„Zauroczyła mnie, ale obchodziły ją tylko moje pieniądze. Prawdziwej miłości długo nie zauważałem”

para w eleganckiej restauracji fot. Adobe Stock, pio3
„Przyszedłem po nią nieco wcześniej i przez przypadek usłyszałem, jak rozmawia z koleżanką. Opowiadała o mojej firmie, o tym jakie przynosi dochody i że ona zamierza się w życiu dobrze ustawić. Ani słowa o żadnych uczuciach”.
/ 15.02.2022 07:43
para w eleganckiej restauracji fot. Adobe Stock, pio3

Już podczas studiów założyłem razem z dwoma z kolegami firmę remontowo-budowlaną. Od samego początku nie brakowało nam pracy, a po obronie dyplomu wciąż jej przybywało. Zacieraliśmy ręce z radości, chociaż wiadomo, że nie samym chlebem człowiek żyje. Po kolei obaj kumple założyli rodziny, mnie jednak jakoś nie ciągnęło do tego kieratu. Dobrze mi było w kawalerskim stanie, małe romanse od czasu do czasu w zupełności mi wystarczały.

Mijały lata, biznes rozwijał się świetnie. Nikt z pracowników nie miał powodów do narzekania. Wszyscy ciężko pracowaliśmy, nieraz zostawaliśmy po godzinach, ale też każdy dobrze zarabiał.

Któregoś sobotniego popołudnia siedziałem w biurze i robiłem porządki w szufladach, gdy nagle drzwi otworzyły się z rozmachem i stanął w nich jeden ze wspólników, Darek.

– Wpadłem po laptopa, znowu go zapomniałem… Czułem, że cię tutaj spotkam. Dobrze się składa, bo od dawna chcę z tobą pogadać – mówił szybko.

– Stało się coś? – spytałem.

– To się stało, że wiecznie siedzisz w robocie bez potrzeby! Piątek, świątek czy niedziela! Stary, zrób coś ze sobą.

– Niby co? – wzruszyłem ramionami.

– Rozerwij się czasem, wyjdź gdzieś z jakąś fajną babką…

– Aktualnie z żadną fajną się nie spotykam – przypomniałem przyjacielowi niechętnie, bo dla faceta w sile wieku nie był to powód do dumy.

– Ale ja mam pomysł! – rzucił Darek. – Na dziś wieczór mam bilety do teatru studyjnego. Dzieci się nam pochorowały i nie możemy iść. Powinieneś skorzystać. Drugi bilet dałem Hance.

Z Hanką przyjaźniliśmy się od czasów liceum, ale dlaczego akurat z nią miałem iść do teatru? Zapytałem Darka.

– A dlaczego nie? – odpowiedział kumpel. – Znacie się, lubicie, moglibyście odświeżyć znajomość. Hanka jest sama, mąż zostawił ją z synkiem…

Roześmiałem się.

– Stary, chyba mnie z nią nie swatasz?

– Oczywiście, że nie. Tej dziewczynie tak samo jak tobie przyda się trochę rozrywki. No, Karol! Z trudem zdobyłem bilety na to przedstawienie i nie powinny się zmarnować. Decyduj się, bo muszę zaraz wracać do domu.

– Dobra, dawaj ten bilet.

Myślałem o niej na okrągło

W hallu teatru jakaś kobieta pociągnęła mnie za rękaw. Hanka! Ależ się zmieniła! Z pulchnej nastolatki, jaką zapamiętałem, nie zostało śladu. Przede mną stała średniego wzrostu, szczupła, elegancka brunetka. W jej brązowych oczach widziałem cień smutku i jednocześnie radość na mój widok.

Od razu znaleźliśmy wspólny język, więc do rozpoczęcia przedstawienia usta nam się nie zamykały. Sam spektakl okazał się bardzo interesujący. Podczas przerwy chciałem podzielić się wrażeniami z Hanką, gdy raptem zauważyłem stojącą w pobliżu smukłą i wysoką blondynkę o wciętej talii i wydatnym biuście. Piękna nieznajoma w jednej chwili weszła przebojem do mojego serca. Widząc, że kłaniają się sobie z Hanką, zapytałem, kim ona jest.

– To Aldona, moja koleżanka ze studiów. Chodź, przedstawię was sobie – odpowiedziała Hanka.

Uroda Aldony mnie onieśmielała, z trudem wybąkałem coś o zaproszeniu na kawę, na co ona łaskawie przystała. Za to w drodze powrotnej zasypałem Hankę pytaniami o nową znajomą.

– Nie znam jej zbyt dobrze – przyznała. – Wiem tylko, że wyszła za mąż i rozwiodła się po kilku miesiącach. Potem chodziła to z jednym, to z drugim facetem. Z każdym szybko zrywała znajomość. Aldona ma opinię dziewczyny zimnej i wyrachowanej – dodała, co strasznie mnie rozdrażniło.

– Nie sądźmy po pozorach. Widać nie trafiła na nikogo odpowiedniego – rzuciłem, a Hanka jakby posmutniała.

Odwiozłem ją, wypiliśmy razem herbatę, chwilę pogawędziliśmy, po czym pożegnałem się i pojechałem do siebie.

Po paru dniach, dzierżąc wielki bukiet róż, wszedłem do modnej kawiarni, gdzie umówiłem się z Aldoną. Spóźniła się prawie pół godziny, ale w ogóle się tym nie przejąłem – zahipnotyzowały mnie jej duże, zielone oczy. Nie wiedziałem, o czym moglibyśmy rozmawiać, lecz Aldona od razu przystąpiła do wypytywania mnie o moje życie i pracę. Wzrok błyszczał jej coraz bardziej, gdy wtajemniczałem ją w sprawy firmy. Ogromnie mi pochlebiało takie zainteresowanie.

Potem zaczęła mówić o swojej szkole, muzyce i trendach w modzie. Normalnie nudzą mnie takie opowieści, ale ona była tak piękna, a w głowie tak przyjemnie mi szumiało! Umówiliśmy się na kolejne spotkanie za tydzień.

W czwartek wpadłem do Hanki, bo poprosiła mnie o naprawienie zamka w drzwiach. Przy okazji poznałem jej synka, pobawiliśmy się klockami. Muszę przyznać, że z Hanką naprawdę świetnie mi się gadało, lecz to obraz Aldony wciąż miałem przed oczami…

Zacząłem się z nią systematycznie spotykać. Najczęściej w eleganckich lokalach i galeriach handlowych. Kiedy któregoś wieczoru Aldonka pozwoliła mi się pocałować, byłem szczęśliwy. Wtedy zaprosiłem ją do swojego mieszkania na sobotni obiad. Nie ukrywam, że miałem nadzieję także na wspólną kolację, no i na śniadanie.

Chciałem zrobić dobre wrażenie na mojej, miałem nadzieję, przyszłej żonie. Poprosiłem swoją gospodynię o umycie okien, sam ugotowałem sos do spaghetti, pokroiłem warzywa na sałatkę.

W pewnej chwili rozległo się pukanie do drzwi. To była Hanka…

– Dziś rano upiekłam sernik – podała mi talerz z przykrytym folią ciastem.

– O rany, dziękuję! Skąd wiedziałaś, że zapomniałem o deserze? – spytałem.

Widząc zaskoczoną minę przyjaciółki, wyjaśniłem, kto przyjdzie na obiad.

– To świetnie – odparła, choć w jej głosie chyba usłyszałem nutki rozczarowania. – W takim razie uciekam, nie chcę wam przeszkadzać – odwróciła się na pięcie i zbiegła po schodach.

– To ta pani? – odezwała się za moimi plecami gospodyni. – Ładna kobieta.

– Nie, z Hanią tylko się przyjaźnię. Niebawem pozna pani moją narzeczoną.

Nie wiedziały, że stoję za drzwiami

Godzinę później Aldona przywitała się zdawkowo z panią Helą. Przygotowany pieczołowicie obiad jadła bez apetytu.

– Nie masz swojego mieszkania? – spytała mnie wreszcie.

– Nie było mi potrzebne. Zresztą pani Hela dba o mnie, jak umie, a ja po pracy mam do kogo usta otworzyć. Wszystko się zmieni, kiedy założę rodzinę.

Aldona odetchnęła z ulgą. Tę i kilka kolejnych nocy spędziliśmy razem.

Kilka dni później mieliśmy iść do kina. Podjechałem pod jej kamienicę samochodem, wszedłem na górę. Dzwonek był zepsuty, a drzwi mieszkania Aldony otwarte, zatem nacisnąłem klamkę. Usłyszałem śmiech i głosy. Moja dziewczyna rozmawiała z jakąś koleżanką.

– Aldona, wiele razy mówiłaś, że nie wyjdziesz już za mąż…

– Kama, przecież wiesz, ile zarabiam jako nauczycielka. Dosyć mam oszczędzania i odmawiania sobie wszystkiego. Dosyć mam dawania po godzinach korepetycji nieukom. Chcę ustawić się w życiu.

– I Karol ci to zapewni?

– Tak myślę, choć muszę jeszcze wszystko sprawdzić. Karol ma firmę, która ponoć przynosi niezłe dochody, ale mieszka w wynajętym pokoju! Mówi, że to nieważne, skoro i tak był sam. Mam nadzieję, że chodzi wyłącznie o to. Choć powinien dbać o pozory, ale ja go tego nauczę – mówiła Aldona.

– Na pewno? – zachichotała ta druga.

– Jak najbardziej. Żebyś ty widziała, z jakim uwielbieniem on na mnie patrzy, z jakim nabożeństwem słucha tego, co mówię. Stracił dla mnie głowę. Zrobi wszystko, czego zapragnę!

Twarz i uszy mi płonęły, kiedy otwierałem drzwi pokoju. Skinąłem głową obu paniom i bez słowa wyjaśnienia oznajmiłem, że wychodzę. Aldona, jak gdyby nigdy nic, zatelefonowała po dwóch godzinach z pytaniem, czy się źle czuję i kiedy się w takim razie spotkamy.

– Przykro mi, nie będzie więcej spotkań. To koniec. Słyszałem twoją rozmowę.

– Nie powinno się podsłuchiwać – odparła filuternie. – Poza tym to była taka głupia paplanina. Chciałam zaimponować kumpeli – przekonywała, ale ja czułem narastającą gorycz.

Zrozumiałem, że związek z osobą, dla której jestem wyłącznie trampoliną do wygodnego życia, nie ma sensu. Rzuciłem się w wir pracy. Nie odbierałem telefonów od Aldony, unikałem ludzi. Pewnie zamknąłbym się w sobie i zdziwaczał do reszty, gdyby nie moi przyjaciele, czyli Darek i Hanka. Kumpel zapraszał mnie do siebie i organizował wspólne wyjścia. Często towarzyszyła nam Hanka, przed którą wylewałem swój zawód i rozczarowanie.

Lubiłem bywać u niej w domu, nadal doskonale się rozumieliśmy, a z jej synkiem miałem świetny kontakt. Kiedy więc pewnego dnia Hanka oznajmiła, że myśli o zamieszkaniu w innym mieście, poczułem autentyczny niepokój.

– Tam są moi rodzice, tu jestem samotna… – zaczęła tłumaczyć przyjaciółka.

– Samotna? A ja to co? – rzekłem spontanicznie i nagle zdałem sobie sprawę, jak źle i smutno będzie mi bez Hanki.

Złapałem ją za rękę.

– Haneczko, ja cię kocham!

– Przecież ty kochasz Aldonę. Ja jestem namiastką. Dobrym kumplem, który cię zawsze wysłucha i pocieszy. Przyznaję, że nie jesteś mi obojętny, ale…

– Haniu – przerwałem jej wpół słowa – uwierz, tamto to już przeszłość. Prawdziwe i ważne jest to, co czuję do ciebie. Proszę, nie zostawiaj mnie.

Hanka spojrzała na mnie najpierw niepewnie, a potem jej śliczna buzia rozjaśniła się wesołym uśmiechem. Przyciągnąłem ją do siebie.

Czytaj także:
„Synowa jest może i zaradna, ale kawał z niej zołzy. Zajęła moją kuchnię i zaczęła przestawiać meble, by mnie wypłoszyć”
„Ksiądz nie chciał udzielić mojej córce ślubu w rodzinnej parafii, bo była w ciąży. Gdyby to zrobił, nie doszłoby do tragedii”
„O romansie męża dowiedziałam się u fryzjerki. Jego kochanka zachwycała się ich seksem, a ja obok gotowałam się ze złości”

Redakcja poleca

REKLAMA