Z Baśką znałam się od przedszkola. I chociaż bardzo różniłyśmy się od siebie (ja poważny pracuś, a ona leniwy lekkoduch), to jednak doskonale się dogadywałyśmy. Sama nie wiem, dlaczego tak się działo. Być może zadziałała słynna zasada, że przeciwności się przyciągają.
Nie powiem, czasami mnie denerwowała (zwłaszcza, gdy odpisywała ode mnie prace domowe), bo zamiast się uczyć wolała oglądać telewizję lub spotykać się z chłopakami. Czasami też jej zazdrościłam. Była ładna, szczupła, pewna siebie i przebojowa. Często nazywała mnie szarą myszką. Ale mimo to trzymałyśmy się razem, a nasza znajomość przetrwała długie lata.
Po studiach nasze drogi się rozeszły
Przez całe liceum – mimo, że chodziłyśmy do innych szkół – spotykałyśmy się regularnie. Ja pomagałam jej w nauce, a ona zabierała mnie ze sobą na szalone imprezy. Nie do końca dobrze czułam się w swojej klasie, gdzie uchodziłam za nudziarę i kujona. Fakt, uczyłam się świetnie, ale co z tego, skoro nie miałam przyjaciół. Baśka była zawsze obok. To dzięki niej nie czułam się samotna. I za to byłam jej wdzięczna.
Jednak w klasie maturalnej nasze drogi nieco się rozeszły. Ja wzięłam się ostro do nauki, a Baśka nadal szalała na domówkach i dyskotekach. Owszem, niemal zawsze zapraszała mnie do wspólnej zabawy, ale ja coraz częściej odmawiałam. Zależało mi na dobrym wyniku maturalnym, a wiedziałam, że możne to osiągnąć jedynie systematyczną nauką. Z czasem moja przyjaciółka coraz bardziej odpuszczała, a my coraz bardziej się mijałyśmy.
Maturę zdałam najlepiej w szkole. Dzięki temu miałam otwarte drzwi na niemal każdy kierunek. Wybrałam transport i logistykę, gdyż zawsze bardzo ciekawiła mnie ta branża. Studia rozpoczęłam w październiku i niemal od razu znalazłam sobie praktyki w dużej firmie spedycyjnej. Byłam w swoim żywiole. Wtedy też zrozumiałam, że to jest właśnie to, co chce robić w życiu. W tym czasie niemal w ogóle nie bywałam w domu – byłam albo na uczelni albo w firmie. I chociaż czasami byłam zmęczona, to nie zamieniłabym tego na nic innego.
Przez cały czas dzień coś się działo, a ja miałam świadomość, że realnie w tym wszystkim uczestniczę. To był też taki czas, kiedy niemal w ogóle nie spotykałam się ze znajomymi. Nie miałam ich zbyt wielu, ale w tym zabieganiu nie było czasu nawet na krótką kawę ze znajomymi ze studiów.
Spotkanie po latach
Chociaż w domu bywałam bardzo rzadko, to jednak któregoś popołudnia pod blokiem spotkałam Baśkę.
– O cześć – ucieszyłam się na jej widok. – Co słychać?
– Spoko, jakoś leci – odpowiedziała od niechcenia. Dziwnie się poczułam. To chyba były wyrzuty sumienia, że niemal zupełnie o niej zapomniałam.
– Co porabiasz? – zapytałam z entuzjazmem.
Bardzo dawno jej nie widziałam i szczerze powiedziawszy nie do końca wiedziałam, co u niej słychać. Dochodziły do mnie jedynie jakieś strzępki informacji – że niby poprawiała maturę, że trudno jej znaleźć pracę i że jest w konflikcie ze swoimi rodzicami. Ale ile z tego było prawdy?
– A nic. Szukam pracy. Ale nie jest to łatwe – powiedziała ze smutkiem.
Zrobiło mi się jej żal.
– Zapraszam cię na kawę – powiedziałam i wzięłam ją pod rękę. – Pogadamy i wszystko mi opowiesz.
To był mój błąd. Gdybym wiedziała, co się potem stanie, to pożegnałabym się z nią jak najszybciej i zapomniałabym o dawnej przyjaźni.
Mogłabyś mi pomóc?
Baśce zupełnie się nie układało. Wprawdzie poprawiła maturę i uzyskała świadectwo dojrzałości, ale z szukaniem pracy szło jej bardzo kiepsko. Gdy próbowałam ją wypytać, w czym tak naprawdę jest problem, to usłyszałam litanię narzekań:
– Sama wiesz, jak jest teraz trudno z pracą. Nie chcą zatrudniać młodych kobiet, bo boją się, że zaraz zajdą w ciąże. A jeżeli jakaś firma na to nie patrzy, to wymaga dyplomu i doświadczenia – narzekała. – A ja przecież nie mam ani jednego ani drugiego.
– Ale próbowałaś coś znaleźć? – pytałam.
Dla mnie była to dziwna sytuacja, bo miałam wręcz odwrotne doświadczenia. Sama bardziej byłabym skłonna przyznać, że jeżeli ktoś chce pracować, to zawsze jakąś pracę znajdzie.
– Oczywiście, że tak – oburzyła się Baśka. – Ale to nie jest takie proste.
– Mogłabyś zacząć od czegokolwiek – powiedziałam. – Potem byś zarobiła na kurs bądź studia, podniosła swoje kwalifikacje i znalazła coś lepszego.
– No mogłabym – powiedziała z zamyśleniem. – Słuchać Kasia, mogłabyś mi pomóc?
– Ja? – zdziwiłam się. – Ale jak?
– No przecież pracujesz w dużej firmie. Mogłabyś mi tam coś załatwić – powiedziała z uśmiechem.
– Jeszcze nie pracuję. Dopiero mam praktyki – sprostowałam.
– Na razie tak. Ale pewnie i tak dostaniesz tam pracę – powiedziała z przekonaniem. – To co, mogę na ciebie liczyć?
– Postaram się – powiedziałam i w tej samej chwili tego pożałowałam. Sama nie wiem dlaczego, ale chyba już wtedy miałam złe przeczucia. A najgorsze jest to, że moje złe przeczucia całkowicie się spełniły.
Załatwiłam Baśce pracę
Po kilku dniach zaczęłam wypytywać w firmie, czy nie chcieliby zatrudnić mojej najlepszej przyjaciółki. Jednak niepokój mnie nie opuszczał. "Głupia jesteś" – próbowałam słuchać głosu rozsądku – Przecież to tylko koleżeńska pomoc".
Poza tym nie mogłam zapomnieć, że swego czasu Baśka była moją najlepszą przyjaciółką i to dzięki niej nie zostałam całkowitym odludkiem. A jednak cały czas coś nie dawało mi spokoju. Sama nie wiem – może ten uśmiech Baśki, który sprawiał wrażenie fałszywego, a może te zmrużone oczy, które przywodziły na myśl chyrą i cyniczną osobę. "Daj spokój" – mówiłam. I znalazłam Baśce pracę.
Baśka rozpoczęła pracę z wielkim przytupem. Wprawdzie była to tylko pomoc w dokumentach, ale jej zapał i zaangażowanie często były większe niż osób, które brały udział w dużych projektach. Dodatkowo była bardzo uczynna i przyjazna – robiła kawę, przynosiła ciastka i wyręczała zespól w wielu pracach. Nie ukrywam, że było to bardzo miłe. I niestety uspokajające.
Sama widzisz, że te złe przeczucia nic nie były warte – uspokajałam samą siebie, gdy Baśka kolejny raz pytała, czy zrobić mi herbatę lub przepisać dokumenty.
Z chęcią korzystałam z tych przysług, gdyż nie miałam na nic czasu. Całkowicie zaangażowałam się w pewien projekt, który miał być przepustką do mojej dalszej kariery w firmie. Mój szef powiedział, że jak dobrze wywiąże się ze swoich obowiązków, to dostanę etat jeszcze przed skończeniem studiów. Byłam taka szczęśliwa. Niestety tylko do pewnego momentu.
Wszystko zaczęło się zmieniać kilka miesięcy po rozpoczęciu pracy przez Baśkę. I to nie od razu. Najpierw kilka razy zauważyłam, że rozmowy milkną, gdy pojawiam się na horyzoncie. Początkowo nie zwróciłam na to uwagi, ale z czasem zaczęło być to coraz bardziej widoczne.
Zwłaszcza, że któregoś ranka weszłam do kuchni zrobić sobie kawę, a moi dwaj koledzy z projektu nie tylko przestali rozmawiać, ale też bardzo szybko opuścili pomieszczenie.
Co im się stało?
Z tego co pamiętałam, to ani się z nimi nie pokłóciłam ani nie przeciwstawiłam się ich pomysłom (które – trzeba przyznać – nie zawsze były dobre). Z czasem zaczęło być coraz gorzej. Ludzie milkli na mój widok, odwracali wzrok, a nawet wychodzili z pomieszczenia, w którym przebywałam. "Co się stało?" – myślałam z niepokojem. Postanowiłam z kimś pogadać.
W moim projekcie była Kasia, która podobnie jak ja nie należała do tych najbardziej przebojowych. To z nią postanowiłam porozmawiać.
– Cześć – zagadnęłam ją przy automacie ze słodyczami.
– Sorry, ale się spieszę – powiedziała i odwróciła się na pięcie.
– Czekaj – zawołałam za nią. – Możemy pogadać? To ważne – powiedziałam niemal błagalnie.
– O co chodzi? – zapytała z niechęcią.
– Możesz mi powiedzieć, co się stało, że wszyscy mnie tak unikają?
Patrzyła na mnie dziwnym wzrokiem.
– Nie udawaj takiego niewiniątka – w końcu wykrzyknęła. – Basia o wszystkim nam powiedziała.
Patrzyłam na nią z niedowierzaniem.
– Ale co wam powiedziała? – nic nie rozumiałam.
– Nie udawaj – wykrzyknęła. – Kapusie nigdzie nie są dobrze widziani – dodała ze złością i poszła w swoją stronę.
Jak ona mogła...
Dopiero potem udało mi się z niej wyciągnąć całą historię. Okazało się, że Baśka opowiedziała wszystkim zmyśloną historię na mój temat. Według niej już w szkole miałam tendencję do donoszenia do nauczycieli i obgadywania wszystkich dookoła. Co więcej – według Baski to ja byłam winna tego, że nie zdała matury. Według niej miałam donieść wychowawcy, że ściągała na egzaminie pisemnym i tym samym został on unieważniony. A przecież to całkowity absurd!
A jeszcze jakby tego było mało, to podobno pracowałyśmy z Baśką już wcześniej i to właśnie ja – dzięki kłamstwom i intrygom – doprowadziłam do tego, że zostałam zwolniona. To oczywiście nie koniec. Według niej zawsze byłam mściwa, zazdrosna i fałszywa. Za to ona – samo dobro.
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. "Jak ona mogła mi to zrobić?" – myślałam. Ale za bardzo zależało mi na tej pracy, żeby poddać się bez walki. Następnego ranka mieliśmy spotkanie w sali konferencyjnej, na którym ostatecznie mieliśmy omówić nasz projekt. Baśka też tam była – w ostatnim czasie stała się wręcz niezastąpiona. Na jej widok ogarnęła mnie złość.
– Zanim zaczniemy, to chciałabym wyjaśnić pewną sprawę – zaczęłam. – Wiem, że Barbara opowiada o mnie historie, które nie są prawdziwe. Dlatego chciałabym, aby wszystko to powtórzyła tu i teraz. – powiedziałam.
Baśka milczała.
– No mów – powiedziałam ze złością. – Dlaczego teraz milczysz?
Baśka nic nie powiedziała i wyszła
Potem dowiedziałam się, że złożyła wypowiedzenie. Wróciłam co codziennych obowiązków. Jeszcze niezbyt pewnie czuję się w pracy, choć mam nadzieję, że wszystko wróci do normy.
Niektórzy próbują tłumaczyć zachowanie Baśki jej trudną sytuacją, ale moim zdaniem nic tego nie usprawiedliwia. Czasami ją widuję, ale tak naprawdę nie chcę jej znać. Do dzisiaj nie wiem, dlaczego to zrobiła. I tylko czasami się zastanawiam, czy ta relacja między nami kiedykolwiek była przyjaźnią.
Czytaj także:
„Moja przyjaciółka miała romans na wakacjach i zaszła w ciążę. Narzeczonemu wmówiła, że to jego dziecko”
„Janka zdradziła mnie z moim bratem i wychodzi za niego za mąż. Moja w tym głowa, żeby ich ślub zamienił się w koszmar”
„Moja przyjaciółka zmieniła się w snobkę. Kpiła z biednych ludzi i pracy na kasie, a sama dorobiła się na plecach rodziców”