„Gdy przed ślubem nakryłam narzeczonego z moją siostrą, czar prysł. A myślałam, że znalazłam księcia z bajki”

narzeczony zdradzał fot. iStock, monkeybusinessimages
„Kuba był idealny. Mądry, oczytany, lubiący sztukę tak jak ja. Tak mi się przynajmniej wydawało. Zawsze był miły dla moich znajomych i rodziny. Jak się okazało, dla mojej młodszej siostry, był nawet za miły. Wolę nie wiedzieć, jak często po wyjściu ode mnie wskakiwał jej do łóżka”.
/ 20.06.2023 17:15
narzeczony zdradzał fot. iStock, monkeybusinessimages

Zawsze lubiłam malować, potem zapałałam miłością także do grafiki. Dużo nad tym pracowałam, choć nie chodziłam nigdy do szkoły plastycznej, a na studiach wybrałam zarządzanie. Mama pracowała w lokalnej gazecie, więc i tak szybko zdobyłam popularność. Założyłam też profil twórcy w mediach społecznościowych. Ludzie zamawiali portrety, inni potrzebowali czegoś bardziej graficznego.

Miałam wtedy wernisaż. Mój pierwszy, dlatego bardzo się stresowałam. To uczucie, gdy w wielkiej, przestronnej sali wiszą twoje grafiki i obrazy… Coś nie do opisania.

I wtedy zobaczyłam Kubę. Stał i przyglądał się jednej z grafik. Widziałam jego profil, szczupłą sylwetkę, trochę rozczochrane, kręcone blond włosy. Wpatrywałam się w niego tak długo, aż wreszcie się odwrócił. Było mi głupio, ale on się uśmiechnął. I, o zgrozo, ruszył w moją stronę!

– To twoje, prawda? – zapytał, nim zdołałam czmychnąć. – Te wszystkie prace.

Skinęłam głową.

– Są świetne!

Porozmawialiśmy wtedy chwilę. Pożartowaliśmy. Przekonywał mnie, że mam talent i nie mogę go w żadnym wypadku zmarnować. Potem pożegnał się, bo musiał gdzieś lecieć. Zdążyłam jednak dać mu swój numer. Mimo całego zauroczenia nie sądziłam, że zadzwoni.

Byliśmy jak dwie połówki jabłka

Zadzwonił. Umówiliśmy się na kawę, i to nie raz. W ogóle mój czas bez Kuby zdawał się czasem straconym. Rozmawialiśmy o wszystkim. O sztuce, kulturze, bieżących wydarzeniach w mieście, nowo otwartych miejscach. Mieliśmy takie same zainteresowania, a właściwie to on twierdził, że lubi dokładnie to samo, co ja. Wierzyłam mu. Nie miałam podstaw, by mu nie ufać.

Chodziliśmy na spacery, do kina, teatru, parę razy odwiedziliśmy galerię sztuki. Zabrał mnie też do nastrojowej chińskiej knajpki, potem zarezerwował też wyjazd w góry dla nas dwojga. Po dwóch miesiącach właściwie nie potrafiłam sobie wyobrazić życia bez Kuby.

„Ale ci się udał ten chłopiec, Paulinko!”

W końcu zdecydowałam się przedstawić Kubę rodzinie. Moje przyjaciółki już go znały i wszystkie, bez wyjątku, były nim zachwycone. Uznałam więc, że i moi bliscy powinni zobaczyć, kto ostatnio bez reszty pochłania moje myśli.

Po konsultacji z rodzicami zaprosiłam więc Kubę na obiad. Byłam ja, rodzice, babcia i moja młodsza siostra, Martyna. Gość, jak mogłam przewidzieć, zachował się wzorowo. Ojcu wręczył wino, matce kwiaty, ja dostałam ulubione czekoladki, bo wiedział, że ich nie odmówię. Przy stole pokazał nienaganne maniery, zniósł przesłuchanie mojego taty, okazało się też, że czytał jeden z ostatnich artykułów mamy i miał o nim wiele do powiedzenia.

Chętnie odpowiadał też na pytania babci, parę razy zagaił do Martyny, która siedziała z nami dziwnie uśmiechnięta. Myślałam, że po prostu ma lepszy dzień, coś dobrego przydarzyło jej się na uczelni.

Kiedy Kuba wyszedł, czułam, że wszyscy są nim zachwyceni. Nawet babcia, jakaś taka rozmarzona, rzuciła do mnie:

– No, no. Ale ci się udał ten chłopiec, Paulinko!

Nie posiadałam się wtedy ze szczęścia.

To były Walentynki. Kuba zaprosił mnie do mojej ulubionej chińskiej knajpki. Liczyłam na romantyczną kolację we dwoje, jakieś drinki i miły powrót spacerkiem do domu. To, co się wydarzyło, przerosło jednak moje najśmielsze oczekiwania. O takim wieczorze marzy przecież każda zakochana dziewczyna!

Kiedy uklęknął, serce chciało mi się wyrwać z piersi. Nie wierzyłam, że to się dzieje. Że zdecydował się na ten krok tak szybko.

– Paulinko, wiem, że nie jesteśmy ze sobą długo – zaczął – ale nie umiem inaczej. Czy zostaniesz moją żoną?

Odpowiedź mogła być tylko jedna. W końcu Kuba był moją miłością. Moim rycerzem na białym koniu.

Kuba ciągle gdzieś znikał

Po oświadczynach byłam bardzo szczęśliwa. Przekazaliśmy dobre nowiny rodzinie i wszyscy już myśleli o ślubie i weselu. Nic ani nikt nie zdołało mi wtedy popsuć humoru.

Mniej więcej po miesiącu od oświadczyn Kuba zaczął spędzać ze mną mniej czasu. Chociaż zamieszkaliśmy razem, on stale gdzieś wychodził. Mówił, że mają w pracy nowy projekt, później pomagał przy czymś koledze. Raz też podobno był u siostry, Agi, która miała jakieś problemy z chłopakiem.

Choć rozumiałam, że potrzebuje trochę czasu i przestrzeni dla siebie, było mi przykro. Kiedyś, jeszcze przed zaręczynami, pozostawaliśmy nierozłączni. Teraz ledwie mogłam sobie przypomnieć dzień, który spędzilibyśmy razem, tylko we dwoje.

Zbliżały się moje urodziny. Cieszyłam się, bo wiedziałam, że w ten dzień Kuba na pewno mnie nie opuści. Poza tym miało być spore przyjęcie dla całej rodziny, urządzane w domu moich rodziców. Kolejny dzień natomiast mieliśmy spędzić we dwoje. Tylko ja i on.

Impreza przebiegała bez zarzutu. W pewnym momencie uświadomiłam sobie jednak, że nigdzie nie widzę Kuby. Szukałam go na piętrze, na parterze, nawet w garażu. Przepadł bez śladu. Kiedy przetrząsnęłam już cały dom, dostrzegłam, że drzwi na taras są uchylone. Podeszłam bliżej i zobaczyłam go. Rozmawiał z Martyną.

– Długo jeszcze zamierzasz to ciągnąć? – pytała moja siostra.

– No przecież nie powiem jej teraz – zirytował się wyraźnie.

– Ale uciekłeś – mówiła dalej.

– No uciekłem, uciekłem – przyznał. – A ty ile byś wytrzymała tej paplaniny o jakichś bohomazach? Ona jest taka sztywna… Ciągle tylko ten teatr i kino. A do kina koniecznie na jakieś wydumane dzieła. Nawet na dyskotekę się z nią nie da pójść…

Martyna chichotała.

– No, ona zawsze taka była. Ta dziwniejsza i nudniejsza. Ale już niedługo coś na to poradzimy – rzuciła, uwieszając mu się na szyi. – Pójdziemy na jakieś fajne tańce. Jak tylko mój Kubuś spławi gości i wciśnie coś słodkiej Paulince, żeby się nie martwiła.

Pocałowali się.

Tego było dla mnie za wiele. Rozsunęłam gwałtownie drzwi, a kiedy od siebie odskoczyli, stanęłam w progu.

– Jak mogliście! – krzyknęłam. Spojrzałam na Kubę, który nawet nie wyglądał na zakłopotanego. – Cały czas ściemniałeś, tak? Ty bydlaku!

Martyna próbowała coś powiedzieć, ale nie dałam jej dojść do słowa.

– A ty? Odbiło ci?! Jesteś moją siostrą! Naprawdę nie było nikogo innego?!

– Zakochałam się – bąknęła.

Ale to był koniec.

Czar prysł, moja bajka trwa nadal

Po rozmowie na tarasie natychmiast zerwałam zaręczyny. Po Kubie to spłynęło – po prostu wyszedł od nas z domu bez słowa. Martyna próbowała ze mną jeszcze rozmawiać, ale ja nie chciałam jej widzieć. Najgorzej było o wszystkim powiedzieć rodzicom. Uznałam jednak, że ona powinna się z tego tłumaczyć, nie ja.

Obecnie Martyna nie jest już z Kubą. Zostawił ją dla bogatej trzydziestki. Raczej się w niej nie zakochał, prędzej w jej kasie. Ja Martyny pocieszać nie zamierzałam. Wciąż była moją siostrą, ale póki co, nie byłam gotowa jej wybaczyć, choć nie powiem – starała się poprawić nasze relacje. Ja z kolei skupiłam się zupełnie na swojej twórczości. Dostałam też propozycję pracy w dużej agencji kreatywnej i postanowiłam wykorzystać swoją szansę na rozwój zawodowy.

Czytaj także:
„Królewnę z miasta zamieniłem na niewiastę ze wsi. Nie żałuję decyzji. Wolę być brudny od błota, ale szczęśliwy”
„Porzuciłam swojego męża i córkę dla luksusowego życia wśród bogaczy. Szybko poczułam, że to w ogóle nie jest mój świat”
„Porwałem szantażowaną przez matkę pannę młodą. Kocham Marzenę i nie pozwolę by zmarnowała sobie życie”

Redakcja poleca

REKLAMA