„Córka twierdzi, że okradam ją z renty po ojcu, bo skąpię na jej zachcianki. A jedzenie i rachunki same się opłacają?”

matka kłóci się z córką o pieniądze fot. Adobe Stock, VadimGuzhva
„W uszach ciągle brzmią mi jej słowa. Dlaczego odezwała się do mnie w ten sposób? Gdzie popełniłam błąd? Może za mało z nią rozmawiałam o naszych kłopotach finansowych? Albo wręcz przeciwnie, niepotrzebnie ją nimi obarczałam? Sama już nie wiem”.
/ 11.05.2022 12:04
matka kłóci się z córką o pieniądze fot. Adobe Stock, VadimGuzhva

Asia niedawno skończyła 15 lat. Od trzech lat wychowuję ją sama. Mój mąż, wspaniały człowiek, zmarł nagle na zawał. Rano jak zwykle wyszedł do pracy, a po południu dowiedziałam się, że leży nieprzytomny w szpitalu. Zanim zdołałam tam dojechać, odszedł. Nawet nie zdążyłam się z nim pożegnać.

Bardzo przeżyłam jego śmierć. Ale nie miałam czasu na długą żałobę, rozczulanie się nad sobą. Szybko musiałam wziąć się w garść i zająć domem i córką. Wcześniej to na Witku spoczywał główny ciężar utrzymania rodziny. Ja też pracowałam, ale bardziej dla przyjemności niż z musu. Moje pieniądze mogłam przeznaczyć na kosmetyczkę, fryzjera, spotkania z przyjaciółkami. No i prezenty dla całej rodziny. Teraz wszystko się zmieniło. Miałam do dyspozycji tylko swoją pensję i niewielką rentę rodzinną, którą Asia dostała po ojcu. I właśnie o tę rentę toczę z nią od pewnego czasu boje.

Na ten wyjazd wzięłam pożyczkę

Na początku sprawa była jasna: to ja dysponowałam pieniędzmi. Córka, tak jak za życia taty, dostawała kieszonkowe i w zupełności jej to wystarczało. Zresztą nie miała powodów do narzekań. Zawsze starałam się, aby miała wszystko, czego potrzebowała, choć nasza sytuacja finansowa bardzo się pogorszyła, więc często wymagało to ode mnie nie lada sprytu, wyrzeczeń oraz precyzyjnego planowania. Jednak czegóż nie robi się dla ukochanego dziecka? W każdym razie Asia doceniała moje wysiłki i nie stawiała zbyt wygórowanych żądań.

Owszem, zdarzało się jej czasem poprosić o coś ekstra. Modny ciuch, drogi kosmetyk, jakiś gadżet. Jeśli byłam w stanie spełnić jej prośbę, oczywiście to robiłam. Jeśli nie, odmawiałam i tłumaczyłam dlaczego. Bez entuzjazmu, ale godziła się z moją decyzją. Byłam dumna, że jest taka rozsądna i mądra, bo rozumie, że nie może mieć wszystkiego.

Wszystko zmieniło się niedługo przed wakacjami. Asia powiedziała, że chce wyjechać z koleżankami na obóz żeglarski. W pierwszej chwili się zgodziłam, ale jak usłyszałam, ile to kosztuje, złapałam się za głowę. Szybko podliczyłam budżet i wyszło mi, że w żaden sposób nie uda mi się wygospodarować na ten cel żadnych pieniędzy.

– Przykro mi, kochanie, ale nas na to nie stać. Muszę posłać cię do dentysty i odświeżyć ściany w dużym pokoju. Są już strasznie brudne. Może w przyszłym roku się uda – powiedziałam.

Byłam przekonana, że jak zwykle trochę się podąsa i się pogodzi z odmową. Ale tym razem spotkała mnie przykra niespodzianka. Nastroszona Asia potem wypaliła, że ją najzwyczajniej w świecie oszukuję. Bo ma przecież rentę po tacie.

– O proszę, na decyzji jest moje nazwisko. A więc to moje pieniądze i mogę z nimi robić, co chcę. W tym miesiącu postanowiłam wydać je na obóz. I dopnę swego, czy ci się to podoba, czy nie! – krzyknęła.

Osłupiałam. Nigdy wcześniej tak ze mną nie rozmawiała… Gdy już ochłonęłam, próbowałam jej wytłumaczyć, że renta to nie nadprogramowe kieszonkowe, tylko pieniądze na jej utrzymanie, że mamy ważniejsze wydatki, że czasem trudno mi związać koniec z końcem. Nic do niej nie docierało. Jak katarynka powtarzała, że to jej pieniądze i ma prawo z nimi robić, co chce. W końcu nie wytrzymałam.

– Nic z tego, moja panno! Dopóki mieszkasz pod moim dachem, to ja decyduję. Czy ci się to podoba, czy nie! – rzuciłam ostro, specjalnie podkreślając ostatnie zdanie.

Asia w końcu pojechała na ten obóz żeglarski. Tak mnie prosiła, tak mi wierciła dziurę w brzuchu, że w końcu wzięłam pożyczkę. Zupełnie mi to nie odpowiadało, ale uznałam, że należą się jej wakacje.

Myślałam, że to doceni, ale nie… Coraz głośniej zaczęła się domagać swoich (jak to zawsze podkreślała) pieniędzy. Na nową bluzkę, wypad na pizzę z koleżankami, modną czapkę. Gdy się zgadzałam i wyciągałam banknoty z portfela, wszystko było w porządku. Jednak gdy odmawiałam, dostawała szału. Pyskowała, wściekała się. Krzyczała, że ma swoje potrzeby, że jej nie rozumiem. Że przez moje oszczędności czuje się jak żebraczka.

Znosiłam te wybuchy złości ze względnym spokojem, bo myślałam, że to przejściowa sytuacja. Córka dorasta, buntuje się, więc pokazuje rogi. Ale dziś zdecydowanie przesadziła.

Postraszyła, że na mnie doniesie

Zaczęło się rano. Szykowałam się do pracy, a Asia do szkoły. Zamiast się jednak szybko zebrać, kręciła się bez sensu po kuchni, jakby chciała porozmawiać. Zapytałam więc:

– Chcesz mi coś powiedzieć?

– Taaak… Wiesz, że idę na koncert? – zaczęła.

– No pewnie!

– I w związku z tym potrzebuję wystrzałowej kreacji?

– Oczywiście. Nawet obiecałam, że ci ją kupię.

– No to świetnie! Bo już sobie jedną wypatrzyłam. Mówię ci, cudo. Jak mnie dziewczyny w niej zobaczą, to umrą z zazdrości. Może po południu, jak skończysz pracę, pojedziemy do centrum i ją kupimy? – spytała ze słodkim uśmieszkiem.

– Może… A ile kosztuje? – chciałam wiedzieć.

– No wiesz… Jak na taką cudowną kreację naprawdę niewiele. Tylko 600 złotych – odparła.

– Ile? Chyba zwariowałaś! – pokręciłam głową z niedowierzaniem.

Asia od razu się naburmuszyła.

– To prawdziwa okazja! – prychnęła. – I nie mów mi znowu, że nas na nią nie stać. Jak to słyszę, to mi się niedobrze robi!

– Oczywiście, że nas nie stać. Przecież wiesz, że tyle pieniędzy przeznaczamy co miesiąc na same opłaty. Nie wydam ich ot tak, na sukienkę, którą włożysz najwyżej kilka razy. Musisz poszukać sobie czegoś znacznie tańszego – odparowałam.

Moja córka aż poczerwieniała.

– Niczego nie będę szukać! Mam już dość tej ciągłej żebraniny, błagania o własne pieniądze! Od dzisiaj masz mi oddawać całą rentę. Bo jak nie, to pożałujesz! – ryknęła.

– Tak, a co zrobisz? – zapytałam, starając się zachować spokój.

– A pójdę do opieki społecznej albo jakiegoś innego urzędu, pokażę smutną minkę i powiem, że mnie okradasz z pieniędzy po ojcu – wysyczała przez zęby.

Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Moja córka mi grozi! Wprost nie wierzyłam własnym uszom… W pierwszym odruchu chciałam ją nawet uderzyć w tę czerwoną z wściekłości twarz, ale na szczęście się powstrzymałam. Policzyłam w myślach do dziesięciu, kilka razy głęboko odetchnęłam.

– Rób, co chcesz. Droga wolna. A tej sukienki i tak ci nie kupię. Zapomnij! – wykrztusiłam.

– Jeszcze zobaczymy! – krzyknęła i wybiegła z domu.

Ze złości aż się gotowała.

Minęło kilka godzin. Telefon Asi milczy. Siedzę w biurze i próbuję skupić się na pracy, ale nic mi nie wychodzi. W uszach ciągle brzmią mi słowa córki… Dlaczego odezwała się do mnie w ten sposób? Gdzie popełniłam błąd? Może za mało z nią rozmawiałam o naszych kłopotach finansowych? Albo wręcz przeciwnie, niepotrzebnie ją nimi obarczałam? Sama nie wiem…

Najgorsze jest to, że nie wiem też, jak się powinnam teraz zachować. Ukarać ją? Zabrać kieszonkowe? Nie pozwolić wyjść na koncert? Tak naprawdę to mam ochotę spełnić żądanie córki. Dać jej w całości tę cholerną rentę. Ale pod jednym warunkiem: że zacznie się sama utrzymywać. Dołoży się do czynszu, gazu, energii. Będzie kupować jedzenie, kosmetyki, środki czystości. Jej się wydaje, że to niewiele kosztuje… Może więc niech się na własnej skórze przekona?

Czytaj także:
„Zdradziłem żonę, a mój brat przez przypadek się o tym dowiedział. Łajdak postanowił to wykorzystać, by mnie upokorzyć”
„Iwona to wampir energetyczny. Wyssała ze mnie radość z życia i zatruła swoim smutkiem. Byłam zakładniczką jej humorów”
„Dzień po naszym ślubie okazało się, że mój mąż będzie miał dziecko z inną. Zdradzał mnie, kiedy organizowałam wesele”

Redakcja poleca

REKLAMA