„Córka sąsiadki jedynie płodzi dzieci, a potem podrzuca je do babci. Niewdzięcznica zrobiła z niej darmową niańkę”

załamane babcie fot. iStock, wilpunt
„To, że kobieta ma wnuki, nie czyni z niej z automatu darmowej opiekunki, sprzątaczki i kucharki – a tak właśnie w naszym kraju postrzegane są babcie”.
/ 03.12.2023 10:30
załamane babcie fot. iStock, wilpunt

Córce mojej sąsiadki wydaje się, że kolejne ciąże przedłużą jej młodość. Dorobiła się już całkiem niezłej gromadki – ma troje dzieci, a ostatnio Marysia wyznała mi, że po raz czwarty zostanie babcią. Jej córka ma zaledwie 22 lata i cierpi na mukowiscydozę. Naprawdę nie zdaje sobie sprawy z tego, że dzieci mogą odziedziczyć po niej chorobę?

Ja i Marysia jesteśmy sąsiadkami od prawie 3 dekad. Przez ten czas zżyłyśmy się i stałyśmy się sobie bliskie, więc chyba śmiało mogę nazwać nas przyjaciółkami. Marysia jest ciepłą i serdeczną osobą, której mogę się zwierzyć ze swoich problemów. Ona również często opowiada mi o tym, co ją trapi.

Jej życie do łatwych nie należy

Miała męża alkoholika i sporo przez niego wycierpiała – zmarł parę lat temu z powodu marskości wątroby. Nigdy tego nie powiedziała wprost, ale wiem, że po jego śmierci poczuła ulgę. Córka Marysi, Kasia, cierpi na mukowiscydozę. Pomimo iż jest to poważna choroba, nie przeszkadza jej w płodzeniu dzieci. Przecież one również mogą zachorować. Dla Kasi nie ma to chyba jednak większego znaczenia, bo jest w czwartej ciąży. Marysia jest załamana i nie wie, co robić. Wcale się jej nie dziwię. Przez cały czas ma na głowie wnuki i ledwo już daje radę.

– Wiesz, Helu, ja to bym chciała w końcu odpocząć – westchnęła głęboko Marysia.

Zaprosiłam ją na herbatę i szarlotkę, którą upiekłam wczoraj wieczorem. Siedziałyśmy przy kuchennym stole – tutaj zawsze najlepiej się nam rozmawia.

– Wierzę ci, kochana – bardzo martwiłam się o Marysię, była taka zmęczona.

– Nie mam pojęcia, jak Kasia sobie to wszystko dalej wyobraża – Marysia miała łzy w oczach. – Ja mam swoje lata i sił mi brakuje.

– Mówiłaś jej o swoim wyczerpaniu? – zapytałam zatroskana.

– Żeby to raz – wzruszyła ramionami – ale do niej nic nie dociera. Uważa, że przesadzam i nie rozumie, że nie mam własnego życia.

– Nie podoba mi się to – pokręciłam z dezaprobatą głową.

– Mnie też, ale co ja mogę zrobić? Za godzinę zięć przywiezie dzieciaki i będę się z nimi użerać do wieczora, a nie mam na to siły – Marysia nie wytrzymała i się rozpłakała.

Mocno ją przytuliłam. Wyobrażam sobie, jak jest jej ciężko. Nieustannie zamartwia się o wnuki i o to, że podobnie jak Kasia zachorują na mukowiscydozę. Poza tym nie ma dnia, żeby córka nie podrzucała jej dzieci. Mieszkamy obok siebie, więc słyszę, co się dzieje. Nie pojmuję, jak Kasia może być tak bezmyślna.

Ma tylko wymagania i nic więcej

Wykorzystuje matkę i kompletnie nie liczy się z jej potrzebami. Nie zliczę, ile razy robiłam Marysi zakupy, bo nie miała czasu nawet do sklepu wyjść. Kasi oczywiście nie przyjdzie to do głowy. Ma tylko wymagania i nic więcej. Mam świadomość tego, że własnym dzieciom po prostu trzeba od czasu do czasu pomóc. Mam syna, który niekiedy prosi o popilnowanie Piotrusia, ale nie przerzuca na mnie odpowiedzialności za wychowywanie syna. Nie mam wnuka non stop na głowie, ponieważ Marek i Agata są świetnie zorganizowani oraz mają szacunek dla mojego czasu i wieku.

Nie chcą mnie niczym obarczać – wręcz przeciwnie, nierzadko od nich słyszę, czy może czegoś nie potrzebuję. Co innego Kasia. Ona nie ma żadnych hamulców. Nie potrafię się oprzeć wrażeniu, że najzwyczajniej w świecie manipuluje Marysią, używając do tego swojej choroby. Skoro wie, jak wygląda sytuacja, to po co jej następne dziecko?

Marysia jest bliska memu sercu i się o nią martwię. Jej córka nie powinna zachowywać się w ten sposób. Mogę sobie jedynie wyobrazić, że Kasi trudno jest funkcjonować z ciężką chorobą, ale nie daje jej to podstaw do postawy roszczeniowej wobec matki. Mam kilka znajomych, które postawiły się własnym córkom i synom, bo miały serdecznie dość wyręczania ich w obowiązkach.

To, że kobieta ma wnuki, nie czyni z niej z automatu darmowej opiekunki, sprzątaczki i kucharki – a tak właśnie w naszym kraju postrzegane są babcie. Całe życie pracowałyśmy i do tego musiałyśmy ogarniać dom oraz dzieci. Na stare lata mamy prawo funkcjonować spokojnie i w swoim tempie. Chyba bym zwariowała, gdybym codziennie wysłuchiwała dziecięcych wrzasków.

Mojego wnuczka kocham, ale to rodzice są od tego, żeby go wychowywać. Starałam się przedstawić Marysi mój punkt widzenia, żeby uzmysłowić jej, że Kasia – mówiąc delikatnie – nadwyręża jej uprzejmości.

Wzięłam sprawy w swoje ręce

– Mam odmawiać chorej córce? – Marysia doskonale wiedziała, że mam rację, lecz nie chciała przyjąć tego do wiadomości.

– Nie twierdzę, że zawsze, ale należy ci się trochę wolnego – ani mi śniło rezygnować.

– Ona ma tylko mnie, bo jej teściowa nie żyje – Marysia wciąż szukała wymówek.

– Jestem pewna, że da się znaleźć jakieś rozwiązanie. Nie myślałyście o opiekunce? – podsunęłam pomysł.

– Nie stać mnie na to, a leki Kasi są takie drogie… – żaliła się Marysia.

Najwyraźniej moja przyjaciółka czuła się kompletnie bezradna. Zastanawiałam się, jak mogłabym jej pomóc – naprawdę życzyłam jej jak najlepiej i nie chciałam, żeby cierpiała.

Któregoś dnia, kiedy mąż Kasi przywiózł dzieci do Marysi, czekałam na niego pod blokiem.

– Możemy chwilę porozmawiać? – zagaiłam grzecznie.

– Pani jest przyjaciółką teściowej, prawda? – odparł mężczyzna równie uprzejmie.

– Zgadza się – przytaknęłam – i się o nią martwię.

– Coś się dzieje? – żywo zainteresował się zięć mojej przyjaciółki.

– Nie chcę, żeby uznał pan, że się wtrącam, ale Marysia jest potwornie wykończona zajmowaniem się wnukami, nie ma nawet chwili dla siebie – wyrecytowałam na jednym wydechu.

– No, a jednak się pani wtrąca – ton głosu mężczyzny zmienił się na mniej przyjemny.

– Nie jest to moim zamiarem, po prostu zależy mi na Marysi, a państwo moim zdaniem przesadzacie.

– Niby z czym? – rozmówca przybrał marsową minę.

– Uważam, że obarczanie jej opieką nad pani dziećmi nie jest w porządku – odparłam zgodnie z prawdą.

Odburknął coś i ruszył w kierunku samochodu, a ja rozłożyłam ręce z bezsilności.

Wtrącanie się nie popłaca

Wieczorem usłyszałam pukanie do drzwi. Ujrzawszy w progu Marysię, ucieszyłam się, ale na krótko.

Po co nachodziłaś mojego zięcia? – zapytała cierpkim głosem.

– Zamieniłam z nią parę słów, to wszystko – nie pojmowałam, dlaczego Marysia jest zła.

– To są nasze sprawy, moja córka jest ciężko chora i prawdopodobnie nie dożyje 40 urodzin – denerwowała się Marysia. – Nie jest nam łatwo, ale innego wyjścia nie mamy.

– Przecież tak mi się żaliłaś – nie kryłam zdumienia – chciałam jedynie pomóc.

– To lepiej nie pomagaj – fuknęła Marysia.

Przyjaciółka się na mnie obraziła. Próbowałam jej to wszystko jakoś wyjaśnić, ale nie chciała mnie słuchać. Od 3 tygodni nie zamieniłyśmy słowa. Nie miałam przecież złych intencji – Marysia niepotrzebnie uniosła się honorem. Nie pozostaje mi nic innego, jak poczekać, aż jej przejdzie.

W każdym razie ja też temat przemyślałam. Może Marysia pragnęła po prostu komuś się wygadać? Przekonałam się, że nie jeśli ktoś nie prosi o pomoc, nie trzeba się narzucać. Czasami w zupełności wystarczy poświęcić komuś uwagę i go wysłuchać.

Czytaj także:
„Zięć szybko wyleczył się z żałoby po mojej córce i przygruchał sobie kochankę. Olał syna dla harców z jędrną młódką”
„Matka mówiła mi, że kobieta jest warta tyle, ilu mężczyzn się nią interesuje. Jestem starą panną i według niej ‒ zerem”
„Matka przelewa na mojego syna swoje ambicje, których ja nie spełniłem. Jestem taksówkarzem, a dla niej porażką”

Redakcja poleca

REKLAMA