„Czy ojciec mnie molestował? Gdy mówiłam, żeby mnie nie głaskał, patrzył z miną skarconego psiaka"

Kobieta w szoku fot. Adobe Stock, samuel
"Nie było w moim życiu żadnej drastycznej sytuacji, która jednoznacznie wskazywałaby na to, że ktoś robił mi krzywdę. Czy byłam molestowana przez ojca, czy po prostu przekraczał granicę w czułościach i trosce? Skoro zdarzają się nadopiekuńcze matki, to może i bywają tacy ojcowie?".
/ 22.07.2021 12:14
Kobieta w szoku fot. Adobe Stock, samuel

Wróciłam, kochanie! – krzyknęłam, wchodząc do przedpokoju, ale odpowiedziała mi cisza. Arek jeszcze nie wrócił z pracy.

Od kiedy awansował, wciąż musiał zostawać po godzinach. Z jednej strony to dobrze, bo więcej zarabiał, co stawało się tym ważniejsze, że niebawem miała się nam powiększyć rodzina, ale z drugiej, czasami brakowało mi męża w domu.

Przebrałam się i włączyłam telewizor. Nie lubiłam, kiedy w mieszkaniu panowała głucha cisza. Czułam się bezpieczniej, gdy coś w tle grało lub gadało. Wstawiłam pranie i wzięłam się za przygotowywanie kolacji.

Nacierałam kurczaka czosnkiem, kiedy dotarło do mnie coś o złym dotyku. Pewnie jakiś kolejny smutny reportaż, pomyślałam, celowo nie wsłuchując się w słowa lektora. Nie przepadałam za reportażami.

Oglądając film, nawet bardzo smutny, mogłam się pocieszać, że to nieprawda. A reportaże, z reguły pełne cudzego nieszczęścia, źle na mnie wypływały. W żaden sposób nie mogłam tym ludziom pomóc – prócz współczucia z odległości i ewentualnego datku – co czyniło mnie we własnych oczach przykro bezradną i bezużyteczną.

Wstawiłam kurczaka do piekarnika, wytarłam ręce i zrobiłam sobie herbatę. Z parującym kubkiem poszłam do salonu i usiadłam przed telewizorem. Program akurat się kończył – podawano, gdzie można szukać informacji i pomocy.

Nie wiem, co mną kierowało. Ciekawość, podświadomość, przeczucie czy dociekliwość kobiety w ciąży…?

W każdym razie impuls był na tyle silny, że włączyłam komputer i otworzyłam podaną stronę internetową.

Każdy komentarz otwierał kolejną klapkę w pamięci

Przeglądałam ją z rosnącym „mrocznym” zafascynowaniem. Chciałam przerwać i nie mogłam.

Przeczytałam kilka artykułów, wgryzłam się wypowiedzi internautów i naraz poczułam, jak żołądek ściska mi się w kulkę. Odnosiłam bowiem wrażenie, że niektóre opisywane sytuacje dotyczą mnie. Wydawały się znajome, choć nie powinny. Przecież nikt mnie nigdy nie molestował. Ani w dzieciństwie, ani potem, prawda... Prawda...?

Zaczęłam się zastanawiać i wspominać, ale tym razem oglądając swoje wspomnienia przez lupę i przez pryzmat tego, co właśnie przeczytałam. Nie było w moim życiu żadnej drastycznej sytuacji, która jednoznacznie wskazywałaby na to, że ktoś mnie molestował. Przynajmniej nic takiego mi się nie kojarzyło. Albo to wyparłam z pamięci, pomyślałam, a zaraz potem stanął mi przed oczami ojciec.

Czemu on, dlaczego w takim kontekście?

No cóż, to ojciec zajmował się mną w dzieciństwie. Matka robiła karierę. Nie wiem, czy ustalili to między sobą, czy tak po prostu wyszło, że ojciec wolał zostać w domu, a mama skupić się na rozwoju zawodowym. Nigdy nie rozmawiałam z nimi na ten temat. W każdym razie to tata mnie wychowywał. Kąpał, przewijał, karmił, chodził ze mną na spacery i na plac zabaw, a potem zaprowadzał do przedszkola i szkoły.

Pamiętam wspólne zabawy w wannie. Puszczanie statków, samolocików, kaczuszek. Chlapanie pianą. Tata zawsze sprawdzał, czy woda nie jest za gorąca, i pomagał mi się umyć, by nie został żaden „brudny” kawałek. Nie widziałam w tym niczego niestosownego, myślałam, że inni tatusiowie też tak dbają o swoje córeczki. Dopiero mama zwróciła nam uwagę, że skoro jestem dość duża, by chodzić do zerówki, jestem też dość duża, by myć się sama.

Od tego czasu ojciec ograniczył swoją pomoc w myciu mnie, ale siadał na krzesełku obok wanny i patrzył.

Kiedy podrosłam, prosiłam, żeby wyszedł, bo jakoś dziwnie się czułam, kiedy ja namydlałam ciało, a on się gapił. Obracał wszystko w żart, mówił, że pilnuje, żebym się nie utopiła, ale wcale nie czułam się dzięki temu bezpieczniej. Poskarżyłam się mamie i ojciec przestał mnie „pilnować”.

Co nie znaczy, że miał opory, by wchodzić do łazienki, kiedy z niej korzystałam. Niezależnie od tego, czy akurat siedziałam na ubikacji, czy myłam zęby, czy w późniejszych latach robiłam makijaż – po prostu właził bez pukania, bez pytania o zgodę i zaczynał rozmowy o mało istotnych rzeczach. A zamknąć się nie mogłam, bo nie było klucza w drzwiach. Ponoć się kiedyś zatrzasnęłam w łazience… I do tej pory ojciec nie zainstalował na powrót zamka?

W jednym z komentarzy internautka pisała, że tata lubił ją przebierać i codziennie sprawdzał, czy włożyła świeżą bieliznę. Osobiście to sprawdzał.

Przypomniało mi się, jak tata zmieniał mi zmoczone ubranie. Miałam wtedy z pięć lat i już dawno nie nosiłam pieluchy ani nie robiłam w majtki, no ale zdarzył mi się wypadek. Zanim dobiegłam do łazienki, zasikałam się. Tamtego dnia ojciec długo mnie mył, wycierał, ubierał w suche rzeczy. Na tyle długo i dokładnie, że zapamiętałam.

Czy mogłabym to jednak nazwać molestowaniem? Z informacji na stronie wynikało, że… tak. I co miałam teraz z tym zrobić?

To on kupował mi bieliznę, i to coraz frywolniejszą

Inna dziewczyna pisała o kupowaniu majtek i biustonoszy przez ojca. Mnie też zawsze tata kupował bieliznę. Dopóki byłam mała, nie robiło mi to różnicy, ale kiedy zaczęłam dojrzewać, krępowało mnie, gdy ojciec przynosił mi ładnie opakowane paczuszki z figami, stanikami, haleczkami czy piżamkami.

– To dla mojej księżniczki, Malwinki – mówił, gdy wręczał mi taki podarunek.

Niby nic takiego, jednak w miarę upływu lat ta specjalnie kupowana dla mnie bielizna stawała się coraz bardziej fikuśna, wręcz frywolna, z koronek, jedwabiu.

– Tato, ale to chyba dla mamy... – zauważyłam pewnego dnia, wyjmując z pudełka elegancki, czerwony, koronkowy komplecik z pasem do pończoch.

Ojciec zmieszał się, poczerwieniał i wydukał, że pomylił opakowania. Uwierzyłam mu, bo czemu miałabym nie uwierzyć; nawet jego zmieszanie zdawało się potwierdzać pomyłkę. Niemniej czułam się nieswojo.

Moje koleżanki nie dostawały takich prezentów od swoich ojców. Albo wstydziły się do tego przyznać. Tak jak ja. Więc coś musiało być na rzeczy, coś musiało być nie tak. Nie powinnam czuć wstydu ani skrępowania w kontaktach z własnym ojcem. Dyskomfort świadczył o naruszaniu granicy, a nawet jej przekroczeniu. Teraz to wiedziałam jako dorosła kobieta, ale wtedy…

Moja pierwsza miesiączka była dla niego świętem

„Ojciec jakoś nadmiernie interesował się moją miesiączką – przeczytałam kolejny wpis. – To on kupował mi tampony, instruował, jak ich używać”.

Aż się wzdrygnęłam. Przypomniałam sobie dzień, w którym dostałam pierwszy okres, i radość ojca z tego powodu. Nawet nie wiem, jak to wyczaił. Przeglądał kosz z rzeczami do prania?

– Moja księżniczka jest już kobietą! – zawołał ucieszony. – Pójdziemy na zakupy!

Zabrał mnie wtedy do marketu, pomagał wybierać podpaski, tłumaczył, co i jak.

Potem poszliśmy na lody i ciastko.

To twój wielki dzień, Malwinko – powiedział z dumą.

Z opowieści koleżanek wiedziałam, że tylko kilka z nich świętowało „dzień wejścia w kobiecość”. No i na zakupy zabierały je matki…

No ale cóż, moja mama nie miała czasu, pochłonięta kolejnymi projektami. Może dlatego zajął się tym ojciec?

Z jednej strony byłam mu wdzięczna, z drugiej, przypomniało mi się nagle okropne poczucie zażenowania, gdy objaśniał mi w sklepie różnicę między tamponami, a podpaskami, tymi ze skrzydełkami i bez. Czemu teraz ta sytuacja do mnie wróciła?

Dlaczego wcześniej wepchnęłam ją gdzieś na strych pamięci? Jak wiele innych żenujących wspomnień…

Kiedy poszłam do liceum, zaczęłam unikać ojca. Dziwnie się czułam w jego obecności. Momentami odnosiłam wrażenie, że patrzy na mnie nie jak na swoją córkę, ale jak na… swoją kobietę. Ilekroć próbował mnie przytulać, cała sztywniałam. Podobnie reagowałam, kiedy chciał mi wymasować ramiona albo uczesać włosy.

– Nie rób tego – warczałam.

Patrzył na mnie wzrokiem skarconego niesłusznie psiaka.

– Przecież zawsze ci włoski czesałem i masowałem plecki…

– Ale wtedy byłam mała. Już nie jestem, więc przestań.

Wzdychał ciężko, z żalem, z pretensją, wzbudzając we mnie poczucie winy. A przecież nic złego nie robiłam.

Miałam go przepraszać za to, że dorastam, że nie chcę, żeby mnie dotykał? Myślałam, że właśnie na tym między innymi polega bunt nastolatek, na tym zasadza się konflikt córek z ojcami. Nie do końca, niestety. Naruszanie mojej prywatności nie miało nic wspólnego z nastoletnim buntem...

Każdy by się wkurzył, bez względu na wiek. Teraz to do mnie dotarło – wówczas sądziłam, że ojciec jest po prostu niereformowalny, że wciąż widzi we mnie małą dziewczynkę. Niby z troski nieustannie zakłócał moją strefę komfortu. Siadał za blisko, wciąż bezwiednie mnie głaskał i obdarzał całusami, a to w rękę, a to w czoło, a to w czubek głowy albo nawet w kark. 

Tato, nie wchodź bez pukania, przebieram się!

Nawet we własnym pokoju nie mogłam się schronić, bo wchodził do niego jak do siebie. Siadał na łóżku i wypytywał, co tam w szkole, co u koleżanek, czy nie mam jakichś problemów, w których mógłby mi pomóc.

Wielokrotnie wparowywał, gdy akurat się przebierałam, i odstawiał wielkie zdziwienie, gdy piszczałam, zasłaniałam się i krzyczałam, żeby wyszedł.

– Nie przesadzaj, córuś. Tyle razy widziałem cię nago, że nie zliczę. To przecież ja cię przewijałem, kąpałem, sadzałem na nocniku…

Naprawdę musiał mi to wypominać? Sprawiał, że czułam się jeszcze okropniej. Bo wyobrażałam sobie, że znowu to ze mną robi, ale teraz, gdy już wyrosłam. Ohyda.

Pomogła interwencja mamy, która nie była aż tak nieobecna, jak się mogło zdawać, i chyba dostrzegła więcej niż ja wtedy. Bo mimo całej swojej złości uważałam, że ojciec zwyczajnie nie umie się pogodzić z faktem, iż córeczka mu dorasta i wyrywa się spod jego skrzydeł.

Matka jednak poszła na całość i któregoś dnia kazała zainstalować zamki w łazience oraz w moim pokoju. Ojciec protestował, wysuwając argument, że jak coś się stanie, nie będzie mógł mi pomóc, ale matka się uparła.

Nigdy nie zostawię go z moją córką

Nie wiem, co takiego mu powiedziała, jednak ojciec ustąpił, a ja wreszcie odetchnęłam z ulgą. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak byłam spięta i przytłoczona… Czemu?

Przeglądając wpisy, komentarze, artykuły, coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że relacja pomiędzy ojcem a mną nie była zupełnie normalna. Zbyt dużo podobieństw zauważałam, zbyt wiele rzeczy, zepchniętych w kąt naraz wróciło, zbyt wiele wspomnień i scenek z przeszłości zaczęło mnie nagle niepokoić.

Jak z pozoru niewinne branie na kolana. Kiedy byłam mała, często siadywaliśmy w ten sposób, gdy oglądaliśmy razem bajkę, album ze zdjęciami albo czytaliśmy książeczkę. Jednak to, co lubi kilkulatka, dwunastolatkę onieśmiela i krępuje, a ojciec nadal chciał, bym siadała mu na kolanach; nawet gdy już miałam za sobą ów wielki dzień „wejścia w kobiecość”. Nie obściskiwał mnie, ale jego nachalna bliskość, nasz rozległy fizyczny kontakt wywoływały u mnie niepokój i skrępowanie.

Na szczęście nie przeżyłam bardziej dramatycznych sytuacji, o których pisały anonimowe internautki. 
Nie doświadczyłam podobnej traumy. Czy powinnam się uważać za szczęściarę?

Być może, niemniej miałam dość wiwisekcji wspomnień, która wyczerpała mnie jak ciężka fizyczna praca.

Zamknęłam stronę i wyłączyłam komputer.

Czy byłam molestowana przez ojca, czy po prostu przekraczał granicę w czułościach i trosce? Skoro zdarzają się nadopiekuńcze matki, to może i bywają tacy ojcowie?

Tyle że dzisiaj, jako dorosła kobieta, nie przepadam za ojcem, niemal odruchowo się od niego odsuwam, gdy jest w pobliżu, i unikam fizycznego kontaktu. Z trudem znoszę, gdy mnie obejmuje i całuje na powitanie. Na szczęście widujemy się rzadko.

Nie zamierzam drążyć tematu, dociekać, czy byłam obiektem molestowania seksualnego, czy nie. Nie chcę za wiele o tym myśleć, bo co to zmieni. Niech zostanie tak, jak jest.
Z jednym zastrzeżeniem: jeśli będę miała córkę, nigdy nie zostawię jej z moim ojcem samej.

Czytaj także:
„Gardziłam instytucją małżeństwa. Na śluby przychodziłam w ramonesce i glanach. Wszystko się zmieniło, gdy poznałam Maćka”
„Kiedy żona była w zagrożonej ciąży, korzystałem z usług prostytutki. Piękną Weronikę spotkałem potem w szkole synka..."
„Liczyłam, że ochroniarz zapewni mi bezpieczeństwo. A tymczasem... to właśnie on próbował mnie napaść”

Redakcja poleca

REKLAMA