„Czy Henryk ma depresję? Kiepsko śpi, prawie się nie odzywa. Jeśli już, to głównie krzyczy...”

mężczyzna który jest załamany utratą pracy fot. Adobe Stock, UlrikaArt
Utrata pracy to był gwóźdź do trumny. Henryk mimo ogromnego doświadczenia, nie mógł znaleźć nowej posady. – Wiesz, co usłyszałem na rozmowie? Że jestem za stary! A przecież mam dopiero 55 lat. Próbowałem im to wytłumaczyć, ale stwierdzili, że nie odnajdę się w młodym zespole!
/ 14.05.2021 09:23
mężczyzna który jest załamany utratą pracy fot. Adobe Stock, UlrikaArt

Dokładnie pamiętam dzień, w którym Henryk stracił pracę. Przyszedł wtedy do domu kompletnie pijany. Byłam przerażona, bo kilka miesięcy wcześniej miał lekki udar. Po chorobie nie pozostał na szczęście nawet ślad, ale lekarz uprzedził, że jeśli mąż chce dożyć emerytury, musi zapomnieć o mocniejszych trunkach. Henio pił tylko okazjonalnie, więc nie było to dla niego problemem. Od tamtej pory nie sięgał po kieliszek nawet na własnych imieninach. A tu nagle wtoczył się na chwiejnych nogach. Wódą śmierdziało od niego jak z gorzelni.

– Co ty wyrabiasz? Chcesz trafić do grobu? – wrzasnęłam zdenerwowana.
– A żebyś wiedziała, że chcę! Choćby zaraz. Dzwoń do grabarza! – wymamrotał w odpowiedzi.
– Nie opowiadaj głupot, tylko natychmiast kładź się do łóżka. Bo jutro nie wstaniesz do pracy!
– Jutro nie muszę nigdzie wstawać… Mogę spać nawet do południa. Także ten… Nie waż się mnie budzić…
– A to dlaczego? Wziąłeś urlop?
– Nie! Wysłali mnie na zieloną trawkę – zachichotał nerwowo.
– Nie rozumiem… Możesz mówić jaśniej? – cisnęłam.
– O rany, czego nie rozumiesz? Wywalili mnie na zbity pysk! Chcą ograniczyć koszty, więc pozbyli się części załogi – krzyknął i tak jak stał, uwalił się na kanapę; chwilę później zasnął ciężkim pijackim snem.

Jest za stary, nie opłaca się już go zatrudniać

Byłam w szoku. Wszystkiego się spodziewałam, tylko nie tego. Przecież Henryk pracował w tej fabryce od początku jej istnienia, czyli od prawie piętnastu lat. Właściciele świetnie go znali i bardzo cenili. Co kwartał dostawał premię. Był więc pewien, że dotrwa w tym zakładzie do emerytury. A tu taki cios! Nic więc dziwnego, że poszedł do knajpy i się upił. Chciał choć na chwilę ukoić żal i rozczarowanie.

Wychowano go według starych zasad. Zawsze powtarzał, że mężczyzna musi zarabiać na rodzinę, inaczej jest nieudacznikiem. Przed laty musiałam stoczyć z nim prawdziwe boje, żeby pozwolił mi wrócić do pracy, gdy dzieci podrosły. A teraz, w jednej chwili, miał przejść na moje utrzymanie. Takie coś pewnie nawet nie mieściło mu się w głowie.

– Mam nadzieję, kochanie, że się nie załamiesz. I nie przypłacisz tego zdrowiem – westchnęłam, przykrywając go kocem.

Na początku nie wyglądało to wszystko aż tak źle. Henryk był co prawda wściekły, że go zwolniono, ale też pełen optymizmu. Po kilku dniach stwierdził nawet, że dobrze się stało. Bo w tamtej firmie, z powodu zmniejszenia zatrudnienia, musiałby harować za dwóch.

– Nie martw się. Z moim doświadczeniem szybko znajdę nowe zajęcie. Może nawet lepiej płatne – powiedział i zabrał się za wysyłanie CV.

Ale mijały dni i tygodnie, a żadna oferta nie nadchodziła. Henryk był coraz bardziej zdezorientowany.

– Nie rozumiem, w ogłoszeniach piszą, że pilnie poszukują inżyniera z moją specjalnością. Wysyłam papiery, a oni nie oddzwaniają. Zamiast tego zamieszczają kolejne ogłoszenia. O co tu do cholery chodzi?! Nie czytają wszystkich maili? – zastanawiał się głośno, chodząc z kąta w kąt.

Po czterech miesiącach bezskutecznego oczekiwania na odpowiedź, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Prawie siłą wprosił się na rozmowę kwalifikacyjną. Szedł pełen nadziei.

– Zobaczysz, jeszcze dziś dostanę etat. Gdy usłyszą, co umiem, na pewno nie odeślą mnie z kwitkiem. No, chyba że są wariatami – cieszył się.

Modliłam się o to gorąco, niestety, nie pomogło. Wrócił znowu pijany. I wściekły jak osa.

– Wiesz, co usłyszałem? Wiesz co?! Że jestem za stary! A przecież mam dopiero pięćdziesiąt pięć lat. Do grobu mi jeszcze daleko! Próbowałem im to wytłumaczyć, ale stwierdzili, że nie odnajdę się w młodym zespole – krzyczał zdenerwowany.

– Nie przejmuj się! Na pewno wkrótce znajdzie się pracodawca, który doceni twoje doświadczenie i umiejętności. Musisz być tylko cierpliwy… – próbowałam pocieszyć męża, ale natychmiast mi przerwał:
– Gówno się znajdzie! Dla takich jak ja nie ma już miejsca na rynku pracy. Nic, tylko sobie w łeb strzelić albo do Wisły skoczyć. Innego wyjścia nie ma – wrzasnął i padł na kanapę.

Tym razem także przykryłam go kocykiem. Nie miałam serca się na niego wściekać

Rozumiałam, jak mu ciężko pogodzić się z porażką. Ciągle wierzyłam jednak, że mimo tego niepowodzenia się nie podda. I ze zdwojoną siłą zabierze się za poszukiwanie pracy. Niestety, przeliczyłam się. Henryk stracił serce do wertowania ogłoszeń i wysyłania CV. Wałęsał się po mieszkaniu w rozciągniętym dresie lub ślęczał przed telewizorem. Gdy zjawiałam się w domu i pytałam, czy zajrzał do miejscowej gazety lub na portale internetowe dla poszukujących pracy, natychmiast wpadał w szał.

– Daj mi święty spokój! Wystarczająco długo już robiłem z siebie idiotę! Po co mam tracić czas, wysyłać papiery, skoro i tak nikt na nie spojrzy?! – krzyczał.
– Skąd wiesz?
– Wiem, i już – odpowiadał i głośniej podkręcał telewizor, dając mi tym samym do zrozumienia, że uważa temat za zakończony.

Początkowo znosiłam to cierpliwie, ale kilka dni temu nie wytrzymałam:

– Mam tego dosyć. Albo przestaniesz się nad sobą użalać, albo…
– Albo co? – wpadł mi w słowo. – Rozwiedziesz się ze mną? Każesz mi się wynosić? – wpatrywał się we mnie.
– Nie o to chodzi. Po prostu jestem już bardzo zmęczona. Potrzebuję twojej pomocy – wykrztusiłam.

Henio popatrzył na mnie smutno.

– Przykro mi, ale chyba nie jestem ci już w stanie pomóc – odparł.

Nie wiem, co mam robić. Boję się, że jak tak dalej pójdzie, mąż wpadnie w depresję

A może nawet już ją ma? Kiepsko śpi, prawie się nie odzywa. A jeśli już, to głównie krzyczy. Z jednej strony mam ochotę porządnie nim potrząsnąć albo nawet wyrzucić z domu, ale z drugiej, jest mi go żal. Nadal go kocham, pamiętam, jak nam razem było cudownie. Czy mogę mu jakoś pomóc? Tęsknię za moim dawnym Henrykiem… Bardzo tęsknię. 

Czytaj także:
Moja córka zakochała się w... narzeczonym własnej ciotki
Mój syn zerwał z dziewczyną, bo zakochał się w nauczycielce
Moja mama i teściowa zajmowały się wnukiem. I ciągle przy nim kłóciły

Redakcja poleca

REKLAMA