To był zwykły wrześniowy wieczór, a ja byłam już bardzo zmęczona. Praktycznie kładłam się spać.
Jestem teraz za granicą i nie działa mi karta
W tle leciał serial, a ja leniwie scrollowałam ścianę w mediach społecznościowych. Nagle pojawiło się powiadomienie o nowej wiadomości w moim komunikatorze.
"Hmm... Nie kojarzę tego nadawcy" — pomyślałam. Ania562.
Wiadomość brzmiała tak:
"Hej, z tej strony Małgosia. Tak, twoja Małgosia. Słuchaj, zapomniałam hasła do społecznościówki i piszę z konta koleżanki. Jestem teraz za granicą i nie działa mi karta. Możesz zrobić mi szybki przelew na telefon? Numer masz, ale dla pewności zaraz ci go napiszę, żebyś sobie wkleiła, bo pewnie nie chce ci się szukać. Potrzebuję 2 tysiące. Obiecuję, oddam ci z nawiązką i jeszcze zaproszę cię do tej knajpy, którą mi polecałaś. Sorki, nie mogę teraz gadać, ale wyślesz? Plis".
Styl pisania pasował do Gosi. Wiedziałam też, że często wyjeżdża za granicę, a w dodatku jest dość roztrzepaną osobą, której zdarzają się podobne sytuacje. Poza tym wspomniała jeszcze o knajpie, a ja faktycznie całkiem niedawno chwaliłam się jej, że byłam w dobrej restauracji z owocami morza. Dwa tysiące to nie było mało, ale nie był to też majątek. Akurat miałam wolną kasę.
Chciałam sprawę załatwić szybko, bo ledwo patrzyłam na oczy. Dlatego trochę "na odczepnego" wpisałam numer Gosi, którego nawet nie chciało mi się wybierać z książki telefonicznej, tylko wkleiłam z rozmowy, i kwotę, której potrzebowała. Kliknęłam "Wyślij", a potem poszłam się kąpać i nawet sama nie wiem kiedy, wylądowałam w łóżku i zasnęłam.
W pierwszej chwili nic nie wzbudzało moich podejrzeń, ale...
Następnego ranka, podczas śniadania, zaczęłam więcej myśleć o wczorajszej sytuacji. W pierwszej chwili nic nie wzbudzało moich podejrzeń, ale po czasie zaczęłam trochę więcej o tym myśleć.
Ostatnio czytałam o oszustwach z przelewami na telefon. Czemu najpierw nie zadzwoniłam do Gośki? A, tak, nie miałam już siły. Poza tym to dość prawdopodobne, że akurat właśnie jej nie działała karta za granicą. Z drugiej strony... To dość duża kwota. Naprawdę aż tyle potrzebowała?
Myśli nie dawały mi spokoju. W końcu chwyciłam telefon i wybrałam połączenie.
— Cześć, Małgorzatko. Jak tam wyjazd? Już koniec perypetii? Bo zbankrutuję przez ciebie — zaśmiałam się, licząc na odwzajemnienie żartu.
— O czym ty mówisz?
— Jak o czym? Już zapomniałaś? Gadaj, na co ci było tyle kasy, ty wariatko! — Cały czas utrzymywałam żartobliwy ton.
— Aśka. Ja naprawdę nie rozumiem. Nie pomyliły ci się numery?
W tym momencie zrobiło mi się gorąco.
— To nie ty do mnie pisałaś wczoraj wieczorem o przelew? Że jesteś za granicą i potrzebujesz?
— Nie? Jestem w Polsce i zdecydowanie do ciebie wczoraj nie pisałam.
Dotarło do mnie, że padłam ofiarą oszustwa. Jak mogłam być tak naiwna?! Przecież dookoła tyle mówiło się o tych oszustwach i wyłudzeniach. A stracić dwa tysiące... To jak nagle utracić połowę fajnych wakacji nad morzem.
Nie mogłam znieść myśli, że tak mnie potraktowano i padłam ofiarą. Ale chyba największe pretensje miałam do siebie samej.
Musiałam zachować zimną krew
To wszystko strasznie mnie podłamało, ale ja musiałam zachować zimną krew i nakreślić sobie scenariusz działania. Przypomniałam sobie wszystko, co w takich sytuacjach radziły internetowe poradniki.
Najpierw zgłosiłam się na policję. Wcześniej przesłałam na komisariat wszystkie ważne informacje, takie jak numer transakcji oraz dane osoby, z którą rozmawiałam przez komunikator. Wiedziałam, że więcej szczegółów dostarczę, tym większe szanse na ściganie oszusta.
Zadzwoniłam też do banku i powiadomiłam ich o sytuacji. Od razu poprosiłam o zablokowanie wszelkich transakcji związanych z twoim kontem. Miałam nadzieję, że bank przeprowadzi dochodzenie, żeby zidentyfikować oszusta i odzyskać utracone środki. Z drugiej strony... miałam też świadomość tego, że szanse na to są bardzo niewielkie.
Zgłosiłam się także do operatora systemu płatności. Na szczęście, miła pani z obsługi klienta przyjęła moje zgłoszenie i powiedziała, że potraktują sprawę poważnie. Cóż.... Nie liczyłam na wiele, ale przynajmniej ktoś po drugiej stronie słuchawki nie wyśmiał mnie i nie zignorował. To już coś. A z resztą konsekwencji musiałam już zmierzyć się sama.
Nie zamierzałam się poddawać
Po zgłoszeniu sprawy na policję, banku i operatora systemu płatności, rozpoczęła się dla mnie długa i żmudna walka o odzyskanie utraconych środków. Przez kolejne tygodnie musiałam dostarczać wszelkie dodatkowe informacje, udzielać wyjaśnień i podpisywać niezbędne dokumenty.
W międzyczasie skonsultowałam się z prawnikiem, który pomógł mi zrozumieć moje prawa i poradził, jakie kroki podjąć. Miałam świadomość, że szanse na odzyskanie całej kwoty są niewielkie, ale nie zamierzałam się poddawać. Zawsze byłam osobą konsekwentną i wierzyłam w to, że jeśli już raz się zaczęło, to trzeba doprowadzić sprawę do końca.
Nie pozwolę, żeby to uszło na sucho!
W trakcie dochodzenia policja dotarła do pewnych śladów, które mogły wskazać na tożsamość oszusta. Okazało się, że była to skomplikowana siatka przestępców, działających na terenie różnych krajów. Trudności w identyfikacji sprawcy i śledztwie okazały się spore, a sam proces był czasochłonny i wymagający.
Mimo to nie przestałam współpracować z organami ścigania, przekazując wszystkie informacje, które mogły pomóc w załapaniu oszusta. Byłam pełna determinacji i myślałam sobie, że nie pozwolę, żeby to uszło na sucho!
Walka się opłaciła
Po kilku miesiącach intensywnych działań i śledztwa, nadszedł moment, którego w ogóle się nie spodziewałam. Oszust został zidentyfikowany i aresztowany przez odpowiednie służby. Było to ogromne zaskoczenie, ale przede wszystkim ogromna ulga.
Policja pracowała nad odzyskaniem skradzionych pieniędzy, jednak częściowo zostały już rozproszone. Mimo to zostałam poinformowana, że udało się odzyskać część środków i zostaną one zwrócone na moje konto bankowe. To było dla mnie ogromne pocieszenie, ale też potwierdzenie tego, że walka się opłaciła.
Opowiedziałam o swojej historii innym osobom
Całe doświadczenie nauczyło mnie wielu cennych lekcji. Nauczyłam się być bardziej czujną i ostrożną w kontakcie z nieznajomymi oraz przy transakcjach online. Zwłaszcza gdy ledwo patrzę na oczy! Przeżyłam trudne chwile, ale zyskałam też pewność siebie i wiarę w to, że potrafię radzić sobie z takimi trudnościami. Nawet, jeśli jest to trudne i czasochłonne.
Opowiedziałam o swojej historii innym osobom, aby ostrzec ich przed podobnymi oszustwami. Uważam, że dzielenie się taką praktyczną wiedzą jest kluczowe, aby pomagać innym unikać podobnych pułapek. Bo przecież nie od dziś wiadomo, że lepiej uczyć się na błędach innych, a nie swoich.
Czytaj także:
„Moja przyjaciółka jest ślepo zakochana w oszuście, który chce ją okraść. Dla jego maślanych oczu skoczy nawet w ogień”
„Jak naiwniaczka dałam się oskubać z kasy osiedlowemu oszustowi. Miał wyremontować mi mieszkanie, a puścił mnie z torbami”
„Dałam się nabrać oszustowi matrymonialnemu, straciłam ponad 100 tysięcy. Teraz cała wieś wytyka mnie palcami”