„Córka wymyśliła, że zrobi karierę influencerki. Wstyd mi za nią, bo maluje się jak klaun i gada bzdury do kamerki”

dziewczyna influencerka fot. Getty Images, RUBEN BONILLA GONZALO
„Sylwia wrzucała nowe filmiki, a każdy kolejny był bardziej żenujący od poprzedniego. Opowiadała o kosmetykach, ciekawych (jej zdaniem) miejscach w naszym mieście, a ostatnio pokazała deser, który jadła z koleżankami w miejscowej cukierni. Modliłam się, by zmądrzała i dała sobie z tym spokój”.
/ 01.04.2024 08:30
dziewczyna influencerka fot. Getty Images, RUBEN BONILLA GONZALO

Może nie nadążam za postępem, ale nigdy nie zrozumiem, jak można zarabiać, wygłupiając się przed kamerą. Przecież w tym nie ma żadnego sensu. Ci wszyscy influencerzy tylko mącą młodym w głowach. Nawet moja córka, którą do tej pory miałam za rozsądną, pewnego dnia stwierdziła, że właśnie to chce w życiu robić.

Przymykałam oko na jej nowe hobby. Tak, było mi wstyd, gdy słyszałam, jak moje znajome naśmiewają się z tego, co wygaduje w sieci, ale puszczałam te drwiny mimo uszu. Jednak gdy zaczęła zawalać szkołę, musiałam zareagować.

Chyba nie nadążam za światem

– Na Boga, co ty za bzdury oglądasz? – zapytałam, gdy pewnego dnia weszłam do pokoju córki, by zebrać jej rzeczy do prania.

– To żadne bzdury, mamo. Ci ludzie pokazują przed kamerą prawdziwe życie! – oburzyła się Sylwia.

– Prawdziwe życie, powiadasz? Zamiast tracić czas na te prawdy objawione, lepiej wzięłabyś do ręki jakąś książkę. Zaufaj swojej matce, lepiej na tym wyjdziesz.

– OK Boomer – powiedziała i zaczęła się śmiać.

– A co to niby znaczy? – zdziwiłam się, bo po raz pierwszy usłyszałam ten zwrot.

– Mniej więcej tyle, że jesteś cringowa – stwierdziła i wybuchła jeszcze głośniejszym śmiechem.

Pytam, kiedy ten świat skręcił w stronę, w którą podąża? Przecież nie jestem stara, a przestaję rozumieć język, którym posługuje się młodzież. No i te ich rozrywki. Nie mogę pojąć, co ciekawego widzą w tych wszystkich serwisach z filmikami. Pokazujący się tam ludzie robią z siebie błaznów, a młodzi widzą w nich idoli.

Gdy ja byłam w wieku Sylwii, imponowały mi gwiazdy muzyki, ale ich piosenki miały przynajmniej przesłanie. A ci wszyscy influencerzy? Chwalą się w Internecie swoimi zakupami, pokazują stylizacje i makijaż i opowiadają totalne bzdury. Takich ludzi chce naśladować dzisiejsza młodzież? Naprawdę? W głowie się nie mieści!

Oni zarabiają aż tyle?

Zaczęłam szperać w sieci, żeby dowiedzieć się czegoś o tej, pożal się Boże, profesji. Już pierwszy artykuł, na który natrafiłam, wprawił mnie w osłupienie. Nie spodziewałam się, że ktoś im płaci za ich wygłupy.
„Znana polska influencerka podpisała kontrakt życia. Idolka nastolatek będzie promować jedną z najbardziej rozpoznawalnych marek kosmetyków. Z zaufanych źródeł wiemy, że zarobi na tym pół miliona złotych” – brzmiała treść wstępu.

Kolejne publikacje tylko potwierdzały, że opłaca się robić z siebie błazna. Ktoś pochwalił się nowym porsche, ktoś kupił willę na wybrzeżu. Tylko co z tego? Ta cała kariera w Internecie to przecież domek z kart, a dowodów nie musiałam długo szukać.

Autorzy kolejnych artykułów opowiadali o bolesnym upadku kilku znanych internetowych twórców. Jedna dziewczyna skończyła na odwyku, inna obraziła kogoś przed kamerą i musiała zapłacić tej osobie ogromne odszkodowanie. Jeszcze inna nie potrafiła poradzić sobie z hejtem (to słowo akurat znałam) i załamała się. Pytam więc: czy pieniądze są tego warte?

Pomyślałam, że Sylwii odbiło

Wróciłam z pracy i zabrałam się za szykowanie obiadu.

– Sylwia, za pół godziny siadamy do stołu – zawołałam.

– Mamo, nie mam czasu. Szykuję się do nagrania – usłyszałam z pokoju córki.

– Do jakiego nagrania? – zapytałam, otwierając drzwi. To, co zobaczyłam, wystarczyło mi za odpowiedź. Sylwia siedziała przed kamerką, umalowana tak, że ledwo ją poznałam, i ćwiczyła swoje kwestie.

– A co ty wyprawiasz? – zdziwiłam się.

– Jak to co? Zaczynam wielką karierę – odpowiedziała z dumą.

– OK, ale dopiero po obiedzie – powiedziałam z uśmiechem. Wtedy jeszcze nie traktowałam serio jej planów.

Przy stole zapytałam ją, jak nazwie swój kanał. Naprawdę mnie to ciekawiło, ale miałam też inną motywację. Chciałam śledzić internetowe poczynania córki. Zaufanie zaufaniem, a kontrola kontrolą. Po obiedzie poszła do siebie i nie wychodziła aż do wieczora.

Zanim położyłam się spać, zajrzałam na kanał „Świat oczami Sylwii”, by obejrzeć jej debiut w sieci. Filmik trwał 20 minut. Odłożyłam smartfon i pomyślałam, że mojej córce odbiło. Ględziła coś o tapecie w swoim pokoju i opowiadała o butach, które niedawno kupiła. „Spokojnie, Ada. Przecież i tak nikt tego nie obejrzy” – uspokajałam się. Byłam w błędzie. Po dwóch godzinach od publikacji licznik wyświetleń wskazywał liczbę 400.

Mówili, że moja córka wygląda jak klaun

Nazajutrz w pracy usłyszałam, jak dwie moje koleżanki plotkują o Sylwii. „Widziałaś, jak była umalowana? Przecież ona wyglądała jak klaun. Mówię ci, gdyby Ania wywinęła mi taki numer, zapadłabym się pod ziemię” – mówiła Jolka do Danki.

– O czym rozmawiacie? – zapytałam, gdy do nich podeszłam.

– Widziałyśmy filmik Sylwii.

– I jakie wrażenia?

– Nie obraź się, kochana, ale po prostu muszę zapytać. Nie jest ci za nią wstyd?

– A niby dlaczego?

– No, wiesz. To, co mówiła, nie miało żadnego sensu.

– Nie zamierzam wstydzić się za hobby córki. Jeżeli sprawia jej to przyjemność, to mi nic do tego. A jak trafiłyście na jej kanał?

– Moja Ania ją oglądała – wyjaśniła Jolka.

– I nie jest ci wstyd, że twoja córka ogląda te bzdury? – zapytałam ironicznie i ucięłam temat.

To nie była prawda. Jeżeli mam być absolutnie szczera, to trochę wstydziłam się za Sylwię, choć nie chciałam tego przyznać. Kamera jej nie lubi i wyraźnie widać, że nie czuje się swobodnie w tej roli. No ale, musi sama do tego dojść. Jeżeli ja bym to powiedziała, obraziłaby się na śmierć.

Zaczęła zawalać szkołę

Sylwia wrzucała nowe filmiki niemal każdego dnia, a każdy kolejny był bardziej żenujący od poprzedniego. Opowiadała o kosmetykach, ciekawych (jej zdaniem) miejscach w naszym mieście, a ostatnio pokazała deser, który jadła z koleżankami w miejscowej cukierni. Modliłam się, by zmądrzała i dała sobie z tym spokój. Ona jednak była uparta. Choć nie chciałam jej niczego narzucać, w końcu musiałam skończyć ten cyrk.

– Pani Ado, przykro mi to mówić, ale Sylwia ostatnio opuściła się w nauce – powiedziała wychowawczyni mojej córki, gdy poprosiła mnie, bym została po wywiadówce. – Z piątkowej uczennicy zeszła do poziomu miernego, a to jeszcze nie wszystko. Ostatnio zaczęła wagarować. Ma już 12 nieusprawiedliwionych dni, a nigdy wcześniej się to nie zdarzało. Proszę wybaczyć mi to pytanie, ale muszę je zadać. Czy w pani domu są jakieś problemy?

– Zapewniam, że nie mamy żadnych problemów – powiedziałam zawstydzona.

– Więc skąd ta nagła zmiana u Sylwii? – dociekała.

– Chyba wiem. Ostatnio namiętnie oddaje się twórczości internetowej i wygląda na to, że zaczęła przedkładać hobby nad naukę. Obiecuję, że poprawi oceny.

Nie uznaję krzyku za metodę wychowawczą. Ale tego dnia po prostu nie wytrzymałam i gdy wróciłam z wywiadówki, wydarłam się na córkę.

– Co to ma znaczyć, do jasnej anielki?! – zapytałam głośniej, niż powinnam i pokazałam córce kartkę od nauczycielki, na której wyszczególnione były jej oceny i nieobecności.

– Mamo, nie rozumiesz, że stoję u progu wielkiej kariery? Subskrybuje mnie coraz więcej osób. Już wkrótce zaczną się zgłaszać do mnie firmy, a jak zarobię miliony, nie będę musiała chodzić do szkoły.

– Nie wiem, po kim odziedziczyłaś rozum, ale na pewno nie po mnie. Czy ty siebie słyszysz? Jakie miliony? Na czym? Na wygadywaniu głupot do kamerki?

– Jeszcze się zdziwisz! – krzyknęła i zaczęła płakać. Chciała mnie zmiękczyć swoimi łzami, ale ja byłam nieugięta.

– Masz szlaban na Internet. Od dzisiaj telefon służy ci tylko do dzwonienia, a komputera możesz używać wyłącznie do odrabiania lekcji.

Gdy emocje nieco opadły, wyjaśniłam jej (już znacznie spokojniej), że kariera influencerki, którą sobie wymarzyła, to iluzja. Tłumaczyłam, że nawet gdyby się jej udało, to popularność w końcu przeminie, a wtedy zostanie z niczym. Bez wykształcenia i perspektyw. Nadal jest na mnie obrażona, ale w końcu zrozumie, że chcę dla niej jak najlepiej.

Czytaj także:
„Żona chciała rozwodu i wyceniła 30 lat wspólnego życia. Za święty spokój mam jej kupić mieszkanie i dać sporą gotówkę”
„Myślałam, że po 40-tce świat się kończy, a ja zaczęłam robić karierę. Nikt się tego po mnie nie spodziewał”
„Patrzę na swoje przyjaciółki i jest mi ich żal. Wolą klepać schabowe dla mężusiów, niż szaleć i o siebie dbać”

Redakcja poleca

REKLAMA