„Córka poszła do szkoły ze starym plecakiem. Wróciła zapłakana, bo dzieci ją wyśmiały, że jest biedna”

matka z córką fot. Adobe Stock, Mediaphotos
„– Mamo, one nie przestaną. Każdego dnia śmieją się z mojego plecaka, z tego, że nie mam nowych rzeczy. Mówią, że jestem biedna... i że nikt mnie nie lubi – wyszeptała, a ja czułam, jak żal i gniew wzbierają we mnie na widok jej bólu”.
/ 08.09.2024 18:30
matka z córką fot. Adobe Stock, Mediaphotos

Stałam w progu pokoju Ani i patrzyłam, jak siedzi na kanapie, trzymając w dłoniach swój stary plecak. To był ten sam plecak, który miała 2 lata temu, kiedy zaczynała pierwszą klasę – wtedy był nowy, a ona była z niego taka dumna. Teraz jednak widziałam, jak jej twarz blednie, jak przygląda się każdej rysie, każdemu przetarciu. Wiedziałam, co czuje. Serce mi się ściskało, bo chciałabym jej dać wszystko, czego potrzebuje. Ale nie mogłam. Nie teraz.

Córka była przejęta

– Aniu, co się stało? – zapytałam, chociaż odpowiedź była oczywista.

Ona milczała przez chwilę, jakby zastanawiała się, czy powinna mi powiedzieć prawdę. W końcu jednak odezwała się cichym głosem:

Mamo, ten plecak jest już taki stary... Wszyscy w szkole będą mieli nowe, ładne plecaki, a ja będę wyglądać... – urwała, ale ja doskonale wiedziałam, co chciała powiedzieć.

Usiadłam obok niej, przyciągnęłam ją do siebie. Czułam, jak napięcie w jej ciele powoli ustępuje, ale smutek pozostawał. Przytuliłam ją mocniej, próbując dodać jej otuchy.

– Aniu, wiem, że to dla ciebie trudne – zaczęłam powoli. – Ale ten plecak jest wciąż dobry, funkcjonalny. Przecież to nie rzeczy są najważniejsze. Liczy się to, jaka jesteś.

Zauważyłam, jak na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu, ale wiedziałam, że to tylko pozory. Ona chciała mi wierzyć, starała się, ale w środku wciąż walczyła z myślami, z lękiem przed tym, co powiedzą rówieśnicy.

Próbowałam ją uspokoić

– Ale... – zaczęła cicho – inne dzieci będą się ze mnie śmiały.

Westchnęłam, bo wiedziałam, jak okrutne potrafią być dzieci, nawet jeśli nie robią tego świadomie. Próbowałam jednak odgonić jej obawy.

– Aniu, jesteś silna. Pamiętasz, jak mówiłaś mi, że w zeszłym roku wygrałaś konkurs na najpiękniejszy rysunek? To dlatego, że jesteś utalentowana, a nie dlatego, że miałaś najnowsze kredki. Z plecakiem jest tak samo. Jest w nim coś więcej niż tylko materiał – to wszystkie twoje wspomnienia, wszystkie dobre chwile.

Spojrzała na mnie z niepewnością, a ja dodałam:

– Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie, cokolwiek się stanie. I jestem z ciebie dumna.

Ania przytuliła się do mnie jeszcze mocniej. Wiedziałam, że to tylko chwilowe ukojenie, że jej obawy nie znikną tak łatwo, ale na razie to musiało wystarczyć. 

– Dobrze, mamo – powiedziała w końcu. – Spróbuję się tym nie przejmować.

Wróciła ze szkoły z płaczem

Kiedy Ania wróciła ze szkoły, od razu zauważyłam, że coś jest nie tak. Jej oczy były zaczerwienione, a po policzkach spływały łzy. Rzuciła plecak w kąt i pobiegła do swojego pokoju, trzaskając drzwiami. Poczułam ukłucie w sercu. Wiedziałam, że musiało stać się coś strasznego.

Poszłam za nią i delikatnie zapukałam do drzwi, zanim je otworzyłam. Ania siedziała na łóżku, wtulając twarz w poduszkę, jakby chciała się w niej ukryć przed całym światem.

– Aniu, co się stało? – spytałam cicho, siadając obok niej.

Podniosła głowę, a jej twarz była mokra od łez. Jej głos drżał, kiedy zaczęła mówić:

– Mamo... Ola i dziewczyny śmiały się ze mnie przez cały dzień. Powiedziały, że mój plecak jest jak dla biedaków, że wygląda jak coś, co ktoś wyrzucił. Nazwały mnie wieśniarą i cały czas mówiły, że nikt nie chciałby mieć takiego plecaka.

Przytuliłam ją mocno, czując, jak jej małe ciało drży od szlochu. Serce mi się łamało, słysząc, przez co przeszła.

– Aniu, to okrutne, co ci powiedziały. Tak mi przykro, że musiałaś to przeżyć – powiedziałam, głaszcząc jej włosy. – Ale pamiętaj, że to tylko słowa. Jesteś wspaniałą, mądrą dziewczynką, i to jest najważniejsze.

Nie miałam kasy na nowy plecak

Ania uniosła na mnie zapłakane oczy, pełne bólu i desperacji.

Mamo, proszę... potrzebuję nowego plecaka. Nie chcę, żeby się ze mnie śmiali. Mogę dostać nowy? Taki jak ma Ola? – błagała, jej głos pełen nadziei, że może to naprawi wszystko.

Czułam, jak coś we mnie pęka. Tak bardzo chciałam jej to dać, ale wiedziałam, że nie mogę. Z trudem przełknęłam ślinę, zanim odpowiedziałam:

– Aniu, kochanie... wiem, że to dla ciebie ważne, ale... teraz naprawdę nie możemy sobie pozwolić na nowy plecak. Wiesz, że staram się, jak mogę, żebyśmy miały wszystko, czego potrzebujemy, ale teraz musimy oszczędzać.

Widziałam, jak jej twarz zmienia się z nadziei w rozczarowanie. Łzy znów zaczęły spływać po jej policzkach, kiedy wtuliła się w poduszkę.

– Ale ja nie chcę, żeby się ze mnie śmiały – wyszeptała, a jej głos łamał mi serce.

Przytuliłam ją mocniej, czując bezsilność. Wiedziałam, że żadne słowa nie naprawią tego, co czuła teraz Ania. Była rozbita i pełna bólu, a ja mogłam tylko być przy niej, dając jej wsparcie, które było wszystkim, co mogłam jej teraz ofiarować.

Nie mogłam na to patrzeć

Przez cały tydzień Ania wracała ze szkoły zapłakana. Codziennie rzucała plecak w kąt i biegła do swojego pokoju, zamykając drzwi na klucz. Moje serce pękało, widząc jej cierpienie, ale wszystkie próby rozmowy kończyły się tym samym. Nie chciała ze mną rozmawiać.

W piątek, kiedy znowu wróciła z zapłakanymi oczami, nie wytrzymałam. Usiadłam na krawędzi jej łóżka i delikatnie pogłaskałam ją po włosach.

– Aniu, kochanie, nie mogę patrzeć, jak cierpisz. Musimy coś z tym zrobić – powiedziałam, starając się nie pokazać jej, jak bardzo jestem zdenerwowana.

Ania w końcu podniosła na mnie oczy, pełne łez i smutku.

– Mamo, one nie przestaną. Każdego dnia śmieją się z mojego plecaka, z tego, że nie mam nowych rzeczy. Mówią, że jestem biedna... i że nikt mnie nie lubi – wyszeptała, a ja czułam, jak żal i gniew wzbierają we mnie na widok jej bólu.

Wzięłam głęboki oddech, by uspokoić emocje.

– W poniedziałek porozmawiam z twoim wychowawcą, panem Jakubem – powiedziałam stanowczo. – Nie zostawię tego tak. Musisz wiedzieć, że zawsze będę przy tobie i zrobię wszystko, by ci pomóc.

Ania skinęła głową, a ja przytuliłam ją mocno, starając się dać jej poczucie bezpieczeństwa. Wiedziałam, że muszę działać, bo jej cierpienie nie może trwać dłużej

Pogadałam z wychowawcą Ani

W poniedziałek rano zaprowadziłam Anię do szkoły, czując, jak narasta we mnie determinacja. Po drodze obiecałam jej, że porozmawiam z panem Jakubem. Chciałam, by wiedziała, że nie jest sama w tym, co przeżywa.

Gdy tylko Ania weszła do klasy, skierowałam się do gabinetu nauczycieli. Pan Jakub siedział za biurkiem, przeglądając jakieś dokumenty. Zapukałam delikatnie do drzwi, a kiedy podniósł wzrok, zobaczyłam, że jego twarz łagodnieje na mój widok.

– Pani Kasiu, co mogę dla pani zrobić? – zapytał z troską w głosie, gestem zapraszając mnie do środka.

Usiadłam naprzeciwko niego, czując, jak emocje wzbierają we mnie na nowo. Opowiedziałam mu o tym, jak Ania od tygodnia wraca do domu zapłakana, o jej lękach i o tym, jak dziewczynki z klasy, a zwłaszcza Ola, nieustannie się z niej wyśmiewają. Widziałam, że słuchał uważnie, a jego brwi marszczyły się coraz bardziej.

– Ania jest bardzo wrażliwym dzieckiem – powiedziałam na koniec, starając się opanować drżenie głosu. – Boli mnie to, że nie mogę zapewnić jej nowego plecaka, ale to, jak jest traktowana, jest po prostu okrutne. Proszę o pomoc, panie Jakubie. Nie mogę patrzeć, jak moja córka cierpi.

Byłam spokojniejsza

Pan Jakub skinął głową, a w jego oczach pojawiło się zrozumienie.

– Pani Kasiu, jestem bardzo wdzięczny, że przyszła pani do mnie z tym problemem – powiedział. – Zajmę się tym osobiście. Porozmawiam z Olą i resztą dziewczyn, a także z całą klasą, żeby zrozumieli, jak ich słowa mogą ranić. Dziękuję za zaufanie. Ania to wyjątkowa dziewczynka, nie możemy pozwolić, by straciła swoją radość przez coś takiego.

Poczułam ulgę, słysząc jego słowa. Wiedziałam, że Pan Jakub zrobi wszystko, co w jego mocy, by pomóc Ani. Podziękowałam mu serdecznie i wyszłam z gabinetu, czując, że zrobiłam to, co mogłam.

Tego dnia, kiedy odbierałam Anię ze szkoły, zobaczyłam w jej oczach coś, czego brakowało przez ostatni tydzień – cień uśmiechu. Chociaż wiedziałam, że przed nami jeszcze długa droga, poczułam nadzieję, że razem uda nam się przezwyciężyć ten trudny czas.

Córka przestała być smutna

Kilka dni później Ania wróciła ze szkoły z wyraźnie lżejszym sercem. Uśmiech na jej twarzy, choć nieśmiały, był dla mnie najlepszym dowodem, że coś się zmieniło. Kiedy usiadłyśmy razem przy stole, zapytałam delikatnie:

– Jak było w szkole, Aniu?

– Dobrze, mamo – odpowiedziała, bawiąc się łyżeczką w herbacie. – Pan Jakub porozmawiał z całą klasą. Powiedział, że to, co mówią, może bardzo kogoś zranić. Ola i inne dziewczyny chyba zrozumiały... Przyszły do mnie na przerwie i przeprosiły.

Poczułam ulgę, jakby wielki ciężar spadł mi z serca.

– To wspaniale, kochanie. Widzisz, warto było o tym porozmawiać – powiedziałam, starając się ukryć wzruszenie.

Ania skinęła głową, a w jej oczach zobaczyłam cień dawnej radości.

– Wiem, mamo. Dziękuję, że mi pomogłaś.

Przytuliłam ją mocno, czując, że powoli wraca do siebie. Wiedziałam, że nie wszystko zmieni się od razu, ale ten pierwszy krok był najważniejszy. Ania znów miała siłę, by stawić czoła światu, a ja byłam przy niej, gotowa wspierać ją na każdym kroku.

Katarzyna, 40 lat

Czytaj także: „Myślałem, że śmierć przyjaciela to koniec świata. Gdy pocieszałem wdowę zrozumiałem, że to początek czegoś nowego”
„Kiedy ja ciężko harowałam na chleb, mąż brykał w naszym łóżku z moją przyjaciółką. Ale każda zdrada ma dwa oblicza”
„Mój mąż miał uczucia na poziomie ameby. Usychałam z samotności, dopóki na mojej drodze nie stanął troskliwy sąsiad”

Redakcja poleca

REKLAMA