Telefon od Magdy jak zwykle postawił całą rodzinę w gotowości. Moja komórka odezwała się po kolacji, kiedy już miałam w planach kąpiel. To był mój ukochany, cudowny relaks.
– Mamo, ciotka Magda – Michalina podała mi telefon, trzymając go w dwóch palcach.
– Nie martw się, nie ugryzie cię – mruknęłam, chociaż widząc na wyświetlaczu imię siostry, sama natychmiast byłam pełna obaw.
Różnych, bo przewidzieć, z czym dzwoni Magda, nie byłam w stanie
Bardzo kochałam moją starszą siostrę, ale jej wizyty w Polsce, a co za tym idzie w naszym domu, były ogromnie męczące. Po ostatniej mój mąż Tomek stwierdził, że jak Magda kolejny raz się u nas pojawi, on wyprowadzi się na ten okres do hotelu. Obawiałam się, że może spełnić swoją groźbę.
– Witaj, siostrzyczko – usłyszałam w słuchawce pełen radości głos Magdy, zanim jeszcze zdążyłam się odezwać – przylatuję za tydzień – ciągnęła, nie sprawdzając nawet, czy na pewno ze mną rozmawia – odbierzesz mnie z lotniska, prawda kochana? Mam dla was niespodziankę, ale jaką, to powiem dopiero na miejscu. Przecież inaczej nie byłoby niespodzianki, prawda? Marta, jesteś tam? Dlaczego się nie odzywasz?
– Jestem, jestem, a odezwać się nie bardzo mam możliwość.
– Oj, nie przesadzaj – roześmiała się siostra. – No dobra, to jesteśmy umówione. Przyślę esemesa z informacją, o której będę na Okęciu. Pozdrów ode mnie wszystkich!
– Pa – szepnęłam do głuchej już słuchawki.
Obejrzałam się na rodzinę. Tomek i Michalina cały czas mierzyli mnie zaniepokojonymi spojrzeniami.
– Karola to miała tym razem szczęście – mruknęła Miśka. Fakt, nasza starsza córka wyjechała dwa dni wcześniej na szkolenie.
– Nie przejmuj się, jak znam cioteczkę, zdąży wrócić – odezwał się kpiącym tonem Tomek.
Dobrze, że się nie wścieka – pomyślałam.
– Może tym razem zatrzyma się u syna? – dodałam głośno.
Michalina w odpowiedzi zachichotała.
– Sama w to nie wierzysz, mamuśka – prychnęła. – Idę sobie posiedzieć spokojnie we własnym pokoju – uśmiechnęła się złośliwie – dopóki jeszcze go mam.
Tydzień później czekałam na siostrę na lotnisku
Nigdy nie umiałam jej odmówić, a przecież mogła wziąć taksówkę, nie było daleko. Już kiedy zobaczyłam ją z daleka, wiedziałam, że jest jakaś inna, odmieniona. Ubrana w krótką sukienkę i duży, kolorowy kapelusz wyglądała jak nie ona. Poza tym opalona na brązowo, a włosy pofarbowane na wściekle rudy kolor.
– Magda, to naprawdę ty? – wyszeptałam zdziwiona.
– Pewnie, że ja – roześmiała się radośnie. – Witaj, siostrzyczko – ucałowała mnie i zmierzyła krytycznym spojrzeniem.
Byłam pewna, że wyglądam przy niej jak brzydka siostra pięknej księżniczki, nie musiała mi ani tego mówić, ani dawać do zrozumienia spojrzeniem.
– Chciałam ci przedstawić niespodziankę – ciągnęła moja siostra, jak zwykle nie czekając na to, co ja miałabym do powiedzenia. – To jest Roberto – wyciągnęła rękę w stronę stojącego obok niej młodego chłopaka.
Dopiero teraz zwróciłam uwagę na dźwigającego walizy przystojniaka.
– Roberto? – powtórzyłam pytająco, podając rękę chłopakowi.
Na pierwszy rzut oka mógłby być synem Magdy. Patrzyłam na siostrę zdumiona i nie wiedziałam, o co powinnam ją zapytać. I czy mam odwagę pytać o cokolwiek. Roberto, to znaczy kto? Tragarz, pomocnik, podopieczny? A może jakiś zakamuflowany do tej pory syn? Nie zapytałam jednak o nic. W głębi duszy czułam, że jak najdłużej wolę nie wiedzieć.
– Co jesteś taka zdziwiona? – roześmiała się Magda – przecież mówiłam, że jeszcze stać mnie na nowego męża.
– Męża? – wykrztusiłam – Magda, ten chłopak to jest twój mąż?
– Jeszcze nie – machnęła ręką. – Przyjechaliśmy do Polski wziąć ślub – dodała tak lekko, jakby to była banalna sprawa.
– Magda! – jęknęłam.
Byłam przekonana, że moja siostra oszalała
W tym samym momencie zdałam sobie sprawę, że my rozmawiamy, a chłopak stoi i milczy.
– Magda, my tak przy nim?
Siostra po raz kolejny lekceważąco machnęła ręką.
– Nie rozumie – mruknęła. – To znaczy trochę rozumie, ale niewiele. Podstawowe słowa.
– Ty naprawdę zamierzasz wyjść za niego za mąż? Za takiego dzieciaka?
Siostra zamruczała jak kot, któremu właśnie podano miseczkę słodkiej śmietanki.
– Siostrzyczko, ty nie masz pojęcia, co ten dzieciak w sobie ma – powiedziała.
Nie miałam. I nie chciałam mieć. Wolałam już nic nie mówić. Nie chciałam nawet myśleć, co powie Tomek, co powiedzą dziewczyny. A już zupełnie nie wyobrażałam sobie reakcji syna Magdy. A jej synowej? O rany! Chyba nastąpi armageddon – przebiegło mi przez myśl. Armageddon jednak nie nastąpił.
Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu cała rodzina potraktowała niespodziankę Magdy jako, cóż… po prostu niespodziankę. Brwi mojego męża pojechały do góry, a w kącikach ust zaczął powoli pojawiać się kpiący uśmieszek. Bałam się, że wybuchnie śmiechem, ale tak się nie stało. Michalina za to zachichotała po swojemu i gwałtownie zamrugała powiekami. Co to miało oznaczać, nikt nie wiedział.
Za to nasza starsza córka po prostu porozumiała się z przystojnym narzeczonym ciotki. Od dawna uczyła się włoskiego i od dawna posługiwała się tym językiem zupełnie swobodnie. Natychmiast przebiegło mi przez głowę, że Roberto bardziej pasuje do Karoliny, niż do mojej siostry. Ona chyba też o tym pomyślała. Zauważyłam jej baczne spojrzenie, jakim obrzuciła młodych. Najwyraźniej nie podobało jej się to, że mają sobie tak wiele do powiedzenia
. – Karolina, pomogłabyś mamie w kuchni – natychmiast zwróciła uwagę siostrzenicy.
– A ciocia to nie chciałaby sama mamie pomóc? – odezwała się Miśka. – Porozmawiałaby sobie ciocia z mamą, na pewno macie sobie mnóstwo do powiedzenia.
– Ciocia to jest zmęczona po podróży – Magda nie pozostała dłużna.
Zaczynały się zwyczajowe rozmowy między moją siostrą a moją rodziną. Westchnęłam, nic się nie zmieniło. W kuchni zamiast córek pojawił się Tomek. On najnormalniej w świecie skorzystał z okazji i opuścił towarzystwo.
– Co ty o tym sądzisz? – zapytałam cicho. Wzruszył ramionami.
– Twoja siostra niczym mnie nie zaskoczy. Jestem pewien, że możemy się po niej spodziewać wszystkiego.
– Ale to przecież dzieciak.
Tomek po raz kolejny wzruszył ramionami i zabrał się do obierania ogórków.
– Przynajmniej nie będą u nas mieszkać.
– Jak to? – patrzyłam na męża zdziwiona.
– Oj Marta, Marta, czy ty nie widzisz jak Magda patrzy na Karolę? Jestem pewien, że już jutro zabierze pięknego Włocha do hotelu.
– Myślisz, że jest zazdrosna?
– Jakbyś miała narzeczonego w wieku własnej córki, też byś była.
Nic już więcej nie powiedziałam. Pewnie bym była, chociaż nie wyobrażałam sobie, żebym w ogóle mogła mieć o tyle młodszego narzeczonego.
Okazało się, że Tomasz miał rację. Następnego dnia Magda zadzwoniła do mnie do pracy, chciała powiedzieć, że wyprowadzają się z Roberto do hotelu.
– Coś się stało? Dlaczego? – pytałam, ale w głębi duszy obawiałam się, żeby nie zrezygnowała z tego pomysłu.
Magda długo milczała, jakby się zastanawiała co odpowiedzieć.
– Słuchaj – odezwała się w końcu – my jesteśmy młodym związkiem, potrzebujemy swobody, intymności, a u ciebie w domu sama wiesz jak jest. Ciągle ktoś się kręci.
– No tak, chyba masz rację – przytaknęłam niezbyt pewnie. – Ale zadzwoń do mnie, chciałabym się z tobą umówić i porozmawiać w cztery oczy.
– Zadzwonię, zadzwonię – usłyszałam w odpowiedzi. – Zresztą biorę ślub, będziesz moim świadkiem.
Zatkało mnie, chociaż mogłam, a nawet powinnam się tego spodziewać.
Właśnie o tym ślubie zamierzałam porozmawiać z siostrą
Wciąż nie mogłam zrozumieć, jak można chcieć wychodzić za mąż za chłopca w wieku swojego syna. Przecież Magda nie była już siksą, powinna mieć rozum i trochę się nim kierować.
– Magda rozum? – roześmiał się Tomek, kiedy mu o tym wieczorem powiedziałam. – A kiedy ona go miała? Zawsze kierowała się emocjami i przekonaniem, że wszystko wie najlepiej i nigdy się nie myli.
– Przecież się myliła.
– W jej przekonaniu wszystkie pomyłki to wina innych.
Może i miał rację. Ja właściwie zawsze kierowałam się chęcią rozgrzeszenia Magdy, wytłumaczenia tego, co robiła.
Kiedy trzy dni później umówiłam się z siostrą na kawę, wiedziałam już, co mam powiedzieć. Musiałam ją jakoś przekonać, że ten ślub to jej najgłupszy pomysł. Zanim jednak zdążyłam się odezwać, siostra położyła na stole kopertę.
– Zapraszam cię na ślub, wszystkich was zapraszam. Przyjdziemy z Roberto wieczorem, żeby było bardziej oficjalnie. A ty będziesz moim świadkiem, prawda?
– Magda, ty poważnie chcesz wyjść za mąż za tego dzieciaka? – nie wytrzymałam.
– Nie tylko chcę, ale wychodzę za niego za mąż. W przyszłym tygodniu.
– Rany boskie, ty oszalałaś! A co na to twój syn i synowa?
Magda wzruszyła ramionami.
– A cóż oni mają do tego?
– Ale chyba im powiedziałaś?
– Powiedziałam – przytaknęła siostra – i zaprosiłam, ale przecież nie pytałam o pozwolenie.
– No, o pozwolenie nie, ale może chociaż o zdanie, o to, co…
– Daj spokój – przerwała mi Magda. – A czy oni mnie pytali, jak brali ślub?
Zamilkłam. Przypomniało mi się, że Wojtek z Edytą rzeczywiście wzięli ślub nic nikomu nie mówiąc. Mój chrześniak przedstawił mi Edytę, kiedy już była jego żoną. Nie wytrzymałam jednak i wieczorem zadzwoniłam do Wojtka, mimo że Tomek usiłował mnie powstrzymać.
– No i co mu powiesz? Zapytasz, czy pozwolił mamusi na ślub? – śmiał się mój mąż.
Nie wiedziałam jeszcze, co powiem, ale musiałam z nim porozmawiać.
– Cześć, ciociu – usłyszałam w słuchawce głos siostrzeńca.
– Stało się coś?
– Chciałam zapytać, co o tym sądzisz? – wyrzuciłam z siebie, nie mówiąc nawet dzień dobry.
– O czym? – Wojtek był zdziwiony. – No, o ślubie twojej mamy. O tym jej Roberto.
W słuchawce zaległa cisza.
– Nie bardzo rozumiem – odezwał się dopiero po długiej chwili Wojtek – Przecież go nie znam. Nawet porozmawiać nie ma jak, bo on nie zna żadnego ludzkiego języka.
No tak, dla Wojtka ludzkim językiem był angielski, na Wyspach spędził większą część dzieciństwa i uważał, że wszyscy powinni mówić po angielsku.
– Chodzi mi o to – usiłowałam mu wyjaśnić – że on jest mniej więcej w twoim wieku.
– Ciociu – roześmiał się Wojtek – przecież to matka za niego wychodzi, nie ja. Co bym nie powiedział, i tak zrobi jak będzie chciała. Niech się ciocia naprawdę przestanie tym przejmować. Jak się matce znudzi, to się rozwiedzie.
No nie, takiego podejścia do sprawy się nie spodziewałam!
Kiedy powtórzyłam wszystko rodzince, długi czas trwała cisza, wszyscy patrzyli na mnie, jakbym im oznajmiła, że w sierpniu spadł śnieg. W końcu Michalina zachichotała po swojemu.
– Muszę to zapamiętać – mruknęła. – Przyda mi się na przyszłość.
– Wiecie, jaki z tego największy pożytek? Magda zajmie się młodym mężem i nie będzie do nas przyjeżdżać – podsumował Tomek.
– Już przestań! – zdenerwowałam się. – Zachowujesz się, jakby moja siostra była jakimś potworem!
– Nigdy nic takiego nie powiedziałem. Ale przyznasz, że jest troszeczkę męcząca.
No jest – przyznałam w duchu, ale głośno nie powiedziałam ani słowa. Miałam dość.
– A co ty o tym sądzisz, Karolina? – zwróciłam się do starszej córki, która siedziała cały czas w milczeniu.
– A mnie jest żal tego Roberto – odezwała się cicho. – To fajny chłopak. Nie mam pojęcia, po co mu nasza ciotka.
W tym samym momencie złapałam spojrzenie Tomka, równie zaniepokojone jak moje. Chyba pomyśleliśmy o tym samym.
– Marta, czy ty nie myślisz przypadkiem… – zaczął Tomek ostrożnie, kiedy już znaleźliśmy się w sypialni.
– Nie! – przerwałam mu gwałtownie. – Nie myślę, nie chcę myśleć ani o tym mówić. Magda za tydzień wyjdzie za mąż – ciągnęłam uparcie, nie pozwalając sobie przerwać –i wyjedzie, zabierając swojego Włocha, a my wrócimy do codzienności.
Tomek pokiwał głową nieprzekonany.
– Tak będzie – powtórzyłam twardo.
Nie wiedziałam, czy bardziej chcę przekonać Tomka, czy raczej samą siebie. Magda rzeczywiście tydzień później wzięła ślub z przystojnym młodym Roberto. Wszystkie kobiety w urzędzie stanu cywilnego rzucały panu młodemu przeciągłe spojrzenia. Wyglądało jednak, jakby Roberto nie widział nikogo oprócz mojej siostry, chyba naprawdę był w niej bardzo zakochany.
Na ślubie byli tylko Wojtek z Edytą oraz ja z Tomkiem i Michaliną. Karolina nie przyszła. Wykręciła się jakimiś bardzo ważnymi sprawami w pracy, ale ja wiedziałam, byłam pewna, że moja starsza córka po prostu nie chce tu być. Następnego ranka nowożeńcy odlecieli w podróż poślubną na wyspę Bali. Moja siostra już dawno nie wyglądała tak pięknie ani nie sprawiała wrażenia tak szczęśliwej. Ona naprawdę wierzyła, że to małżeństwo przetrwa. Zobaczymy.
Czytaj także:
Po śmierci babci okazało się, że miała nieślubnego syna
Przyznaję - jestem alkoholikiem. Ja wypiję, to jestem zaczepny
Z żoną dzieliliśmy się obowiązkami po połowie. Moja mama była załamana