Patrzyłam przez kuchenne okno na pustą drogę, którą Władek zawsze wracał do domu. Znowu się spóźniał. Kiedyś, jeszcze kilka lat temu, siedziałabym przy stole, czekając na niego z kolacją, ale w tamtym momencie… już mi się nie chciało. Każdy dzień wyglądał tak samo. Wstawałam rano, przygotowywałam śniadanie, choć wiedziałam, że i tak zje je w pośpiechu, myślami będąc już w pracy. Czasami próbowałam z nim rozmawiać, ale miałam wrażenie, że każde moje słowo odbija się od niego jak od ściany.
Uciekał w pracę
Władek odniósł sukces. To musiałam mu przyznać. Był szanowany, jego nazwisko coś znaczyło. Ale co z tego, skoro nasza miłość, to, co kiedyś było między nami, wydawało się wtedy tak odległe, jakby nigdy nie istniało? Nasz dom, który kiedyś był pełen śmiechu i ciepła, stał się miejscem chłodnym i pustym, jakby przynosił z pracy cały ten chłód i obojętność.
Codziennie czułam, że oddalamy się od siebie coraz bardziej. Każdy jego sukces przypominał mi tylko, jak bardzo się zmienił. Jak bardzo się od siebie oddaliliśmy. Przez te wszystkie lata wspierałam go we wszystkim, byłam dumna, że miał tyle ambicji i zapału. Ale wtedy? Wtedy czułam, że to wszystko nie miało sensu. Stałam się tylko cieniem, wspomnieniem tamtej Anieli, która miała nadzieję na szczęśliwe życie u boku mężczyzny, którego kochała.
Wieczorami siadałam na balkonie i patrzyłam na światła miasta. To miasto pochłonęło Władka. Gdzieś tam, w tych biurach, na spotkaniach, traciłam go kawałek po kawałku, aż w końcu nie zostało już nic. Zastanawiałam się, gdzie popełniliśmy błąd. Co poszło nie tak? Czy to ja zrobiłam coś źle, czy to po prostu życie tak nas zmieniło?
Czułam się zaniedbana
Władek kiedyś był moim światem, a wtedy… był tylko człowiekiem, którego mijałam w korytarzu, z którym dzieliłam łóżko, ale nic więcej. Każda rozmowa była formalnością, każdy gest mechaniczny. W naszym domu nie było już miłości, tylko pustka i cienie przeszłości.
Tego dnia przyszedł do domu późnym wieczorem. Siedziałam na kanapie, z książką w ręku, choć już od dawna nie zwracałam uwagi na to, co czytałam. Ostatnie kilka godzin spędziłam w ciszy, wsłuchując się w tykanie zegara, który stał na komodzie. Każde jego tyknięcie brzmiało jak przypomnienie, jak daleko od siebie byliśmy.
– Przepraszam, znowu spotkanie się przeciągnęło – Władek zdjął płaszcz i spojrzał na mnie przelotnie. W jego głosie nie było ciepła ani troski, tylko zmęczenie i obojętność.
– Zawsze to samo – odpowiedziałam cicho, nie odrywając wzroku od książki. – Praca, spotkania, projekty. A gdzie w tym wszystkim jestem ja?
Władek westchnął, podszedł do mnie i usiadł na brzegu kanapy. Sięgnął po moją rękę, ale jego dotyk wydał mi się obcy, jakby był tylko formalnością.
– Robię to dla nas. Dla lepszego życia. Chcę, żebyśmy mieli wszystko, czego pragniemy – tłumaczył się, ale w jego głosie brakowało przekonania.
Zamknęłam książkę i spojrzałam mu prosto w oczy. Były zimne, pozbawione dawnej czułości, którą kiedyś tak bardzo kochałam.
– A co z naszym życiem teraz? – spytałam z goryczą. – Czy to, co robisz, ma sens, jeśli tracisz mnie po drodze? Władek, nie pamiętam, kiedy ostatni raz spędziliśmy razem wieczór. Z każdym dniem oddalasz się ode mnie coraz bardziej.
Wszystko się posypało
Widziałam, jak na chwilę spuścił wzrok. Wiedział, że miałam rację, ale nie chciał tego przyznać. Wolał uciekać w swoje wymówki, w pracę, która stała się jego ucieczką od wszystkiego, co kiedyś było dla nas ważne.
– Wiem, że nie jest łatwo – powiedział w końcu, podnosząc na mnie wzrok. – Ale musimy przez to przejść. Dla naszej przyszłości.
– A co z teraźniejszością? Co z tym, co jest teraz między nami? – Głos mi zadrżał, ale nie pozwoliłam sobie na łzy. Wtedy byłam już zbyt zmęczona, by płakać. – Władek, ja nie wiem, czy tak dalej można. Czuję się, jakbym żyła z obcym człowiekiem.
Cisza, która zapadła po tych słowach, była ciężka i przytłaczająca. Władek nie odpowiedział, tylko wstał z kanapy i skierował się do kuchni. Słyszałam, jak otwiera lodówkę, jak wyciąga butelkę piwa. Nie poszedł spać od razu, nie próbował dalej ze mną rozmawiać. Wolał milczeć, jakby nasze małżeństwo nie zasługiwało na nic więcej niż na to nieudolne udawanie, że wszystko jest w porządku.
Tego wieczoru, leżąc w łóżku, słuchałam, jak wraca po cichu z kuchni i kładzie się obok mnie. Nawet mnie nie dotknął, nie próbował się zbliżyć. Patrzyłam w sufit, walcząc z myślami, które tłoczyły się w mojej głowie. Czy jeszcze mieliśmy jakąś szansę? Czy było jeszcze coś, co mogło nas uratować?
On jeden mnie rozumiał
Mój sąsiad, był jedyną osobą, z którą mogłam szczerze porozmawiać. Zawsze czekał na mnie z uśmiechem, kiedy spotykaliśmy się na klatce schodowej. Władek nawet go nie zauważał, zbyt zajęty własnymi sprawami.
– Aniela, uśmiechnij się trochę – powiedział Piotrek pewnego dnia, gdy wracałam z zakupów. – Życie nie może być aż tak ponure.
Zastanawiałam się, czy on w ogóle rozumiał, jak czułam się w swoim małżeństwie. Ale potem spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam tam coś, czego już od dawna nie widziałam u Władka – ciepło i troskę.
Zaczęliśmy spędzać ze sobą więcej czasu. Początkowo były to niewinne rozmowy, wspólne kawy. Piotr potrafił słuchać, a ja potrzebowałam kogoś, kto w końcu mnie zauważy. Im więcej z nim rozmawiałam, tym bardziej czułam, jak odżywam, choć sumienie szeptało mi, że to nie powinno się dziać.
Każda chwila z Piotrem była jak oddech świeżego powietrza. Przy nim czułam się zrozumiana i akceptowana. Władek był coraz bardziej odległy, a mój sąsiad stawał się mi coraz bliższy. Coś we mnie zaczęło się zmieniać, choć wciąż bałam się przyznać, co to mogło oznaczać.
Któregoś dnia Władek niespodziewanie wrócił do domu wcześniej niż zwykle. Nawet nie usłyszałam, jak przekręcał klucz w zamku. Siedziałam w salonie z Piotrkiem, popijając herbatę i rozmawiając o wszystkim i o niczym. Gdy Władek wszedł do pokoju, poczułam, jak serce przyspiesza. Piotr zamilkł i od razu sięgnął po swoją kurtkę.
Nagle się ocknął
– Nie spodziewałem się gości – Władek powiedział chłodno, patrząc to na mnie, to na Piotra.
– Piotrek właśnie wychodził – odpowiedziałam, próbując zachować spokój, choć wewnątrz trzęsłam się z nerwów.
Sąsiad szybko pożegnał się i wyszedł, zostawiając nas samych w narastającej ciszy. Władek przez dłuższą chwilę nie mówił nic, tylko stał, wpatrując się we mnie z niewyraźnym wyrazem twarzy.
– Aniela… – zaczął w końcu, przerywając napięcie, które zdawało się ciążyć na naszych barkach. – Przepraszam. Wiem, że ostatnio nie byłem najlepszym mężem. Praca… to wszystko… – urwał, szukając słów. – Mogę to naprawić. Musimy spróbować, prawda?
Patrzyłam na niego, czując, jak w środku wszystko we mnie pęka. Jeszcze niedawno marzyłam o tych słowach. Ale teraz, gdy je usłyszałam, wiedziałam, że coś się we mnie zmieniło.
– Władek… – westchnęłam ciężko. – Myślę, że jest już za późno. Coś między nami się skończyło i nie wiem, czy można to naprawić.
W jego oczach pojawił się strach, jakby nagle uświadomił sobie, jak wiele mógł stracić. Ale we mnie była już tylko cisza i świadomość, że nasze drogi rozeszły się na dobre.
Następnego dnia zniknął wcześnie rano. Zostałam sama w naszym domu, ale to miejsce już dawno przestało być dla mnie ostoją. Zamiast tego moje myśli krążyły wokół Piotrka, który stał się moją ucieczką od bólu i samotności.
To się po prostu stało
Tej nocy, po rozmowie z Władkiem, nie mogłam zasnąć. W głowie wciąż słyszałam jego błagania, jego cichy głos, który próbował mnie zatrzymać. Ale serce już dawno zaczęło bić w innym rytmie – rytmie, który wyznaczał Piotr. Nie minęło dużo czasu, gdy usłyszałam dźwięk wiadomości na telefonie. To był mój sąsiad.
„Mogę wpaść? Wiem, że to nie najlepszy moment, ale martwię się o ciebie”. Nie czekałam długo. Odpisałam tylko: „Przyjdź.”
Kiedy zjawił się w drzwiach, wszystko wydawało się tak naturalne. Bez słów przytulił mnie mocno, a ja poczułam, jak napięcie opuszcza moje ciało. W jego ramionach znalazłam spokój, którego tak bardzo potrzebowałam.
– Nie musisz nic mówić – szepnął, gładząc moje włosy. – Jestem tutaj.
Patrzyłam na niego, czując, jak coś we mnie pęka, jak burzy się mur, który budowałam wokół siebie. Pocałował mnie, delikatnie, jakby nie chciał mnie przestraszyć. Ale ja nie miałam już wątpliwości. Odpowiedziałam mu z całą siłą, jaką miałam w sobie.
Te chwile z Piotrem były wszystkim, czego brakowało mi przez lata z Władkiem. Czułość, bliskość, zrozumienie. Wiedziałam, że to, co robimy, jest złe. Wiedziałam, że zdradzam męża, ale… W tamtym momencie, poddałam się tej fali, która niosła mnie prosto w ramiona Piotra.
Po wszystkim leżeliśmy obok siebie, milcząc. W powietrzu wisiała świadomość tego, co się stało, ale nie czułam żalu.
– Co teraz zrobimy? – zapytał cicho, patrząc na mnie z troską.
Podjęłam decyzję
Zebrałam w sobie całą odwagę, by powiedzieć to, czego wcześniej bałam się przyznać.
– Muszę odejść od Władka. To, co było między nami, skończyło się już dawno. A teraz chcę zacząć od nowa.
Piotr delikatnie ujął moją dłoń, a ja wiedziałam, że nie jestem sama. W tamtym momencie czułam, że mogę zaryzykować i postawić wszystko na jedną kartę. Nasze spojrzenia spotkały się, i wiedziałam, że bez względu na wszystko, to był początek czegoś nowego.
Kiedy w końcu wyprowadziłam się z naszego domu, czułam, jakby ciężar lat spadł z moich ramion. Przez wiele dni miałam wrażenie, że kroczę w nieznane, ale z każdym krokiem odzyskiwałam siebie. Władek nie walczył. Zgodził się na rozwód bez sprzeciwu, jakby wiedział, że nasze małżeństwo było już tylko pustą formą. Ostatniego dnia, kiedy zabierałam swoje rzeczy, staliśmy naprzeciwko siebie w ciszy. On unikał mojego wzroku, a ja nie potrafiłam już wykrzesać z siebie ani gniewu, ani żalu.
– Życzę ci szczęścia – powiedział w końcu, tonem pełnym rezygnacji.
– Ja tobie też – odpowiedziałam, czując, że te słowa zamykają pewien rozdział mojego życia.
Kiedy zamknęłam za sobą drzwi, wiedziałam, że nigdy tam nie wrócę. Nie było już żadnej nostalgii, żadnej tęsknoty za tym, co mogło być, a czego nie było. To, co było między mną a Władkiem, zniknęło, a ja zaczynałam coś nowego. Coś, co z Piotrkiem budowaliśmy od podstaw.
Aniela, 36 lat
Czytaj także:
„Każdy kolejny facet okazuje się mistrzem nudziarstwa. Wolę być starą panną, niż bez końca wysłuchiwać o łowieniu ryb”
„Synowa w upał ubiera wnuczkę jak na zimowy stok. Dla niej dziecko jest jak parówka, którą trzeba trzymać w osłonce”
„Synowa w upał ubiera wnuczkę jak na zimowy stok. Dla niej dziecko jest jak parówka, którą trzeba trzymać w osłonce”