„Córka z mężem żyją jak pączki w maśle za nasze oszczędności. A my na emeryturze nie możemy nawet wyjechać odpocząć”

para seniorów fot. Adobe Stock, NDABCREATIVITY
„– Wybierzemy się, kochanie, może już za rok. Sama wiesz przecież, gdzie rozpłynęły się nasze pieniądze... Wiedziałam aż za dobrze. Pomoc, którą zaoferowaliśmy córce, szybko stała się festiwalem wymagań. Nie potrafiłam odmówić i za późno pomyślałam, by jednak nie być aż tak hojną”.
/ 24.12.2023 08:30
para seniorów fot. Adobe Stock, NDABCREATIVITY

Żyjemy w takich czasach, że młodzi ludzie mają naprawdę pod górkę, a obowiązkiem rodziców jest ich wesprzeć. W naszej sytuacji sprawa jest nieco bardziej złożona, ponieważ zięć nie ma ojca, a jedynie starszą, samotną matkę, która ledwo sobie radzi z utrzymaniem samej siebie. Tym samym, cała odpowiedzialność za przyszłość dzieci spadła na nas. Mimo to nie narzekam! Wręcz przeciwnie, jestem zadowolona, że mogę im pomóc. I kiedy córka i zięć wreszcie stanęli na nogach, pojawiła się nadzieja, że teraz my będziemy mogli realizować swoje potrzeby.

Mamy jeszcze mnóstwo marzeń

Mąż kupił sobie motocykl. Nie była to żadna imponująca, droga maszyna, tylko stary i niedrogi model suzuki, który na dodatek wymagał kapitalnego remontu. Całe swoje zawodowe życie, przepracował jako mechanik i marzył, że po przejściu na emeryturę będzie mógł poświęcić swój czas na dłubanie przy motocyklach. Więc oddawał się swojemu hobby, spędzając czas w garażu, podczas gdy ja czytałam przewodniki turystyczne po krajach, które chciałam zobaczyć. Od zawsze marzyłam o długiej podróży na południe Europy. Włochy, Hiszpania, – wszystkie te słoneczne miejsca, które dotychczas znałam tylko z telewizji.

– Czy zdajesz sobie sprawę, że woda i wino są dwoma najczęściej spożywanymi napojami we Włoszech...

– U nas dominują woda i wódka – żartował mąż.

– Dokładnie. Ale tam jest tak romantycznie. Woda i wino... To byśmy pili, gdybyśmy się tam wybrali...

– Wybierzemy się, kochanie, może już za rok. Nasze finanse zaczynają wyglądać coraz lepiej, więc musimy tylko poczekać do kolejnych wakacji. Sama wiesz przecież, gdzie rozpłynęły się nasze pieniądze...

Wiedziałam aż za dobrze. Pomoc, którą zaoferowaliśmy córce, szybko stała się festiwalem wymagań. Nie potrafiłam odmówić i za późno pomyślałam, by jednak nie być aż tak hojną. Wróciłam jednak myślami do rzeczywistości.

– Zaplanujemy wyjazd na jesień, ponieważ lato jest tam zbyt upalne. Czy wiesz, że średnia temperatura w Hiszpanii w lipcu i sierpniu to 32 stopnie?

– O mój Boże. Wypicie jednego kieliszka wina w takim skwarze i od razu jesteś pijany – odpowiedział.

– Dokładnie. Natomiast jesienią, konkretnie w październiku, to już tylko 20 stopni. To idealne warunki do zwiedzania...

– Zatem mamy umowę.

Chwyciłam się tej myśli o wyjeździe, ale z tyłu głowy wciąż miałam moment, z powodu którego musieliśmy odłożyć nasze marzenia na później. 

Chciałam pomóc córce

Od ślubu Ilonki i Marcina minęło już dużo czasu. Dlatego podświadomie czekaliśmy na pierwszego wnuka. To był powód, dla którego nie planowałam wakacji z takim zapałem, jakbym chciała. Wiedziałam, że jeśli moja córka zdecyduje się na dziecko, będziemy musieli ją znowu wesprzeć. I tak się ostatecznie stało – córka zaszła w ciążę, a niedługo później dowiedzieliśmy się, że spodziewa się bliźniaków. Zapewniliśmy młodych, że mogą na nas polegać, także pod względem finansowym. I tak właśnie rozpłynęły się nasze oszczędności.

Każdy, kto ma dzieci i wnuki, doskonale wie, jak to jest – wydatki na jedno dziecko nagle zamieniają się w wydatki na dwa. Gdy przyszły na świat bliźniaki, opieka nad nimi stała się dla nas najważniejsza. Były całym naszym światem. Przez kilka następnych lat, skupiliśmy się w pełni na wsparciu w ich wychowaniu, także finansowym. Nie żałowaliśmy pieniędzy, ale z perspektywy czasu wiem, że zrobiłam błąd, bo wsparcie okazało się wyczyszczeniem naszego konta.

Zapomnieliśmy o swoich potrzebach

Mój mąż porzucił swoją pasję do motocyklu. Kto ma głowę do majsterkowania przy motorze, kiedy ma się do wychowania dwa urocze szkraby? W ten sposób upływały nam kolejne lata, aż do momentu, kiedy maluchy przestały chodzić do przedszkola. W lipcu, wraz z mężem, zabrałam je nad jezioro, zaś w sierpniu to córka z mężem zaplanowali im cały miesiąc. W ten sposób zostaliśmy sami w domu na cały miesiąc. To właśnie wtedy, przypomniałam sobie o swoich dawnych marzeniach.

– Rysiu, czy wreszcie zdecydujemy się na ten wyjazd? Nasze wnuki są już duże, więc może powinniśmy wrócić do naszych dawnych planów?

– Oczywiście, Grażynko...

– Mamy więcej czasu dla siebie. Ty znowu grzebiesz przy tym motocyklu. Może nim pojedziemy do Włoch i Hiszpanii? – rzekłam z uśmiechem.

– Grażyno, wiatr cię przewieje i zaraz się zaziębisz... – zaśmiał się.

Śmiałam się razem z nim. Choć kiedy nie było z nami wnuków, czułam się nieco samotna i przytłoczona monotonią życia. Mimo że to jeszcze było lato, z przerażeniem zaczynałam myśleć o ciemnej i mokrej jesieni spędzonej w domu.

Mąż był dobrej myśli

I właśnie wtedy, trzy tygodnie po naszym powrocie z wakacji nad jeziorem, Rysiek przygotował kolację, otworzył butelkę wina i kazał mi usiąść przy odświętnie przygotowanym stole.

– A co to za okazja? – zapytałam.

– Dziś zrealizujemy częściowo twoje marzenia. Zjemy, napijemy się, a potem przejrzymy oferty z biur podróży...

– Rysiu, czy ty zwariowałeś? Tylko się jeszcze bardziej zdołuję!

– Nie, jeżeli uruchomisz swoją wyobraźnię. No dalej. Zobaczymy, w czym możemy wybierać.

– Rysiek, marzenia są dla nastolatków. Nie mam już takich potrzeb jak kiedyś. Nie chcę też znowu się rozczarować. Chcę wiedzieć, że na pewno pojedziemy!

– A co jeśli trafi nam się szóstka w lotka? Wiesz przecież, że gram co tydzień – rzucił z uśmiechem, podsuwając mi laptopa.

Ośmielona przez niego, otworzyłam strony z propozycjami wycieczek od różnych biur podróży. Przeglądaliśmy je razem, a ja z każdym kolejnym łykiem wina, coraz mocniej wyobrażałam sobie ten wyjazd. Przekonywałam samą siebie, że to jest możliwe. Coraz bardziej angażowałam się, komentując ceny i terminy kolejnych wyjazdów.

Znaleźliśmy wycieczkę marzeń

Ostatecznie udało mi się znaleźć wycieczkę doskonałą. Nie jest najtańszą, ale perfekcyjnie zaplanowaną. Trzytygodniowa podróż wzdłuż wybrzeża Morza Śródziemnego. Podróż mojego życia, choć nieco kosztowna.

– Mi się też podoba ten pomysł. Zwłaszcza że mamy październik. Idealna temperatura na eskapady. W takim klimacie da się wtedy zwiedzać zabytki– stwierdził Rysiek z uśmiechem na twarzy.

– Ach, jak bardzo chciałabym się już zacząć pakować. Poczytać w przewodnikach o atrakcjach turystycznych, pakować ubrania, odmierzać dni w kalendarzu... Czy potrafisz sobie wyobrazić te emocje? Taka okazja. Każdego dnia coś nowego, inny hotel, inne miasto, inni ludzie, jedzenie... Och, Rysiek, jestem na ciebie zła!

– Dlaczego?

– Ponieważ to ty mnie namówiłeś na tę głupotę! – krzyknęłam.

– Głupotę? Czemu nazywasz to głupotą?

– Błagam cię. Serio pytasz. Nie możemy sobie na to pozwolić – zaczynał drażnić mnie ten jego uśmiech.

– Ależ oczywiście, że możemy! Czyli co, bierzemy tę wycieczkę? Zgadza się? – uśmiechał się jak głupi.

– Ryszardzie, błagam, daj spokój. Już nie chcę dalej udawać... Przecież doskonale wiem, ile mamy na koncie!

Aż mnie zatkało

– Naprawdę? – położył swoją dłoń na moim ramieniu. – To może wejdź na stronę naszego banku i sprawdź jeszcze raz...

– Ryszard, co ty wyprawiasz?

– Wejdź i zobacz. No dalej, przestań się na mnie gapić, tylko spójrz na konto!

Wpisałam nazwę banku w wyszukiwarkę, a następnie podałam swoją nazwę użytkownika i hasło. Po chwili na ekranie pojawił się stan naszego rachunku. Oniemiałam ze zdumienia. Na koncie była suma, która w pełni wystarczała na opłacenie takiej podróży. Pozwalała nawet na drobne wydatki. Przez moją głowę przetaczały się różne pomysły, ale wtem pojawiła się ta przeraźliwa myśl. Rysiek musiał się zadłużyćPewnie widział, jak bardzo zależy mi na wyjeździe i wziął gdzieś kredyt. Oby tylko nie w jakimś parabanku.

– Skąd te pieniądze!? Skąd je wziąłeś?! – zapytałam, już mocno zirytowana.

– Sprzedałem motor.

– Co ty mówisz? Jak? Kiedy?

– Skończyłem go remontować zaraz po naszym przyjeździe, a potem umieściłem ogłoszenie na stronie internetowej. Odezwało się kilku zainteresowanych, ale ten najważniejszy skontaktował się trzy dni temu. Spotkałem się z nim wczoraj, a ciebie wysłałem do Ilony...

– No ludzie kochani! Wreszcie zrozumiałam sens tych tajemniczych rozmów telefonicznych, które mój mąż prowadził od kilku tygodniu. Teraz wiem, dlaczego tak chętnie wychodziłeś rozmawiać na taras. Już sądziłam, że masz romans. Rysiu, kochanie! – prawie podskoczyłam z radości, ale szybko się uspokoiłam. – Ale poczekaj, poczekaj. Przecież ten motocykl to była twoja pasja. Przez tyle lat go remontowałeś, pielęgnowałeś... Rysiek, nie żal ci tego wszystkiego?

– A to właśnie z tego powodu, że go tak doglądałem, poszedł za dobre pieniądze. Naprawdę sporo udało mi się zarobić. I nie przejmuj się. Przecież od samego początku priorytetem było właśnie to majsterkowanie, wykonywanie tych wszystkich napraw. Kupię kolejny rupieć i również go zreperuję. Będziemy mieli na kolejny wakacyjny wyjazd.

Zastanawiacie się, czy tego samego dnia zdecydowałam się na rezerwację wyjazdu? O nie! Przez cały następny tydzień analizowałam jeszcze różne propozycje, co samo w sobie było niesamowitą przyjemnością. W końcu znalazłam tą jedyną, doskonałą ofertę i w październiku udaliśmy się na południe Europy. To było coś niesamowitego! Przygoda mojego życia. 

Czytaj także: „Teść ciągle nabija się z mojego dziecka. Przyganiał kocioł garnkowi. Niech ten spróchniały emeryt spojrzy w lustro”
 „Jestem pisarką i zostałam bohaterką własnej powieści. Po latach odnalazł mnie szkolny przystojniak i wyznał miłość”
„Czym jest miłość, dowiedziałam się mając 10 lat. Trafiłam do rodziny zastępczej i tam po raz pierwszy ktoś mnie przytulił”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA