„Dla chwili ekstazy zniszczyłam sobie życie. Przeze mnie córka nie będzie miała tatusia”

Płacząca kobieta fot. iStock by GettyImages, Mindful Media
„Stałam przy furtce i machałam Julci na pożegnanie. Nie chciałam, żeby moja córeczka widziała, jak płaczę. Dopiero kiedy skręcili w następną uliczkę, wbiegłam do domu i zaczęłam płakać jeszcze w korytarzu. Tak było za każdym razem”.
/ 13.02.2024 19:15
Płacząca kobieta fot. iStock by GettyImages, Mindful Media

W ryzach trzymała mnie tylko myśl o Julce, ale prawda jest taka, że to, w jakiej jestem sytuacji, to wyłącznie moja wina.

Z Maćkiem poznaliśmy się w pracy, był jednym z kontrahentów. Za każdym razem, kiedy pojawiał się w firmie, rozmawialiśmy coraz więcej, aż któregoś dnia ośmielił się zaprosić mnie na randkę. A ja się zgodziłam.

– Tego dnia byłem cały w nerwach. Bałem się, że mnie wyśmiejesz, a ja spalę się ze wstydu – mówił później.

I to był ostatni raz, kiedy widziałam go zawstydzonego. Na czwartej randce zapytał, czy zostanę jego żoną, a pół roku później stałam już przed ołtarzem w białej sukni. Wszystko potoczyło się bardzo naturalnie. Ślub, mieszkanie na kredyt, ciąża. Byliśmy naprawdę szczęśliwi.

Powolny rozpad pożycia

Nie wiem w którym momencie, ten mój mały raj przestał mi wystarczać. Pranie, sprzątanie, pieluchy, ten codzienny kierat niszczył nasz związek.

Kiedy Julcia skończyła rok, powiedziałam sobie „dosyć tego”, zapisałam ją do żłobka, a sama wróciłam na etat.

Nie spotykałam już Maćka w pracy, bo projekt, który z nami robił, dawno się skończył. I tak rzadko się widywaliśmy, bo niemal codziennie musiał zostawać dłużej w pracy.

– Mamy kredyt, inaczej tego nie udźwigniemy. Ale jeszcze pół roku, wpadną pieniądze za projekt, nadpłacimy kredyt i będzie trochę lżej – zapewniał mnie Maciek.

Szczerze mówiąc, zupełnie nie trafiały do mnie te argumenty. Chciałam, żeby zaangażował się bardziej w wychowanie Julki i więcej mi pomagał. To ja wiecznie biegałam z językiem na brodzie – z pracy pędziłam odebrać córkę, potem zakupy, obiad, a później jeszcze pranie, prasowanie, sprzątanie – z dzieckiem na ręku. Maciek wracał koło 19 do domu, zjadł kolację, wykąpał Julkę, a ja jeszcze zmywałam i sprzątałam kuchnię.

Niestety Jula potrafiła zasnąć tylko przy mnie, więc mój mąż w tym też mi nie pomagał. Zanim ona zasnęła, ja się wykąpałam i ogarnęłam, wybijała północ. Maciek wtedy albo coś oglądał, scrollował instagram albo już spał.

Naprawdę rozumiałam, że jest mu ciężko, ale on w ogóle nie zauważał tego, że ja też jestem nie tylko zmęczona, a wręcz wyczerpana. Przez to wszystko coraz częściej się kłóciliśmy. Poza tym zupełnie nie miałam siły ani chęci, żeby o siebie zadbać. Nie chciało mi się malować paznokci, stroić, nie mówiąc już o seksownej bieliźnie. Do łóżka chodziłam w wyciągniętych koszulkach, albo starych piżamach. Przestałam golić nogi i okolice intymne.

Seks uprawialiśmy rzadko i mechanicznie, jakbyśmy chcieli odhaczyć małżeński obowiązek. I tak pomiędzy to wszystko wszedł Kamil.

Nuta ekscytacji

Kilka miesięcy temu zatrudnili go w moje firmie, w dziale księgowości. Ja odpowiadam za kwestie administracyjne, więc nasze drogi naturalnie się przecinały. Może nie był adonisem, ale nie szczędził mi dowcipów i nienachalnych komplementów. Dzięki niemu zaczęłam bardziej o siebie dbać.

Oczywiście Maciek zauważył, że jakoś bardziej się stroję, pomalowałam paznokcie, czy schludniej ułożyłam włosy. Co z tego, skoro w ogóle nie chciałam, żeby mnie dotykał.

– Ola, wow, co to za okazja? Pięknie dziś wyglądasz – powiedział w któryś wtorek, kiedy szykowałam siebie do pracy, a Julcię do żłobka. Miałam na sobie ołówkową spódnicę, szpilki i klasyczny t–shirt.

– Weź zajmij się sobą, i idź do pracy. Przecież to twoje ulubione miejsce na ziemi – fuknęłam, w ogóle nie zwracając uwagi na komplement.

– Ale kochanie, wiesz przecież, że robię to wszystko dla nas. Tęsknię za tobą, za nami… – powiedział smutno.

W ogóle mnie nie ruszał ten jego skowyt. Wolałam smsować z Kamilem. Nasze wiadomości stawały się coraz śmielsze, spojrzenia coraz dłuższe, a później kradzione pocałunki. Konsekwencje mnie zupełnie nie obchodziły.

Poszliśmy na całość

Nasz flirt bardzo szybko ewoluował i oboje chcieliśmy czegoś więcej, niż namiętne pocałunki w pokoju ksero. Okazja, żeby pójść do łóżka, zdarzyła się niespodziewanie szybko, otóż po wygranym przetargu szef stwierdził, że jedziemy na wyjazd integracyjny.

Na początku wyjazdu staraliśmy się nie dać nic po sobie poznać, ale już po kolacji zniknęliśmy w moim pokoju. Oboje czekaliśmy na to z utęsknieniem. Później jeszcze zrobiliśmy to kilka razy albo w moim samochodzie, albo w pomieszczeniu na mopy i szczotki.

Ten romans przestał być elektryzujący w miarę szybko. Już po miesiącu Kamil przestał robić na mnie takie wrażenie, jego humor zaczął mnie irytować, a komplementy po prostu nudzić. Co więcej, nie tylko dla mnie był taki czuły.

On z kolei oburzał się, że nie jestem na każde jego zawołanie i nie mogę wieczorami wymykać się do niego. Zresztą w łóżku też nie było specjalnych fajerwerków. Napędzała nas wyłącznie adrenalina. W końcu doszło do tego, że zaczęłam się zastanawiać, co ja w nim widziałam. Zmarnowałam przez niego kilka miesięcy.

Nie mogę powiedzieć, że romans z Kamilem był zupełnie bez sensu. Dzięki niemu dostrzegłam, jak wspaniałego faceta mam u boku. Mój mąż zaczął więcej pomagać w domu, ja starałam się dla niego, wydawało się, że znowu stajemy się szczęśliwą rodziną. I właśnie wtedy, okazało się, że oliwa zawsze sprawiedliwa i na wierzch wypływa.

Ktoś doniósł mojemu mężowi

– Olka, jak mogłaś?! – wparował któregoś dnia do domu, jak burza i zaczął krzyczeć.

– Ale co? – zapytałam zdziwiona, karmiąc Julcię. Od romansu minęły już ze dwa miesiące.

– Szlajałaś się z jakimś chłystkiem z pracy. Naprawdę jesteś aż tak żałosna, że musiałaś rozłożyć nogi przed pierwszym lepszym typem? – krzyczał. Łamał mu się głos, a oczy zachodziły łzami.

Nie było sensu kłamać. Płacząc, przyznałam mu się do wszystkiego.

– Kochanie, tak bardzo cię przepraszam. To wszystko już skończone, nie mam z nim kontaktu. Maciuś, przepraszam, ja się strasznie pogubiłam – łkałam.

Stał nade mną i nic nie mówił. Patrzył na mnie pustym wzrokiem, a po policzkach kapały mu łzy. Ten widok rozrywał moje serce na miliony kawałków.

– Maciek, proszę cię… – mówiłam, płacząc cały czas z Julcią przy piersi. Wyciągnęłam do niego rękę, ale się odsunął.

Nie zdążyłam zareagować, bo wyszedł z domu. Nie odpisywał i nie odbierał telefonu. Błagałam go, żeby mi wybaczył, próbowałam przekonać go, jak bardzo żałuję, ale on był nieugięty.

Tego wieczora nie wrócił do domu. Bałam się o niego, byłam zła, że mnie tak zostawił, że nawet nie dał mi szansy na wyjaśnienia. Chociaż pewnie postąpiłabym tak samo, gdybym dowiedziała się, że to on mnie zdradził.

Łudziłam się, że Maciek wróci. Może nie wybaczy mi od razu, ale spróbujemy posklejać nasze małżeństwo. Nie wrócił. Zamiast tego, dostałam wiadomość, że chce odebrać dziś Julcię ze żłobka.
Byłam podekscytowana na to spotkanie, liczyłam, że spotkam go w domu i może się pogodzimy. W głowie układałam tysiące scenariuszy.

Nie ma nadziei

Rozczarowałam się, jak tylko otworzyłam drzwi do domu. W przedpokoju stały spakowane walizki i pudła z jego rzeczami. Myślałam, że serce mi wyskoczy z piersi. Kiedy weszłam do salonu, zobaczyłam Maćka, który trzymał Julcię na kolanach i tłumaczył jej, że bardzo ją kocha, ale teraz będą mieszkali osobno.

Patrzyłam na tę scenę, oparta o framugę i łzy ściekały mi po policzkach. Mała tylko kiwała główką i się uśmiechała. Przecież dwulatka nie rozumie, że tatuś odchodzi przez mamusię.

Podeszłam do nich i chciałam przytulić jego głowę do swojej piersi, ale się odsunął i wstał, podając mi córkę.

– Na razie zatrzymam się u siostry, potem wynajmę coś swojego, wtedy będę mógł zabierać Julcię do siebie – powiedział oschle.

– Maciek... – chciałam go jeszcze błagać, żeby to przemyślał, ale znowu wszedł mi w słowo.

– Julcia jest moim priorytetem i liczę, że nie będziesz robić problemów i utrudniać mi kontaktów. Ustalimy wysokość alimentów, ale chciałbym jak najczęściej się z nią widywać.

– Misiu, proszę…

– Tu jest prezent dla ciebie. Co prawda urodziny masz dopiero za dwa tygodnie, ale wypada, żebyś wiedziała, że pracowałem tyle, żeby spełnić twoje marzenie – powiedział i podał mi kluczyki do samochodu. – Stoi w garażu, a dokumenty są w środku – rzucił i zaczął się zbierać do wyjścia.

Chciałam mu wykrzyczeć, że w dupie mam ten samochód, że chcę tylko jego. Chciałam błagać go na kolanach o wybaczenie, ale tylko stałam nieruchomo z Julką na rękach i zapłakana patrzyłam, jak wynosi kolejne pudła i walizki.

Zarzucałam go wiadomościami i telefonami. Skrzętnie wszystkie ignorował. Kiedy przychodził do naszej córki, w ogóle nie chciał ze mną rozmawiać. Któregoś dnia, kiedy znowu go błagałam, żeby ze mną porozmawiał, powiedział tylko, że to nie jest możliwe.

– Ola, ja ci już nigdy nie będę umiał zaufać, nie mówiąc już o tym, że straciłem do ciebie szacunek. Gdybyśmy nie mieli razem dziecka, to naplułbym ci w twarz. Wiem, że święty nie jestem, ciągle byłem w pracy i nie pomagałem ci w domu, ale robiłem to, żeby kupić ci to cholerne BMW. Poszedłem w odstawkę, nie mogłem nawet się do ciebie zbliżyć, bo gziłaś się z innym. To niewybaczalne – powiedział.

– Ale pomyśl o Julce. Dla niej powinniśmy spróbować – wytoczyłam najcięższe działo.

– Jakoś o niej nie myślałaś, kiedy miałaś schadzki z tym Kamilem – prychnął.

Nie miałam już siły, byłam wrakiem człowieka. Jedyne, o czym myślałam, to jak odzyskać męża.

– Będę na ciebie czekać – wyszeptałam.

Po tamtej rozmowie więcej do niego nie napisałam, ani nie zadzwoniłam.

W prawie każdy weekend Maciek zabierał Julkę, a ja wtedy spędzałam całe dnie w łóżku, tępo gapiąc się w ścianę.

Wczoraj dostałam pozew rozwodowy. Już wiem, że nie uda nam się tego naprawić. Zniszczyłam moją rodzinę dla przygodnego seksu. Straciłam wszystko.

Czytaj także:
„Na emeryturze wynajęłam sobie przystojniaka do towarzystwa. Mam zamiar wyszaleć się za wszystkie czasy”
„Mąż wystawił mnie w walentynki. Kiedy wypłakiwałam oczy sama przy stole, przystojny nieznajomy podszedł mnie pocieszyć”
„Tuż przed ślubem dowiedziałam się, że narzeczony nurkuje między nogami świadkowej. Jestem mu za to wdzięczna”
 

Redakcja poleca

REKLAMA