Skrywane poczucie winy, niedopowiedzenia, domysły… te emocje mogą wyrządzić ludziom więcej zła niż najbardziej gorzka prawda prosto w oczy. Ja musiałem na nią czekać bardzo długo.
Z Michałem nie rozmawiałem od dobrych dwóch lat. Krzywdy mi osobiście nie zrobił, za to uczynił w swoim własnym życiu coś, co mnie oburzyło – porzucił żonę i dwoje malutkich dzieci. W dodatku stawałem na jego sprawie rozwodowej jako świadek strony przeciwnej.
Pamiętam doskonale wieczór, kiedy jego żona przyjechała do nas i opowiedziała, jak to Michał oznajmił, że przestał ją kochać, bo znalazł sobie inną kobietę. Małgosia była zupełnie załamana. Z początku nie chciałem się zgodzić na udział w procesie, ale moja Marta urządziła mi w imię kobiecej solidarności taką awanturę, że musiałem ustąpić.
Tak naprawdę mało wiedziałem o rodzinnych sprawach kumpla, a już na pewno nic o jego zdradach. Co więcej, nigdy nie widziałem, żeby Michał flirtował z innymi kobietami. Na wyjazdach był jak przysłowiowa żona cezara – poza podejrzeniem.
– Wysoki sądzie, według mnie to było świetne małżeństwo. Wyglądało na to, że będą się zawsze trzymać razem, rozumieli się, wspierali, nigdy nie widziałem, żeby coś było między nimi nie w porządku, poza jakimiś sprzeczkami.
Małgosię ewidentnie rozczarowała moja postawa, a Michał… On cały czas trwał z kamienną twarzą, zupełnie jakby to wszystko dotyczyło kogoś innego. Nie zadawał mi pytań, nawet na mnie nie spojrzał. Jakąś godzinę po sprawie zadzwonił, ale nie odebrałem. Nie miałem ochoty słuchać jego wyrzutów.
Potem spotkaliśmy się parę razy w mieście, lecz kończyło się na „Cześć”, albo moim „Pogadałbym, ale muszę lecieć”. Co tu kryć, głupio mi było przed kumplem, że zeznawałem przeciwko niemu.
Spotkałem go przypadkiem w knajpie
Życie zwykło jednak płatać różne figle. Koledzy wyciągnęli mnie niedawno na wieczór kawalerski najmłodszego pracownika firmy do „Róży Wiatrów”. Kiedyś chodziliśmy tu często z Michałem, bo obaj byliśmy koneserami piwa… Zabawa trwała w najlepsze, chłopaki gadali jak najęci, ja sączyłem browar, nabijając się z zarumienionego przyszłego żonkosia, kiedy ktoś trącił mnie w ramię.
– Napijesz się z trędowatym? – usłyszałem znajomy głos.
To był Michał. Cóż miałem odpowiedzieć? Wymówić się i wyjść, byłoby głupio, bo wyglądałoby to w jego oczach na ucieczkę, a koledzy mogliby to uznać za zwyczajne chamstwo i lekceważenie. Poza tym, szczerze mówiąc, nawet się ucieszyłem. Ileż można się unikać?
– Co u ciebie? – poleciałem standardem.
– Jakoś leci – padł podobny banał.
No i zaczęliśmy rozmowę. Z początku szło jak po grudzie, gadaliśmy o pogodzie, o ostatnich „sukcesach” naszych piłkarzy kopanych, co chwila zapadało milczenie, a ja szukałem gorączkowo w głowie bezpiecznych tematów. Aż wreszcie on jako pierwszy zmęczył się i poruszył bolesną kwestię:
– Dzwoniłem wtedy, po sprawie…
– Nie mogłem odebrać – skłamałem.
– Nieważne – machnął ręką. – Ale mogłeś się nie obawiać, nie chciałem ci nawrzucać, tylko podziękować.
Widząc moje zdumienie, wyjaśnił:
– Myślałem, że będziesz zeznawał ostro przeciwko mnie, że Gośka cię nastawiła. Ale zachowałeś się w porządku.
Skinąłem głową. Teraz, po przeszło roku żałowałem, że w ogóle dałem się wkręcić w tę całą sprawę.
– Opowiesz mi, dlaczego się rozstaliście? – spytałem.
Michał pociągnął spory łyk piwa.
– Gośka nie opowiadała? – odparł ze zjadliwym uśmieszkiem, którym doprowadzał ludzi do szału.
– Opowiadała – wzruszyłem ramionami. – Ale to chyba nie cała prawda.
Teraz on wzruszył ramionami.
– W sumie to już nieważne. Kontaktów z nią wprawdzie nie utrzymuję i nie rozmawiam, jeśli koniecznie nie trzeba, ale z dzieciakami widuję się często, Staram się, żeby jak najmniej odczuły to rozstanie. Tylko – dodał ciszej – strasznie brakuje mi dawnych przyjaciół. A szczególnie jednego.
Sprawa była bardziej skomplikowana
Muszę uczciwie powiedzieć, że wzruszenie odebrało mi na chwilę głos. Zamiast odpowiedzi, trąciłem swoim kuflem jego. Wypiliśmy po łyku i wreszcie mogłem coś odpowiedzieć.
– Wiesz, trochę mnie to wszystko gryzło. Nawet nie trochę. Nie pochwalam tego, co zrobiłeś, ale zawsze byliśmy przyjaciółmi. Opowiesz mi, co się stało?
– Teraz? – spojrzał na moich kumpli, ale nie zwracali na nas uwagi.
Okazało się, że – jak to w takich sprawach bywa – ich małżeństwo od długiego czasu przeżywało kryzys. Oboje nie umieli sobie dać rady z rozpaleniem tego, co wygasło. Nie ukrywał, że poznał inną kobietę, lecz według niego nastąpiło to, kiedy już było źle.
Najpierw powiedział żonie, że jej nie kocha i nie widzi możliwości, żeby spędzili razem resztę życia, a dopiero później pozwolił sobie na romans. Pewnie się trochę wybielał, jednak sprawa wyglądała nieco inaczej, niż usłyszeliśmy z ust Małgosi. Jak to w życiu bywa, wina nigdy nie leży po jednej stronie…
Najważniejsze, że obaj mamy czyste konto. Ulżyło mi, a z wyrazu twarzy Michała sądząc, jemu też ta spowiedź sprawiła ulgę. Nie był już taki spięty, jak na początku, lekko się nawet uśmiechał.
– Przyłączysz się do nas? – zapytałem. – Ta sierota boża – wskazałem przyszłego pana młodego – zamierza się żenić. Może mu coś opowiesz o blaskach i cieniach stanu małżeńskiego?
Michał parsknął śmiechem.
– To tak, jakbyś zaproponował rzeźnikowi, żeby utulił do snu jagniątko – zakpił.
Dobrze, że się spotkaliśmy w takich okolicznościach, bo obu nam było łatwiej się porozumieć, niż gdybyśmy umawiali się gdzieś na siłę… Nie wiem, jak się ułoży ta odnowiona przyjaźń, lecz bardzo się cieszę z odzyskania kumpla.
Czytaj także:
„Zauroczyła mnie, ale obchodziły ją tylko moje pieniądze. Prawdziwej miłości długo nie zauważałem”
„Moja córka ma zespół Downa. Koleżanki nie zapraszały jej na urodziny, a na studniówkę musiałem jej wynająć partnera”
„Biologiczny ojciec porzucił mnie, gdy miałem 1,5 roku. To obcy człowiek, ale boli mnie, że jestem niechcianym dzieckiem”