„Córka twierdziła, że szlachta nie pracuje i żyła na mój koszt. Wyrzuciłam ją z domu i dałam krzyżyk na drogę”

leniwa kobieta fot. Getty Images, Dmitrii Marchenko
„Nie szukała zatrudnienia, a obowiązki domowe miała w głębokim poważaniu, mimo że wielokrotnie prosiłam, żeby chociaż posprzątała mieszkanie, gdy ja jestem w pracy. Równie dobrze mogłam mówić do ściany”.
/ 04.03.2024 18:30
leniwa kobieta fot. Getty Images, Dmitrii Marchenko

W oczach matki, dziecko pozostaje dzieckiem nawet po osiągnięciu pełnoletniości. Nigdy nie odmawiałam pomocy swojej córce, ale przecież wszystko ma swoje granice. Nie mogę utrzymywać jej do śmierci, tylko dlatego, że wyrosła na totalnego lenia. W końcu musiałam skończyć tę farsę, nie dla swojego, a dla jej dobra. Powiedziałam Kamili adios i wcale nie żałuję swojej decyzji.

Wychowywałam córkę sama

Starałam się wychować jedyną córkę najlepiej, jak tylko mogłam. Nie było mi łatwo. Jej ojciec zostawił nas, zanim się urodziła. Od tamtej chwili mogłam liczyć tylko na siebie. W naszym życiu było wiele trudnych momentów. Nieraz zdarzało się, że musiałam tyrać na dwa etaty, żeby związać koniec z końcem. Nie mogłam poświęcać Kamilce tyle czasu, ile potrzebowała. Ale jakie miałam wyjście? Przecież musiałyśmy mieć dach nad głową i nie mogłam dopuścić, żeby dziecko chodziło głodne.

Kamila nigdy nie była wzorową uczennicą. Pomagałam jej w lekcjach jak tylko mogłam, ale nie przynosiło to spektakularnych rezultatów. Na korepetycje po prostu nie było mnie stać. Pod koniec gimnazjum zasugerowałam jej, żeby poszła do technikum. „Jeżeli z jakiegoś powodu nie będziesz mogła pójść na studia, przynajmniej będziesz miała wyuczony zawód” – argumentowałam. Byłam zadowolona, gdy posłuchała mojej rady.

Gdy zdała maturę (z ledwością) i skończyła szkołę średnią, nie zamierzała składać papierów na żadną uczelnię. Nalegałam, żeby chociaż spróbowała. Tłumaczyłam, że jakoś sobie poradzimy. Naprawdę zależało mi, by córka zdobyła wykształcenie i miała lepsze życie niż ja. Ona jednak uparła się, że woli iść do pracy. Pomyślałam, że może przerwa w nauce rzeczywiście dobrze jej zrobi. Przecież nigdy nie jest za późno, by wznowić edukację. „Zarobi, odłoży trochę grosza i za rok wybierze sobie kierunek” – tłumaczyłam sobie. Tyle że tak naprawdę Kamila wcale nie planowała wziąć się za jakąkolwiek robotę.

Córka nie ma w sobie za grosz ambicji

Jej ojciec był taki sam. Kiedy jeszcze żyliśmy razem, to ja musiałam go utrzymywać. Nie wiem, co dzieje się z nim teraz, ale w trakcie naszego wspólnego życia nie przepracował nawet jednego dnia. Jego ambicje kończyły się na siedzeniu w fotelu i popijaniu piwa z puszki. Kiedy zaszłam w ciążę, zaczęłam naciskać, żeby zaczął zarabiać na rodzinę. Wtedy dał dyla i tyle go widziałam.

Gdy ja urabiałam sobie ręce po łokcie, Kamila wysypiała się do późna. Kiedy wracałam z pracy, zmęczona i marząca o chwili odpoczynku, musiałam zajmować się domem, bo zastawałam Kamilę wyciągniętą w fotelu i z telefonem w ręku. Moja córka nie poczuwała się do żadnych obowiązków. Nie sprzątała ani nie gotowała. Wszystko miała w nosie. Gdy patrzyłam, jak wyleguje się beztrosko, miałam wrażenie, że widzę Darka. „Jaki ojciec, taka córka” – parafrazowałam w myślach znane powiedzenie. Zrozumiałam, że Kamila nie zamierza iść na studia, ani za rok, ani nigdy.

Musiałam coś z tym zrobić. Skoro nie chciała się uczyć, niech chociaż zacznie zdobywać doświadczenie zawodowe. Zaczęłam od rozmowy.

– Zarejestrowałaś się w końcu jako bezrobotna? – zapytałam pewnego dnia.

– Oj, mamuś... będziesz mi truła?

– Tak, będę i nie interesuje mnie, czy ci się to podoba. Dziewczyno, zrozum, że jesteś dorosła i skoro nie uczysz się, to nie mogę zgłosić cię do mojego ubezpieczenia. A jeżeli coś się stanie? Z czego twoim zdaniem zapłacę za leczenie?

– Ty zawsze musisz histeryzować. A co niby miałoby się stać?

– Kamila, oprzytomnij wreszcie! – krzyknęłam. – Mało trzeba, żeby doszło do wypadku? Poza tym nie chodzi tylko o ubezpieczenie. Nie możesz całymi dniami siedzieć w domu. Musisz znaleźć jakąś pracę.

– Dobra, jak ma cię to uszczęśliwić, to jutro pójdę do urzędu.

Dotrzymała obietnicy, ale już miesiąc później w skrzynce znalazłam list z zaadresowany do Kamili. Nie powinnam otwierać poczty pełnoletniej córki, jednak czułam, że to nie są dobre informacje. Nie pomyliłam się. Kamila została skreślona z listy bezrobotnych, co było równoznaczne z utratą ubezpieczenia zdrowotnego.

– Możesz mi to wyjaśnić? – zapytałam wściekła. Kamila wzięła ode mnie list i zaczęła czytać.

– A, o tym mówisz. Chcieli mnie wysłać na jakieś bzdurne kursy.

– Więc dlaczego nie skorzystałaś z tej okazji? – drążyłam.

– Bo nie zamierzam tyrać na jakimś magazynie ani na produkcji. Nie poszłam i już.

– Ręce mi opadają! Przecież wiedziałaś, że skreślą cię z listy!

– Co z tego? I tak poszłam tam, żebyś przestała mi truć.

– A nie pomyślałaś, że skoro nie chcesz się uczyć, musisz wreszcie zacząć zarabiać?

– Oj mamo... znajdę pracę, ale nie taką, do jakiej chcą mi kierować w tym urzędzie.

Liczyłam, że w końcu do niej dotarłam. Najwyraźniej przeliczyłam się, bo wieczorem na mój telefon przyszło powiadomienie z Facebooka. „Kamila zaktualizowała swój profil”. Kliknęłam tę wiadomość. Co zobaczyłam? W polu z informacją o miejscu pracy moja córka wybrała status „Szlachta nie pracuje”. Co za czasy. Żeby brak jakichkolwiek ambicji był powodem do dumy. W głowie się nie mieści.

Musiałam zdecydować się na ten krok

W ciągu kilku kolejnych miesięcy odbyłyśmy wiele poważnych rozmów. Próbowałam wytłumaczyć jej, że jeżeli dalej będzie zachowywać się tak beztrosko, zmarnuje sobie życie. Próżne moje starania. Odkąd skończyła szkołę, nie odbyła ani jednej rozmowy kwalifikacyjnej. Twierdziła, że wysyła aplikacje, gdzie tylko może, ale nikt nie odpowiada na jej kandydaturę. Nie wierzyłam jej.

Gdybym widziała, że przejawia jakąkolwiek inicjatywę, pewnie byłabym bardziej wyrozumiała. Ale ona wciąż tylko wpatrywała się w ekran telefonu, a wieczorami wychodziła gdzieś ze znajomymi. Nie szukała zatrudnienia, a obowiązki domowe miała w głębokim poważaniu, mimo że wielokrotnie prosiłam, żeby chociaż posprzątała mieszkanie, gdy ja jestem w pracy. Równie dobrze mogłam mówić do ściany. Skoro prośby nie pomagały, musiałam postawić córkę w sytuacji, w której nie będzie miała innego wyjścia, jak w końcu wziąć się za siebie. Serce krwawiło mi na samą myśl o tym, ale nie widziałam innego wyjścia.

To był poniedziałek. Wróciłam z pracy i jak zwykle zastałam Kamilę z telefonem w ręku, wpatrzoną w ekran i śmiejącą się jak głupi do sera.

– Musimy porozmawiać – powiedziałam stanowczym głosem.

– Znowu zamierzasz mówić mi, że mam znaleźć pracę?

– Nie. Na ten temat chyba już dość się nagadałam.

– Więc o co ci chodzi?

– Chcę, żebyś się wyprowadziła. Najdalej za miesiąc.

– Chyba oszalałaś!

– Nie zwracaj się do mnie w ten sposób. Jesteś już dorosła, ale wciąż jestem twoją matką i musisz okazywać mi szacunek.

– Gdzie niby miałabym pójść i za co żyć?

– Nie wiem, córeczko – odpowiedziałam, ledwo powstrzymując łzy. – Naprawdę nie wiem, ale miałaś mnóstwo czasu, żeby zacząć coś robić ze sobą. Może teraz, gdy już nie masz innego wyjścia, w końcu zrozumiesz, że musisz wziąć za siebie odpowiedzialność. Nie możesz wiecznie żyć na mój koszt.

Na tym zakończyłam rozmowę. Kamila najwyraźniej myślała, że cała ta gadka to zwykły straszak. Przestała się do mnie odzywać. Chyba liczyła, że ja zrobię to pierwsza, ale się przeliczyła. Odezwała się dopiero po dwóch tygodniach.

– Mamo, rozumiem, że mówiąc mi, że mam się wynieść, chciałaś mnie zmobilizować do szukania pracy. Jutro idę na rozmowę. Zrobiłam to dla ciebie.

– To dobrze, Kamilko – powiedziałam z udawaną obojętnością. – Ale nie rób niczego dla mnie. Zdobądź pracę dla siebie, bo czas ucieka. Masz jeszcze dwa tygodnie.

– Więc ty tak na poważnie? – zapytała zdziwiona.

– Tak. Na poważnie.

Swoją pierwszą w życiu pracę znalazła na tydzień przed terminem wyprowadzki. Nie było to nic specjalnego. Musiała zadowolić się stanowiskiem konsultantki w call center. Dobre i to. Kilka dni później jeszcze raz zapytała, czy na pewno ma się wyprowadzić. Powiedziałam, że tak. Gdybym uległa, szybko wróciłaby do dawnego życia.

Pożyczyłam jej drobną sumę na start, ale nie wyznaczyłam terminu spłaty długu. Powiedziałam, że odda mi, jak będzie miała. Wprowadziła się do swojej koleżanki, która akurat szukała współlokatorki. Mam nadzieję, że ta lekcja sprawi, że w końcu zacznie poważnie podchodzić do życia. 

Czytaj także:
„Marzę o rodzinie. Jestem atrakcyjna, mam 35 lat i nie mogę nikogo poznać. Może powinnam obniżyć standardy?”
„Jestem zmęczona swoimi dziećmi. Moje życie kręci się tylko wokół nich, nie mam czasu, by w spokoju wypić kawę”
„Moja przyjaciółka związała się z żonatym facetem. On ją wpędza w kompleksy i odcina od znajomych”

Redakcja poleca

REKLAMA