Nie dogadywaliśmy z Jowitą. I to nie była kwestii dni czy tygodni, ale miesięcy bądź nawet lat. Przez pierwsze pięć lat wspólnego życia rzeczywiście się kochaliśmy. Potem to wszystko przeszło w przyzwyczajenie i obowiązek. Rok po ślubie urodziła nam się córka, Agnieszka, więc trzeba było udawać czułe, kochające się małżeństwo. Głównie po to, żeby miała pełną rodzinę.
Wcale się nie kryła
Wiedziałem, że Jowita mnie zdradza. Kiedyś wpadłem na nich w kawiarni. Piotrek, młodszy od niej o pięć lat księgowy, trzymał ją wtedy za rękę, a ona wolną dłonią głaskała go po policzku. Gdy do nich podszedłem, on się zmieszał, ona natomiast nawet się nie tłumaczyła.
– Dobrze się stało, że już wiesz – powiedziała mi potem. – Nie będziesz robił afery, co? Przecież to nasze małżeństwo to i tak pic na wodę.
Miała rację, nie kochaliśmy się już od dawna. Ale jednak zabolało mnie, że nie potrafiła przyjść do mnie i zwyczajnie mi o tej relacji z Piotrkiem powiedzieć. Że musiałem sam zaliczyć taką niespodziankę. Nie zamierzałem oczywiście robić żadnych scen – nie chciałem, żeby Aga cierpiała na tym, że my nie potrafimy się dogadać.
Córka była wściekła
Kiedy Aga wróciła któregoś razu podenerwowana z zajęć na studiach, wiedziałem, że coś jest nie tak. Moja córka skończyła dopiero 20 lat, ale była dojrzała jak na swój wiek i raczej nie reagowała impulsywnie, zwłaszcza jeśli nie był to jakiś rzeczywiście poważny problem.
– Jest mama? – spytała, a kiedy zaprzeczyłem, rzuciła: – Nie uwierzysz! I… może lepiej usiądź.
Nie wiedziałem, co miałoby mnie tak poruszyć, ale dostosowałem się do jej sugestii.
– Mama cię zdradza – rzuciła z przejęciem i widocznym oburzeniem. – Widziałam ją z jakimś facetem, jak się obściskiwali.
Westchnąłem ciężko. Zastanawiałem się, jak ten temat teraz ugryźć, żeby nie poczuła się pominięta.
– Widzisz, Aga, ja wiem – powiedziałem łagodnie. –Ja i mama… no, nie układa się nam najlepiej. Ja jeszcze trochę próbowałem, ale…
– Bo to przez nią! – zawołała natychmiast moja córka. – I ja tego tak nie zostawię, tato. Możesz być pewny.
Poparłem jej plan zemsty
Trochę się martwiłem w związku z tym, co tak naprawdę wymyśliła Aga. Spodziewałem się potwornej awantury, z wyzwiskami, wielkimi dramatami i nagłą wyprowadzką – nie wiedziałem tylko, czy moją, czy Jowity. A tymczasem córka zdawała się przyjmować całą sytuację nadspodziewanie spokojnie. Przyznała się Jowicie, że widziała ją z kochankiem, ale stwierdziła, że nie jest już dzieckiem, że tak się czasem dzieje i że nie będzie robiła problemów. Podobno nie widziała sensu.
Coś mi w tym wszystkim jednak nie pasowało. Dlatego też, kiedy zostaliśmy sami któregoś popołudnia, postanowiłem ją dopytać, czy na pewno wszystko w porządku.
– Zaskoczyłaś mnie – przyznałem. – Nie będziesz się kłócić z mamą?
– Nie. – Wydawało mi się, że uśmiechnęła się pod nosem. – Zrobię coś innego. Obczaiłam tego jej Piotrusia i zamierzam trochę z nim poflirtować.
Zamrugałem zdumiony.
– Co proszę?
– No wiesz, uwiodę go – rozochociła się. – Odbiję go kochanej mamusi i zobaczy, jak to fajnie. Wiesz, tak dla zabawy. – Popatrzyła na mnie. – Co, zły pomysł?
Zastanowiłem się nad tym. Z jednej strony, pomysł był nieco nietypowy i niekoniecznie słuszny. Pewnie powinienem wybić jej go z głowy. No, ale kiedy już miałem zacząć ją od niego odwodzić, niespodziewanie przypomniało mi się, jak zastałem Jowitę z Piotrkiem w tej kawiarni. I że poczułem się jak ostatni frajer. Wtedy właśnie doszedłem do wniosku, że w sumie wcale nie uważam, żeby plan Agi był nieodpowiedni.
– Nie, córeczko – odparłem wreszcie. – Mi nie przeszkadza.
Zacząłem czuć satysfakcję
To, co działo się później w naszym domu, stanowiło bezpośrednią konsekwencję pomysłu Agi. Najpierw panował względny spokój, a córka była przesadnie miła dla Jowity, starając się pewnie uśpić jej czujność. Jednocześnie często znikała z domu, tłumacząc się dodatkowymi zajęciami na uczelni i spotkaniami ze znajomymi. Ja jednak byłem przekonany, że wcale nie o to tu chodziło.
Po pewnym czasie z kolei Jowita zaczęła chodzić wściekła i rozkojarzona. Bardzo łatwo było wyprowadzić ją w równowagi, a kłótnie w sumie wszczynała sama. Nawet nie trzeba było jej prowokować.
– Co, już nie układa ci się z Piotrkiem? – zadrwiłem któregoś razu, nie mogąc się powstrzymać.
Zdenerwowała się wtedy i podsumowała, że jestem wredny, a przy tym zazdrosny o jej szczęście. Nie sądziłem, żeby to szczęście jeszcze w ogóle istniało, ale nie drążyłem tematu. Czułem jednak jakiś rodzaj satysfakcji, że tym razem to nie ja okazałem się przegrany.
Któregoś wieczora wybuchła gwałtowna kłótnia między Jowitą a Agą. Jak się domyśliłem, żona w końcu dowiedziała się o tym, co przez cały czas robiła nasza córka. Skończyło się na tym, że Aga postanowiła się wyprowadzić do znajomej ze studiów, a Jowita wpadła w histerię.
To poszło za daleko
Oczywiście nie omieszkała wypomnieć mi, że o wszystkim wiedziałem i brałem udział w tym spisku. Szczerze mówiąc, nie chciało mi się nawet wdawać z nią w dyskusje. Coraz bardziej mnie to wszystko męczyło.
Tym bardziej zdziwiłem się, gdy dwa tygodnie później przyszła do mnie wyraźnie wzburzona, jak mi się wydawało, bez powodu.
– Zadowolony z siebie jesteś? – rzuciła z przekąsem. W duchu cieszyłem się, że nie będę musiał dłużej uczestniczyć w tej farsie i tym samym nie zostanę zmuszony do dalszego oglądania tej kobiety. – Cieszysz się, że ta smarkula mi odbiła Piotrka, tak? A na ślub już zaproszenie dostałeś?
Wytrzeszczyłem oczy.
– Jaki ślub? – spytałem, nie mając pojęcia, o czym ona mówi.
– O, to twoja kochana córeczka się nie pochwaliła? – rzuciła z lekką drwiną. – A to ciekawe, dlaczego! Bo ja się dzisiaj dowiedziałam, że podobno Piotrek jej się oświadczył. A ona, mój drogi, się zgodziła.
W tamtej chwili nie mieściło mi się to w głowie. Przecież to miał być tylko taki spisek! Sposób, by utrzeć trochę nosa Jowicie!
Chyba do siebie pasują
Z początku gniewałem się na Agę, że tak to wszystko rozegrała. Czułem się też pominięty, bo nie poinformowała mnie od razu, co planują z Piotrkiem. Jak się okazało, to w sumie całkiem porządny facet. A Jowita napowiadała mu o mnie takie rzeczy, że nic dziwnego, że zdecydował się być jej odskocznią. Ten biedak myślał nawet, że z czasem będą razem. Dopóki nie poznał Agi.
Teraz, kiedy opadły już pierwsze emocje, a ja przyzwyczaiłem się do widoku Jowity i Piotrka razem, myślę, że może i dobrze się stało. Ten ich związek to tak chyba całkiem na poważnie. On wydaje się dojrzały, pozbierany, a że starszy od niej… No cóż, miłość w końcu nie wybiera. Ostatecznie uznałem, że lepiej różnić się wiekiem i się kochać, niż szukać kogoś, kogo po prostu wypada poślubić. Bo czy nie z takiego powodu zaczęło się małżeństwo moje i Jowity?
Muszę stwierdzić, że teraz jestem szczęśliwy. Rozwodzę się, czekam na ślub ukochanej córki i wreszcie mogę pomyśleć także o sobie i swoich potrzebach. Bo o to chyba chodzi w życiu, prawda?
Czytaj także: „Siostry miały dużo kasy, ale nasz dom traktowały jak bezpłatną stołówkę. A mnie i matkę jak kucharki i służące”
„W 60. urodziny rodzina kłóciła się o spadek po mnie. Niech od razu kupią mi wiązankę na pogrzeb, a nie bukiet kwiatów”
„Przed ślubem wystartowaliśmy z budową domu na działce teściów. To był ich spisek, a teraz jestem bez kasy i narzeczonego”