„Dla męża byłam niewidzialna, więc flirtowałam z sąsiadem. Chciałam wywołać zazdrość, a wpakowałam się w kłopoty”

Para na ulicy fot. iStock by Getty Images, TommL
„Gdy wracałam z zakupów, spotkaliśmy się w windzie. Tym razem nie było żadnych słów, tylko długie, znaczące spojrzenia. Serce waliło mi jak szalone, a napięcie między nami było wręcz namacalne. On uśmiechnął się, jakby wiedział, co czuję”.
/ 28.10.2024 16:00
Para na ulicy fot. iStock by Getty Images, TommL

Mój mąż Marek zawsze był ambitny. To zresztą był jeden z powodów, dla których w ogóle się w nim zakochałam. Wiedział, czego chce od życia, a ja czułam się bezpiecznie. Ale teraz... już od kilku miesięcy czuję się jak duch we własnym domu. Marek pracuje coraz więcej, nie mamy czasu na rozmowy, a o namiętności to już nawet nie wspomnę. Nasze relacje ograniczają się do wymiany informacji: „Dzieci trzeba odebrać ze szkoły”, „Kiedy oddasz samochód do mechanika?”. Czasem mam wrażenie, że mógłby mnie w ogóle nie zauważać.

Wtedy pojawił się Łukasz. Nasz sąsiad, taki wesoły, zawsze uśmiechnięty. Nigdy bym nie pomyślała, że będę potrzebować czyjejś uwagi tak bardzo. To wszystko zaczęło się od niewinnych spojrzeń, przelotnych uśmiechów, żartów rzucanych przy spotkaniach na klatce schodowej. Tylko że... coś we mnie rosło. Łukasz nie traktował mnie jak matki dwójki dzieci, ale jak kobietę. I chociaż wiedziałam, że to głupie, poczułam się... zauważona. „To tylko zabawa” – powtarzałam sobie. W końcu, co złego może się stać?

Zaczęłam prowadzić swoją grę

Zaczęło się niewinnie. Widziałam Łukasza coraz częściej – na parkingu, w sklepie, nawet na placu zabaw, gdzie zabierał swoje dzieci. Nasze rozmowy stawały się coraz bardziej swobodne, z podtekstem, którego początkowo się nie spodziewałam. Raz w windzie, kiedy nasze ramiona się zetknęły, poczułam iskierkę. Uśmiechnął się do mnie tym swoim lekko zadziornym uśmiechem i powiedział coś, co wprawiło mnie w zakłopotanie, ale i rozbawiło.

Marek to szczęściarz – rzucił, zerkając mi prosto w oczy.

– Czemu tak uważasz? – spytałam, próbując udawać, że żartuję, ale serce zaczynało mi szybciej bić.

Bo ma taką żonę – odparł z uśmiechem.

Zarumieniłam się. Wiedziałam, że to nie jest w porządku, ale po raz pierwszy od długiego czasu czułam się atrakcyjna. Marek przecież już dawno nie mówił mi takich rzeczy.

Nasze spotkania stawały się coraz częstsze. Łukasz był doskonałym słuchaczem. Opowiadałam mu o moim małżeństwie, o tym, jak czuję się niezauważona. W zamian Łukasz mówił o Anetcie, swojej żonie. Był dla niej na drugim planie – kariera stała się jej priorytetem. Słyszałam w jego głosie, że też jest zmęczony.

– Ostatnio mam wrażenie, że mąż ledwo mnie widzi – powiedziałam pewnego dnia, kiedy mijaliśmy się na osiedlu. – Zastanawiam się, co by się stało, gdyby ktoś inny zaczął mnie zauważać.

– Może powinniśmy zrobić mały eksperyment – odparł Łukasz, rzucając mi uśmiech pełen tajemnicy. – Czasem trzeba coś zmienić, żeby zobaczyć, co naprawdę jest ważne.

Wiedziałam, że to, co robię, jest niebezpieczne. Ale potrzebowałam tego. Potrzebowałam poczuć, że ktoś mnie widzi. Przecież to tylko gra, prawda?

Sytuacja zaczęła wymykać mi się z rąk

Im częściej spotykałam się z Łukaszem, tym bardziej czułam, że sytuacja wymyka się spod kontroli. Na początku to były tylko niewinne uśmiechy, potem żarty, które zaczęły przekraczać granice tego, co do tej pory było dla mnie normalne. Nie potrafiłam już myśleć o nim jako o sąsiedzie. To nie była tylko zabawa – coś we mnie pękło.

Któregoś dnia, gdy wracałam z zakupów, spotkaliśmy się w windzie. Tym razem nie było żadnych słów, tylko długie, znaczące spojrzenia. Serce waliło mi jak szalone, a napięcie między nami było wręcz namacalne. Zrobiłam krok w bok, bo nie mogłam znieść jego wzroku. Łukasz uśmiechnął się, jakby wiedział, co czuję.

– Zaczyna cię to przerastać? – zapytał nagle, jakby czytał mi w myślach.

Nie odpowiedziałam od razu. W głowie tłukły mi się myśli: Marek, dzieci, nasze wspólne życie. Ale to uczucie, które teraz towarzyszyło mi z Łukaszem... było jak powiew świeżego powietrza, którego desperacko potrzebowałam. Wzięłam głęboki oddech.

Może posunęliśmy się za daleko – rzuciłam, spoglądając na niego z poważną miną.

– Daleko? – zaśmiał się, patrząc na mnie uważnie. – Wydaje mi się, że oboje dobrze się bawimy. Marek jeszcze nic nie zauważył, prawda?

Nie odpowiedziałam. Mąż rzeczywiście nic nie zauważał. Ale nie o to chodziło. Łukasz nie mógł zrozumieć, co czuję. Z każdym dniem coraz bardziej bałam się, że to przestaje być kontrolowana gra. Zaczynałam coś do niego czuć, coś, co wykraczało poza niewinny flirt.

Zamiast się wycofać, spotykaliśmy się częściej. Niby przypadkowe spacery, momenty, w których nasze dłonie mimowolnie się stykały. W głowie miałam chaos. Zaczęłam porównywać Łukasza do Marka – to, jak na mnie patrzył, jak z nim rozmawiałam. A Marek? Był daleko. Pracował, nie zauważając, że między nami dzieje się coś złego. A Łukasz? Był blisko, coraz bliżej.

Chyba przestaję to kontrolować – powiedziałam mu pewnego razu, gdy wracaliśmy razem z placu zabaw.

Łukasz tylko wzruszył ramionami.

– Nie martw się. Przecież nie robimy nic złego – zapewnił z uśmiechem. Ale ja już wiedziałam, że to nieprawda.

Próbowałam z tym skończyć

Kiedy zrozumiałam, że flirt z Łukaszem wymknął się spod kontroli, postanowiłam zakończyć tę grę. Był to moment, w którym musiałam wrócić do rzeczywistości, zanim zniszczę wszystko, co dla mnie ważne. Marek, mimo że ostatnio mnie zaniedbywał, był dobrym mężem i ojcem. Moje dzieci zasługiwały na stabilność. Przypomniałam sobie, jak wyglądało nasze małżeństwo na początku – miłość, pasja, marzenia o wspólnej przyszłości. Wiedziałam, że to wszystko nadal może wrócić. Wystarczy, że przestanę. „To tylko flirt”, powtarzałam sobie. To nie miało zajść tak daleko.

Spotkałam się z Łukaszem, by wyznać mu, że to koniec. Miałam nadzieję, że zrozumie, że to była tylko zabawa, że oboje musimy wrócić do swoich małżeństw i udawać, że nic się nie wydarzyło.

Zobaczyliśmy się w parku. Było wietrznie, jakby pogoda odzwierciedlała chaos w mojej głowie. Próbowałam zebrać myśli, zastanowić się, jak ująć to wszystko, by nie zranić go za bardzo, ale jednocześnie wyraźnie powiedzieć, że to już koniec.

– Łukasz, musimy przestać – zaczęłam niepewnie, patrząc w jego oczy. – To był błąd, nigdy nie miało się to tak potoczyć.

Spojrzał na mnie zaskoczony. Widać było, że się tego nie spodziewał.

– Błąd? – zapytał, zbliżając się do mnie. – Teresa, myślałem, że czujesz to samo co ja.

Serce mi przyspieszyło. Czułam, jak panika zaczyna narastać. To nie miało tak wyglądać. Spodziewałam się, że zrozumie, a tymczasem wyglądał, jakby nie zamierzał tak łatwo odpuścić.

– Tak, ale... to było złe. Ja kocham Marka. To wszystko poszło za daleko, nie możemy tego kontynuować – odpowiedziałam, próbując brzmieć stanowczo.

Łukasz przygryzł wargę, jakby próbował się uspokoić. Czułam, że zaczynam tracić nad tym kontrolę.

– Posunęliśmy się za daleko? Wydaje mi się, że wszystko było dokładnie tak, jak powinno być. Marek cię nie kocha, Teresa. Oboje to wiemy. Dlaczego mielibyśmy to skończyć? – rzucił, a jego głos stał się chłodniejszy.

Zrobiło mi się słabo. To miała być gra, a teraz wyglądało na to, że Łukasz chciał więcej. Wiedziałam, że muszę się wycofać, zanim będzie za późno.

To nie twoja sprawa, co dzieje się między mną a Markiem. Proszę, skończmy to, zanim naprawdę będzie za późno – powiedziałam, odwracając się na pięcie i ruszając w stronę wyjścia z parku.

Ale wiedziałam, że Łukasz tak łatwo nie odpuści. Zaczęłam się bać tego, co może nadejść.

Nie miał zamiaru odejść

Minęło kilka dni od naszego spotkania w parku, a ja robiłam wszystko, co w mojej mocy, by unikać Łukasza. W głowie miałam tylko jedno – muszę ratować to, co jeszcze zostało z mojego małżeństwa. Marek nadal nie podejrzewał niczego, ale ja czułam coraz większy ciężar winy na swoich barkach. Każda wspólna kolacja, każda rozmowa z nim stawała się dla mnie męką, bo wiedziałam, że kłamię. Łukasz próbował do mnie dzwonić, wysyłał wiadomości, ale ignorowałam je. Chciałam, żeby to wszystko zniknęło, jakby nigdy się nie wydarzyło.

Aż w końcu pewnego dnia, gdy wracałam z pracy, zobaczyłam go pod naszym blokiem. Stał tam, oparty o samochód, patrząc w moją stronę z wyrazem, który wywołał we mnie dreszcz.

– Teresa, musimy porozmawiać – powiedział, zanim zdążyłam przejść obok niego.

– Nie mamy o czym rozmawiać. Proszę, daj mi spokój – odpowiedziałam, próbując przejść obok, ale złapał mnie za ramię.

– Nie tak szybko. Myślisz, że to takie proste? Że możesz sobie po prostu odejść? – Jego głos był niski, niemal groźny. Zrozumiałam, że nie zamierza się wycofać.

– Powiedziałam ci już, to koniec. Przeszło to za daleko i nigdy nie powinno się wydarzyć – wyrwałam rękę z jego uścisku, próbując zachować spokój, choć serce biło mi jak szalone.

Łukasz przybliżył się do mnie, niemal szeptem wypowiadając słowa, które zmroziły mi krew w żyłach.

A co, jeśli twój mąż się dowie? Myślisz, że dalej będzie taki obojętny? Może powinien wiedzieć, co robiła jego żona, kiedy on pracował?

Czułam, jak zimny pot spływa mi po plecach. To nie miało się tak skończyć. To była tylko gra, tylko chwilowy flirt, który miał przypomnieć mi, kim jestem, a teraz... Łukasz stał się zagrożeniem, kimś, kto trzymał moją przyszłość w swoich rękach.

– Nie możesz tego zrobić. Proszę, zostaw mnie w spokoju. To wszystko wymknęło się spod kontroli – mój głos drżał, próbowałam go błagać, ale on tylko uśmiechał się ironicznie.

– Myślę, że mogę. Wszystko zależy od ciebie. Albo będziemy się spotykać, albo Marek dowie się, jak jego żona bawiła się za jego plecami.

Nie miałam już wyjścia. Groźby Łukasza były realne, a ja zaczynałam tracić grunt pod nogami. Przerażenie wypełniało mnie od środka, a ja nie wiedziałam, co robić dalej. On stawał się niebezpieczny, a ja musiałam znaleźć sposób, by chronić siebie i swoją rodzinę.

Musiałam się przyznać

Nie spałam całą noc. Myśli krążyły mi po głowie, a każde z nich wracało do jednej, strasznej prawdy – Łukasz nie żartował. Wiedziałam, że jeśli sama nie powiem Markowi, on to zrobi. Nie mogłam pozwolić, żeby dowiedział się wszystkiego od kogoś innego, w dodatku od Łukasza. A jednak bałam się, że ta rozmowa zrujnuje wszystko.

Następnego dnia mąż wrócił z pracy wcześniej niż zwykle. Wyglądał na zmęczonego, jak zwykle. Przyszło mi na myśl, że może nigdy nie zwracał uwagi, bo był po prostu wyczerpany tą swoją ciągłą pracą. Ale teraz to nie miało znaczenia. Musiałam się przyznać.

– Kochanie, muszę ci coś powiedzieć – zaczęłam cicho, patrząc na swoje dłonie.

Spojrzał na mnie z zaciekawieniem, a ja poczułam, jak moje serce zaczyna bić szybciej. Milczał, czekając na to, co mam do powiedzenia. Zebrałam odwagę i zaczęłam opowiadać. Wyjaśniłam mu, że poczułam się zaniedbana, że chciałam wzbudzić w nim zazdrość, i dlatego zaczęłam flirtować z sąsiadem. Powiedziałam, że to był błąd, że nigdy nie miało pójść tak daleko.

Marek siedział w ciszy przez dłuższą chwilę, jakby nie wiedział, co ma powiedzieć. W końcu podniósł wzrok, a jego twarz była nieodczytywalna.

Flirtowałaś z sąsiadem? – zapytał, a jego głos był spokojny, co tylko potęgowało moje poczucie winy.

– Tak... ale... to był tylko flirt. Nigdy... – zaczęłam się tłumaczyć, ale przerwał mi.

Co ty sobie wyobrażałaś, Teresa? Że to rozwiąże nasze problemy? – zapytał, tym razem głośniej. W jego głosie pojawiła się wściekłość. – Że wzbudzenie we mnie zazdrości sprawi, że nagle zacznę się tobą interesować? Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej, że tak się czujesz?

Patrzyłam na niego, czując, że tracę go na zawsze. Oczywiście, że powinnam była z nim porozmawiać. Zamiast tego pozwoliłam sobie na coś głupiego, a teraz musiałam za to zapłacić.

– Marek, przepraszam... naprawdę tego żałuję. Chciałam, żebyś mnie zauważył, ale posunęłam się za daleko. Łukasz... on grozi, że powie ci wszystko. Musiałam ci to wyznać, zanim zrobi to on – głos mi się łamał.

Mąż wstał gwałtownie od stołu i odszedł w stronę okna. Patrzył przez chwilę na zewnątrz, a potem odwrócił się do mnie.

– Muszę to przemyśleć – powiedział.

– Kocham cię, Marek. Proszę, daj mi szansę. Wiem, że popełniłam błąd, ale chcę naprawić to, co między nami było – wstałam z miejsca, podchodząc do niego, ale on odsunął się.

– Zostanę u mojego brata przez kilka dni – powiedział chłodno. – Musimy oboje ochłonąć.

Patrzyłam, jak pakuje kilka rzeczy i wychodzi. Zostawił mnie z milionem pytań i bez odpowiedzi.

Dostałam za swoje

Minęły trzy dni, odkąd Marek wyjechał. Przez te dni Łukasz nie dawał mi spokoju. Pisał wiadomości, dzwonił, próbował mnie spotkać. Unikałam go jak ognia, wyłączałam telefon, zmieniałam trasy do pracy. Ale w głębi duszy czułam, że nie wycofa się tak łatwo. Stał się obsesyjny, a to, co kiedyś było niewinną zabawą, zamieniło się w koszmar. Zrozumiałam, że tylko Marek może mi pomóc.

Kiedy w końcu wrócił. Usiadł przy stole, tym samym, przy którym wyznałam mu prawdę. Przez chwilę milczał, a ja nie wiedziałam, czy powinnam cokolwiek mówić. W końcu zaczął.

– Przemyślałem to – powiedział cicho, a jego głos był pozbawiony emocji, co bolało mnie najbardziej. – Nie jestem bez winy. Zaniedbałem cię, oddaliłem się, myśląc, że pracując więcej, robię dobrze dla naszej rodziny. Ale to, co zrobiłaś... to była zdrada.

– Wiem – szepnęłam, czując, jak łzy napływają mi do oczu. – Proszę. Chcę naprawić nasze małżeństwo. Zrobiłam coś głupiego, ale nigdy cię nie przestałam kochać.

Spojrzał na mnie, jakby próbował ocenić, czy jestem szczera. Potem odwrócił wzrok.

– Zaufanie jest kruche. Zajmie mi dużo czasu, zanim znowu ci uwierzę. Ale jestem gotów spróbować – powiedział, a ja poczułam falę ulgi. – I nie chcę żadnych tajemnic między nami. Musisz powiedzieć mi wszystko, co było między tobą a Łukaszem. Chcę to usłyszeć od ciebie.

Przez chwilę czułam paraliżujący strach. Wyznanie wszystkiego oznaczało ryzyko, że Marek może tego nie znieść. Ale wiedziałam, że jeśli chcemy zbudować coś na nowo, muszę być uczciwa. Wzięłam głęboki oddech. Kiedy skończyłam, milczał przez dłuższą chwilę.

On musi zniknąć z naszego życia – powiedział w końcu. – Nie chcę, żebyś miała z nim jakikolwiek kontakt.

– Oczywiście – zgodziłam się od razu. Nie miałam już wątpliwości, że Łukasz był błędem, który prawie zniszczył nasze małżeństwo.

Marek wstał i podszedł do okna. Patrzył na ulicę przez dłuższą chwilę, a ja zastanawiałam się, czy naprawdę mamy szansę, by to naprawić. W końcu odwrócił się do mnie.

Spróbujemy. Ale nic nie będzie takie samo – powiedział z powagą.

Wiedziałam, że to prawda. Łukasz, ze swoimi groźbami i naciskami, zniknął z mojego życia, ale blizny po tej grze pozostały. Marek wrócił, ale nasze małżeństwo już nigdy nie będzie takie jak wcześniej. Nie było miękkiego lądowania, tylko początek trudnej drogi, która mogła nas odbudować... albo zniszczyć na dobre.

Teresa, 37 lat

Czytaj także:
„Małżeństwo przyjaciółki się sypało, a to ja podkopywałam ich związek. Jej mąż lepiej wyglądałby w moich ramionach”
„Mój mąż bezczelnie flirtuje z innymi kobietami, nawet gdy stroję obok. Nic z tym nie robię, bo to jeszcze nie zdrada”
„Żona przepuszcza kasę na głupoty. Boję się odezwać, więc patrzę na konto, które kurczy się jak wełniany sweterek w praniu”

Redakcja poleca

REKLAMA