„Córka obraziła się, że odmówiłam niańczenia wnuka w trakcie pracy zdalnej. Żąda, bym zajęła się Maksiem”

Konflikt matki i córki fot. Adobe Stock, fizkes
„Ostatnio poinformowała mnie tonem, że zamieszka z nimi mama Jacka. Przyjedzie ze wsi, by zająć się wnukiem. – Od razu się zgodziła! Mimo że nienawidzi miasta! To jest prawdziwa babcia! Potrafi poświęcić się dla wnuka. Nie to, co ty! – rzuciła z pretensją w głosie”.
/ 07.07.2021 10:43
Konflikt matki i córki fot. Adobe Stock, fizkes

Dorosłym dzieciom wydaje się, że opieka nad wnukami jest obowiązkiem babci. Nie przychodzi im do głowy, że ich mamy mogą mieć inne plany. Gdy się o tym dowiadują, przeżywają szok, obrażają się. Tak jak moja córka…

Całe życie pracowałam jako księgowa. W ostatniej firmie zostałam zatrudniona prawie 10 lat temu. Myślałam, że uda mi się w niej szczęśliwie dotrwać do emerytury. I nagle bach, koniec! Właściciel oświadczył, że przekazuje księgowość do biura rachunkowego. Bo tak jest taniej. Po okresie wypowiedzenia miałam zostać bez pracy, tylko z zasiłkiem dla bezrobotnych i niewielkimi oszczędnościami na koncie.

To trzeba będzie znaleźć opiekunkę

Nie zwierzyłam się córce ze swoich problemów. Martyna miała już dość na głowie. Trzy miesiące wcześniej urodziła synka, Maksia. Mały był alergikiem, a do tego często łapał jakieś infekcje. Przynajmniej raz w tygodniu musiała z nim jeździć do lekarza. Koszmar! Zresztą byłam pewna, że szybciutko gdzieś się zaczepię, i po wygaśnięciu starej umowy o pracę podpiszę od razu nową. Niestety, minął miesiąc, potem drugi, a żadnych propozycji nie było. Zaczęłam się martwić.

I wtedy spotkałam w centrum handlowym swoją dawną przyjaciółkę, Lucynę, też księgową. Poszłyśmy na kawę. Gdy dowiedziała się, że szukam pracy, bardzo się ucieszyła.

– Niebo mi ciebie zsyła, Agatko! – krzyknęła z entuzjazmem. – Wiesz, założyłam biuro rachunkowe i mam mnóstwo zleceń. Może byś weszła ze mną do spółki? Potrzebuję kogoś z doświadczeniem, żeby sprawdzał, czy pracownicy wszystko dobrze powypełniali i policzyli. Zarobki nie będą może gigantyczne, ale na życie wystarczy. No i będziesz mogła pracować tam, gdzie chcesz. Musi być tylko gniazdko do podłączenia komputera – kusiła koleżanka.

Wypytałam ją o wszystkie szczegóły i zgodziłam się. Pomyślałam, że to naprawdę doskonała propozycja dla kobiety w moim wieku. Wreszcie będę panią swojego czasu. No i połączę przyjemne z pożytecznym…

Oczami wyobraźni już widziałam, jak zamiast siedzieć w dusznym biurze pracuję na laptopie w domu lub gdzieś na działce… A potem czytam książki, grzebię w ogródku lub spotykam się na plotki z przyjaciółkami.

Los się uśmiechnął

No i wyjeżdżam gdzieś na wakacje. I to wtedy, gdy ja mam na to ochotę, a nie szef łaskawie pozwoli. „Ech, życie może być jednak piękne, nawet po pięćdziesiątce” – rozmarzyłam się.

Dwa dni później wpadła do mnie moja córka. Była bardzo zasmucona i zdenerwowana.

– Dzwonili z firmy i pytali, czy po urlopie macierzyńskim wracam do pracy – oznajmiła, ledwo przysiadając na krześle. – Bo jeśli nie, to wyznaczą następcę. A wiadomo, czym to pachnie… – podsumowała.

– No i co zamierzasz? – zapytałam.

– Nie mam wyboru, muszę poszukać opiekunki do Maksia. Tak ciężko pracowałam na swoją pozycję, nie chcę tego stracić. Mamuś, popytaj swoich znajomych. Może mogą polecić kogoś odpowiedniego. Wiesz, jaki on jest. To nie może być przypadkowa osoba – poprosiła.

– Nie martw się, na pewno kogoś znajdziemy – odparłam i zaparzyłam nam kawy. Ponarzekałyśmy chwilę na pracodawców, którzy, mimo że prawo tego zabrania, stawiają młode matki pod ścianą, dokończyłyśmy kawę i córka zaczęła się zbierać do wyjścia. –

A, omal nie zapomniałam ci się pochwalić – przypomniało mi się w końcu. – U mnie też szykują się zmiany. Będę pracować w domu! – krzyknęłam, nie kryjąc radości. I opowiedziałam jej o wypowiedzeniu i propozycji Lucyny.

– To wspaniale! Ale dlaczego nic wcześniej nie mówiłaś – Martyna aż podskoczyła z radości.

– Nie chciałam cię zamęczać swoimi problemami. Ale teraz, gdy wszystko jest na dobrej drodze, uznałam, że czas najwyższy wtajemniczyć cię w moje plany – uśmiechnęłam się.

– No i bardzo dobrze zrobiłaś! Wiesz, co to znaczy? Że wcale nie musimy szukać opiekunki. Przecież w tej sytuacji ty możesz zająć się Maksem! – wypaliła.

Wbiło mnie w ziemię. Córka nawet nie zapytała mnie o zdanie. Po prostu stwierdziła fakt. Jakby opieka nad wnukiem była moim oczywistym obowiązkiem. Prawdę mówiąc, nie miałam ochoty ani siły być nianią na pełny etat. Odchowałam już własne dzieci. Oprócz Martyny mam jeszcze syna. Dopiero niedawno się usamodzielnił i wyprowadził z domu. Przez wiele lat poświęcałam się rodzinie.

Mój świat kręcił się tylko wokół dzieci, pracy, obowiązków domowych. Teraz miałam nadzieję na odrobinę wolności, czasu tylko dla siebie. Nie to, że nie chciałam w ogóle zajmować się wnukiem. Byłam gotowa pomagać córce i zięciowi Jackowi w opiece nad Maksiem, ale okazjonalnie, nie na stałe. Poza tym musiałam przecież pracować. Co z tego, że w domu. Księgowość wymaga ciszy i skupienia. Tu bardzo łatwo o pomyłkę.

A czy można liczyć na ciszę przy małym dziecku? Chyba tylko wtedy, gdy śpi…

Córka miała swój plan

– Na razie jesteś jeszcze na urlopie macierzyńskim. Porozmawiamy o tym, jak ci się będzie kończył – odparłam wymijająco, bo nie potrafiłam od razu odmówić córce. Jakoś zabrakło mi odwagi. Miałam jeszcze nadzieję, że jeśli wszystko sobie spokojnie przemyśli, sama zrozumie, że ten pomysł wcale nie jest taki dobry, jak jej się wydaje. I że sprawa sama się rozwiąże. Niestety… Córka wróciła do tematu dwa tygodnie później. Zadzwoniła, zapowiedziała rodzinną wizytę.

– Mamo, wpadniemy do ciebie jutro z Jackiem i wszystko dokładnie ustalimy – usłyszałam.

– Co ustalimy? – zapytałam, choć domyślałam się, o co jej chodzi.

– No jak to co? Twoje obowiązki przy Maksiu. Wszystko już z Jackiem dokładnie zaplanowaliśmy, zrobiliśmy nawet listę najważniejszych rzeczy. Będziemy o szesnastej! – odparła i zanim zdążyłam odpowiedzieć, rozłączyła się.

W nocy prawie nie zmrużyłam oka. Układałam sobie w myślach mowę, którą zamierzałam wygłosić córce i zięciowi. O tym, że bardzo kocham Maksia, ale nie mogę się nim zajmować przez cały dzień. I że bardzo chętnie poszukam im dobrej niańki, a nawet dołożę się do jej wynagrodzenia. Mimo że nie było powodów, czułam się jak wyrodna babka.

Miałam wyrzuty sumienia, przecież córka tak bardzo na mnie liczyła, ale wiedziałam, że muszę przejść przez tę rozmowę. Wyobrażałam sobie, że Martyna i Jacek podejdą do tego ze zrozumieniem. Myliłam się.

– Jak to nie będziesz opiekować się Maksiem? No to co ja mam teraz zrobić? Przecież mówiłam ci, że muszę wrócić do pracy! – zdenerwowała się Martyna.

– Poszukamy dobrej niańki. Rozmawiałam nawet z przyjaciółką. Zna bardzo miłą, emerytowaną pielęgniarkę, która chętnie sobie dorobi. Idealna opiekunka dla Maksia – tłumaczyłam, ale w córkę jakby diabeł wstąpił.

– Dlaczego mam powierzać dziecko obcej osobie? Przecież Maks ma babcię! – piekliła się. Nie wytrzymałam:

A nie pomyślałaś o tym, że babcia to też człowiek? I może mieć własne plany? Córka spojrzała na mnie z wyższością.

– Wiesz co, wstyd mi za ciebie! Nie podejrzewałam, że jesteś taką egoistką! – krzyknęła. A potem wyszli. Obrażeni.

Od tamtej pory minęły dwa miesiące

Córka prawie się do mnie nie odzywa. Ubzdurała sobie, że nie kocham Maksia, i dlatego nie chcę się nim zająć. A przecież to nieprawda! Dzwoniłam kilka razy, proponowałam, że umówię ją na spotkanie z tą emerytowaną pielęgniarką. Obiecałam, że będę zabierać małego do siebie na weekendy.

– Nie potrzebuję twojej łaski! – mówiła za każdym razem. Ostatnio poinformowała mnie zjadliwym tonem, że zamieszka z nimi mama Jacka. Przyjedzie ze wsi, by zająć się wnukiem.– Od razu się zgodziła! Mimo że nienawidzi miasta i na pewno będzie tęsknić za swoim domem! To jest prawdziwa babcia! Potrafi poświęcić się dla wnuka. Nie to, co ty! – rzuciła z pretensją w głosie.

Aż zatrzęsłam się ze złości.

A jakie masz prawo żądać od niej takiego poświęcenia? Nie uważasz, że to jest właśnie egoizm? – odparowałam i się rozłączyłam. Nie liczę już na to, że córka szybko zrozumie, o co mi chodzi. Chyba źle ją wychowałam. Mam jednak nadzieję, że dożyję czasów, kiedy ona sama zostanie babcią. Gdy przyznałam się, że mogę pracować w domu, córka się ucieszyła. Już wiem dlaczego. Od dwóch miesięcy nie widziałam wnuka, moja córka prawie ze mną nie rozmawia, jej mąż też jest obrażony. Czemu? Bo chcę mieć własne życie.

Czytaj także:
„Mąż ma pretensje o to, że niańczę swojego brata. A przecież nawet gdy pożyczę mu kasę, to potem oddaje”
„Przez mój długi jęzor wszyscy wiedzą, że moja przyjaciółka była molestowana przez ojca. Skarciłam jej zaufanie i miłość"
„Po rozwodzie wszystkie przyjaciółki się ode mnie odsunęły. Bały się, że... ukradnę im mężów"

Redakcja poleca

REKLAMA