Codzienność była dla mnie rutyną pełną poświęceń. Zawsze stawiałam potrzeby innych nad swoimi, zwłaszcza jeśli chodziło o moją rodzinę. Każdy dzień zaczynał się od wcześnie rano, gdy przygotowywałam śniadanie dla męża Piotra, który spieszył się do pracy. Potem było śniadanie dla naszego syna Marka, który jeszcze mieszkał z nami. Gdy oni wychodzili, zaczynałam myśleć o Natalii, naszej córce.
Zawsze pomagałam
Natalia, mimo że miała już 25 lat, często potrzebowała mojej pomocy. Jej życie nie było łatwe – zmagała się z problemami zdrowotnymi, finansowymi i emocjonalnymi. Dlatego zawsze starałam się jej pomóc, nawet jeśli oznaczało to poświęcenie swojego czasu i energii. Regularnie robiłam jej zakupy, gotowałam jedzenie i przywoziłam wszystko do jej wynajmowanego mieszkania. Albo ona pojawiała się u nas i zabierała pełen torby wałówki.
Piotr często pytał, dlaczego nie daję Natalii więcej samodzielności. On uważał, że nasza córka powinna sama stawić czoła swoim problemom. Ja jednak nie potrafiłam odmówić, mając przed oczami obraz małej dziewczynki, która zawsze potrzebowała swojej mamy. Dodatkowo, miałam nadzieję, że jeśli będę przy niej, to w końcu zobaczy, jak bardzo się staram, i doceni to.
Czasem, kiedy siedziałam wieczorem sama w kuchni, zastanawiałam się, jak długo jeszcze będę w stanie to wszystko udźwignąć. Czułam, że coraz bardziej mnie to męczy. Czułam się niewidzialna i niedoceniana, jakby to, co robiłam, było czymś oczywistym i naturalnym. A przecież też miałam swoje potrzeby i marzenia.
Często rozmawiałam z synem Markiem o swoich uczuciach. On był jedyną osobą, która naprawdę mnie słuchała i rozumiała.
– Mamo, musisz pomyśleć o sobie – mówił. – Natalia jest dorosła, powinna radzić sobie sama. Jesteś dla niej za dobra, a ona to wykorzystuje.
Ale jak mogłam to zrobić? Byłam matką, a matki przecież zawsze są dla swoich dzieci.
Córka mnie nie doceniała
Pewnego dnia, gdy siedziałam przy stole i patrzyłam na listę zakupów dla Natalii, dotarło do mnie, że dłużej tak nie mogę. Coś we mnie pękło. Postanowiłam, że muszę coś zmienić, zanim całkowicie stracę siły i zniszczę swoje życie. Gdy Natalia przyszła odebrać jedzenie, spróbowałam delikatnie zasugerować, że jest mi coraz trudniej.
– Natalia, może spróbowałabyś czasem sama coś ugotować? – zapytałam ostrożnie, podając jej torby.
– Mamo, przecież wiesz, że nie mam na to czasu ani energii – odpowiedziała szybko, jakby nie zauważając mojej prośby. – Poza tym, gotujesz lepiej niż ja kiedykolwiek będę.
Poczułam, jak narasta we mnie frustracja. Czy naprawdę nie rozumiała, jak bardzo mnie to obciąża? Nie chciałam wywoływać konfliktu, więc zamilkłam, pozwalając jej odejść z pełnymi torbami.
W ciszy kuchni, patrząc na puste już blaty, moje myśli krążyły wokół tego, jak bardzo byłam zmęczona. Czułam, że Natalia bierze moje wsparcie za pewnik, nie zdając sobie sprawy, jak wiele mnie to kosztuje. Czasami miałam wrażenie, że jej potrzeby są nieskończone, a moje siły coraz bardziej się kurczą. Nie mówiąc o budżecie, bo przecież nie daje ani złotówki na to, co dla niej gotuję.
Powiedziałam, co myślę
Natalia przyszła do nas ponownie tydzień później. Tym razem postanowiłam być bardziej stanowcza.
– Natalia, musimy porozmawiać – zaczęłam, gdy usiadła przy stole. – To wszystko zaczyna mnie przerastać.
– Mamo, o co ci chodzi? – zapytała, patrząc na mnie zaskoczona.
– O to, że odwiedzasz nas tylko wtedy, kiedy potrzebujesz jedzenia – powiedziałam, czując, jak narasta we mnie żal. – Czy naprawdę nie możesz znaleźć dla nas czasu poza tym?
Natalia zmarszczyła brwi.
– Mamo, przecież wiesz, że mam bardzo dużo obowiązków – odpowiedziała. – Praca, studia, to wszystko mnie przytłacza. Nie mam teraz czasu na odwiedziny bez powodu.
Westchnęłam.
– Naprawdę myślisz, że tego nie doceniam? – odparła Natalia, podnosząc głos. – Wiem, że dużo dla mnie robisz, ale ja naprawdę potrzebuję tej pomocy.
– To nie tak – przerwałam jej. – Chodzi o to, że nie widzę w tym żadnej wdzięczności. Czy to naprawdę za dużo, żebyś czasem przyszła po prostu porozmawiać?
Natalia wzięła torby z jedzeniem i wyszła bez słowa, zostawiając mnie z mieszanymi uczuciami – zranioną, ale i zdecydowaną na zmiany.
Miałam dość
Siedziałam w kuchni, gdy Piotr wrócił z pracy. Spojrzał na mnie uważnie, widząc moje zmęczenie.
– Co się stało, Aniu? – zapytał, siadając obok.
Westchnęłam głęboko, czując, że już nie mogę tego dłużej trzymać w sobie.
– Piotrze, ja naprawdę nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam. Natalia przychodzi tylko po jedzenie. Nie ma dla nas czasu, jakbyśmy byli tylko darmową stołówką.
Piotr pokiwał głową, słuchając mnie uważnie.
– Rozumiem cię, Aniu. Wiem, że to dla ciebie trudne, ale może spróbuj jej to powiedzieć wprost?
– Próbowałam, ale ona tego nie rozumie – odpowiedziałam, czując, jak narasta we mnie frustracja. – Ona myśli, że to moja rola, że powinnam jej pomagać, bez względu na wszystko.
Piotr wziął mnie za rękę, próbując dodać mi otuchy.
– Może czas postawić granice, Aniu. Musisz myśleć też o sobie.
Córka była w szoku
Następnego dnia Natalia przyszła znowu.
– Mamo, dlaczego nigdy nie powiedziałaś mi, że masz dość? – zapytała, siadając naprzeciwko mnie w kuchni.
– Natalia, próbowałam ci to delikatnie sugerować, ale ty nigdy nie słuchałaś – odpowiedziałam, czując, jak wzbiera we mnie złość. – Myślałaś tylko o sobie i swoich potrzebach.
– Myślałam, że po prostu chcesz mi pomóc, że to jest dla ciebie naturalne – tłumaczyła się Natalia, a w jej oczach pojawiły się łzy.
Wreszcie nie wytrzymałam i wybuchłam.
– Mam dość, Natalia! – krzyknęłam. – Mam dość bycia wykorzystywaną! Od lat przychodzisz tylko po to, żeby wziąć jedzenie i wyjść. Nie interesujesz się tym, co u nas, jak się czujemy. Tylko twoje potrzeby są ważne! I mogłabyś czasem zrobić zakupy, a nie nas objadać.
Natalia patrzyła na mnie zszokowana, jakby po raz pierwszy zdała sobie sprawę z tego, co naprawdę się dzieje.
– Chyba w końcu wystawię ci rachunek za wszystkie dania, które ci dostarczałam – powiedziałam stanowczo. – Może wtedy zrozumiesz, ile to wszystko mnie kosztowało.
Natalia spojrzała na mnie zaskoczona, jakby nie wierzyła, że mogę być tak surowa. Ale wiedziałam, że to jedyny sposób, żeby pokazać jej, jak poważna jest sytuacja. Zobaczę, czy ta rozmowa coś zmieni.
Anna, 57 lat
Czytaj także: „Teściowa zawsze wie wszystko najlepiej. Gdy przypadkiem zrobiła z siebie pośmiewisko, niemal wyszła z siebie”
„Babcia uważa, że zna się na ludziach jak nikt. Okazało się, że wyczuwa drani na kilometr, a ja jej nie posłuchałam”
„Związałam się ze swoim wykładowcą. Mój eks wywęszył, że to biznes życia i złożył mi propozycję nie do odrzucenia”