Znaliśmy się z Bartkiem z dzieciństwa. Obydwaj mieszkaliśmy na obrzeżach dużego miasta, chodziliśmy do jednej klasy i graliśmy razem w piłkę na osiedlowym boisku. Nie byliśmy może najlepszymi kumplami, ale świetnie się ze sobą dogadywaliśmy mimo różnych charakterów.
Przyjaciele z boiska
Ja byłem raczej cichym i bardzo rozsądnym chłopcem, który zanim coś zrobił, przemyślał to kilka razy. Bartek natomiast był niezwykle spontaniczny i działał impulsywnie. A to sprawiało, że był naprawdę popularny wśród innych dzieciaków. Wszyscy wyczekiwali na jego kolejne pomysły, dzięki którym zabawa stawała się jeszcze bardziej ekscytująca.
Po skończeniu liceum, Bartek wyjechał za granicę i podobno świetnie mu tam szło. Co jakiś czas pojawiały się kolejne plotki o jego willach, sportowych autach i wielkim majątku. Ja natomiast poszedłem na studia i zostałem filologiem angielskim. Założyłem małą szkołę językową i mieszkałem w moim rodzinnym domu, opiekując się mamą.
Biznes rozwijał się dość sprawnie, więc udało mi się odłożyć nieco oszczędności. Nigdy nie interesował mnie jednak temat inwestycji, więc trochę gryzło mnie to, że pieniądze marnują się na koncie. Kiedy do miasta wrócił Bartek ze swoją nieokiełznaną energią i wiedzą, pomyślałem, że jest prawdziwym darem od losu.
Zamykałem właśnie swoją szkołę, gdy zobaczyłem, że po drugiej strony ulicy parkuje piękny Ford Mustang. Takiego samochodu ta okolica jeszcze nie widziała, więc niemal wszyscy przechodnie w zachwycie odwracali głowy i podziwiali tego klasyka. Z auta wyszedł mężczyzna w idealnie skrojonym garniturze i okularach przeciwsłonecznych. Nie miałem pojęcia, kto to, dopóki nie zaczął do mnie machać.
— Jacek to ty? — krzyknął z wielkim uśmiechem na ustach.
— Bartek? — odpowiedziałem z niedowierzaniem.
— No jasne, że Bartek! Co ty, starych kumpli z podwórka nie poznajesz? — śmiał się, przechodząc przez ulicę z rozpostartymi ramionami.
Stałem bez ruchu i byłem w zupełnym szoku. Bartek natomiast dobiegł do mnie i uścisnął mnie z całych siły, szczerze ciesząc się na mój widok.
— Słuchaj, śpieszę się teraz trochę, bo muszę jeszcze odbębnić kilka spotkań z inwestorami, ale umówmy się jutro na piwo? Co ty na to? — zaproponował.
— Jutro kończę zajęcia o 19, więc chyba dam radę — odparłem.
— I super! Podjadę po ciebie moją bestią o 19:15 i podbijemy znowu tę okolicę — zaśmiał się Bartek.
Mogę ci pomóc z tymi oszczędnościami
Spotkanie z Bartkiem było bardzo udane. Rozmawialiśmy ze sobą, jakbyśmy nie widzieli się kilka dnia, a nie 10 lat. Okazało się, że mieszkał w tym czasie w kilku różnych krajach, a ostatnio zatrzymał się w Szwajcarii, gdzie pracował w dużej firmie inwestycyjnej.
Stwierdził jednak, że trochę męczy go już ten wielki świat finansów i chciał chwilę odpocząć w rodzinnych stronach. Jego rodzice już dawno tu nie mieszkali, ale zostawili mu swój dom, który do tej pory stał zupełnie pusty. Teraz jednak miało się to zmienić.
Jedno spotkanie wspominkowe zamieniło się w regularne wyjścia, podczas których nie przestawaliśmy gadać. Już zapomniałem, jak dobrze mi się zawsze rozmawiało z tym wariatem, który potrafił słuchać i był przy tym niezwykle inteligentny. Nigdy nie zostawiał kumpli bez dobrej rady, gdy tego potrzebowali. Nic więc dziwnego, że gdy powiedziałem mu o swoich rozterkach związanych ze swoimi oszczędnościami, był gotów mi pomóc.
— Jacek, jak tylko chcesz, to mogę ci pomóc z tymi oszczędnościami. Nie ma najmniejszego problemu, przecież siedzę w tym od lat — zaproponował.
— Nie chcę zawracać ci głowy takimi drobnymi kwotami, przecież wiem, że na co dzień obracasz naprawdę grubym hajsem — zaśmiałem się.
— Daj spokój, przecież jesteś moim kumplem, nawet jakbyś miał 10 zł to pomógłbym ci zrobić z tego tysiaka — odparł Bartek.
— Wiesz, że ja się na tym kompletnie nie znam, więc będziesz musiał poprowadzić mnie za rękę — upewniałem się, że wie, z kim ma do czynienia.
— Nie ma najmniejszego problemu stary! Teraz akurat szykuje się naprawdę świetna okazja na zarobek, przy nawet niewielkich kwotach, więc trafiłeś w świetny czas. I nie musisz się niczym przejmować, przelejesz mi tyle, ile chcesz zainwestować, a ja zajmę się resztą — dodał.
Byłem naprawdę podekscytowany wizją tego, że pieniądze zalegające na moim koncie oszczędnościowym, w końcu zaczną pracować. Już wyobrażałem sobie remont domu i wakacje w ciepłych krajach w najlepszych hotelach, na które zawsze chciałem zabrać mamę. Miałem ochotę od razu zrobić przelew Bartkowi, ale ten kazał mi ochłonąć i zaczekać, aż poznam szczegóły.
Bardzo skrupulatnie opowiedział mi o tej nowej inwestycji w nieruchomości na wybrzeżu, która według niego była pewniakiem. Oczywiście uprzedził, że zawsze istnieje ryzyko, ale w tym przypadku jest ono minimalne. Dodał nawet, że sam wkłada w ten biznes cały milion złotych. Szczęka opadła mi na samą podłogę, gdy to usłyszałem. I przestałem mieć jakiekolwiek wątpliwości co do tego, że przekazanie niemal wszystkich moich pieniędzy Bartkowi jest doskonałym pomysłem. W moim mniemaniu to po prostu nie mogło się nie udać.
Abonent jest czasowo niedostępny
W ciągu kilku kolejnych dni dogadaliśmy szczegóły i przesłałem Bartkowi większość pieniędzy, które udało mi się odłożyć przez ostatnie lata. Byłem bardzo dumny z tego, że w końcu wyszedłem ze swojej strefy komfortu i zacząłem działać. Myślami już wybiegałem w przyszłość, wyobrażając sobie, co zrobię z zarobionymi dzięki kumplowi pieniędzmi. Kiedy spotykaliśmy się na piwie, Bartek relacjonował postępy w inwestycji, która już wkrótce miała się zwrócić. Byłem więc przekonany, że wszystko idzie zgodnie z planem. Niestety bardzo się myliłem.
Jakieś 2 miesiące po tym, jak przekazałem pieniądze Bartkowi, mój przyjaciel przestał się odzywać. Myślałem, że znowu wyjechał w interesach, ale kiedy nie oddzwonił, zacząłem się martwić. W jego domu rodzinnym nie było po nim śladu, a w telefonie zamiast poczty głosowej usłyszałem, że abonent jest czasowo niedostępny. Wysyłałem do niego wiadomości na telefon i przez media społecznościowe, ale nie udało mi się dotrzeć do Bartka. Kiedy minął kolejny tydzień, zdecydowałem się zgłosić jego zniknięcie na policję.
— Bartosz Z...? A chce pan zgłosić jego zaginięcie z dobrej woli, czy od pana też wyciągnął pieniądze? — zapytał policjant, głupio się przy tym uśmiechając.
— Jak to ode mnie też? Nie rozumiem — odparłem zmieszany.
— Pan Bartosz nabrał tą swoją inwestycyjną gadką całkiem sporą grupę ludzi. Na razie zgłosiło się do nas pięciu jego dawnych znajomych ze szkoły. A pewnie to jeszcze nie wszyscy — poinformował mnie policjant.
Byłem w szoku i nie wiedziałem, co mam właściwie o tym wszystkim myśleć. Początkowo nie chciałem wierzyć w to, że Bartek faktycznie mógł mnie oszukać. Przecież byliśmy przyjaciółmi. Wystarczyło jednak kilka telefonów do starych znajomych, aby przekonać się, że Bartek zebrał od nas pokaźną sumę pieniędzy. A teraz po prostu zniknął.
Jak się okazało, żaden z nas nie chciał od niego żadnych potwierdzeń na piśmie. Nie mieliśmy więc żadnych dokumentów dotyczących tego, w co właściwie mieliśmy zainwestować nasze fundusze. Daliśmy się zrobić jak dzieci.
Oczywiście również złożyłem zeznania, ale nie miałem wielkich nadziei na to, że odzyskam swoje oszczędności. Bartek po prostu zapadł się pod ziemię, co pewnie nie było szczególnie trudne z takim budżetem, jaki zgromadził. Jak się okazało, nie był też wielkim człowiekiem sukcesu, na jakiego pozował.
Prawdą było jedynie to, że faktycznie mieszkał w różnych krajach, gdzie był przyłapywany na różnych drobnych oszustwach finansowych. Szkoda, że nie pomyślałem o tym, by sprawdzić jego historyjki, zanim przekazałem mu swój dobytek. Teraz pozostaje mi jedynie zacząć oszczędzanie od nowa, wiedząc jednak, by nikomu bezgranicznie nie ufać.
Czytaj także:
„Mama wróciła z sanatorium cała w skowronkach, ale ja nie mogłam pozwolić, żeby jakiś gach zastąpił mojego tatę”
„Ja widziałam w nim miłość, a on we mnie pomysł na biznes. Oświadczył się, wyciągnął ze mnie oszczędności i dał nogę”
„Kocham go, ale moja zazdrość niszczy nasz związek. Nie, nie chodzi o inne kobiety, ale o dar, na który nie zasłużył”