Moja mama od śmierci taty nawet nie spojrzała na innego mężczyznę. Powtarzała, że swoją wielką miłość już przeżyła i nie zamierza się zadowalać półśrodkami! A ja cieszyłam się, że żaden obcy facet nie kręci się po moim rodzinnym domu. Do czasu!
Odkąd pamiętam, żyliśmy na wysokim poziomie. Tato był jednym z najbardziej wpływowych i najbogatszych ludzi w okolicy. Mieszkaliśmy w okazałym domu, rodzice byli właścicielami kilku nieruchomości… Nie narzekaliśmy na brak pieniędzy.
Po śmierci taty dostałyśmy z mamą cały majątek
Dzięki zaufanym ludziom, których zatrudnił za życia mój ojciec, mogłyśmy jakoś kierować firmą, którą stworzył tata. Miałam tylko piętnaście lat, kiedy odszedł. Był moim ideałem mężczyzny. Długo nie mogłam zdecydować się na stały związek, bo wszyscy faceci w moich oczach byli tylko marnymi imitacjami…
Tato stanowił niedościgniony wzór. Mój mąż sprostał oczekiwaniom, choć czasem, podczas kłótni, powtarza, że stworzyłam w swojej głowie nierzeczywisty obraz męskiego ideału.
Ale przecież ja nie o tym miałam mówić! Sanatorium, no tak… Od tego wszystko się zaczęło. A raczej skończyło. Skończył się etap życia, w którym miałam matkę za cyborga pozbawionego uczuć. Nigdy nie zastanawiałam się, jak radzi sobie sama, nie myślałam o tym, czy potrzebuje obecności drugiej osoby. To było dla mnie naturalne – mama była sama. I tak miało pozostać.
Ktoś miałby zająć miejsce mojego idealnego taty? O nie.
Mama miała problemy z kręgosłupem. Do sanatorium jeździła dość często, czasem nawet dwa razy w roku. Ciechocinek, Busko-Zdrój, Krynica… Mama odwiedziła wszystkie te miejscowości. Ale to w Kamieniu Pomorskim coś ją odmieniło.
– Kochanie, muszę już kończyć, właśnie szykuję się na wieczorek taneczny! – szybko urwała rozmowę, kiedy do niej dzwoniłam.
– Na wieczorek taneczny? Ty?! – nie wierzyłam własnym uszom.
Mama chichotała. Chichotała! Moja matka nigdy nie chichotała.
– Ludzie się zmieniają – odpowiadała tajemniczo.
Podzieliłam się moimi wątpliwościami z mężem.
– Daj spokój, uważam, że powinna się w końcu rozerwać – ucinał dyskusję.
– Rozerwać? Andrzej, mówisz o mojej mamie!
Nie myliłam się. Z sanatorium wróciła odmieniona
Ubrana w jaskrawe kolory, uśmiechnięta, rozkojarzona. Moja mama, odkąd pamiętam, nie szczebiotała tak ochoczo i nie rozprawiała o urokach jakiejś podrzędnej miejscowości uzdrowiskowej! Szybko podzieliła się ze mną rewelacjami: poznała mężczyznę.
– Poznałaś mężczyznę? – powtórzyłam jak echo, krztusząc się sernikiem.
Z nakreślonego przez matkę portretu, szybko wywnioskowałam, że to podstarzały, ubogi lowelas, który próbuje uwieść bogatą, wpływową wdowę. Co tam próbuje! On już ją uwiódł, zorientowałam się zdumiona, obserwując moją matkę.
– Czy poinformowałaś go o swojej, hm… sytuacji materialnej? – zapytałam.
– A co to ma do rzeczy? – nie zrozumiała.
– No wiesz, mamo, z tego, co opowiadasz, to ten twój znajomy nie należy raczej do kręgu ludzi, w jakim się z tatą obracaliście.
– A i bardzo dobrze, że nie należy! Mam dość tych zapatrzonych w siebie, zakłamanych bufonów!
„Tylko spokojnie” – powtarzałam sobie w myślach
Uważałam moją mamę za rozsądną osobę. Przecież zawsze była taka ułożona, kilka razy zastanawiała się, zanim zaczynała działać. Nieźle jej zakręcił w głowie ten znajomy!
– Pan Marian jest miłym i sympatycznym mężczyzną. Zresztą, sama niedługo się przekonasz.
– Jak to: ja się przekonam?
– Zaprosiłam go na weekend do siebie. Mam nadzieję, że przyjdziecie w niedzielę z Andrzejem i z dziećmi na obiad?
Tego już było za wiele! Ten mężczyzna… Ten cały Marian był…. Był bezczelny! To było oczywiste, że zamierzał zgarnąć majątek bogatej wdowy. Wystarczy spojrzeć na moją mamę, a już wiadomo, na jakim poziomie żyje!
Tata zostawił nam doskonale prosperującą firmę, kilka nieruchomości i duże oszczędności. I to wszystko miałoby pójść na zmarnowanie? Po moim trupie!
Wyszłam z rodzinnego domu, trzaskając drzwiami
Jak moja matka mogła być tak naiwna? Co mogłoby się w niej spodobać temu facetowi? Jasne, wciąż była kobietą z klasą, ale nie oszukujmy się, była po sześćdziesiątce, a czas wyżłobił trwałe ślady na jej twarzy i ciele… Zresztą w jej wieku to już nie czas na romanse, oj nie! Flirt, zaloty, zakochanie – to wszystko jest przywilejem młodości.
Mój mąż nie podzielał moich wątpliwości.
– Może rzeczywiście znaleźli ze sobą wspólny język? Twoja mama długo już jest samotna, dobrze by było, aby z kimś się związała…
– Chyba żartujesz! To oczywiste, że ten człowiek pragnie zagarnąć wszystko to, co mój tata z ogromnym trudem budował przez całe swoje życie! Nie pozwolę na to!
– Jesteś chyba trochę niesprawiedliwa. Przecież nawet go nie znasz – zauważył.
– Ale doskonale wiem, o co mu chodzi!
W noc poprzedzającą „rodzinne spotkanie” nie mogłam spać. Nawet nie chciałam myśleć, co ten człowiek robi w domu mojego taty. Wzdrygałam się na myśl o tym, jak panoszy się w mieszkaniu, siedzi w fotelu i ogląda telewizję niczym u siebie…
Wiedziałam jedno: może wygrał tę bitwę, ale nie pozwolę wygrać mu wojny! Nie zajmie miejsca mojego taty i nie będzie dysponował moimi pieniędzmi. Nigdy!
– Ech, kasa przesłoniła ci cały świat – skomentował smutno mąż, kiedy jechaliśmy do mojej mamy. – A najgorsze jest to, że oceniasz innych swoją miarą…
– O co ci chodzi? – rzuciłam rozdrażniona.
– Jeszcze nawet nie poznałaś tego człowieka, a już uznałaś, że liczą się dla niego tylko pieniądze. Uwierz, że są jeszcze ludzie, dla których istnieją inne wartości.
Nie odezwałam się
Nie chciałam tego komentować, ale oczywiście nie miał racji! Żyjemy w okropnych czasach. Dla ludzi nie liczy się „być”, tylko „mieć”. Chyba nie dopuszczałam wówczas do siebie myśli, że sama wyznaję tę ideologię…
Weszłam do domu w bojowym nastroju. Zmierzyłam wzrokiem znajomego mamy i… nieco złagodniałam, bo na pierwszy rzut oka nie wyglądał, jak „podstarzały lowelas”, a właśnie do tej grupy go zaocznie zaklasyfikowałam. Ale pozory mogą mylić, nie mogłam się dać zwieść.
Po piętnastu minutach musiałam jednak przyznać, że… nie miałam się do czego przyczepić. Pan Marian był eleganckim, kulturalnym starszym panem. A jak patrzył na moją mamę! Nie chciałam jednak dopuścić do siebie myśli, że mogłam się pomylić, i chyba tylko dlatego pozostawałam obojętna i, no cóż, mało życzliwa.
– Mogę cię na chwilę prosić? – z zamyślenia wyrwał mnie głos Andrzeja.
Wyszliśmy do kuchni. Andrzej był wściekły.
– Chcesz odebrać twojej mamie szansę na szczęście? – pieklił się. – Musisz być taka niemiła? Jeszcze zniechęcisz tego faceta, a przecież on patrzy w nią jak w obraz! Nie słyszałaś, co opowiadała twoja mama?
Pan Marian jest mężczyzną starej daty, nie pozwolił nawet, żeby mama zapłaciła za kawę w kawiarni i zaufaj, dla niego pieniądze nie mają znaczenia! Spotyka się z twoją mamą, bo mu na niej zależy, a ty jesteś na najlepszej drodze, aby go do tego zniechęcić!
– Daj spokój…
– Nie dam spokoju! Nie bądź egoistką! Pozwól swojej mamie w końcu być szczęśliwą, bo tego potrzebuje. Nikt nie powinien być samotny, a ona jak nikt inny zasługuje na mężczyznę, który ją pokocha i z którym przeżyje cudowne chwile.
Może miał rację?
Ech, nigdy nie lubiłam przyznawać innym ludziom racji… To ja miałam być górą. Ale może czasem warto odpuścić?
Wróciliśmy do salonu i spojrzałam na całą sytuację zupełnie innym okiem. W oczach pana Mariana dostrzegłam uczucie. Na mnie nikt tak nie patrzył, odkąd… No właśnie! Wzrokiem odszukałam przy stole mojego męża. Na mnie nikt tak nie patrzył od kilku sekund.
Andrzej wpatrywał się z radością w nasze córki, bawiące się na dywanie. No cóż, byliśmy małżeństwem z kilkuletnim stażem, nic więc dziwnego, że odrywał czasem ode mnie wzrok…
Nigdy nie lubiłam zmian, bałam się ich, może dlatego tak zareagowałam na związek mamy z panem Marianem? Zapomniałam, że miłość nie patrzy w metrykę. Przychodzi niespodziewanie i nie pyta, ile masz lat i czy na nią czekasz. Mogłam już być spokojna o mamę, która promieniała w blasku miłości i spełnienia.
Czytaj także:
„Chciałem być kimś, ale życie cały czas rzucało mi kłody pod nogi. Nie poddałem się i spełniłem swoje marzenie”
„Żona była wściekła, gdy zgodziłem się podarować dzieciom psa. Zyskała do niego szacunek dopiero, gdy uratował mi życie”
„Mój wnuk nie rozumie, dlaczego mieszka ze mną. Nie mam serca mu mówić, że matka zwyczajnie go nie kocha”