„Czy ciąża w wieku 40 lat to nie kaprys? Żona rozpacza po poronieniu i chce wymusić na mnie dziecko”

Mąż pociesza żonę po poronieniu fot. Adobe Stock
„– Martuś, jeszcze nic straconego. To ostatnie zdanie wypowiedziałem bez żadnego przekonania. A właściwie to kłamałem. Wcale nie czułem się na siłach, żeby próbować jeszcze raz. Zwłaszcza po takim przykrym doświadczeniu. Nie ukrywam, że nie chcę już trzeciego dziecka”.
/ 23.03.2021 09:34
Mąż pociesza żonę po poronieniu fot. Adobe Stock

Zawsze chciałem mieć trójkę dzieci. Może dlatego, że sam jestem jedynakiem. Moja żona też marzyła o dużej rodzinie, więc nie zwlekaliśmy.

Pierwsza córka, Zosia, urodziła się rok po naszym ślubie. Była cudowna, ale nieźle dała nam popalić. Nie chciała w nocy spać, nie przybierała należycie na wadze, miała kolki i potrzebowała ciągłej uwagi. Nie poleżała sama w wózku, a w dzień drzemała jak mysz pod miotłą – nerwowo i nie dłużej niż kilka chwil. Zanim więc Zosia wyszła z tych wszystkich przypadłości wieku niemowlęcego, zanim my odpoczęliśmy po nocnych awanturach, minęły cztery lata. Dopiero wtedy przypomniało nam się, że można by postarać się o drugiego potomka

No, dosyć tego miodu. Zresztą nasz czas już minął

Po roku od tej refleksji urodziła się kolejna córka o takim samym temperamencie. Przez kolejne dwa lata prawie nie spaliśmy, a życie prywatne musieliśmy odłożyć na później. Tym bardziej że Basia poważnie chorowała. Miała kłopoty z serduszkiem, które rozwiązała dopiero operacja przeprowadzona przed jej trzecimi urodzinami.

Gdy w końcu wyzdrowiała, odetchnęliśmy. Mieliśmy wtedy po 38 lat i doszliśmy do wniosku, że chyba już nam starczy tego miodu. Zweryfikowaliśmy plany i uznaliśmy, że dwójka to też niezły wynik, a nam należy się trochę odpoczynku.

– Pożyjmy trochę, ileż można harować? – mówiłem do żony.

– Przecież planowaliśmy trójkę!

– Ja wiem, ale mamy już swoje lata. W naszym wieku już trochę strach…

– Masz rację. Może zresztą tak miało być… – wzdychała Marta.

No i odpuściliśmy. Dziewczynki rosły, a my mieliśmy coraz więcej czasu dla siebie. Przede wszystkim dlatego, że wraz z kolejnymi latami dziadkowie nabierali coraz większej śmiałości i chęci do opieki nad wnuczkami. Dopóki Basia była chora, nie było mowy o tym, by zostawić ją u nich na noc. Po operacji nabrali odwagi. Gdy Basia skończyła pięć lat, a Zosia dziewięć, dziadkowie co drugi weekend brali dziewczynki do siebie. W końcu mogliśmy pójść do kina, do teatru, na kolację. Ale przede wszystkim mieliśmy więcej czasu i ochoty na pielęgnowanie naszego małżeństwa w alkowie.

To była druga młodość! Cieszyliśmy się sobą, zapominając o tym, że tego rodzaju figle mogą mieć swoje konsekwencje.

Wydawało nam się, że u czterdziestolatków nie ma już większej szansy na wpadkę. Że wystarczy pilnować kalendarza, i nie grozi nam żadna niespodzianka. A jednak. Życie znów z nas zakpiło.

Dokładnie pamiętam dzień, w którym się dowiedziałem, że żona kolejny raz jest w ciąży. To była niedziela. Wstała bardzo wczesnym rankiem, a ja myślałem, że wymknęła się tylko do toalety i zaraz wróci, więc zasnąłem. Obudziłem się znów po piętnastu minutach, ale jej ciągle nie było w łóżku. Wstałem zaniepokojony i wyszedłem z sypialni. A ona siedziała w kuchni na taborecie i patrzyła w okno.

– Co się stało? – zapytałem.

– Siadaj.

– Jest szósta rano, nie ma dzieci. Wracajmy do łóżka… – mamrotałem.

– Jacek, ja jestem w ciąży.

– Co!?

– No jak to co? W ciąży jestem.

Musiała to powtórzyć jeszcze trzy razy, zanim do mnie dotarło. Siadłem wtedy obok niej i próbowałem złapać oddech. Wiedziałem, że powinienem coś powiedzieć. Wydusić z siebie jakieś słowa pocieszenia, okazać radość. Ale nie mogłem. Stres ścisnął mi gardło, a przed oczami przelatywały obrazki z pierwszych miesięcy i lat życia naszych córek.

– To super… – wycedziłem wreszcie, a Marta się rozpłakała.

– Co ty mówisz? Oboje przecież nie chcieliśmy już…

– Spokojnie, kochanie.

– Boję się, czy damy radę. Boję się tego wszystkiego. Powtórki z tamtych lat, które już mamy za sobą. Przytuliłem ją mocno i przekonywałem, że ze wszystkim sobie poradzimy. Że mamy dwie dziewczyny, to wychowamy i trzecie dziecko.

– Starsi od nas mają dzieci. No i biedniejsi też – pocieszałem żonę, a ona w końcu zaczęła się uśmiechać. Ale czułem, że to tylko pozory. Podobnie jak mnie nie było jej do śmiechu. Nie byliśmy gotowi na tę wiadomość ani psychicznie, ani finansowo. Umówiliśmy się do lekarza, który potwierdził wynik testu ciążowego badaniem usg. Wychodziliśmy z przychodni jeszcze bardziej przerażeni.

Zauważyłem, że młodsze od nas pary miały na twarzach więcej optymizmu i radości. Oboje z żoną nie ukrywaliśmy nawet, że się boimy. Nie mogliśmy w to uwierzyć. Wpadka przed czterdziestką? To jakiś żart.

A jeśli ona się uprze? Jak jej powiem, że nie chcę?

No i jakby w odpowiedzi na nasze niedowierzanie i wątpliwości zaczęły się problemy. Kilka dni po badaniu pojawiło się krwawienie. Szybko poinformowaliśmy lekarza, a on przepisał żonie leki. Nic jednak nie pomogły. Plamienie się nasiliło. Doktor tłumaczył nam, że na tak wczesnym etapie ciąży po prostu powinniśmy poczekać i zobaczyć, co się będzie działo. Czy organizm ciążę utrzyma. Marta wpadła jednak w rozpacz.

– To wszystko przez nas. Przez to, że nie chcieliśmy tego dziecka. Dlatego poroniłam! – płakała.

– To jeszcze nic pewnego… – próbowałem ją uspokajać.

– Ja już wiem, że nic z tego nie będzie – upierała się. – To nasza wina!

– Co ty mówisz? Tak się czasem dzieje. A poza tym, nie ma co lamentować. Nic się jeszcze nie stało. Na pewno będzie dobrze – pocieszałem ją.

Ale nie było dobrze. Po trzech dniach żona faktycznie poroniła. Starałem się ją podtrzymać na duchu, lecz poczucie straty było ogromne. Ciągle płakała, nie chciała ze mną rozmawiać, zamykała się na długie kwadranse w łazience. Robiłem, co mogłem, żeby poprawić jej samopoczucie, niestety, efekty tych starań były mizerne. Sytuację pogarszał fakt, że Marta czuła się winna. Uważała, że gdybyśmy chcieli tego dziecka, ciąża by się utrzymała. Lekarz miał jednak inne zdanie.

– Co powiedział? – zapytałem ją w samochodzie, gdy wracaliśmy z wizyty kontrolnej do domu. – Że tak bywa, że do takich wczesnych poronień dochodzi dość często…

– No widzisz.

– Dodał jeszcze, że w moim wieku ich prawdopodobieństwo jest jeszcze większe – rzuciła z goryczą.

– No, to też wiedzieliśmy.

– Jak ty możesz być taki wyluzowany?! – krzyknęła Marta. – Ja nie mogę się z tym pogodzić! Wiem, że nie planowaliśmy tej ciąży, ale teraz… – łzy znów zacisnęły jej gardło.

– Co teraz? Kochanie…?

– Teraz czuję, jakbym straciła ostatnią szansę. A nawet gorzej! Jakby ktoś zabrał nam jedną z dziewczynek…

– Co ty mówisz, Marta?

– Ja już sobie zaczęłam wyobrażać, jaka ona by była. Do kogo podobna. Bo pewnie urodziłabym dziewczynkę. Ja już ją widziałam w wyobraźni…

– Martuś, jeszcze nic straconego. To ostatnie zdanie wypowiedziałem bez żadnego przekonania. A właściwie to kłamałem. Wcale nie czułem się na siłach, żeby próbować jeszcze raz. Zwłaszcza po takim przykrym doświadczeniu. Nie ukrywam, że nie chcę już trzeciego dziecka. Czy Marta by chciała? Pewnie tak. Sam nie wiem… Nie rozmawialiśmy od tego czasu na ten temat. Wiem jednak, że prędzej czy później będziemy musieli o tym pomówić.

Rozstrzygnąć, czy jeszcze raz próbujemy, czy cieszymy się tym, co mamy. To będzie trudna rozmowa. Czy będę w stanie odmówić Marcie, jeśli okaże się, że ona bardzo pragnie dziecka? Mam tylko nadzieję, że nie będzie naciskała z powodu poczucia winy… Wiem też, że powinniśmy byli zacisnąć zęby i mimo problemów postarać się o trzecie dziecko tuż po Basi, od razu. Kiedy byliśmy młodsi. Dziś jest znacznie trudniej. Tak myślę. Choć czasem zastanawiam się, czy może tylko tak mi się wydaje. Może to ja jestem wygodnicki i strachliwy. Może powinniśmy trzymać się dawnego planu. Naprawdę nie wiem…

Więcej prawdziwych historii:
„Mój syn popełnił samobójstwo rękami własnego ojca. Każdego dnia boję się, że stracę też męża…”
„Po śmierci żony wydało się, że miała romans. Jej kochanek nie wie, że ona nie żyje. Niech myśli, że puściła go kantem”
„Mój kochanek ma kochankę. To dziwne, wiem, ale i od męża, i od niego wymagam wierności”

Redakcja poleca

REKLAMA