„Szanowany lokalny biznesmen oszustem podatkowym”, „ Dariusz K. idzie z torbami. Czeka go sprawa w sądzie”, „Skarbówka wkroczyła do szklanego biurowca. Czy darczyńca i sponsor domu dziecka jest winny machlojek?”. To tylko niektóre z nagłówków, które pojawiły się w lokalnej prasie i w serwisach internetowych.
W naszym mieście dawno dziennikarze nie mieli tak dużej pożywki, dlatego rzucili się na sprawę niczym przysłowiowe hieny i analizują każdy jej aspekt. Reporterzy niemal koczują pod siedzibą firmy. Słowo daję, niczym paparazzi na czerwonym dywanie Hollywood.
Należało mu się
Dariusz K. to mój mąż. Ale myli się ten, kto myśli, że przeżywam jego upadek. Właśnie złożyłam pozew rozwodowy i czuję się po prostu… szczęśliwa. Na tę chwilę czekałam ponad 10 lat. Zemsta naprawdę jest słodka.
– Ja wzniosę toast wodą mineralną. Ale nalej mi gazowej to w końcu też bąbelki. Szkoda, że nie możemy otworzyć szampana. Mamy co świętować – uśmiecham się do Marka i czule głaskam go po ramieniu.
On odwzajemnia gest i podaje nam wypełnione kieliszki. Mój z wodą, jego z alkoholem. Stukamy się i jednym haustem wypijamy do dna.
– Za nasz sukces – mówi. – I za wspólną przyszłość naszej trójki – Marek kładzie rękę na moim jeszcze całkiem płaskim brzuchu.
Tak, jestem w ciąży i wreszcie czuję, że znalazłam się we właściwym miejscu. Nieco ogarnia mnie jednak rozrzewnienie.
– Czy my nie byliśmy za ostrzy? Może jednak trzeba było mu odpuścić i pozwolić odejść? – sama nie wiem, dlaczego te niedorzeczne słowa wydobywają się z moich ust.
Za chwilę jednak opamiętuję się. To tylko hormony, które sprawiają, że stałam się bardziej czuła, delikatna i widzę świat przez różowe okulary.
– Martynko, on przecież zasłużył na taki obrót sprawy. Zresztą, tylko nieco przyspieszyliśmy bieg. Darek rzeczywiście robił przekręty na fakturach. Zawsze wiedział, kogo warto znać, gdzie się pojawiać i kto za pewną opłatą solidnie mu się odwdzięczy dobrym kontraktem. Zasłużył sobie.
– Tak, teraz już na pewno pójdzie z torbami. A my zaczniemy nowe życie. Tylko ty, ja i nasze maleństwo. Wolisz chłopca czy dziewczynkę?
– Najlepsze będą bliźniaki. Podwójne szczęście za jednym razem – mruga do mnie Marek.
Darka poznałam w pracy
Dlaczego tak bardzo pragnęłam bankructwa mojego męża? Nie, nie chciałam, przejąć jego majątku, żeby żyć długo i szczęśliwie z kochankiem. Zemstę na Darku planowałam od dekady. Tak, 10 długich lat, które minęły od naszego ślubu i potwierdziły słowa mojej dawnej przyjaciółki, która jeszcze przed weselem próbowała mnie ostrzec, że nie warto wybaczać, bo niektórzy mężczyźni nigdy się nie zmieniają.
Darka poznałam w pracy. Ja byłam na stażu w prężnie działającej firmie budowlanej, on był synem właściciela, który miał uczyć się, żeby kiedyś przejąć rodzinną schedę. Myli się jednak ten, kto myśli, że ujęła mnie jego pozycja, pieniądze, które może mi dać czy świetlane perspektywy na przyszłość. Rzeczywiście, przy nim nigdy nie groziłaby mi bieda, życie z ołówkiem w ręku od pierwszego do pierwszego czy konieczność dorabiania po godzinach do marnej pensji.
Ale Dariusz miał przede wszystkim chłopięcy urok, który sprawił, że zakochałam się w nim do szaleństwa. Swoją pierwszą dorosłą miłością. Miałam 23 lata, kończyłam studia i tak naprawdę niewiele wiedziałam o świecie i życiu.
Mieszkałam z rodzicami, którzy dmuchali na mnie i chuchali, dbając o najmłodszą córeczkę. Miałam dwóch starszych braci i przeciętną rodzinę. W naszym domu nie brakowało pieniędzy. Rodzice mieli stałą pracę i żyliśmy w miarę stabilnie. Jednak do klasy, z której pochodził Darek, było nam bardzo daleko.
Początkowo wzdychałam do niego ukradkiem, że taki chłopak jak on na pewno nie spojrzy na szarą myszkę, którą się czułam. Nie byłam szczególną pięknością. Chociaż teraz muszę uczciwie przyznać, że uroda to w dużej mierze kwestia pieniędzy.
Skończyłam 35 lat i wyglądam o niebo lepiej niż wtedy, gdy byłam zahukaną studentką. Dobre kosmetyki, zabiegi w renomowanych salonach, drogie stroje, wyjazdy do SPA i profesjonalny makijaż naprawdę czynią cuda.
Zakochałam się do szaleństwa
Gdy Darek, zaprosił mnie na kawę, osłupiałam. Z jednej strony spełniało się moje największe marzenie i czułam się wyróżniona. Z drugiej, obawiałam się, że to tylko żart. Bo gdzie mnie, prostej stażystce z sekretariatu, do syna właściciela jednej z najbardziej znanych firm w naszym mieście. Takiej, która właśnie niedawno podpisała kontrakt na budowę kilku kameralnych apartamentowców na obrzeżach samej Warszawy?
– A może on założył się z jakimś kolegą, że poderwie i wyśmieje najbardziej szarą dziewczynę w biurze? – zastanawiałam się na głos, podczas spotkania z moją przyjaciółką Moniką.
– Martyna, co ty opowiadasz? Jesteś wartościową i inteligentną dziewczyną. Odnosisz sukcesy na uczelni, jesteś samodzielna i naprawdę masz poczucie humoru. Pod warunkiem, że nie dopadają cię akurat wątpliwości i nie marudzisz tak, jak dzisiaj – koleżanka sięgnęła po chipsa leżącego w miseczce i upiła duży łyk wina, które wspólnie otworzyłyśmy.
– Myślisz, że on tak na poważnie? Że naprawdę mu się podobam? – dopytywałam niczym mała dziewczynka potrzebująca potwierdzenia od kogoś starszego i mądrzejszego, że dobrze robi.
– Pewnie, fajna z ciebie laska. Musisz jedynie nieco popracować nad swoim wizerunkiem, żeby jeszcze bardziej go olśnić. Jutro idziemy na zakupy. A ty zapisujesz się do fryzjera. Masz zrobić się na bóstwo.
Na spotkanie z Darkiem poszłam bardzo stremowana, ale on okazał się świetnym rozmówcą, który naprawdę potrafi przełamać pierwsze lody. Pod koniec wizyty w kawiarni, miałam wrażenie, że ten chłopak ma dwie zupełnie inne twarze. W pracy był elegancki i profesjonalny, tutaj przyszedł w luźnym stroju i zasypywał mnie żartami, które szybko rozwiały mój stres.
Zostaliśmy parą
Kontynuowaliśmy naszą znajomość. Gdy oficjalnie zostaliśmy parą, w biurze zawrzało. Czułam nienawistne spojrzenia innych dziewczyn. No jasne, pewnie zastanawiały się, co ten chłopak, który mógłby mieć każdą piękność, widzi w kimś tak bardzo zwyczajnym.
Miłość jednak rzeczywiście dodaje skrzydeł, ponieważ zupełnie przestało mnie obchodzić, co myśli i mówi otoczenie. Byłam zakochana, szczęśliwa i pełna wiary w naszą wspólną przyszłość.
Planowaliśmy świetlaną przyszłość.
Nieco obawiałam się jedynie reakcji rodziców Darka. W końcu, nie oszukujmy się, nie należałam do ich sfery. Moja mama pracowała w aptece, a tata był nauczycielem historii w podstawówce.
Jednak państwo K. naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyli. Jego ojciec zawsze wydawał mi się poważnym biznesmenem, który rzadko się uśmiecha. Okazało się, że to jedynie pozory. Na co dzień to bardzo życzliwy człowiek, który kocha wędkowanie i uprawę kwiatów na działce, ale zawsze brakuje mu czasu na swoje hobby. Mama mojego chłopaka również przyjęła informację o naszym związku z dużą życzliwością.
– Witamy w rodzinie. Musisz spróbować mojego tortu z bitą śmietaną. To jedyny wypiek, który przygotowuję sama, z przepisu babci. Tym cudom z cukierni, które zamawia mój mąż, naprawdę do niego daleko – uśmiechnęła się do mnie porozumiewawczo. – Ma trochę kalorii, ale w twoim wieku możesz pozwolić sobie nawet na 3 dokładki. Nie to, co ja, która muszę uważać na słodycze – wskazała na swoją lekko zaokrągloną figurę.
– Naprawdę warto. Ten tort jest boski. Gdy byłem mały, mama zawsze piekła go na wyjątkowe okazje – dodał mój chłopak.
Moje szczęście trwało prawie 2 lata. W tym czasie ukończyłam staż, obroniłam pracę magisterską i przeszłam do działu PR, gdzie miałam odpowiadać za kontakty z mediami.
Czas wziąć ślub
Gdy Darek oświadczył mi się podczas wyjazdu w góry, poczułam się najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Piękny pierścionek z diamentem lśniący na moim palcu był potwierdzeniem, że nasze plany rzeczywiście są poważne i na zawsze.
Wspólnie z mamą Darka rzuciłam się do ślubnych przygotowań. Podczas niektórych wyjazdów towarzyszyła nam moja mama. Obie panie zaczęły doskonale się dogadywać. Czyżby była szansa, że zostaną przyjaciółkami?
Wtedy nie mogłam chcieć niczego więcej. Wesele na 200 osób miało odbyć się w zabytkowym pałacyku. Później mieliśmy wyjechać w podróż ślubną do Paryża, a potem na 3 tygodnie do Tajlandii. Dla mnie to istne szaleństwo. Nigdy jeszcze nie byłam w Azji.
Moja bajkowa rzeczywistość rozsypała się w drobny mak na 2 tygodnie przed ślubem. Zadzwoniła do mnie przyjaciółka.
– Słuchaj Martyna, koniecznie muszę z tobą pogadać – nerwowo powiedziała do słuchawki.
– Ok, to przyjedź może do nas wieczorem na kolację.
– Nie, nie w waszym mieszkaniu. Gdzieś na mieście. Darka nie może być przy naszej rozmowie.
– Ale o co ci chodzi?
– Wyjaśnię ci. Ale nie przez telefon – jej słowa naprawdę mnie zaniepokoiły.
On cię zdradza
Z Moniką umówiłyśmy się w zacisznej knajpce, którą często odwiedzałyśmy jeszcze na studiach. Nerwowo upiła łyk coli i niepewnie patrzyła w swój kawałek pizzy.
– To mów, dlaczego chciałaś się ze mną spotkać? – starałam się ją nieco ośmielić, bo, nie wiedzieć czemu, Monia była strasznie zdenerwowana.
– Darek cię zdradza – wypaliła bez ogródek. – Widziałam go z jakąś blondynką w centrum handlowym. Siedzieli przy stoliku i całowali się.
– Co ty gadasz? Musiałaś go z kimś pomylić. Darek mnie kocha, planujemy ślub, jesteśmy naprawdę szczęśliwi.
– Marti, użyła mojej licealnej ksywki, jestem pewna, co widziałam. Zresztą sama zobacz – podsunęła mi swojego smartfona, gdzie na zdjęciu mój chłopak rzeczywiście całował jakąś dziewczynę.
Zaraz, zaraz… To przecież Wiki z sekretariatu. Teraz już byłam pewna, że Monika nie kłamie. Ani nic jej się nie wydało.
Postanowiłyśmy śledzić mojego narzeczonego. Po wyjściu z firmy przejechał na parking przy kolejnej przecznicy i dosiadła się do niego Wiktoria. Pojechali do restauracji, a potem weszli do hotelu.
Teraz byłam pewna. A to drań! Jak on mógł mi to zrobić? Nie wróciłam tego dnia do domu. Napisałam Darkowi SMS-a, że przenocuję u Moniki i pojechałam do jej mieszkania.
Chciałam, ale nie odwołałam ślubu
Postanowiłam, że następnego dnia wszystko mu wygarnę i zerwę nasze zaręczyny. Ale już o poranku zadzwoniła do mnie mama Darka.
– Martynko, gdzie ty jesteś? Dzisiaj przecież jesteśmy umówione na makijaż próbny. Twoja mama też idzie, będziemy we trzy – paplała niczym nastolatka. – Miałam zachować to w tajemnicy, ale wiesz, że traktuję cię jak córkę, której nie mam. W prezencie ślubnym kupiliśmy wam mieszkanie. 100 m2 na ostatnim piętrze, z ogromnym tarasem. Zobaczysz będziesz zachwycona.
Nie, nie odwołałam ślubu. Postanowiłam dać Darkowi jeszcze jedną szansę. Powiedziałam mu, że widziałam go z Wiktorią. Zrobiłam okropną awanturę, a on obiecał, że to był tylko ten jeden jedyny raz.
– Marynko, wiesz, że kocham tylko ciebie. Nie wiem, co mnie opętało. Przepraszam i obiecuję, że już nigdy nawet nie spojrzę na żadną inną kobietę. W moim sercu jesteś tylko ty i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Daj nam jeszcze jedną szansę – błagał.
Przemyślałam sobie moją decyzję na chłodno i doszłam do wniosku, że nie powinnam zrywać zaręczyn. Wszystko do wesela jest już przygotowane, goście są zaproszeni. Odwołanie takiej imprezy byłoby ogromnym skandalem w całej rodzinie.
Ale nie tylko o skandal mi chodziło. Wiedziałam, że z Dariuszem czeka mnie naprawdę wygodna przyszłość. Jego ojciec planował za rok lub góra 2 lata przejść na emeryturę, a firma bardzo się rozwinęła. Gdy staniemy się jej właścicielami, na pewno niczego nie będzie nam brakować.
A co będzie, gdy zerwę z narzeczonym? Uniosę się honorem. Ale w zamian będę musiała zaczynać całkowicie od początku. Pracuję w ich firmie i mam tak wysoką pensję tylko, dlatego że jestem z rodziny. Teściowie już kupili nam mieszkanie. Gdy nie dojdzie do ślubu, co zrobię? Wrócę do rodziców i będę rozsyłać CV? Kto da mi gwarancję, że dam radę znaleźć coś ciekawego?
Zresztą, na życie podobne jak z Darkiem sama nie miałam żadnych szans. Nigdy nie zarobię tyle, żeby mieć taki status. On ma zaplecze finansowe, jest w 100% ustawiony. A ja?
Skalkulowałam, że to mi się opłaca
Podzieliłam się swoimi rozterkami z Moniką.
– Wiesz Martyna, nigdy nie podejrzewałam, że jesteś taką materialistką. Poleciałaś na ich kasę i dlatego przymykasz oko na zdrady? – niemal wysyczała.
– Nie bądź niesprawiedliwa. Darek obiecał mi, że to było pierwszy i jedyny raz. On mnie kocha i już nigdy mnie nie zdradzi. Ja też go kocham. Będziemy szczęśliwi.
– Oszukujesz sama siebie. Faceci się nie zmieniają. Jaką masz gwarancję, że po roku nie znajdzie sobie jakiejś nowej Wiktorii, Agnieszki czy Kasi? Żadnej. Ale zrobisz jak uważasz. To tylko twoja decyzja. Nie mów tylko później, że cię nie ostrzegałam.
Wzięliśmy ślub i wyjechaliśmy w naszą egzotyczną podróż. Później zamieszkaliśmy w apartamencie podarowanym nam przez teściów i wiedliśmy naprawdę wygodne życie. Nie mieliśmy dzieci, ponieważ mój mąż cały czas powtarzał, że to jeszcze za wcześnie.
Ja też przyzwyczaiłam się do niezależności i było mi całkiem wygodnie. Pracowałam w naszej firmie, ale moja aktywność tam ograniczała się raczej do sporadycznych wizyt, a nie codziennych obowiązków na etacie. Miałam czas na zakupy, chodzenie do kosmetyczki, wyjazdy do SPA.
Układałam plan zemsty
Jednak w głębi serca wcale mu nie wybaczyłam. Czułam ranę na myśl o jego zdradzie i wciąż rozdrapywałam ją na nowo. Cały czas z podejrzliwością spoglądałam na męża. Nie mogłam znieść myśli, że zdradził mnie na 2 tygodnie przed naszym weselem. Gdyby nie Monika, w ogóle bym się o tym nie dowiedziała. Obserwowałam Darka i zastanawiałam się, czy znowu kogoś ma na boku?
Przez lata snułam plan zemsty. Tylko co może najbardziej go zaboleć? Moja zdrada? A może coś innego? I w pewnym momencie wpadłam na szatański pomysł. Darek otworzył kolejną spółkę razem z kolegą. Marek zarządzał firmą zajmującą się wykończeniami pod klucz w inwestycjach budowanych przez nasze przedsiębiorstwo deweloperskie.
Postanowiłam upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Skrupuły całkowicie porzuciłam, gdy odkryłam, że Darek wcale nie jest mi tak wierny jak obiecywał. Ktoś widział go na mieście z jakąś młodą dziewczyną. W firmie zaczęło huczeć o nim i jego asystentce.
Tak, mam kochanka
Zaczęłam spotykać się z Markiem. Szybko wylądowaliśmy w łóżku. To jednak nie zaspokoiło mojej żądzy zemsty. Postanowiłam, że muszę uderzyć w mojego męża tam, gdzie najbardziej go zaboli. Gdzie? W jego biznes. Zniszczę mu opinie i doprowadzę do bankructwa – to stało się moim obsesyjnym celem.
Nie przewidziałam tylko jednego. Że zakocham się w Marku. Okazało się, że wspólnik mojego męża jest naprawdę wartościowym człowiekiem, z którym nie tylko uwielbiam spędzać czas, ale i czuję się bezpiecznie.
– Kocham cię, Martyna. Czemu ty nie odejdziesz od Darka? Przecież jest nam razem tak dobrze. Wiesz, że on też cię zdradza. Co cię przy nim trzyma? – wyszeptał pewnego razu, gdy spędzaliśmy weekend w hotelu.
I właśnie wtedy opowiedziałam mojemu kochankowi o zdradzie Darka jeszcze sprzed ślubu i moim obsesyjnym planie zemsty.
Marek dużo wiedział
– Powinien czuć się obrażony. Ty mnie zwyczajnie wykorzystałaś – powiedział. – Ale wiesz, że nie umiem się na ciebie gniewać.
Wtedy zawarliśmy sojusz i postanowiliśmy zniszczyć mojego męża razem. Zwłaszcza, że Marek dużo więcej ode mnie wiedział o sposobie prowadzenia jego interesów.
– To wcale nie jest jakiś samoistny talent czy rodzinne imperium zdobyte dzięki pracowitości lub wrodzonej żyłce do interesów – przekonywał mnie. – Twój mąż wie po prostu, gdzie i jak nawiązywać kontakty i potrafi je wykorzystywać do swoich celów. On cały czas kombinuje z podatkami, a ten ostatni kontrakt na budowę szkoły, to był zwyczajny przekręt.
Zastawiliśmy pułapkę na Dariusza. Przejrzeliśmy dokumenty i wyszukaliśmy faktury, które nie do końca były legalne. Nagraliśmy jego rozmowę z radnym o odwdzięczeniu się za pozytywne rozpatrzenie sprawy. A potem wysłaliśmy anonim do mediów.
Wybuchła afera medialna
Dociekliwi dziennikarze szybko zwęszyli dobry temat. W końcu nasza firma była dumą miasta. Dariusz często występował w telewizji jako ekspert od budownictwa, sponsorował festyny, wspierał fundacje. Uchodził za nieskazitelnego biznesmena o dobrym sercu.
Zaczęły się kontrole, które wyciągnęły na światło dzienne wszystkie przekręty Darka. Spółka zaraz będzie bankrutem, ponieważ dostał ogromne kary za nieprawidłowości podatkowe. Teraz czeka go rozprawa w sądzie – jest oskarżony o korupcję. Na 100% pójdzie z torbami.
W samym środku tego medialnego szumu okazało się, że jestem w ciąży. Teraz świętujemy z Markiem. Po rozwodzie bierzemy ślub i zaczynamy spokojne życie. Mój plan zemsty się udał. Teraz muszę tylko zapomnieć i nadrobić te 10 straconych lat.
Czytaj także: „Wstydziłem się mówić o tym, że żona jest agresywna. Czułem się jak mięczak, ale miałem syna, którego muszę chronić”
„Byłam pewna, że mąż zdradza mnie z moją siostrą. Chciałam przyłapać ich na gorącym uczynku, a odkryłam coś gorszego”
„Wpakowałam się w finansowe bagno, żeby uratować małżeństwo córki. Przez moją głupotę nie stać mnie nawet na parówki”