niego po prostu jednym z elementów majątku i miałam świadomość tego, że jak zacznę „się sypać”, bez wahania sięgnie po młodszy, lepszy model. Gdyby nie Jaś, już dawno spakowałabym manatki i zwiała, gdzie pieprz rośnie, ale z powodu dziecka nie chciałam podejmować pochopnych decyzji. Poza tym bałam się, bo nie miałam dokąd pójść. Matki nie zamierzałam w to mieszać, bo przekonałam się, że nie mogę jej zaufać. Nie miałam żadnych przyjaciółek ani bliższych koleżanek – moje życie towarzyskie nie istniało.
Postanowiłam, że przemęczę się jeszcze jakiś czas. Na szczęście, Grzegorz nie rozliczał mnie z pieniędzy, co znacznie ułatwiało sprawę. Zaczęłam podbierać mu kasę – wpłacałam ją na konto oszczędnościowe, o którego istnieniu mąż nie miał zielonego pojęcia. To trwało nieco ponad rok – dopiero po upływie tego czasu poczułam się na tyle pewnie finansowo, żeby w tajemnicy wynająć malutką kawalerkę. Pod nieobecność Grzegorza w domu zabrałam Jasia i trochę rzeczy. Jedyne, co poczułam, wyprowadzając się, to niewymowna ulga.
Złożyłam pozew o rozwód
Niczego od Grzegorza nie chciałam, bo wiedziałam, że sobie poradzę i jakoś to wszystko ogarnę. Początkowo się odgrażał, że zabierze mi syna i mnie zniszczy, ale nie reagowałam na te prowokacje. Dopiero kiedy się przekonał, że jego manipulacje przestały działać i mieć nade mną władzę, spuścił z tonu. Za bardzo zależało mu na tym, aby widywać syna.
Strach ma zwykle wielkie oczy, ale jak przychodzi co do czego, okazuje się, że to jedynie pozory. Są sytuacje, w których trudno zdobyć się na odwagę, lecz niekiedy nie ma innego rozwiązania. Zawsze warto ufać własnej intuicji, bo w przeciwieństwie do ludzi, ona nie zawodzi.
Czytaj także: „Nie dowiedziałabym się o zdradzie, gdyby nie prezent od męża. Teraz wiem, że z przyjemnością czochrał się z pracownicą”
„To miała być jednorazowa przygoda, ale kochanka nie daje mi spokoju. Wystraszyłem się, gdy żona zadzwoniła ze szpitala”
„Teściowa wie, że jej syn to bawidamek. Podstawiła mu pod nos kochankę, żeby się mnie pozbyć”