Właśnie zmierzałam z dziewczynami z pracy do sklepu kosmetycznego, kiedy na mojej komórce wyświetlił się numer Soni. Wiadomo, zakupy z przyjaciółkami to priorytet, ale w sumie przyszłej bratowej nie wypada tak po prostu olać.
– Siemka, Natalia, masz moment? – dobiegł mnie głos.
– Dla ciebie w każdej chwili – odparłam, dając znak koleżankom, aby ruszyły dalej.
– No i jak ci idzie z tymi przygotowaniami do ślubu?
– Ciężko jak diabli – parsknęłam śmiechem. – Chyba łatwiej byłoby zorganizować jakiś międzynarodowy szczyt niż taką bibkę. Zaczynam coraz poważniej rozważać opcję, że skończy się na jakimś skromniutkim poczęstunku dla najbliższych znajomych.
– Słuchaj, mam świetny pomysł. Co powiesz na zorganizowanie jubileuszu twoich przyszłych teściów? Możesz w to uwierzyć, że są razem już od czterdziestu lat?
Wow, to szmat czasu. Ciekawe, czy ja i Mati też tyle wytrzymamy
– Chcemy im zrobić niespodziankę – kontynuowała Sonia. – Liczę na twoją pomoc, wchodzisz w to? Przy okazji podpatrzysz, jak się za to zabrać. Wiesz, jak mówią: mądry człowiek uczy się na błędach innych.
– Zastanawiam się tylko, czy to będzie w porządku, no bo w końcu oficjalnie to jeszcze nie jestem częścią waszej familii. Boję się trochę, że twoi rodzice pomyślą sobie, że jakoś nachalnie się wpraszam – powiedziałam z wahaniem. – Muszę przedyskutować to z Mateuszem i zobaczyć, jaki on ma pogląd na tę sprawę – odparłam z wahaniem w głosie.
– Akurat przed chwilą z nim rozmawiałam przez telefon i powiedział, że to świetny pomysł. Swoją drogą, kompletnie mnie zaskoczyło, że będzie jeszcze cały tydzień na tych warsztatach, normalnie jak jakieś przeszkolenie dla astronautów, a nie kurs... No więc jak, zdecydujesz się pojechać? Przecież i tak pewnie ci się nudzi w domu, jak siedzisz tam sama jak palec!
No dobra, nie ma co się dołować, przecież jest jeszcze sieć. Ale jak mój przyszły mąż stwierdził, że wypada, to spoko. Głowiłam się nad tym, co to tak naprawdę oznacza, że robimy przyjęcie-niespodziankę. Coś jak w tych amerykańskich produkcjach, kiedy główny bohater przekracza próg swojej chaty, a tu nagle – bam! – zapala się światło i goście rzucają mu się na szyję, wyśpiewując „Sto lat”? Ej, to chyba niezbyt mądry plan. Teściu ma przecież problemy z sercem.
Szykowała się gruba impreza
– Ale to niemożliwe! – wyprowadziły mnie z błędu Sonia i jej siostra, gdy tylko się spotkałyśmy. – Wujostwo są świadomi, że szykuje się impreza, znają dokładną datę i mają być przygotowani na konkretną godzinę. W tym momencie podjeżdża po nich karoca – roześmiały się.
– Czyli twój Mati swoim kombi – wtrąciła Marta. – Nie ma opcji, żeby się od wszystkiego wykręcił, wykluczone!
– I zawozi ich do knajpy – skończyła Sonia. – Po ostatnim jubileuszu pięć lat temu uzgodniliśmy wspólnie, że koniec z imprezowaniem w chacie. Było super, rewelacyjne żarełko, ale w trakcie balangi ciocia przysypiała przy stole ze zmęczenia!
Kuzynki mojego chłopaka to świetne laski. Wprawdzie nie są jego rodzonymi siostrami, ale dorastali wspólnie, więc łączy ich niemal siostrzana więź. Wychowywał je tylko tata, który nie do końca radził sobie z rodzicielskimi obowiązkami. Skupił się głównie na zarabianiu pieniędzy, dzięki czemu dziewczyny mogły zdobyć porządne wykształcenie bez ciągłego patrzenia na każdy grosz.
Słyszałam plotki, że mój narzeczony pomagał finansowo swojemu bratu, opłacając jego lokum w Warszawie, ale nie wnikałam w szczegóły, bo ostatecznie to nie moja broszka. Ważne, że choć familia jest nieliczna, to trzyma się razem i jeden drugiemu pomaga. Dla moich przyszłych szwagierek matka Matiego to przybrana mamusia.
Kiedy zakochałam się w Mateuszu po same uszy, muszę przyznać, że miałam opory związane z tym, że był już po ślubie, a na dodatek miał potomka. Przyszło mi do głowy niepokojące przeczucie, że ten gość może mieć jakieś ukryte wady, skoro małżonka postanowiła go zostawić. Może lubi sobie przywalić żonie? Albo jest uzależniony od kasyna czy innych używek?
Zakochałam się od pierwszego wejrzenia
– O ile wiem, Natalio, w tej sprawie rozwodowej nie ma żadnych niedomówień. Mateusz i Jola po prostu do siebie nie pasują i tyle. Wielka szkoda, że dotarło to do nich dopiero po urodzeniu mojej wnusi – teściowa chyba wyczuła moje rozterki i postanowiła wyjaśnić sytuację.
Jego córkę spotkałam dopiero po jakimś czasie.
– No wiesz jak to jest – puścił do mnie oko. – Nie wypada, żebym pokazywał jej całe zastępy panienek, które przewijają się przez moje łóżko. Wybacz Natka, ale dopiero gdy zgodzisz się mnie poślubić, wejdziesz do gry, w której bierze udział moja córeczka.
Cóż mogłam zrobić? Ale opłacało się, bo mała jest serio w porządku: bystra i zrównoważona. A podobna do swojego taty jak dwie krople wody.
Lokal, gdzie planowaliśmy zorganizować uroczystość z okazji rocznicy, był już zarezerwowany, a my wstępnie ustaliłyśmy, co znajdzie się w menu. Jedyne, na co czekałyśmy, to spis osób, które mieli przygotować rodzice męża – w końcu to ich wielki dzień. Sonia zasugerowała, żeby obok nazwisk uczestników zaznaczyć wszelkie specjalne wymagania żywieniowe, o ile są one nam znane.
– Słuchaj, nie zaserwujemy mięsożercom sałatki, a osobom na diecie pizzy. Tym z nietolerancją laktozy – lodów – powiedziała.
– To o wiele trudniejsze niż sądziłam – poczułam niepokój. – A to przecież tylko rocznica ślubu, jak poradzić sobie z takimi kwestiami podczas samego wesela?
– Najważniejsze to znaleźć odpowiednią ekipę od cateringu – uspokoiła mnie. – Nie masz pojęcia, jak bardzo kompetentni potrafią być. Wystarczy dać im plan z rozmieszczeniem gości i ich specjalnymi wymaganiami, a nie będą zawracać ci głowy żadnymi pytaniami.
Chyba powinnam to wszystko lepiej dokumentować i zapisywać, co? A może by tak poprosić Sonię o zorganizowanie naszego ślubu i przyjęcia? W końcu tak dobrze jej idzie i ma do tego smykałkę.
– Oj nie, skarbie – szybko sprowadziła mnie na ziemię. – To zbyt duża impreza. Poza tym na waszym weselu chcę być wyłącznie gościem i bawić się bez zmartwień.
Nie da się ukryć, że totalnie pochłonęły mnie te wszystkie przygotowania i za każdym razem, gdy spotykałam się z koleżankami, szłam tam z wielkim zapałem. Wcześniej nawet przez myśl mi nie przeszło, że organizacja rodzinnych eventów może być aż tak pasjonująca. Aż tu nagle telefon od Soni – mają gotową listę gości i teraz zajmiemy się rozsadzaniem wszystkich przy stołach.
Musimy to ogarnąć porządnie za pierwszym podejściem i wysłać do firmy cateringowej, żeby mogli dopieścić swoją propozycję menu, którą potem jeszcze będziemy musieli zaakceptować. A czas tak szybko ucieka!
– Kim jest ta cała Lala? – spytałam, zerkając na listę gości weselnych. – Napisali tutaj, że nie toleruje czerwonego jedzenia. Czy coś takiego w ogóle istnieje?
– Uwierz mi, to jej najmniejsza fanaberia – zachichotała Sonia. – Ciocia kiedyś ją uczyła, podobno jest artystką. Tak przynajmniej twierdzi, choć ja osobiście nigdy nie trafiłam na żaden wernisaż z jej twórczością. To dość osobliwa postać, ale w jej towarzystwie nie można się nudzić. Ciocia bardzo się z nią zżyła, ponoć to właśnie Lala pomogła jej pokonać depresję.
– A co z tym kumplem wujka, tym Wiesiem z Sopotu?
– Nie mamy pewności, czy dotrze, ale wujek kazał dołożył wszelkich starań, żeby jego też zaprosić – dodała Sonia. – Dopisz gdzieś, żeby do niego zadzwonić i zaprosić.
Nagle dostrzegłam, że listę zamykały imiona Joli i Krysi. Halo, czy ja ciągle śpię? Kryśka – spoko, ale eks Mateusza? Jakim cudem znalazła się wśród tych osób?
– Mam nadzieję, że to nie jest to, o czym teraz myślę... Powiedzcie, że się mylę...
Zaprosili jego pierwszą żonę
Sonia zerknęła na świstek, który jej pokazałam i uśmiech wykwitł na jej twarzy.
– To pierwsza żona Mateusza – potwierdziła moje przypuszczenia. – Dlaczego cię to tak zaskakuje? W końcu to impreza cioci i wujka, a oni z Jolą nigdy się nie rozwiedli.
Moment, moment. Cóż to za osobliwe obyczaje?
– Jola to matka ich jedynej wnuczki – wytłumaczyła Sonia tonem, jakby w całej tej sytuacji nie było nic dziwnego. – Często zapraszają je razem do swojej chaty nad jeziorem, nie miałaś o tym pojęcia?
– Nie – mruknęłam pod nosem. – Przecież to… To jakiś absurd! A co ze mną?
Kumpela Sonii zajrzała na ekran mojego telefonu.
– Ciebie również wpisali na listę – skomentowała, lekko unosząc brwi.– Daj spokój, Nata, nie rób ludziom wody z mózgu.
– No bardzo zabawne – prychnęła Natalia. – Teściowie mają prawo zapraszać kogo tylko zechcą, to w końcu ich impreza.
– No właśnie – podsumowała jej siostrunia. – Naszym zadaniem jest ogarnąć to wszystko od strony organizacyjnej, więc ogarnij się Natka i skończ z tymi wygłupami. Daję ci gwarancję na bank, że Jolka nie będzie podrywać twojego faceta. Zwłaszcza, że podobno na mieście gadają, że ona też się z kimś spotyka – dorzuciła, ściszając głos w przerysowany sposób.
Postanowiłam nie drążyć tematu osobliwego wyboru, jakiego dokonali rodzice Matiego. Jednak wcale nie pogodziłam się z tą sytuacją. Czułam ogromne rozczarowanie – przecież nikt tak nie postępuje!
Kiedy wieczorem spotkałam się z moim chłopakiem online, w końcu nie wytrzymałam i spytałam wprost, czy był świadomy, jak to wszystko się potoczy. No i jeśli rzeczywiście wiedział, to czemu nie raczył mnie o tym poinformować zawczasu?
– Serio sądzisz, że głowiłem się nad tym, kogo moi rodzice zaprosili na swoją rocznicę? – zapytał zaskoczony.
– Nie próbuj zmieniać tematu – odparłam zmęczona. – Byłeś tego świadomy, mam rację?
– To dla mnie nic nowego – stwierdził. – Koniec, kropka. Mają pełne prawo spotykać się z kim tylko zechcą. Jestem im to winien, poza tym oni również nigdy nie ingerują w moje decyzje.
Wspomniał również o swojej miłości do mnie i że Jola to zamknięty rozdział, którym nie powinnam sobie zaprzątać swojej ślicznej główki.
Kiedy już leżałam w łóżku, przyszły mi na myśl słowa Mateusza odnośnie nieingerowania rodziców w to, kogo wybiera. Istnieje możliwość, że przyszli teściowie wcale za mną nie przepadają, a jedynie tolerują fakt, iż ich syn postanowił się ze mną ożenić. Przecież mają już swoją uwielbianą Jolę, której obecność będę zmuszona znosić do końca moich dni podczas każdego rodzinnego spotkania. Kto wie, może nawet zdecydują się zaprosić ją na nasz ślub?
Natalia, 35 lat