Nie powinnam się wtrącać w jej życie, ale też nie mogę patrzeć obojętnie na to, jak cierpi! Czterdzieści osiem lat, a tyle ma Danka, to zbyt dużo, by zaczynać wszystko od nowa, ale wiem, że warto spróbować. Gdy byłam w jej wieku, rozwód miałam już za sobą.
Przez lata ustępowałam mężowi-tyranowi, który choć nie bił, to każdego dnia zatruwał mi życie. Godziłam się na upokorzenia, ale w końcu powiedziałam dość. Nie wolno niszczyć własnego życia w imię jakichś religijnych nakazów. Mam nadzieję, że Danusia już niedługo to zrozumie…
Zamieszkała u mnie w październiku
Przyjaciółka nazwała mnie głupią i naiwną, bo przygarnęłam „obcą babę”. Moja siostra dziwiła się temu, bo sama pewnie by się bała zrobić to co ja, ale zaraz dodała, że spełniłam chrześcijański obowiązek. Syn też radził, żeby nie robić niczego pochopnie. Owszem, pomóc kobiecie w potrzebie – proszę bardzo, ale nie żeby od razu brać ją do domu, narażać siebie na straty, kłopoty – albo i niebezpieczeństwo.
– Skąd możesz, mamo, wiedzieć, jakie ona ma zamiary? – pytał Bartek. Pewnie, że nie wiedziałam, ale jak inaczej pomóc człowiekowi, którego największym nieszczęściem w danej chwili jest brak dachu nad głową?
Uciekła, jak jej szczękę po pijaku złamał
Zaczepiła mnie na parkingu marketu.
– Nie potrzebuje pani kogoś do sprzątania – zapytała, gdy otwierałam bagażnik. Trzymała w rękach mocno sfatygowaną podróżną torbę i dwie duże reklamówki. Uśmiechała się, robiła wrażenie zadowolonej z życia, chociaż jej wygląd nie wskazywał na szczęście i pomyślność. Była wysoka i chuda jak tyczka, z workami pod oczami, zmęczona, szara…
– Nie, nie potrzebuję, ale może mogę jakoś pomóc? – zawahałam się. Od pierwszej chwili coś kazało mi się zatrzymać. Spytałam, skąd jest, czy od dawna w Warszawie, wreszcie, czy nie jest głodna, bo na taką wyglądała. Danka oparła swoje tobołki o samochód i jednym tchem, bez owijania w bawełnę, opowiedziała swój życiorys.
To była strasznie smutna historia. Do stolicy przyjechała szukać pracy i jakiegoś spokojnego kąta. Kiedyś mieszkała z mężem i trójką dzieci u teściów, którzy wykorzystywali ją do ciężkiej pracy. Mąż uważał, że jest młoda, zdrowa, silna, i nie zaszkodzi, jeśli pomoże w gospodarstwie rodziców. Była posłuszna, wiedziała, że czeka ją lepszy los. Mąż stawiał dla nich dom obok swoich rodziców. Kiedy skończył, Danka za pieniądze od matki kupiła nowe łóżko, szafę i meblościankę do stołowego.
Była panią na swoim, chociaż nadal chodziła do teściów pomagać, jak służąca. Ale i tak się cieszyła. Szczęście nie trwało jednak długo.
Jej mąż, Romek, któremu zdarzyło się czasem Dance naubliżać albo ją uderzyć, teraz zaczął żonę bić do nieprzytomności. Kilka razy wylądowała w szpitalu. Miała odbite nerki, połamane żebra, wyłamany nadgarstek… Dużo tego było.
– Uciekłam, jak mi szczękę złamał. Poskładali mnie w powiatowym szpitalu i jak tylko lekarz powiedział, że wszystko dobrze się goi, wyszłam bez wypisu. Miałam parę groszy, kupiłam bilet i pojechałam do cioci, do Krakowa. Tylko nic ze sobą nie miałam – uśmiechnęła się blado. – Było lato, niewiele mi było potrzeba… W Krakowie Danka sprzątała po domach. Miała sporo zleceń. Szła za nią dobra sława: była uczciwa, pracowita, dokładna w robocie, pogodna, nie brała dużo pieniędzy – mogłaby tak żyć. Ale zaczęła tęsknić za córkami i synem.
Cała trójka już była na swoim
Obie bliźniaczki, Olga i Magda powychodziły za mąż, syn Rafał pracował w tartaku. Danka zadzwoniła do Magdy spytać, co słychać.
– Zorientowała się, że jestem w Krakowie, i zaraz Romek się zjawił i… Eee tam, szkoda mówić! – Danka machnęła ręką. Mąż wszczął straszną awanturę, pobił Dankę, ale nie na tyle mocno, żeby nie mogła wrócić z nim na wieś. Już po trzech dniach spędzonych pod własnym dachem wylądowała u chirurga z rozciętą wargą.
– Musiałam uciec – przełknęła ślinę, wytarła rękawem mokre oczy, i mówiła dalej.
Przysięgała przed ołtarzem, to teraz ma
Jakaś kuzynka obiecała jej kąt w Warszawie. Danka zabrała mężowi trochę pieniędzy, przyjechała do stolicy. Niestety, kuzynka nie dotrzymała słowa. Danka pierwszą noc spędziła na dworcu, drugą i trzecią w noclegowni dla bezdomnych. Od pierwszej chwili po przyjeździe chodziła po mieście z całym dobytkiem i szukała pracy, schronienia, no i spotkała mnie…
Ulokowałam ją w małym pokoiku. Już na drugi dzień sama, bez proszenia, wszystko posprzątała, ugotowała obiad. Po trzech dniach spytała, czy może jeszcze dzień lub dwa pobyć, bo nadal żadnej pracy nie znalazła. Poleciłam ją do sprzątania szefowej, ona komuś, i tak poszło. Nasze relacje ułożyły się nadspodziewanie dobrze.
Nie wchodzimy sobie w drogę, a jedna drugiej pomaga. Danka wierzy, że kiedyś wróci do swojego domu. Gdyby tylko mogła liczyć na pomoc najbliższych. Niestety, jej dzieci nie chcą słyszeć o rozwodzie rodziców.
– Przysięgałaś tacie przed ołtarzem! – mówi syn Danusi.
– Ojciec na pewno się zmieni, a rozwód to grzech! – przestrzegają córki. Nawet matka namawia Dankę, żeby wróciła do męża. Tak nakazuje Kościół. A co by było, pytam, gdyby Romek pobił Danusię na śmierć?
Czytaj także:
Oświadczyłam się mojemu chłopakowi. Wszystko przez ciotkę, która miała 3 mężów
Mama zmarła, gdy miałam 4 latka. Tata kłamał, że nie mam innej rodziny
Syn mojego faceta specjalnie prowokuje awantury, żeby nas skłócić